Kategoria: Rocznik 2012

Barwy Szkła nr 4/2012

barwy-szkla-4-2012

  1. Drodzy  Czytelnicy
  2. Życie z pasją, czyli Dawid Zborowski – twórca easy-Art spisał Andrzej Bochacz
  3. Witraże Kazimierza Sichulskiego (Lwów – Stare Sioło – Tarnopol) – Jurij Smirnow
  4. Witraże w cerkwi  – Krystyna Jadamska-Rozkrut
  5. O tym jak Międzynarodowa Wystawa Sztuki Dekoracyjnej i Wzornictwa w Paryżu w 1925 roku wyparła Art nouveau – Jolanta Nowaczyk
  6. III wycieczka z cyklu „Szlakiem mistrzów witrażu”  Łódź 2012 – część II – Andrzej Bochacz
  7. Witraże Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie – Andrzej Bochacz w rozmowie z Michałem Zaborowskim
  8. Sztuka a eksperymenty technologiczne – Maria J. Żychowska
  9. Najświętsze okna – Natalia Budzyńska
  10. Procesy technologiczne w obróbce szkła – Zenon Kozak
  11. Rozkład temperatur w piecu – Karol Stefański
  12. Malujemy elementy witraża. Część III – Zenon Kozak
  13. Król – Augustyn Baran

 

Witraże w cerkwi

Krystyna Jadamska-Rozkrut

Od dawna cerkiew wpisała się w polski krajobraz. Grekokatolicy i prawosławni wierzą, iż jest ona szczególnym miejscem przebywania Boga. Przestrzeń sakralna do celebracji Boskiej liturgii jest stawiana zazwyczaj na wzniesieniach i budowana jest według określonego planu o charakterze symbolicznym. Prostokąt symbolizujący arkę i życie na łodzi nawiązuje do  idei życiowej drogi człowieka, zmierzającego do   Królestwa Bożego. Plan krzyża symbolizuje Krzyż, na którym Chrystus poniósł męczeńską śmierć. Symbol wiecznego trwania cerkwi personifikuje koło. Podobnie   z kopułami – jedna kopuła symbolizuje jedynego Boga,  dwie kopuły ucieleśniają dwie natury Jezusa Chrystusa, trzy uosabiają Trójcę Świętą, pięć kopuł oznacza Jezusa i czterech ewangelistów, siedem kopuł wskazuje na siedem sakramentów a dziewięć  uosabia dziewięć stopni anielskich, trzynaście kopuł – Pana Jezusa i dwunastu apostołów,  z kolei  trzydzieści trzy kopuły przypominają o trzydziestu trzech latach życia Jezusa Chrystusa. Nie bez symbolicznych znaczeń jest wnętrze cerkwi. Najbardziej uświęconym miejscem,   wyodrębniona na pamiątkę raju i miejsca narodzin Jezusa,  jest część wschodnia świątyni – ałtar, prezbiterium, gdzie wchodzić mogą jedynie mężczyźni. Wnętrze cerkwi jest bogato wyposażone. Ewentualne witraże, które się w niej znajdują powodują większe nasycenie szczegółów i barw. Na pierwszy rzut oka wszystko, co znajduje się w cerkwi nabiera jakiegoś wyśnionego, baśniowego wymiaru i sprzyja wymowie transcendencji. Istnienie poza rzeczywistością domaga się pogłębiania takiej oprawy, dlatego w cerkwi jak w żadnym innym obiekcie sakralnym mamy nadmiar elementów dekoracyjnych i zwraca się też w niej uwagę na wystrój okien. Wybitni witrażyści zadbali o należyty wystrój okien cerkiewnych, w których wstawione witraże przemawiają światłem ikon. Nadają one cerkiewnym wnętrzom nie tylko specyficzny klimat,  sprzyjają również skupieniu wiernych.

Adam Stalony-Dobrzański (1904–1985), malarz, grafik, konserwator dzieł sztuki, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie,  w latach 1950–56  zrealizował zamówienie właścicielki najsłynniejszej krakowskiej pracowni witraży, w której realizowali swe prace Stanisław Wyspiański i Józef Mehoffer, p. Izabeli Żeleńskiej,  tworząc witraże do  kościoła parafialnego w Trzebownisku koło Rzeszowa.

W latach 1950–64 artysta wykonał   witraże  w  kościele parafialnym  w Zawierciu, następne  przygotował w latach 1953–1955 dla cerkwi w Gródku Białostockim.

Ze wspomnień profesora architektury, Aleksandra Aleksego Grygorowicza, jednego z trzech, obok Adama

Stalony-Dobrzańskiego i Jerzego Nowosielskiego, prawosławnych artystów, którzy przyczynili się do wzmocnienia osłabionego po II wojnie światowej       prawosławia w Polsce, dzięki ich oddaniu oraz wybitnym umiejętnościom powstało wiele nowych cerkwi

„W 1971 roku wierni postanowili wybudować nową cerkiew w Hajnówce. Rok później ogłoszono konkurs na jej projekt. Wcześniej od Jerzego Nowosielskiego otrzymałem list, do którego dołączył on list o. Leoncjusza Tofiluka. Ówczesny wikariusz hajnowskiej parafii zwracał się do Nowosielskiego z prośbą o znalezienie dobrego architekta.

Władze, wydając 28 lutego 1973 roku zgodę na budowę cerkwi, zastrzegły, że ma to być jedynie miejsce modlitwy, bez sal wykładowych ani miejsca dla instytucji o charakterze społecznym, szczególnie skupiających młodzież. Mogłyby tam się znajdować tylko pracownie kroju i szycia szat liturgicznych.

Należało też szybko przedstawić program świątyni, więc złożyłem pierwszy wariant projektu, z niewielką nadzieją, że zostanie przyjęty. Wiedziano na Podlasiu jedynie, że projektowałem cerkiew w Jałówce, której bryła niektórym wydawała się zbyt udziwniona. Jednak proboszcz parafii w Hajnówce, o. Antoni Dziewiatowski, był odważny i wybrał mnie. …. Naśladując nieżyjącego już wtedy Adama Stalony-Dobrzańskiego, zaprojektowałem punkt centralny świątyni, panikadiło, choć on na pewno zrobiłby to lepiej. Inspirując się przestrzennym krzyżem z litego brązu z Wenecji, zaproponowałem ażurową konstrukcję krzyża z cienkich konstrukcji stalowych. W wolnych, pełnych światła przestrzeniach można było umieścić szklane medaliony. Wyczuwając wagę chwili, na rok przed obchodami 1000-lecia Chrztu Rusi, postanowiłem umieścić na nich głównie witrażowe ikony ruskich świętych.

Pragnę przy okazji sprostować błędne informacje dotyczące witraży. Niestety, nie są one autorstwa profesora Stalony-Dobrzańskiego. Adam zdążył wykonać jedynie ich wstępne projekty. Jego dzieło zostało dokończone już nie tak mistrzowską ręką. Postanowiłem też, że pozostawię jakiś ślad po swoich bliskich. Za zgodą proboszcza zaprojektowałem witraż, przedstawiający świętego Jerzego, patrona mego syna, umieszczając go pomiędzy wyjściem na klatkę schodową, prowadzącą na chór i łączącą dzwonnicę galerią.”( „Dzieło życia” A. A. Grygorowicz)

Największe skupisko cerkwi w Polsce znajduje się na Podkarpaciu, Małopolsce i na Podlasiu.  W niejednej z nich znajdują się zabytkowe witraże.

W Szczecinie 17 września 2011 roku nowo wybudowaną cerkiew św. Mikołaja konsekrował metropolita Sawa. Świątynię zbudowano w stylu bizantyjskim na planie krzyża greckiego.

Witraże Kazimierza Sichulskiego (Lwów – Stare Sioło – Tarnopol)

Jurij Smirnow

Projektowanie witraży zajmowało ważne miejsce w twórczości Kazimierza Sichulskiego (1879-1942). Twórczość jego tysiącami nici była związana z miastem nad Pełtwią, gdzie on urodził się przy ul. Staszica 6 i gdzie zmarł i był pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim1. W 1908 roku po studiach w Krakowie i Wiedniu artysta wrócił do Lwowa już jako ceniony autor karykatur i obrazów z Huculszczyzny. Właśnie we Lwowie powstały jego pierwsze kartony witrażowe. W 1908 roku Sichulski wykonał karton „Zwiastowanie”, o którym czasopismo „Świat” pisało w 1910 roku: „Jeszcze bardziej wiąże Sichulski temat religijny z nastrojem swojskim w projekcie do witrażu „Zwiastowanie”, najsilniej może działającym ze wszystkich pokazanych na wystawie.2

Artysta użył w tym projekcie motywów huculskich przenosząc całkowicie na współczesny grunt temat ewangeliczny. Karton przedstawia „Najświętszą Pannę, pojętą jako dziewczynę huculską, wiejską.” Ku niej zbliża się Archanioł Gabriel „o młodzieńczej, słowiańskiej twarzy, w niebiańskiej szacie”, ujętej w biodrach szerokim pasem huculskim”3. Górski krajobraz jest tłem kartonu – Zima. Śnieg bieli się na górach – pierwsze lody ruszyły dopiero ze strumieniem, płynącym gdzieś od Czarnogóry. Wiatr z połonin kołysze gałęzie wierzb. Archanioł hojnie rozrzuca ziarno posiewu, przed oczyma jego tają długie śniegi zimowe, ręce jego szeroko rozpostarte i cofnięte ku fantastycznym powłóczystym skrzydłom. W ślad jego stóp wyrastają kwiaty, ożywają łąki i krzaki, nadchodzi pełnia wiosny. Ze słowami jego „Bądź pozdrowiona łaski pełna, Pan z tobą, błogosławionaś ty między niewiastami”, przemienia się przyroda, na zmianę zimie przychodzi wiosna, dokonuje się misterium świętego poczęcia, a zarazem zmienia się życie wszystkich żyjących na tej zimie, przychodzi nowa epoka. Historyk sztuki dr W. Kozicki tak ocenił tę kompozycję Sichulskiego: „Zwiastowanie” nie waham się nazwać dziełem wprost kapitalnym, tyle jest młodości, siły i rozpędu w postaci Archanioła Gabriela…, tyle karnego poddania się i słodyczy w twarzy klęczącej Madonny.”4 Dr W. Kozicki podkreślał, że w śmiałym i silnym spojeniu ewangelijnego tematu z polskim i huculskim tłem etnograficznym, w spojeniu, które najzupełniej odpowiada logice wyobrażeń ludowych, w wprowadzeniu w świat religijnych wizji artysty pierwiastka sztuki ludowej, leży tajemnica szczególnego wdzięku, jaki wywiera ten karton Sichulskiego.5

Barwy-szkla-2012-Witraze-K-Sichulskiego
Karton witraża „Zwiastowanie”

„Zwiastowanie” było eksponowane na 8 wystawach krajowych oraz międzynarodowych i zainteresowało Jerzego hr. Potockiego. W 1923 roku hrabia postanowił zamówić wykonanie tego witraża krakowskiemu „Zakładu witrażów, oszkleń artystycznych i mozaiki szklanej S.G. Żeleński” i ofiarował go kościołowi św. Trójcy w Starym Siole koło Lwowa. Prof. J. Petrus   przypuścił, że witraż był wspólną fundacją braci Jerzego i Alfreda Potockich6. Raczej sprawa fundacji wyglądała inaczej. Kolatorem kościoła i właścicielem dóbr Stare Sioło był młodszy z braci – Jerzy Potocki. Zajęty pracą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych był on często nieobecny w kraju. Dlatego też, w jego imieniu pertraktacje z zakładem „S.G. Żeleński” prowadziły kancelaria centralna Alfreda hr. Potockiego lub zarząd główny dóbr i interesów Jerzego hr. Potockiego, (kancelaria i zarząd główny znajdowały się obok siebie we Lwowie przy ul. Kopernika 15 i Ossolińskich 7), jak również ksiądz kanonik Jan Kruczkiewicz proboszcz ze Starego Sioła. 17. IX. 1923 roku Jerzy hr. Potocki zlecił zakładowi   witraży „S.G. Żeleński” wykonanie tryptykowej kompozycji do prezbiterium, złożonej z trzech witraży na podstawie kartonu K. Sichulskiego z 1908 roku7. 22. X. 1923 roku ks. J. Kruczkiewicz pisał do Krakowa, że „Pan hrabia był tu w kościele… o witrażach mówił jako o rzeczy dokonanej i umówionej. Ja chciałbym na razie jedno okno zrobić, a może i dwa, tylko raz jeszcze proszę niech mi W.P.Dobrodziejko pójdzie na rękę8 Otóż, brak pieniędzy i galopująca inflacja nie pozwoliły zrealizować projekt w całości. Nie doszło również do wstawienia w okna nawy głównej witraży ornamentalnych z medalionami przedstawiającymi Najświętsze Serce Pana Jezusa i Najświętsze Serce Matki Boskiej, o których zakład donosił do Starego Sioła: „Stosownie do zlecenia Przewielebnego księdza kanonika z dnia 17. IX. b.r. we Lwowie posyłamy dwa pośpiesznie wykonane szkice na okna geometryczne z medalionami Serca Pana Jezusa i Serca Matki Boskiej”. Jedno okno miało kosztować 10. 700. 000 Mkp.9

Tym czasem K. Sichulski wykonał nowy karton tylko na jedno okno o wymiarach 115×260 cm. W części centralnej umieszczono postać Najświętszej Marii Panny, w górnej – medalion z gołębicą, symbolem Ducha   Świętego, którego nie było na kartonie z 1908 r. Pejzaż znacznie stylizowano. W ostatniej chwili wynikł problem z napisem i umieszczeniem herbu Potockich Pilawa, który udało się szczęśliwie przezwyciężyć10. W dolnej części na wstędze umieszczono łaciński napis „CSUTUM OPPONEBAT SCUTIS” a nad nim herb Pilawa. W maju 1924 roku witraż został zamontowany w kościele. Cena wykonania wyniosła astronomiczną sumę – 240. 000. 000 Mkp11.

W 1909 roku K. Sichulski zaprojektował dwa   wielkie kartony witrażowe (363×100 cm) do okien nawy głównej kościoła św. Elżbiety we Lwowie. Budowa tej świątyni w latach 1904-1911 stała się wydarzeniem na skalę całej Galicji Wschodniej. Ozdobienie kościoła trwało przez wiele lat do 1939 roku. Artyści lwowscy uważali udział w ozdobieniu tej świątyni wyróżnieniem i zaszczytem dla siebie.

Kartony trzydziestoletniego K. Sichulskiego „Bogurodzica” i „Dies irae” zrobili dobre wrażenie na abp. J. Bilczewskiego, zdobyli uznanie znawców i publiczności na licznych wystawach. Wykonany w 1911 roku trzeci karton witrażowy do kościoła św. Elżbiety „Matka Boska Królowa Korony Polskiej” był wysoko oceniony w tymże roku na wystawach we Lwowie i Krakowie. Dr W. Kozicki ocenił te kartony, jak „zupełnie już dojrzałe artystyczne kompozycje”12. Inne krytyk pisał o „Dies irae”: „Oto Chrystus na ostatecznym sądzie. Figura Chrystusa traktowana w formach rozmyślnie naiwnych, takich, jakie odpowiadały wyobrażeniom pierwszych wieków chrześcijaństwa, stwarza pełen nastroju kontrast dla symbolicznej sceny ostatecznego sądu. U boku para aniołów dmie w straszliwe trąby, mające zbudzić „żywe i umarłe”. U stóp biblijny lewiatan wyrzuca z otwartej paszczy morze niszczącego ognia. Dołem wije się w bólu skazana na potępienie ludzkość. W czerwonej, ognistej barwie kąpie się cały karton. Zdaje się, jak gdyby płomienie przepływały przez wszystkie części witrażu.”13

Barwy-szkla-2012-Witraze-K-Sichulskiego-2
Witraż z postacią NMP do kościoła św. Trójcy w Starym Siole”

Ornament witraża opiera się na motywach kwiatowych. Figury aniołów ognistymi mieczami strącających grzeszników w przepaść i figury ludzkie oplątane zgubnymi wężami, całe tło obrazu, są wtopione w powódź ginącej w czerwonych językach płomieni roślinności i kwiatów utrzymanych w tonach liliowo-szaro-niebieskich i zielonych, „wśród kosaćców, sasanek i paproci, z których wybuchają miejscami ognisto-pomarańczowe kielichy żółtych lilii i w przedziwnie wplątane w tę gęstwę płomykowate pęki rozwijających się kasztanów…”14 Całość kompozycji wykonano z potężnym barokowym rozpędem w ruchu i afekcie. I tylko postacie Chrystusa i aniołów stylizowano „po romańsku”. Współczesna Sichulskiemu krytyka uważała, że „witraż zbyt mało ma światła.15

Całkiem inną kolorystyką charakteryzuje się drugi witraż „Bogurodzica”. Dominuje łagodna tonacja złota, jakby patyną powleczonego. W górnej części witraża autor umieścił obraz M.B. Częstochowskiej. „Nad głową Jasnogórskiej Królowej, niby baldachim, zwarły się skrzydła klęczących aniołów, w których przepyszną kombinacją połączyły się: migotliwość wieśniaczych   pawich piór i dostojny rysunek husarskich skrzydeł.   Dołem rozlany bogaty ornament roślinny i kontury polskiego orła, na którego tarczy wspierają się stopy Maryi, niżej gotykiem wypisana strofka Boga-Rodzicy, a spodem las kopii i pochód pancernych rycerzy, idących w bój za wiarę.” 16

Wrażenie sprawiają fantazyjne, ogromne, jaskrawe skrzydła aniołów obok nich postać św. Wojciecha i morze stylizowanych kwiatów w części górnej w maswerkach i nad głową Bogurodzicy i u jej stóp. Kwiaty i liście oplatają litery pieśni „Bogurodzica”, tworząc z nimi całość kompozycyjną. W powodzi roślinności i kwiatów toną postacie hieratycznych huzarów i wodza ich króla Jana III Sobieskiego. Dr W. Kozicki określił te kwiaty, tę roślinność „indywidualnie i arcypomysłowo stylizowanymi” i zobaczył w nich wpływ S. Wyspiańskiego nauczyciela K. Sichulskiego w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.17

Trzeci karton do okien kościoła św. Elżbiety „Matka Boska Królowa Korony Polskiej” Sichulski wykonał o dwa lata później. W części górnej witraża autor umieścił wielką postać Matki Boskiej Częstochowskiej adorowanej przez św. Wojciecha i św. Kazimierza     królewicza. Obok nich tłumy modlących się ludzi. Po stronie lewej obok św. Kazimierza – rycerstwo polskie, po prawej stronie obok św. Wojciecha – powstańcy   ginący za Ojczyznę. Nad nimi, obok Matki Boskiej, postacie dwóch aniołów. Jeden, po lewej – modli się, drugi, po prawej – płacze, ubolewa o losy umierających za Ojczyznę. W kompozycji witraża nie ma bujnej roślinności, kwiaty nie odgrywają roli dekoracyjnej. Odwrotnie, zwracają uwagę w kwaterach dolnych monumentalne, hieratyczne postacie księcia Henryka Pobożnego, wielkiego hetmana Stanisława Żółkiewskiego i dwóch powstańców z 1863 roku.

Już w 1910 roku jeden ze lwowskich krytyków sztuki w relacji z pierwszej wystawy kartonów Sichulskiego wyrażał zachwyt, a zarazem zaniepokojenie dalszym losem tych dzieł. „Czy przeniesione będą na szkło?” – zadawał pytanie i odpowiadał: „Trudno przypuścić, aby to bogactwo natchnienia mogło nie znaleźć pełnego wyrazu, aby te świetne symfonie barw nie miały zagrać w przeznaczonym dla siebie miejscu – kościele polskim.”18 Artysta również liczył na pozytywną opinię   komitetu artystycznego, który czuwał nad wystrojem wnętrz kościoła św. Elżbiety. W 1911 roku na wyraźne życzenie lwowskiego arcybiskupa Józefa Bilczewskiego kartony przedstawiono komitetowi, jednak projekty   Sichulskiego nie spotkały jednoznacznej pozytywnej oceny.19 Opinia ta położyła kres planom artysty, który przy realizacji pierwszych trzech witraży, mógłby spodziewać się dalszych zamówień do tejże świątyni. (Jedna z największych lwowskich świątyń – kościół św. Elżbiety liczył 12 wielkich łukowych neogotyckich okien w nawie głównej, ogromną rozetę nad wejściem, dwa duże okna z rozetami po obu stronach transeptu i więcej niż 30 mniejszych okien w prezbiterium, kaplicach i zakrystiach.) Na przeszkodzie realizacji projektów Sichulskiego stało kilka powodów. Byli wśród nich problemy finansowe – koszt budowy kościoła wynosił około 1. 550. 000 koron i na dalsze wyposażenie wnętrz pieniędzy stale brakowało.20 Jednak, nie można ominąć niesprawiedliwej krytyki w prasie galicyjskiej, która też wywarła odpowiednią presję na członków komitetu artystycznego. Pierwszy „zarzut” spotkał Sichulskiego z powodu posługiwania się motywami huculskimi. Jak pisał w 1910 roku „Świat”: „…zarzut ten wyszedł ze strony estetyki podszytej nacjonalizmem… i powiatową polszczyzną”, która „zżyma się na huculskie tematy Sichulskiego”.21

Barwy-szkla-2012-Witraze-K-Sichulskiego-3
Portret Kazimierza Sichulskiego

Nowoczesną sztukę K. Sichulskiego oraz innych artystów współczesnych nie rozumiała i krytycznie przyjmowała część duchowieństwa, zwłaszcza parafialnego. Stąd drugi „zarzut”, który ogłosił w „Gazecie kościelnej” ksiądz P.: „Pan Sichulski jest malarzem niewątpliwie uzdolnionym, ale upodobał sobie sposób malowania skrajnie realistyczny, bezduszny, twardy, a szczególnie rażący w obrazach treści religijnej. Jego kartony do   witrażów „Bogurodzico”, „Zmartwychwstanie” itd. nie okazują ani śladu jakiegoś nastroju religijnego; zupełnie zaś chybiony jest pomysł „Zwiastowania”; ten chłop barczysty, wyprostowany, rezolutny, wygląda więcej na wojownika rzymskiego niż na Archanioła; ta niewiasta o rysach pospolitych nie ma wcale wejrzenia Dziewicy Niepokalanej.”22

W tymże 1909 roku Sichulski wykonał jeszcze jeden karton „Zmartwychwstanie” (98×67 cm) do okna   w refektarzu klasztoru o.o. Misjonarzy we Lwowie. Zmartwychwstałego Chrystusa przedstawiono na tle krajobrazu górskiego, gdzie między kamieniem rosną krzaki. Ujęcie Chrystusa wyciągającego ramiona w geście ukrzyżowania, w ciernistym krzewie – nawiązuje do symboliki Drzewa Życia. Dr W. Kozicki pisał, że ten Chrystus „o fantastycznej twarzy wizjonera unoszącego się w postawie sztywnej, w jakiej na krzyżu zawisł, Chrystus, przez którego ręce i nogi przerastają gałęzie cierniowe, wywierał niezapomniane wrażenie23. Bardzo umiejętnie artysta połączył subtelność w traktowaniu postaci Chrystusa z kolorystyką obrazu, z doskonałym przejściem od bladego księżycowego światła w części górnej do ciemnych gąszczów wikliny u dołu. Ten projekt w szkle też nie był zrealizowany.

Wyżej opisane kartony witrażowe K. Sichulski z wielkim powodzeniem przedstawiał na licznych wystawach w latach 20-tych i 30-tych. Oto jeden z pierwszych komentarzy z „Powszechnej wystawy Architektury, Malarstwa i Rzeźby polskiej”, która odbyła się w 1910 roku we Lwowie: „Kilkanaście kartonów Sichulskiego widzimy przed sobą – plon wytężonej pracy ostatniego roku. I od razu spostrzegamy, że witrażowi polskiemu przybył talent, równy największym, jakie dotychczas były u nas czynne w tej dziedzinie. Kartony rozwieszone we lwowskim Pałacu Sztuki, dają smak arcydzieł w wielkim stylu.”24

Następna lwowska realizacja witrażowa Sichulskiego datuje się 1924-1926 rokiem. Wtedy     Małopolskie Towarzystwo Łowieckie zamówiło u Sichulskiego do 50-lecia swojej działalności (1876-1926) projekt ozdobienia kaplicy św. Huberta w kościele św. Elżbiety. Artyście udało się zrealizować w całości swoją koncepcję ozdobienia wnętrza tej niewielkiej kaplicy. Według jego projektu wykonano ornamentacyjną polichromię ścian, ołtarz wraz z mensą i tabernakulum, obraz ołtarzowy „Wizja św. Huberta”, sześć lichtarzy, kratę mosiężną, kilim i witraż. Dr W.   Kozicki uważał, że „wszystko jest objęte jednolitą niezwykle szczęśliwą myślą dekoracyjną”25. Witraż wstawiono w ostrołukowe okno i podzielono na dwie części wertykalne. Maswerki w części górnej okna zdobił wielobarwny zgeometryzowany ornament. W części dolnej usytuowano dwa medaliony z napisami wykonanymi stylizowanym gotykiem: „Małopolskie Towarzystwo Łowieckie” i „Całość kaplicy projekt. K. Sichulski + Witraż wykonał S.G. Żeleński w Krakowie” i daty 1876-1926. Nad nimi w dwóch górnych medalionach Sichulski umieścił dwie jednakowe postacie jeleni z wizji św. Huberta.

Projekt ozdobienia kaplicy św. Huberta najpierw nie   uzyskał akceptacji komitetu artystycznego Towarzystwa Łowieckiego. Tylko pełne aprobaty opinie pisemne lwowskiego konserwatora wojewódzkiego dr. J. Piotrowskiego, dr. W. Kozickiego i prof. W. Podlachy okazały decydujący wpływ na pozytywne rozstrzygnięcie kwestii jego realizacji.26

Nowy witraż Sichulskiego pod względem stylu znacznie różnił się od projektów z przed I wojny światowej. Dawniej ornament jego opierał się na motywach kwiatowych. Postaci jego tonęły w powodzi irysów, lilii, rozkwitłych kasztanów. W witrażu do kaplicy św. Huberta kwiaty stosuje artysta bardzo oszczędnie, i to wyłącznie w stylizacji. Zastąpiły je „kształty geometryczne, robiące wrażenie kubizowania, jaśniejące barwami tęczy trójkąty, wydłużone romby, trapezy, zygzaki… Takimi formami wypełnia Sichulski wszystkie ornamentacyjnie wolne przestrzenie…”27

Barwy-szkla-2012-Witraze-K-Sichulskiego-4
Obraz z ołtarza w kapicy św. Huberta – Kazimierz Sichulski

Znany polski pisarz Jan Parandowski w tymże 1929 roku odwiedził lwowską pracownię Sichulskiego i tak ocenił jego twórczość: „Rzeczą zaś godną uwagi jest ciągłe wracanie do tematów religijnych, których opracowanie zawsze poza robotą sztalugową domaga się ścian kościelnych i ołtarzy. Wobec dzisiejszej obojętności, będącej raczej otwartą niechęcią do ozdabiania naszych kościołów prawdziwą sztuką, ta strona twórczości Sichulskiego jest po prostu pasją bezinteresowną i niepozbawioną goryczy. Kazimierz Sichulski należy do przednich budowniczych współczesnego malarstwa   polskiego ze względu na wartość, charakter i bogactwo swych dzieł. Sichulski stawia sobie coraz nowe zagadnienia, a niesłabnący zapał chroni go od ciasnoty ciągłych powtórzeń, w jakich zazwyczaj wysycha długoletnia praca artystyczna.”28

W 1928 roku dziekan i proboszcz tarnopolski ks. A. Ratuszny zamówił u Sichulskiego trzy kartony witrażowe dla parafialnego kościoła p.w. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Parafialny kościół w Tarnopolu zbudowano w latach 1903-1908 staraniem ówczesnego proboszcza i dziekana tarnopolskiego ks.-infułata B. Twardowskiego, późniejszego arcybiskupa metropolity lwowskiego. Ks. B. Twardowski wybrał jeden z niezrealizowanych projektów konkursowych słynnego architekta prof. T. Talowskiego, który ten podawał na budowę kościoła św. Elżbiety we Lwowie. Stylowo i w wielu elementach konstrukcji kościół tarnopolski był bliźniaczym lwowskiego. Jeszcze przed I wojną światową ks. B. Twardowskiemu udało się znaleźć fundusze na wyposażenie i ozdobienie wnętrz świątyni i zamówić witraże w ogromne neogotyckie okna. Część witraży ofiarowali przedstawiciele społeczeństwa tarnopolskiego (na przykład rodzina Sozańskich). Powstał wspaniały zespół składający się z sześciu dużych i trzech małych kolistych witraży w prezbiterium; sześciu – w nawie głównej, dwóch – w transepcie i pięciu medalionów witrażowych nad konfesjonałami. Witraże zamówiono w „Krakowskim Zakładzie Witraży i Mozaiki Szklanej S.G. Żeleński”.

Czasopismo „Nasz kraj” donosiło, że „witraże sporządzone w fabryce Żeleńskiego o motywach Matejkowskich, …w prezbiterium są wzorowane na witrażach kościoła Mariackiego w Krakowie.”29 Wykonanie witraży według już istniejących kartonów kosztowało taniej, a nadawało prowincjalnej świątyni możliwość zamówienia obrazów znanych i wysoko cenionych artystów. W witrażach prezbiterium poczyniono tylko niewielkie zmiany – w części dolnej dodano herby ofiarodawców. W oknach transeptu ustawiono dwa duże witraże – „Ofiarowanie” i „Wniebowzięcie”30. Wykonane ze szkła katedralnego okna w nawie głównej „mieli tylko szlak kwiatowy”31. W czasie I wojny światowej kościół tarnopolski był bardzo uszkodzony. W sierpniu 1917 r. po wycofaniu wojsk rosyjskich z Tarnopola „Kurjer lwowski” donosił: „W szczególności obiecał Namiestnik hr. Huyn pomoc na odrestaurowanie kościoła parafialnego, niedawno wybudowanego według planów Talowskiego przez inż. Neuhoffa, a obecnie bardzo zniszczonego pociskami armatnimi. Nie tylko bowiem zniszczona została okazała wieża w kilku miejscach i dach, ale także główny ołtarz, wnętrze kościoła, organy i witraże.”32

Dopiero w 1924 roku ks. A. Ratuszny znalazł fundusze na rekonstrukcje starych i zamówienie nowych witraży. W umowie podpisanej dnia 23 maja 1924 r. z zakładem „S.G. Żeleński” przewidywano wykonanie „6 okien do prezbiterium według wzorów dawnych za łączną sumę 7. 200 zł …, 5 medalionów nad konfesjonałami po 120 zł za sztukę …, całkowitą rekonstrukcję dwóch dużych   witraży w nawie krzyżowej („Ofiarowanie” i „Wniebowzięcie”) za łączną sumę 7. 500 zł …, 3 witraży kolistych w prezbiterium za cenę łączną 450 zł.”33 W kościele zachowała się, pisał ks. A. Ratuszny „część oszklenia, znaczna ilość ołowiu z dawnych witrażów, a nadto wiele bardzo kawałków szkła z witrażów „Wniebowzięcie” i „Ofiarowanie”34. Po wykonaniu tych prac ks. A. Ratuszny myślał o zamówieniu 6 witraży do nawy głównej i jednego w okno nad chórem muzycznym. „Cztery z nich mają być według przedwojennego projektu” – pisał ks. A. Ratuszny – „a dwa chciałbym mieć figuralne, odpowiednie w kolorycie i rodzaju rysunku do dużych witraży w nawach bocznych. Mogą być skopiowane i odpowiednio rozłożone z witraży wykonanych do OO Jezuitów w Krakowie (kościół Najśw. Serca na Wesołej). Oczywiście trzeba poprosić twórcy tych witraży o odpowiednie kopie. Tak samo ten twórca ma dać szkic witrażu dużego nad organami. Witraż ten musi harmonizować w kolorycie i rysunku z dwoma dużymi witrażami w nawach bocznych. Może być albo Narodzenie Chrystusa, albo inna odpowiednia scena z życia Chrystusa lub Maryi.”35 Rekonstrukcję i dorobienie zniszczonych w czasie wojny witraży polecono F. Mączyńskiemu – kierownikowi artystycznemu zakładu. Zamówienia na nowe witraże ks.-proboszcz chciał złożyć prof. J. Bukowskiemu autorowi przedwojennej polichromii wnętrz tegoż kościoła. Jednak projekt jego w cenie 100 dolarów za karton okazał się za drogi dla parafii tarnopolskiej. W 1925 roku dla remontów i uzupełnienia witraży w prezbiterium zakład „S.G. Żeleński” użył tańsze szkło katedralne, z czego komitet parafialny był bardzo niezadowolony. Zakład tłumaczył się, że „widać tu kolosalną różnicę w cenie i co za tym idzie przyczynę dania innego rodzaju szkieł, aniżeli przed wojną, a wskutek tego niezadowolenia z efektu okien, który jest inny, aniżeli dawniej… Dziś stosunki tak się układają, że możemy już sprowadzać każde ilości szkła i wobec tego nieprzyjemności co do kolorów nie będzie.”36 Witraż w oknie nad chórem muzycznym zakład ocenił na 11. 500 złotych; dwa nowe figuralne witraże w okna nawy głównej – na 2. 900 złotych każde; rekonstrukcje witraży w oknach nawy według starego wzoru, t.z. z bordiurą kwiatową – na 1. 850 złotych, wykonując je tylko z najlepszego szkła antycznego.37

W 1928 roku Zakład „S.G. Żeleński” podjął oszklenie sześciu okien wieży „w całości ze szkła katedralnego zagranicznego”, trzech okien małych na chórze o wymiarach 0,68×1,82 m i trzech okien przy schodach ze starych gomółek.”38 W grudniu 1928 roku po nieudanych pertraktacjach z J. Bukowskim i zakładem „S.G. Żeleński” w sprawie projektowania nowych kartonów figuralnych do okien w nawie i nad chórem, ks. A. Ratuszny zwrócił się w tejże sprawie do prof. K. Sichulskiego. Ciekawe, że ksiądz proboszcz zmienił temat witraża w oknie nad chórem muzycznym i proponował umieścić tam wizerunek św. Cecylii. 28 grudnia 1928 roku w liście do proboszcza Zakład donosił: „Teraz pozostaje jeszcze kwestia okna św. Cecylii nad chórem, słyszeliśmy że Przewielebny ksiądz kanonik zwracał się o karton do prof. Kazimierza Sichulskiego, jeżeli ta rzecz jest aktualna nie chcielibyśmy wchodzić w drogę prof. Sichulskiemu, proponując kogoś innego z artystów malarzy, tem bardziej że jesteśmy przekonani, że projekt witraży tego artysty będzie pierwszorzędnie piękny...”39

K. Sichulski dostał również zamówienie na dwa kartony do okien kaplicy (zakrystii) o wymiarach 0,83×1,93 m. Mieli to być „Św. Kazimierz” i „Św. Stanisław Kostka”. W 1929 roku postanowiono, że wielki witraż nad chórem będzie przedstawiał: „Chrystusa błogosławiącego dziatki”. W tymże 1929 roku Sichulski wykonał wszystkie trzy kartony i we wrześniu dwa mniejsze wystawiono w pawilonie „S.G. Żeleński” na IX Targach Wschodnich we Lwowie. Zakład krakowski donosił , że „w pawilonie naszym na Targach Wschodnich są wystawione 2 mniejsze kartony św. Kazimierz i św. Stanisław prof. Sichulskiego. Wzbudzają ogólny zachwyt, żałujemy że nasz pawilon za mały i że nie mogliśmy dużego kartonu chociaż częściowo pokazać…”40

Kartony do kościoła tarnopolskiego stylowo przypominały witraż do kaplicy św. Huberta, i byli wykonane w naturalnej wielkości. W części górnej witraża nad chórem w wielkiej rozecie artysta umieścił obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy – patronki świątyni. Dookoła obrazu w sześciu maswerkach zaprojektowano ornament ze stylizowanych romboidalnych kwiatów. Niżej znajdowała się monumentalna, pełna pogody postać Chrystusa, który nachylił się ku dziatkom błogosławiąc ich. Po prawej i lewej stronach od Chrystusa kwatery wypełnili postacie matek trzymających swoich małych dzieci. U stóp Chrystusa Sichulski zaprojektował dwa wielkie dekoracyjne medaliony, „a niżej w czterech grupach figury matek i dzieci modlących się i błagających Chrystusa.” Tło witraża, medaliony i maswerki artysta wypełnił stylizowanymi kwiatami i gałęziami, zygzakami i trapezami.41 Dolną część okna zasłoniętą organami postanowiono wykonać znacznie skromniej – było by to tylko oszklenie z gomółek.

Barwy-szkla-2012-Witraze-K-Sichulskiego-5
Karton witraża „Św. Kazimierz” fot. NAC

Karton „Chrystus błogosławi dziatki” wystawiony na prestiżowych wystawach w Krakowie i Katowicach nie doczekał się realizacji w szkle. Jeszcze w latach 1936 i 1937 Zakład „S.G. Żeleński” prowadził pertraktacje z nowym proboszczem świątyni tarnopolskiej ks. S. Wałęgą w sprawie wykonania tegoż witraża. Nie doprowadziło do rezultatu nawet znaczne obniżenie ceny z 14. 700 złotych do 6. 600 złotych” za witraż w części figuralnej wykonany w całości z szkieł antycznych, malowanych i wypalanych i z szkieł katedralnych w części geometrycznej”.42 Chodziło jednak nie tylko o pieniądze. Decydującym w tej sprawie był fakt, że kler tarnopolski nie akceptował stylowe koncepcje Sichulskiego. Powtórzyła się historia z witrażem „Wizja św. Huberta” ze Lwowa. Tylko w Tarnopolu nie było, niestety, znawców i profesorów miary J. Piotrowskiego, W. Kozickiego czy W. Podlachi. Nie było komu na miejscu przekonać proboszcza w zaletach artystycznych nowego dzieła Sichulskiego. Ks. S. Wałęga pisał o nowych kartonach artysty: „ Otóż te projekty odbiegły od stylu wszystkich innych witraży, które, aczkolwiek artystycznie wykonane, kłócą się ze „starymi”… Obecny witraż będzie należał do najbardziej widocznych, więc sądzę, że powinien być w „zgodzie” z innymi. Chciałbym, aby wpierw zyskał ten projekt aprobatę naszego Najdostojniejszego Arcypasterza, który interesuje się każdym szczegółem w tutejszym kościele.”43 Nie pomogły zapewnienia Zakładu „S.G. Żeleński”, że witraż ten „jest piękny i oryginalny…, był na kilku wystawach prac prof. Sichulskiego i zyskał sobie uznanie krytyki.”44 Również nie pomogła reklama samego zakładu, że „materiały mamy najwyższej jakości i szkła antycznego w ogromnym wyborze, bo około 350 kolorów i odcieni tak, że wykonanie witrażów nie przedstawi dla autora projektów żadnych trudności. Szkła te antyczne mamy niemieckie i częściowo jeszcze francuskie. W lutym otrzymamy ogromny nowy transport bo około 450 metrów kwadratowych szkła antycznego w pięknych odcieniach o najwyższej jakości. Wykonanie jest u nas zawsze najwyższej jakości. W roku 1936 wykonaliśmy szereg pięknych witrażów projektowanych przez artystów tej miary co: prof. Mehoffera do Turka, prof. Bukowskiego do Sosnowca i do Proszowic, prof. Rosena do Podkowy Leśnej, prof. Maszkowskiego do Warszawy…, prof. Bunscha do Katowic, prof. Głogiera do Wilna…”45 Prof. K. Sichulskiemu i zakładu „S.G. Żeleński” udało się sfinalizować tylko wykonanie dwóch mniejszych witraży „Św. Kazimierz” i „Św. Stanisław Kostka”, które już w 1930 roku wykonano w szkle. Jednak zarząd kościelny nie śpieszył się z opłatą i wprawieniem ich w okna.

Jeszcze w 1932 roku J. Langman pisał: „dowiadujemy się z przykrością, że witraże te już wykonane, nie zostały jeszcze wprawione w okna z powodu zaniedbania czy niezrozumienia gospodarzy tegoż kościoła.”46 Dopiero w roku następnym witraże zmontowano w oknach kaplicy bocznej. Na to ksiądz proboszcz   S. Wałęga zauważył: „dobrze, że ich nie widać na kościele…”.47

W obydwóch witrażach centralne sceny figuralne są ujęte w jednakowe obramienia (bordiure) ze zgeometryzowanych, „kubizowanych” kwiatów i liści kasztanów. Sceny centralne utrzymano „w barwach jasnych i naturalistycznej formie i traktowano z przewagą całkowitą momentu figuralnego.”48 U góry witrażu „Św. Kazimierz” artysta umieścił medalion z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej w otoczeniu nimbu gwieździstego z rozchodzącymi się ostrymi trójkątnymi promieniami. W centrum okna po stronie lewej znajduje się klęcząca postać św. Kazimierza Królewicza w płaszczu i z Ewangelią.   Po stronie prawej – postać Matki Boskiej z lilią w ręku.   U stóp Królewicza korona i orzeł biały, herb Polski. U stóp Matki Boskiej – Pogoń, herb Litwy. Po lewej stronie napis: „Prof. K. Sichulski. Wyk. S.G. Żeleński, Kraków, 1929”. Pod herbami napis większymi gotyzowanymi literami: „SÃTS CASIMIRUS”. U dołu bordiurę wykonano ze stylizowanych zgeometryzowanych liści i owoców kasztanów. W witrażu „Św. Stanisław Kostka” scena centralna przedstawia tegoż świętego, opiekuna   i patrona młodzieży z pochyloną ku dziecku pogodną twarzą. U dołu napis: „Prof. K. Sichulski. Wyk. S.G. Żeleński”, u stóp świętego gotyzowany napis: „SÃTS STANISLAUS KOSTKA” i herb Pilawa.49

Historycy sztuki i współczesna K. Sichulskiemu krytyka wysoko ocenili jego wkład w rozwój witrażownictwa polskiego. „Zwrócenie się Sichulskiego do witraży” – pisało w roku 1910 czasopismo „Świat” – „jest wybitnym wypadkiem w rozwoju polskiego witrażownictwa”. „Tygodnik ilustrowany” uważał, że w projektowaniu witraży „Sichulski jest obok Mehoffera niedościgłym   mistrzem. Technika, specjalna w tym razie, rysunek, koloryt i kompozycja zlewają się w nich w całość pełną siły dramatycznej, indywidualnego wyrazu i niepospolitego piękna”. Żal tylko, że część kartonów mistrza nigdy nie była realizowana w szkle, inne, wykonane i wprawione w okna kościołów, zniszczono w czasie II wojny światowej. Ze wszystkich opisanych w tym artykule witraży, zachowało się tylko „Zwiastowanie” w Starym   Siole. Dziś kartony K. Sichulskiego są własnością muzeów i instytucji kościelnych Krakowa i Wrocławia.

  1. Houszka E., “Kazimierz Sichulski. Katalog wystawy”, Wrocław, 1994 r., s. 15
  2. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 5
  3. Tamże, s. 5
  4. Kozicki W., „W gaju Akademosa”, Lwów, 1912 r., s. 167
  5. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 5
  6. Petrus I., „Kościół parafialny p.w. Świętej Trójcy w Starym Siole”, w: „Kościoły i klasztory rzymskokatolickie dawnego województwa Ruskiego”, t. 11, Kraków, 2003 r., s. 261
  7. AKZW, As-703, list zakładu z dnia 17. IX. 1923 r. Autor serdecznie dziękuje P. Danucie Czapczyńskiej za pomoc w uzyskaniu dokumentów archiwalnych z krakowskiego archiwum zakładu „S.G. Żeleński”.
  8. AKZW, As-703, list ks. J. Kruczkiewicza do Zakładu witraży z dnia 22. X. 1923 r.
  9. AKZW, As-703, list zakładu z dnia 27. IX. 1923 r.
  10. AKZW, As-703, list zakładu z dnia 09. II. 1924 r. i list zarządu głównego dóbr i interesów Jerzego hr. Potockiego z dnia 30 kwietnia 1924 r.
  11. AKZW, As-703, listy zakładu z dnia 09. II, 20 i 28. V. 1924 r. i ks. J. Kruczkiewicza z dnia 22. V. 1924 r.
  12. Kozicki W., „Kazimierz Sichulski”, Warszawa, 1928 r., s. 9
  13. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 4
  14. Kozicki W., „W gaju Akademosa”, Lwów, 1912 r., s. 166
  15. „Widnokręgi”, Lwów, 1910 r., z. 9, s. 286
  16. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 4
  17. Kozicki W., „Kazimierz Sichulski”, Warszawa, 1928 r., s. 9
  18. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 4
  19. Houszka E., “Kazimierz Sichulski. Katalog wystawy”, Wrocław, 1994 r., s. 16
  20. CDIA, fond 146, teczka 1029, s. 3.
  21. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 4.
  22. „Gazeta kościelna”, 1910 r., II półrocze, s. 399.
  23. Kozicki W., „W gaju Akademosa”, Lwów, 1912 r., s. 167.
  24. „Świat”, 1910 r., nr 42, s. 4.
  25. Kozicki W., dz. cyt., 1928 r., s. 22.
  26. Houszka E., dz. cyt., s. 18.
  27. Kozicki W., „Wystawa indywidualna Kazimierza Sichulskiego” w: „Słowo Polskie”, 1926 r., nr 242, s. 6.  
  28. Parandowski J., „Z pracowni Kazimierza Sichulskiego” w: „Tęcza”, 15 czerwca 1929 roku, nr 24.
  29. „Nasz kraj”, 17. 10. 1908 r., nr 16, s. 9.
  30. AKZW, As-236, listy zakładu z dnia 10 i 23. 05. 1924 r.
  31. AKZW, As-236, list ks. A. Ratusznego z dnia 08. 10. 1926 r.
  32. „Kurjer lwowski”, 14 sierpnia 1917 r., nr 379, s. 3.
  33. AKZW, As-236, umowa z dnia 23 maja 1924 r.
  34. AKZW, As-236, list ks. A. Ratusznego z dnia 10 maja 1924 r.
  35. AKZW, As-236, list ks. A. Ratusznego z dnia 08. 10. 1926 r.
  36. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 27 czerwca 1925 r.
  37. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 15 października 1926 r.
  38. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 22. XII. 1928r., s 1-2
  39. Tamże, s. 3-4.
  40. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 13. IX. 1929 r.
  41. „Sztuki piękne”, 1930 r., s. 305.
  42. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 12. I. 1937 r.
  43. AKZW, As-236, list ks. proboszcza S. Wałęgi z dnia 04. VII. 1936 r
  44. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 2 maja 1935 r
  45. AKZW, As-236, list zakładu z dnia 12 stycznia 1937 r.
  46. Langman J., „O polskiej sztuce religijnej”, Katowice, 1932 r.,         s. 131.
  47. AKZW, As-236, list ks. proboszcza do zakładu z dnia 04. VII. 1936 r.
  48. Langman J., dz. cyt., s. 190.
  49. Houszka E., dz. cyt., s. 190.

Życie z pasją, czyli Dawid Zborowski – twórca easy-Art

Spisał Andrzej Bochacz

Spotkanie z Dawidem Zborowskim od dawna graniczy z cudem. Doba w jego przypadku powinna być, co najmniej dwukrotnie dłuższa, by zmieścił w niej swoje codzienne zadania, pasje i plany. Mimo, że sztuka nie znosi kompromisów i jest zachłanna panią, to Dawidowi wśród zgiełku spraw udaje się łączyć życie rodzinne z zawodowym. Zapewne dlatego tak trudno porozmawiać z nim, choćby telefonicznie.

Nie zdziwiło mnie zatem, że miejscem naszego spotkania był taras widokowy dzwonnicy kościoła św. Anny na warszawskim Starym Mieście – słuchaj Andrzeju – zaproponował Dawid – będę w Warszawie kilka godzin a między spotkaniami mam dwie godziny wolnego czasu. Chciałbym obejrzeć panoramę Starówki i praskiej strony z tego miejsca, bo mam bardzo ciekawa koncepcję. Z przyjemnością spotkam się na trzy kwadranse.

Andrzej Bochacz – Pytanie banalne, ale muszę je zadać – dlaczego wybrałeś witraż jako swoją formę wyrazu artystycznego?

Dawid Zborowski – możliwe, że decyzja ta zapadła na planecie, z której pochodzę, na Krawatonisusie, ale mówiąc poważniej, to pewnie geny i wyjątkowaBarwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja atmosfera domu rodzinnego. Mój tata jest konserwatorem zabytków i od najmłodszych lat spędzałem czas pośród starych mebli, aniołów, kolumn   i witraży właśnie. Lubiłem spędzać czas w pracowni taty i podpatrywać jak maluje, kreśli i przywraca zapomniany blask przedmiotom z pozoru nieatrakcyjnym. Nawiasem mówiąc, to odwzajemnione uczucie do sztuki, jak mi się wydaje, dzisiaj często owocuje wspólnymi działaniami   z tatą w jego pracowni. Witrażem zacząłem zajmować się zawodowo już w latach 90. Pierwszy klient kupił trzy popielniczki dla gości z zagranicy. Później rzuciłem się na konserwację i rekonstrukcję witrażu secesyjnego, który w czasie wojny wybuch bomby uszkodził w dziewięćdziesięciu procentach. Patrząc na to z perspektywy czasu stwierdzam, że było to wyzwanie ponad moje możliwości. Po wykonaniu pierwszej kwatery mój tato podszedł do mnie i powiedział: „wiesz co synu, to jest całkiem ciekawe, z chęcią odkupię od Ciebie ten fragment, bylebyś tylko nie montował go w oknie”. Wtedy zaczęła się nauka. Witraż secesyjny dzisiaj oceniam jako niezły, choć gdy ujrzała go inwestorka, popłakała się mówiąc, że jest identyczny, jak wtedy, kiedy była dzieckiem. I wtedy coś mocno przybiło moje serce blisko okiennych przeszkleń i kolorowych szkiełek, a że uwielbiam ludzi postanowiłem się dzielić tą pasją i zarażać pozytywnym wirusem kolorowania świata.

AB – To wiele wyjaśnia a jednocześnie tłumaczy Twój stosunek do synów

DZ – rzeczywiście los obdarzył mnie Leonem i Brunem. Są oni co prawda jeszcze małymi brzdącami, ale staram się, by byli nieodłącznymi towarzyszami moich działań artystycznych. Może w myśl powiedzenia, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, uda mi się przenieść na nich zachwyt nad sztuką.

AB – Nie masz wykształcenia artystycznego. Czy fascynacja sztuką nie była aż tak silna?

DZ – Zawsze byłem niespokojnym duchem. W pewnym momencie życia postanowiłem sztukę potraktować jako pasję, a zawodowo realizowałem jako finansista.

AB – Jak możliwe było połączenie tych jakże odległych dwóch światów?

DZ – przez kilkanaście lat wydawało mi się to realne. Praca zawodowa dawała stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, zaś pasja stanowiła odskocznię. Niestety już po kilku latach okazało się, że mam coraz mniej czasu na sztukę, która wymaga ciągłych ćwiczeń. Ponad sześć lat temu zwyciężyła sztuka. Zakończyłem pracę finansisty by poświęcić się witrażowi.

AB – Czyli mam rozumieć, że odrzuciłeś intratne działania i karierę na rzecz pasji?

DZ – Ta decyzja była zaskoczeniem i dla mnie samego, ale dokonałem takiego wyboru. W życiu nie można kierować się jedynie mamoną. Wierzyłem, że pasja, cierpliwość i praca prędzej lub później przyniosą radość, satysfakcję oraz wymierne efekty.

AB – To w tym okresie powstał pomysł easy-Art.?

DZ – Tak. Moje wcześniejsze doświadczenia zawodowe przygotowały mnie do roli animatora, bo poznałem zasady prowadzenia bezpiecznego biznesu. Założyłem ideę, projekt, stowarzyszenie pasjonatów sztuki witrażowniczej. Postanowiłem, że równolegle do własnych działań artystycznych będę niósł kaganek oświaty i będę uczył jak robić witraże. Na rynku księgarskim publikacji polskojęzycznych było bardzo mało, a sensownych otwartych kursów w tym zakresie chyba nikt nie prowadził.

AB – Jakie były Twoje pierwsze działania w projekcie easy-Art?

DZ – Wbrew pozorom nie było to trudne. Internet stał się moim głównym sprzymierzeńcem. Byłem redaktorem w serwisie www.Cafeart.pl, na którego stronach przybliżałem sztukę witrażu. Utworzyłem darmowy e-mailowy kurs witraży dla początkujących easy-art.pl. Założyłem pierwszy w Polsce internetowy sklep dla witrażystów-amatorów www.moreandbetter.pl. Jednak największym osiągnięciem okazało się założenie pierwszego w Polsce forum dla witrażystów www.easyart.fora.pl. W ramach działalności edukacyjnej skupiłem się na organizowaniu warsztatów witrażowniczych w Polsce.

AB – To imponujące rezultaty. W życiu nie ma nic za darmo. Czy zdradzisz nam, jakie były koszty tego sukcesu?

DZ – Owszem – nie mam nic za darmo. Moje koszty, to głównie garść dolegliwości zdrowotnych i nieco prywatnych komplikacji.

AB – Aby mógł powstać witraż, niezbędny jest projekt, czyli potrzebna jest praca malarza, grafika.

DZ – Ten etap najbardziej mnie podnieca. W dzieciństwie, spędzając godziny w pracowni taty cały czas rysowałem. Moje próby z biegiem lat, pod czujnym okiemBarwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja-2 mojego opiekuna nabierały właściwego kolorytu i kształtów. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że ta wieloletnia szkoła pozwala mi kreślić projekty, które realizuję samodzielnie lub są one wykonywane pod moim okiem.

AB – Jak powstaje witraż?

DZ – To jest bardzo proste. Wystarczy wpaść na pomysł, bądź wykorzystać cudzy. Po stworzeniu projektu, wycięciu kartonu, dobraniu odpowiedniego szkła, narysowaniu na szkle, wycięciu, oszlifowaniu, umyciu, owinięciu, zlutowaniu, ponownym umyciu, zabezpieczeniu, możemy cieszyć oczy witrażem.

AB – Oglądając Twoje prace widać w nich indywidualizm, ale i impresjonistyczne wyczucie.

DZ – Staram się w swojej pracy zachować swoje spojrzenie na rzeczywistość, choć często zachwycają mnie dzieła mistrzów i zdarza się, że próbuję ich naśladować. Mimo to mam własny styl i tego się trzymam. Czasem potrafię zaskoczyć i to daje mi wielka satysfakcję

AB – Zaskakujesz jak Salvadore Dali. Co myślisz o jego malarstwie?

DZ – Salvadore Dali? Podziwiam go za wizję świata, koncepcję, wyobraźnię, ale nie jest to malarstwo, które mi odpowiada, które chciałbym naśladować, czy które inspirowałoby mnie. Ma zupełnie inny charakter. Dali, tak jak Picasso, to artysta ceniony, jednak moim pracom chyba bliżej do Warhola. Dla mnie ważniejszy niż kolor jest efekt, wrażenie, przesłanie, przestrzeń, historia… emocje.

AB – Co Ciebie inspiruje?

DZ – Staram się być oszczędny w kolorystyce. Porwałem się na tworzenie portretów w szkle, bo chyba nikt tego do tej pory nie robił w witrażu. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie dlaczego. Lubię malować portrety tak, aby wydobywając światłocienie, przy ograniczonych możliwościach szkła oddać psychikę modela. W portretach trzeba być dobrym, gdyż nie można nic upiększać lub retuszować, ale uchwycić ducha lub sytuację.

Barwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja-3AB – Jakie techniki lubisz?

DZ – Witraż Tiffany z jednej strony oferuje bajeczną różnorodność barw szkła. Z drugiej strony stawia ograniczenia, bo w tej technice nie stosuje się w zasadzie podmalowań. Tutaj „maluje się szkłem”, czyli kompozycje powstają tylko przy użyciu kawałków szkła i dzięki mozolnej pracy.

AB – Jak inni odbierają Twoją sztukę?

DZ – Jako realistyczną, chociaż nie jest to nigdy kopiowanie ludzi, czy natury. Ważne jest wrażenie, tak jak się ją widzi. Dla mnie ważne są kolory, których używam w skromnej palecie. Najchętniej używam szarości, brązów i błękitów. Witraż musi tworzyć spójną kompozycję i nieść w sobie przesłanie. Musi wyrażać uczucia – nie powinien być fotografią. W efekcie wychodzi to bardzo realistycznie, ale najważniejsze jest, aby oddać charakter, nastrój miejsca, chwili.

AB – A jak oceniają Ciebie krytycy?

DZ – Krytycy szufladkują. Mnie też pewnie by zaszufladkowali, gdyby moje witraże były tak popularne, jak Nowosielskiego. Malarz maluje różnymi stylami. Interesują go różne tematy, do których używa odpowiedniego stylu jak narzędzia. Nie lubię przymusu i projektuję tak, jak chcę i umiem.

AB – Czy masz dzieło, z którym jesteś związany emocjonalnie?

DZ – Jestem bardzo zżyty z moimi witrażami. Jestem ich ojcem. Kiedy któryś oddaję, to ciężko mi się z nim rozstać, ale trzeba, bo niedługo w ogóle nie miałbym możliwości realizowania swoich planów. Są takie tematy, które na długo zapadają w pamięć. Jednym z nich był witraż dla przyjaciół o roboczej nazwie „Kasia Zdzicha”. Innym wspaniałym przeżyciem jest tworzenie w ramach Sekretnego Projektu cyklu witraży, które mają spróbować oddać atmosferę drogi krzyżowej.

AB – Jak widzisz swoje życie, patrząc wstecz?

DZ – W życiu robiłem różne rzeczy. Jeździłem na nartach, łyżwach, grałem w piłkę nożną i siatkówkę, choć z moim wzrostem było ciężko. Chciałbym urodzić się jeszcze raz i mieć takie możliwości, jak dzisiejsza młodzież.

AB – Na koniec chcę Ciebie zapytać, czy w sztuce talent jest najważniejszy?

DZ – Malarstwa, muzyki, witrażu można się nauczyć, ale bez talentu dochodzi się tylko do pewnego pułapu. Żeby być naprawdę dobrym, trzeba mieć talent i być wytrwałym. Malarstwo i witraż, to jak gra na fortepianie – praca, praca i jeszcze raz praca, żmudne godziny ćwiczeń codziennie. Talent jest potrzebny, aby dzieło żyło, a nie było tylko dobre technicznie. Ważne są materiały, ich jakość, dobór techniki. Ja, po tylu latach doświadczeń, wiem, gdy widzę temat, w jaki sposób go ująć i jaką techniką. Uczę jak wykonywać witraż, ale uczę także malarstwa – zawsze powtarzam: nie można malować, gdy się nie widzi. Najpierw trzeba się nauczyć patrzeć!

AB – Dziękuję za rozmowę.

Barwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja-4

Drodzy Czytelnicy 4/2012

Andrzej Bochacz

Wydaje się, że wakacje minęły szybciej niż przed rokiem. Kto zdążył odpocząć i naładować akumulatory, ten z nowym zapałem rozpoczął kolejny etap.

Lato wyjątkowo upalne pozwoliło na korzystanie ze słońca bez zbytniego oddalania się od naszych granic. Niestety, brak deszczu doprowadził do suszy i rzeki opadły do tak niskich poziomów, że najstarsi górale nie pamiętają…

Z radia dowiedziałem się, że pokrywa lodowa na Arktyce, w ciągu minionych kilkudziesięciu lat stopniała o połowę. To gdzie ta woda się podziała? Tam przybywa, bo się topi, tu ubywa, bo wysycha. Chyba rzeczywiście przed nami kryzys. Nikt nie wie tylko jaki?

Mokra tematyka jest o tyle dla nas interesująca, że bez wody miłośnik witraży a twórca w szczególności żyć nie może. W bieżącym numerze tematów związanych z wodą znajdziecie Państwo kilka a większość spośród nich w dziale warsztatowym.

Otrzymaliśmy kilka e-maili z pytaniem, jak będzie wyglądała dystrybucja „Barw Szkła” w przyszłym roku. Tak jak wspomniałem ostatnio, czasopismo będzie dostępne jedynie w wersji internetowej. Pracujemy obecnie nad modyfikacją strony internetowej www.barwyszkla.pl . Pod tym adresem znajdziecie Państwo na początku przyszłego roku krótkie informacje na temat egzemplarzy wydanych w minionych dwóch latach. Ponadto, sukcesywnie w miarę pojawiania się kolejnych numerów, po zarejestrowaniu się w serwisie będzie można czytać wersję internetową.

Po raz pierwszy opowiem o projektach realizowanych w Legionowie. Tutaj znajduje się redakcja „Barw Szkła” a władze samorządowe sprzyjają wszelkim działaniom związanym ze sztuka witrażu. Realizujemy obecnie dwa długoterminowe projekty.

Pierwszy z nich o nazwie „Okruchy czasu” ma na celu zapisanie w cyklu kilkudziesięciu witraży historię miasta i regionu. Dotychczas powstały trzy witraże. Ostatni z nich poświęcony jest Alinie i Czesławowi Centkiewiczom i upamiętnia rok 2012 jako poświęcony tym znakomitym pisarzom i podróżnikom, którzy byli mieszkańcami naszego miasta i tu pracowali przez wiele lat.

Drugi projekt o nazwie „Polska aleja” ma na celu upamiętnienie postaci znanych Polaków w formie witraży, które są umieszczane w latarniach miejskich oraz numerach domów. „Polska aleja” powstaje wzdłuż głównej ulicy miasta – J. Piłsudskiego. W związku z tym projektem jesienią zostanie ogłoszony lokalny konkurs na projekty witraży.

Więcej informacji na temat konkursu przekażemy w kolejnym numerze „Barw Szkła”.

W bieżącym numerze zapraszamy do lektury wielu interesujących artykułów.

Na pewno warto przeczytać wywiad z Dawidem Zborowskim, animatorem przedsięwzięcia easy-Art.

Niezawodny Jurij Smirnow przybliża nam postać malarza – Kazimierza Sichulskiego, który projektował wyjątkowej urody witraże.

Druga część relacji z łódzkiej wycieczki powinna być miłym wspomnieniem i być może przewodnikiem dla osób, które chciałyby podążać ścieżkami miłośnikówBarwy-szkla-2012-Drodzy-czytelnicy-4 witrażu.

Proponujemy również na zwrócenie uwagi na dwa ciekawe artykuły. Łączy je poszukiwanie nowych metod w wytwarzaniu witraży oraz praktyczne zastosowanie jednej z nich. W pierwszym prezentujemy wyjątkowe pod wieloma względami witraże Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie. Drugim jest bardzo cenne opracowanie Pani prof. Marii J. Żychowskiej o eksperymentach technologicznych w sztuce.

W części warsztatowej praktycy, szczególnie początkujący znajdą kilka ważnych wskazówek, które pomogą im w pracy twórczej.

Życzę miłej lektury

SACROEXPO 2012

Pięć tysięcy gości odwiedziło SACROEXPO 2012 i EXPOSITIO 2012 w Targach Kielce

Blisko 5 tys. gości z 18 krajów odwiedziło zakończoną 20 czerwca w Targach Kielce XIII Międzynarodową Wystawę Budownictwa i Wyposażenia Kościołów, Barwy-szkla-2012-Sacro-Expo-2012Sztuki Sakralnej i Dewocjonaliów SACROEXPO i III Europejski Salon Nowych Technologii dla Muzeów, Konserwacji Zabytków i Dziedzictwa Narodowego EXPOSITIO. Przez trzy dni, od 18 do 20 czerwca na stoiskach targowych prezentowało swoje oferty 280 wystawców z 13 krajów, w tym po raz pierwszy z Turcji.

Gościem tegorocznej wystawy był kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, który podczas uroczystego otwarcia podkreślił, że kielecka wystawa wystawiennicza ma już swoją ugruntowaną pozycję w Polsce i Europie, a tegoroczne spotkanie sacrum Kościoła ze sztuką i kulturą sprawia, że możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość. Zdaniem prawosławnego biskupa gorlickiego Paisjusza, tragi SACROEXPO są bardzo potrzebne dla całego chrześcijaństwa nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, gdyż łączą chrześcijański Wschód i Zachód. Ordynariusz kielecki bp Kazimierz Ryczan wyrażając radość, że wystawa SACROEXPO i trzecie wystawy EXPOSITIO na stałe wpisała się w kalendarz imprez targowych w Polsce, podkreślił jej „mocny głos, który idzie z Kielc w świat„.

Wystawa Elżbiety Altevogt – Cztery żywioły w mieście…

Andrzej Bochacz

Barwy-szkla-2012-Cztery-zywioly-w-miescie
Pani Elżbieta Altevogt i Burmistrz Kożuchowa Pan Andrzej Ogrodnik

W dniu 26 maja 2012 r. odbyło się uroczyste otwarcie wystawy Elżbiety Altevogt pod tytułem „Cztery żywioły w mieście…” Wystawa została zorganizowana   w ramach Dni Ziemi Kożuchowskiej a otwierali ją Burmistrz Kożuchowa Pan Andrzej Ogrodnik oraz Dyrektor Kożuchowskiego Ośrodka Kultury i Sportu „Zamek” Pan Bogusław Flis. Witraże są prezentowane w Sali Regionalnej kożuchowskiego zamku do dnia 29 czerwca 2012 r. Przy oglądaniu witraży istotną rolę odgrywa światło, o każdej porze dnia wyglądają inaczej. Zapraszamy zatem do oglądania ich o różnych porach dnia.

Andrzej Bochacz: Czym jest sztuka witrażu według Ciebie ?

Elżbieta Altevogt: Witrażownictwo jest budowaniem płaszczyzny barwą i światłem. Jest poszukiwaniem zestawień kolorystycznych, tworzeniem delikatnych lub zdecydowanych kontrastów oraz wysublimowanych linii. Specjalistyczne szkło, z którego powstają prace jest wyjątkowo wdzięcznym materiałem pozwalającym wyrażać zamysł artystyczny nie tylko barwami, ale i fakturą, formą, kształtem. Witraż jest jedną z niewielu lub jedyną dyscypliną sztuki, która jest prezentowana w dwóch formach. Pierwszą jest podświetlony obraz zainstalowany w oknie, a drugą – efekt projekcji dzieła na ekranie jakim są ściany i posadzki.

Od kilku lat z wielką przyjemnością zajmuję się witrażownictwem. Najczęściej wykonuję witraże według moich projektów autorskich, nie stronię od przeszkleń     w drzwiach, meblach, podświetlanych wnękach oraz małych form.

AB: Spotykamy się w Kożuchowskim Ośrodku Kultury i Sportu „Zamek” w związku z wystawą „Cztery żywioły w mieście …”. W jaki sposób doszło do tej wystawy?

Barwy-szkla-2012-Cztery-zywioly-w-miescie-2
Żywioł ognia

EA: Jesienią ubiegłego roku otrzymałam propozycję z KOKiS „Zamek” dotyczącą zorganizowania wystawy. Z wielką przyjemnością przygotowałam specjalnie kilka prac powiązanych tytułem „Cztery żywioły w mieście…”. Tworzyłam je od listopada 2011 roku spożytkowując na ten cel każdą wolną chwilę. Wykorzystując barwy i różnorodność gatunków szkła oraz motywy architektoniczne przedstawiłam w większości witraży obrazy Kożuchowa w otoczeniu czterech żywiołów.

AB: Opowiedz o witrażach eksponowanych podczas wystawy.

EA: Patrząc na moje miasto wybrałam kilka charakterystycznych miejsc i historycznych budowli, które „wtopiłam” w moje wyobrażenie czterech żywiołów: powietrza, ognia, wody i ziemi.

Barwy-szkla-2012-Cztery-zywioly-w-miescie-3
Żywioł wody

„Kożuchów. Żywioł powietrza” przedstawia charakterystyczną wieżę ciśnień oraz sąsiadującą urokliwą willę mieszczące się przy ulicy Szprotawskiej. Jednym z elementów tego szklanego obrazu są również 3 elektrownie wiatrowe znajdujące się na Kocich Wzgórzach (w Cisowie) będące od jakiegoś czasu trwałym elementem krajobrazu Kożuchowa.

„Kożuchów. Żywioł ognia” przedstawia widok na miasto od strony fosy przy ul. Chopina – widoczna jest wieża kata, mury miejskie, fosa, kościół, ratusz oraz sąsiadujące kamieniczki.

„Kożuchów. Żywioł wody”, to fragment panoramy miasta od strony fosy przy ulicy Spacerowej przedstawiający kościół i plebanię, mury miejskie oraz mostek nad fosą.

„Kożuchów. Żywioł ziemi” przyciąga odcieniami zieleni, a przedstawia zachowany portal pałacu Kalckreuth’a   z kariatydami, znajdujący się w miejskim parku.

Pierwotny projekt wystawy opiewał na 8 prac mających przedstawiać również inne miasta, został on jednak z czasem zmodyfikowany ze względu na ramy czasowe, finansowe i inne. W wyniku tej modyfikacji powstała jeszcze tylko jedna praca, która jest również eksponowana na wystawie: „Moskwa. Żywioł ognia” przedstawiająca cerkwie Kremla.

AB: W Twoich witrażach jest wiele uroku i poetyckich odniesień. Skąd w nich tyle wrażliwości i piękna?

EA: Dziękuję. Sądzę, że wrażliwość odczuwania piękna jest dana każdemu, ocena zaś jest odczuciem bardzo subiektywnym, gdyż każdy z nas ma inną granicę wrażliwości, inny gust i wyczucie smaku. Witraże pozwalają mi przemówić do tych, których ta sztuka interesuje, jeżeli spowodują, że ktokolwiek zatrzyma się przy nich i nimi zaciekawi, będzie to dla mnie dużą radością. Ocenę moich witraży pozostawiam oglądającym, licząc na to, że spotkają się one z przychylnym odbiorem. Każdy twórca ma taka nadzieję.

AB: Rozmawiamy omawiając Twoje prace. Czy mogłabyś podać inne przykłady, które dobrze charakteryzują sztukę witrażu?

EA: Witraż jest stosunkowo młodą dziedziną sztuki, bo towarzyszy ludzkości dopiero około dziesięciu stuleci. Instalacje w świątyniach pełniąc funkcje zdobnicze jednocześnie były religijnymi przesłaniami. Tu na przykład polecam do obejrzenia ponad 2500 metrów kwadratowych witraży w katedrze w Chartres.

Witraż zawsze pełnił szczególną rolę w sztuce użytkowej. Gwałtowny rozwój techniki oraz związane z tym nowe technologie wytwarzania szkła spowodowały, że nie jest on już zarezerwowany tylko dla wybranej, zamożnej grupy odbiorców, lecz jest dostępny dla przeciętnego człowieka. Najbliższym jest mi okres secesji, kiedy to nastąpił rozkwit tej formy wyrazu artystycznego. Śmiałość kształtów i barw, falistość i płynność linii,asymetria, ornamentyka, zdobnictwo, odwzorowywanie przyrody są w tym okresie szczególnie wysublimowane. Przykładem mogą być cudne secesyjne witraże krakowskie.

AB: Secesja kojarzy się dokonaniami amerykańskiej pracowni L.C.Tiffany, ale i rodzimym Zakładem S.G. Żeleńskiego.

Barwy-szkla-2012-Cztery-zywioly-w-miescie-4
Żywioł powietrza

EA: Między innym dlatego najbliższa jest mi technika taśmy miedzianej, trwalsza i bardziej finezyjna, której prekursorem był właśnie L.C.Tiffany. Nie stronię także od techniki klasycznej, czyli witrażu

łączonego za pomocą profili ołowianych. Dzieła Józefa Mehoffera, Stanisława Wyspiańskiego niejednokrotnie realizowane przez znakomitą firmę S.G. Żeleńskiego, zawsze były zachwycające, dziś jest to klasyka witrażu. Jakby w kontraście do secesyjnej finezyjności bliskie są mi również prace Marca Chagalla, pełne błękitów i melancholijnej poezji.

AB: Czy Kożuchów jest pięknym miejscem?

EA: Nie potrafię być obiektywna, na pewno jest to moje miejsce. Dużo czasu poświęcam na literaturę, turystykę oraz jazdę motocyklem. Zwiedziłam pewną część świata, ale Kożuchów co jakiś czas zaskakuje mnie nowymi odkryciami. Na co dzień zachwycam się zabytkami, przyrodą, pięknymi widokami. Cieszy mnie u nas dbałość o dobór kolorystyczny kwiatów zdobiących miasto oraz pozytywne zmiany, które podkreślają jego historyczne walory. Jesienią moje miasto ma niesamowitą barwę kolorystyczną. To właśnie są te czynniki, na które jako artystka zwracam uwagę i mogę powiedzieć, że tu jest moje miejsce na ziemi.

AB: Korzystając z okazji, chciałbym Ciebie, ekonomistkę i filologa, namówić do poruszenia tematu, z pozoru odległego – co to jest dobro i jak je rozumiesz?

EA: Dobro jest dla każdego człowieka wyznacznikiem uniwersalnej prawdy oraz wartością, do której warto w życiu dążyć, pozwalającą rozumieć potrzeby innych, ale też szanować własne potrzeby. Pewne ramy dobra zawiera Dekalog, jednak rozumienie tego przesłania jest indywidualnym procesem każdego człowieka.

Barwy-szkla-2012-Cztery-zywioly-w-miescie-5
Żywioł ziemi

AB: Posłużyłaś się Dekalogiem jako przykładem dobra. Szczegółowo określiłaś, co to jest być dobrym. Czy może masz jakieś przykłady ze swojego życia?

EA: Wierzę, że dobro jest wpisane w naturę człowieka. Przykładów dobra, z którym każdy z nas styka się w życiu jest wiele. Może to być życzliwy uśmiech innej osoby, która bezinteresownie przekazuje ci miły gest, dobre słowo ku pokrzepieniu serca, jak również heroiczny czyn bohatera ratującego komuś życie.
Wielokrotnie obdarowywałam dobrem innych, jak również to dobro trafiało do mnie, cieszę się, że mogę o tym wspominać, jednak publicznie opowiadać o tym nie umiem.

AB: Dziękuję za zaproszenie, spotkanie i ciekawą rozmowę.

Drodzy Czytelnicy 3/2012

Andrzej Bochacz

Wakacyjnie, słonecznie, gorąco i burzowo przywitało nas lato. W tym roku przesilenie letnie było mniej widoczne, gdyż królowało Euro 2012. Piłka nożna zawładnęła umysłami wielu. Niektórych zainspirowała do działań artystycznych i mimo skromnych wyników naszej kadry, radość oraz zadowolenie w strefach kibica a także w domach było olbrzymie. Hektolitry pozytywnej energii i duma z tego, że daliśmy radę zorganizować tak ważną imprezę, przyćmiły chłodny realizm poniesionych kosztów.

* * *

Optymizm i duże zainteresowanie „Barwami Szkła” skłoniły nas do poważnych przemyśleń związanych z rozwojem czasopisma. Chcemy docierać do jak najszerszego grona odbiorców i wychodzić śmiało poza granice naszego kraju. W związku z tym podjęliśmy odważną decyzję o zmianie formuły dwumiesięcznika.

Od nowego 2013 roku „Barwy Szkła” będą czasopismem bezpłatnym. Nie zmieni się częstotliwość wydawania. Nadal będzie to dwumiesięcznik. Inny będzie sposób dystrybucji. Rezygnujemy z wersji drukowanej, co niektórych czytelników zmartwi. Mamy nadzieję, że bezpłatna wersja czasopisma będzie wystarczającą rekompensatą. Dostępna będzie jedynie wersja internetowa. Obecnie trwają już intensywne prace nad przygotowaniem serwisu internetowego, za pomocą którego będzie udostępniane czasopismo.

„Barwy Szkła” wydawane w latach 2011 i 2012 będą dostępne tylko w dotychczasowej, papierowej formie.

* * *

Razem z podziwianiem najwyższego kunsztu piłkarskiego większość z nas spełniała się w witrażowej pasji. Redakcja „Barw Szkła” przygotowała dla Was sporą porcję ciekawych artykułów. Jak zawsze mamy nadzieję, że każdy znajdzie w bieżącym numerze coś dla siebie.

Przede wszystkim zapraszamy do lektury trzech ważnych opracowań. Wśród nich Pani Agnieszka Szykuła-Żygawska zaprezentuje nam wybrane witraże diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Z Paniami Magdą Ławicką oraz Agnieszką Golą z Muzeum Architektury we Wrocławiu spojrzymy w przeszłość, by podziwiać pasję berlińskiego bankiera Christiana Wilhelma Benecke, który w zamku w Grodźcu kolekcjonował witraże. Pani Monika Nowak z Muzeum Polskiego w Ameryce z detektywistycznym zacięciem przedstawi historię witraża Mieczysława Jurgielewicza z Wystawy Światowej w Nowym Jorku 1939 – 1940.

Koniecznie przeczytajcie dwa wywiady z ludźmi przepełnionymi pasją do witraży. Pierwszy z nich przeprowadziliśmy z Panią Elżbietą Altevogt przy okazji wystawy Jej prac – „Cztery żywioły w mieście…” Drugi, to spotkanie z Panem Andrzejem Hibnerem, właścicielem najbardziej uznanej pracowni witrażowej w Łodzi.

Inspiracją do spotkania z doświadczonym konserwatorem i twórcą była kolejna wycieczka „Szlakiem mistrzów witrażu”. „Polskie Muzy” i „Barwy Szkła” tym razem zaprosiły miłośników witrażu do Łodzi. Pierwszą część relacji z łódzkiej wycieczk okraszoną zdjęciami znajdziecie wewnątrz czasopisma.

W części warsztatowej nie zabraknie ciekawych informacji. Przede wszystkim zapraszamy do lektury artykułu Pani Eweliny Brygier – „HotPot”. Autorka przedstawia nowatorskie rozwiązanie mini piecyka do fusingu. Pan Zenon Kozak kontynuuje wykład na temat technik malowania na szkle w technice klasycznej.

Życzymy miłej lektury

Barwy Szkła nr 3/2012

barwy-szkla-3-2012

  1. Drodzy  Czytelnicy
  2. Wystawa Elżbiety Altevogt – Cztery żywioły w mieście…  – Andrzej Bochacz
  3. Wydarzenia – SACROEXPO 2012
  4. Zabytkowe witraże w kościołach diecezji zamojsko – lubaczowskiej – Agnieszka Szykuła-Żygawska
  5. Lampa Tiffany klejnotem? – Krzysztof Długoszewski
  6. Kolekcja witraży z Grodźca – Magda Ławicka, Agnieszka Gola
  7. Witraż Mieczysława Jurgielewicza na Wystawie Światowej w Nowym Jorku 1939 – 1940 – Monika Nowak
  8. III wycieczka z cyklu „Szlakiem mistrzów witrażu” – Łódź 2012 – Andrzej Bochacz
  9. Katedra w Salisbury – Krystyna Jadamska – Rozkrut
  10. Andrzej Hibner – witrażysta – Łódzkie Stowarzyszenie Inicjatyw Miejskich TOPOGRAFIE
  11. HotPot, czyli fusing metodą  chałupniczą – Ewelina Brygier
  12. Nóż Silberschnitt CUTMASTER Platinum
  13. Farby witrażowe wypalane w wysokich temperaturach – Zenon Kozak
  14. Malujemy elementy witraża. Część II – Zenon Kozak
  15. Miasteczko – Augustyn Baran

Miasteczko

Augustyn Baran

Motto:
Bunt jest miarą wielkości człowieka
A.
Camus

Mijają pokolenia uczniów i nauczycieli. Słońce wschodzi i zachodzi. Szkoła jest wieczna.

Dzisiaj mam spotkać się z uczniami liceum w małym mieście. Ale, czy jest to możliwe w takim miasteczku? – Gdzie usiąść, gdzie pogadać o swoich sprawach? Oko belferskiej opatrzności zauważy cię wszędzie. Tego możesz być pewien – mówią.

– Przypatrz się – ścianom już rosną uszy. Zdradzi cię ulica, uliczka, ścieżka, skrawek parku.

Miasteczko jest pełne oczu jak obraz wariata. W mordowni piwo. Święte od wieków polskie piwo. I wierny mu do ostatniej kropli piany legion pijaczków.

– Musimy wyjść z domu – mówią. – Nie usiedzisz w czterech ścianach. Masz te swoje 15 czy 16 lat. Mało, a już tak wiele, żeby odczuć ciężar waszego świata.

Mamy swój świat i swoje sprawy. Nie żyjemy w akwarium. Nie jesteśmy złotymi rybkami. Ale nasze sprawy są obce dla domu: dla matki, ojca, rodzeństwa, przemodlonych, samotnych od urodzenia ciotek i wujków – kombatantów wszelkiej maści, którzy przegrali wszystkie bitwy minionego wieku. Wszystkie małe.

Mama… jest fajna, ale co ją obchodzi mój niepokój. Że w każdej chwili mogę przestać istnieć z tym wszystkim, co wokół mnie: z ziemią i niebem, z kwiatami, tomikiem wierszy Janusza Szubera lub   Tulika, Venus z Milo, z maskotką od chłopaka.

Nie powiem ojcu, że źle się czuję w jego świecie. Nie powiesz tak do ojca – mówi, patrząc na mnie – z góry wiem, co usłyszę. Znam odpowiedź nagraną na jego wewnętrzną taśmę w duszy: ma dom na utrzymaniu, rodzinę, nie tylko mnie. Zabezpieczył w tych trudnych czasach w but, ciuch i nie tylko w chleb. Liczy na radość za mnie – teraz i zawsze – nie zaś na wieczne utrapienie i zgryzotę. Obejdziesz to miasteczko ani się nie obejrzysz: kościół, klasztor, stare wały, rudery i rezydencje – i już jesteś w punkcie wyjścia. Kolejnego dojścia donikąd i niczego. Do nikogo, co najsmutniejsze… Jak długo można tak chodzić? – pytają mnie ich oczy – i patrzeć na natłok Rzeczy w witrynach Nowej Burżuazji.

Tym, co przyjeżdżają tu ze wsi na pewno jest   lepiej, choćby inaczej. Nie są skazani na bożoszkolny rok wegetacji w getcie miasteczka. Obwieszonym oczami, uszami, obstawionym długą zbiorową pamięcią o każdym z nas. Aż po neolit, jego czasy, osady i groby.

Tamci przyjadą – odjadą. Każdy ich dzień – jest tu nowym, innym, dniem. Może nawet ciekawszym, godnym uwagi i zapisania w pamiętniku z małego miasteczka, małego życia.

A my tak grzęźniemy w tej magmie psychozy: że z nas punki, hipy, grupy nieformalne – usłyszane na ostatnim apelu – wszyscy polegliśmy ze śmiechu… Wreszcie – włóczęgi, zatracone czyli bradiagi. I tylko nam miłość w głowie. Myślisz – ścisza głos szesnastolatka – że wygadasz się na lekcji wychowawczej? Tak szczerze, tak od serca powiesz, co ci leży na wątrobie?

Co rozsadza cię od środka? Jak widzisz siebie i świat wokół?

Na pewno pogadasz – raz! Natychmiast dowiedzą się o tym wszyscy. I godzina po godzinie soczyste grono belfrów będzie wisieć nad tobą. Bębnić będzie cała buda. Aż do następnej twojej szczerości. Raczej wściekłości, bo szczerość jest zawsze albo tylko raz. Dobrze o tym wiesz – mówią jej oczy. Wielkie milczące oczy.

Nie przypinaj tej głupiej plakietki ulubionego zespołu. Nie wolno! Jesteś uczniem – wszystko im przeszkadza.

Drogi wiodą do miasteczka, ale nie ma dróg z niego. Nad mieścinką wieże kościoła. Niedaleko klasztor.

– Mylisz się – ostro reaguje zbuntowana blondyneczka – nie znajdziesz oparcia w Kościele. Żadnej nie da ci otuchy, nic się nie poradzisz, niczego nie dowiesz.

Nie poskarżysz się na świat, na wieczne milczenie Boga. Pokora… nadzieja… kiedyś w przyszłości rodzina…

Minęły czasy pokory, już od dawna nie ma nadziei – wiemy o tym. Nic się tu nie zmieniło od czasów Kazimierza Wielkiego, który kazał ciąć brzozy i budować z nich miasteczko.

Głębiej: nic się nie zmieniło od czasu neolitu. Zamiast kamienia – plastik. Również gładko toczony.

Zatracił się Kościół w wielkiej polityce: wybory, małżeństwa gejów i lesbijek, wieczna aborcja, eutanazja, odzyskiwanie utraconych majątków i praw. Nabywanie nowych przywilejów. Budowa kościołów i plebanii, trzykrotnie od nich większych. Największe bezrobocie w naszym powiecie i uparty nacisk Kurii na budowę trzeciego kościoła w pobliskiej parafii…

A, gdzie my? Każdy z nas? Raz w roku rekolekcje – to prawie wszystko, na co możemy liczyć. Naprawdę tak, nie myśl, że inaczej. Bezsilni są księża wobec naszych pytań. Naszych śmiesznych spraw. Nieporadności i totalnego zagubienia w labiryncie rzeczy, idei, ideologii i partii małych ludzi. Bardzo małych.

– Nie patrz tak – atakuje mnie chłopak z mosiężną bransoletą na przegubie dłoni. – I ty zaczynasz patrzeć na nas z wyrzutem. Do ciebie też mamy żal. Ty również znisz­czyłeś nam kraj. Nie zbuntowałeś się. Nie powiedziałeś dosyć, kiedy trzeba tak było powiedzieć. Dbałeś o swój stołek, stołeczek, o swój pełny żłobek.

Twój świat… Nie lubimy twojego świata!

Zastaliśmy Polskę bez polskich fabryk. Gazet. Banków. Wkrótce zobaczymy Polskę bez własnej ziemi. Dobrze. Coraz lepiej.

– Chcemy cieszyć się radością – mówią bezładnie. – Wierszem, ale nie tym krajanym po trochu na trocheje, wersety, rymy, rytmy, średniówki i idee.

– Chcemy muzyki i kochamy muzykę. Ty nigdy nie byłeś na koncercie rockowym. Nie wiesz, że muzyka jest w nas. Nie byłeś, nie pójdziesz. Nie przeżyjesz je z nami.

– Chcemy ubierać się jak chcemy. Czesać, jak czeszemy – uzupełnia nastolatek z neokołtunem na łbie.

Nie będziemy szukać idei w waszym świecie, bo jej tam nie ma. Nic w nim nie ma.

– Powiedz – masz jakąś ideę?

– Nie bądź śmieszny – skacze mi do szkieł okularów kolejny licealista. – Przestań być żałosny z tymi organizacjami w szkole. Formalina! Byłeś kiedyś w prosektorium? Mówi się, że dziennikarze i pisarze muszą być wszędzie… Jeśli byłeś – pamiętasz zaduch i widzisz rozbebeszone trupy – po­moce naukowe. Umarłe formuły referatów za stołem – są im podobne. Sejmik umarłego świata!

Miało być harcerstwo, odrodzone, nowe… gdzie jest? I dla kogo jest? Dla bogatych, znudzonych bogactwem swoich domów.

Jesteśmy radośni prawdziwą radością. Nie w zapomnieniu, nie w osłupieniu, o co nas posądzacie.

Ufamy tylko sobie. Jesteśmy cali i pełni tylko w muzyce. W niej się spotykamy i rozumiemy bez słów.

W muzyce i miłości nie potrzeba słów.

Piszemy wiersze, kochamy poezję, czujemy ją całą   skórą. Dobrze nam jest ze sobą.

Nie jesteśmy hipami. Oni niepotrzebnie głoszą uległość   i bierność wobec waszego świata. I ulegają jej.

Nie jesteśmy też punkami, jak myślicie. Ale podoba się nam ich nienawiść do was. Nie są bierni i nie chcą waszej podłości czuć na sobie. Tak musi być. To jest   niezgoda na waszą rzeczywistość.

Deszcz za oknem. I prostopadła do asfaltu drogi ściana szarej wody. Chmury nadziane na wieże świątyni nie przesuwają się ani centymetr za miasto.

– Dobrze, powiemy ci więcej o punkach, chociaż nie jesteśmy nimi. Oni nie odrzucają przemocy jak hipy. Nie atakują pierwsi, ale nie dają się zabić.

Tak, masz rację – są uzbrojeni: kolczatka na ręce albo łańcuch. Ale punk słucha muzyki i ma na twarzy uśmiech Buddy.

Punk nie jest faszystą – coś ty? Nie używa ich insygniów, nie śpiewa ich pieśni. Dłoń ma przy sobie. Inaczej postępują fałszywi punkowie. Oni szkodzą prawdziwym.

Trzeba odróżnić bandy od punków. Ale te bandy też się musiały narodzić. To są wasze dzieci. Tylko jeszcze bardziej zagubione, samotne i przede wszystkim niechciane.

My wisimy – oni są na dnie. Od pierwszego kroku na ziemi.

– Nasze dzieci – nie uśmiechaj się – będą naszymi dziećmi. Zawsze będą z nami. I w nas.

Pójdziemy ich drogami – pójdą naszymi drogami.

Pokażemy im ostatnie już drzewa, gwiazdy i kwiaty. Może ocalimy coś dla naszych dzieci. Najpierw siebie musimy odnaleźć i ocalić – wynieść z waszego świata. Wyjść z niego i stworzyć własny świat.

Nie będzie to łatwe. Wierzymy we własny bunt. Może w nas nie zgaśnie…

– Nie chcemy żadnych praw. Ani przywilejów. Lepszego żarcia ani komfortu. Chcemy Nowej Szkoły. Szkoły naszych marzeń – w niej ludzi i idei na miarę naszych i przyszłych czasów. Nie chcemy belfrów!

Chcemy prawdy. Każde nowe pokolenie chce prawdy. Wiemy, że i to pragnienie przemija. Boimy się tego.

– Nie myśl, że spodziewamy się po tobie, że napiszesz o nas prawdę. Chociaż niby po nią tu przyjechałeś. W ten deszcz. W to cholerne oberwanie chmury, może i nieba, nad tym biednym miasteczkiem.

Nie stać cię na odwagę słów ani czynów. Ani ciebie, ani twojej gazetki.

– Nie, nie mamy nienawiści do was. My tylko   ciągle na was czekamy… Na to spotkanie, na które nigdy nie macie czasu, ochoty i miejsca.

– Bunt jest miarą wielkości człowieka – mówię na pożegnanie słowami Alberta Camus. Cisza – wychodzę.

Byłem pewny, że powieje wiatr i zerwie chmury znad miasteczka. Nie stało się tak. Zgęstniały jeszcze w zmroku i szarym autobusem wracam jedną z dróg.