Kategoria: Rocznik 2012

Malujemy elementy witraża. Część II

Zenon Kozak

Naniesienie konturów na powierzchnię szkła rozpoczyna pracę nad malaturą. Omówiliśmy to zagadnienie w „Barwach Szkła” nr 2/2012.

Wyznaczamy w ten sposób podstawowe linie elementów sceny. Korzystając z szerokiej palety barw szkła, czarnej linii konturowej oraz wprowadzenia elementów światłocieni można uzyskać doskonałe rezultaty.

Światłocienie można uzyskać na dwa sposoby. Pierwszy polega na ich bezpośrednim malowaniu przez nanoszenie farby o pożądanej gęstości i grubości.

Druga metoda wymaga naniesienia warstwy farby i usunięcia jej nadmiaru w wybranych miejscach.

W tym artykule omówimy sposoby naniesienia farby w celu dalszej realizacji drugim sposobem.

Decydującym elementem dla doboru farby jest rodzaj malowanej sceny. Stosownie do oczekiwań przygotowujemy gęstą lub rzadką farbę.

Gęsta farba po wyschnięciu będzie nieprzejrzysta. Pozwoli ona na wydobycie szerokiej palety stopni szarości jak i bardzo kontrastowych elementów.

Rzadka farba po wyschnięciu jest szara, co nadaje subtelności światłocieniom.

Naniesienie farby bezpośrednio pędzlem na szkło zawsze pozostawia smugi po włosiu. Ten niepożądany z reguły efekt uniemożliwia wykorzystanie przygotowanego podłoża.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-4

Zbyt mała gęstość farby, która wynika z dużego udziału wody przyczynia się do powstawania brzydkich zacieków. Farbę po wyschnięciu można jedynie opracowywać narzędziami, ale nie można jej „poprawiać” ponownym malowaniem.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-5

Bardzo ważne jest właściwe przygotowanie podłoża. Farba, szczególnie ta przygotowana na bazie wody jest niezwykle wrażliwa na brudne i nieodtłuszczone podłoże. Nie będzie przylegała na całej powierzchni, gdyż zanieczyszczenia spowodują, że płyn nie będzie mógł zwilżyć szkła.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-6Ponownie użyję stwierdzenia, że jest to efekt z reguły niepożądany. Określenie z reguły oznacza dokładnie tyle, że w pewnych uzasadnionych sytuacjach odejście od przyjętych zaleceń pozwoli na uzyskanie specjalnych i oczekiwanych rezultatów.

Najprostszym sposobem uzyskania równo położonej farby jest skorzystanie z wałka malarskiego. W sklepach dostępne są różne szerokości oraz materiały, z których są wykonane. Przy doborze narzędzia należy eksperymentować. Jeżeli witraż będzie oglądany z większej odległości ta metoda może okazać się wystarczająca, gdyż drobne nierównomierności tak jak raster nie będą widoczne.

Jeżeli jednak wymagany jest bardzo duży poziom dokładności, to należy wyeliminować te nierówności.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-7

Można dalej posługiwać się wałkiem w celu naniesienia farby lub nanieść ja przy pomocy pędzelka.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-8

Po równomiernym rozłożeniu farby należy rozprowadzić ją szerokim pędzlem.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-9

Pędzel nie może być suchy. Zwilżamy go w wodzie i wycieramy niemal do sucha w ściereczkę.

Następnie pionowymi uderzeniami, tym samym pędzlem tapujemy powierzchnię farby.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-10

Jak widać na ilustracjach uzyskane tym sposobem nierównomierności są mniejsze niż w przypadku wałka.

Można je jeszcze bardziej zniwelować stosując metodę delikatnego „głaskania” wilgotnej powierzchni pędzlem o delikatnym i długim włosiu.

Tutaj należy się istotne wyjaśnienie. W zawodowych pracowniach witrażystów używany jest specjalny rodzaj pędzla. Jest on wykonany z włosia borsuka. Ma specjalnie ułożoną długa szczecinę i jest przeznaczony do wygładzania konturów. Wadą pędzla jest jego bardzo wysoka cena.

Szukając na rynku podobnego narzędzia odnalazłem substytut w postaci pędzla dla złotników. Nie jest to ta sama trwałość, bo uchwyt jest wykonany z grubej tektury, ale efekty wygładzania konturów są podobne.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-11

Uważam, że rozpoczynając przygodę z witrażem klasycznym takie narzędzie będzie wystarczające. Poza tym kosztuje kilkadziesiąt złotych. Tymczasem na profesjonalny pędzel należy przeznaczyć kilkaset złotych.

Omawiany pędzel służy do delikatnego omiecenia wilgotnej farby. Czynimy to zdecydowanymi posunięciami w różnych kierunkach. Efektem jest wygładzona powierzchnia naniesionej farby.

Po wyschnięciu wyrównanej warstwy farby jest ona gotowa do pracy nad malaturą.

O narzędziach i stosowanych technikach opowiem w kolejnym odcinku naszej wspólnej podróży po świecie witraża klasycznego.

Barwy-szkla-2012-Malujemy-elementy-witraza-2-15

Nóż Silberschnitt ® CUTMASTER ® Platinum

Amerykańska firma Bohle od ponad 85 lat zajmuje się rozwojem i produkcją najwyższej jakości narzędzi do cięcia szkła. W roku 2009 przedstawiła ona nóż nowej generacji. Nóż Silberschnitt został wyposażony w kółko tnące CUTMASTER serii Platinum.

Dzięki specjalnej strukturze materiału, z którego jest wykonane kółko tnące, można osiągać doskonałe rezultaty cięcia przy minimalnym nacisku cięcia. Narzędzie jest przeznaczone szczególnie do cięcia wysokiej jakości cienkiego szkła, filtrów optycznych i szkła kwarcowego. Nadaje się także doskonale do obróbki szkła witrażowego, które w wielu gatunkach wymaga szczególnej delikatności podczas obróbki.

Struktura kółka tnącego i jego krawędź tnąca podczas pracy tworzy mikroszczeliny, które na etapie łamania tworzą gładką powierzchnię pęknięcia.

Kółko Platinum CUTMASTER jest doskonałym rozwiązaniem cięcia na sucho. Unika się w ten sposób zabrudzeń i późniejszego czyszczenia.

Farby witrażowe wypalane w wysokich temperaturach

Zenon Kozak

Podstawową metodą tworzenia witraży w przypadku klasycznej techniki jest zdobienie elementów szklanych za pomocą farb szklarskich. Stosownie do oczekiwanych efektów, farby wypalane są w różnych warunkach temperaturowych. Odpowiednio do wykorzystywanych w produkcji składników jest to przedział temperatur od 520oC do ponad 700oC. Istotna jest w tym przypadku świadomość, że większość rodzajów szkła witrażowego po przekroczeniu temperatury 650oC jest już na tyle plastyczna, że może ulec zmianie wielkość wyciętych elementów lub zmienić rodzaj powierzchni szkła. Z praktyki wynika, że typowe szkło poddane obróbce piaskowania, podczas wypalania po przekroczeniu temperatury 550oC staje się całkowicie przejrzyste. Innym przykładem jest wyoblanie ostrych krawędzi szkła po przekroczeniu temperatury 650oC.

W procesie zdobienia elementów witraża przydatny może być praktycznie każdy rodzaj farb. Ważne jest jedynie uwzględnienie temperatury wypału i jej wpływu na podłoże oraz trwałość malatury.

Farby szklarskie dzielimy na cztery podstawowe grupy:

  • farby kryjące,
  • farby półtransparentne,
  • farby transparentne,
  • farby z połyskiem perłowym-metaliczne i interferencyjne.

Spośród farb kryjących praktyczne znaczenie ma kolor czarny. Każdy inny kolor kryjący będzie widoczny na podświetlonym witrażu jako czarna plama. W związku z tym kryjące farby w pełnej palecie barw stosowane są do zdobień w świetle odbitym, co w szczególnych przypadkach może być wykorzystane.

Farby półtransparentne cechuje matowa powierzchnia. Są one najczęściej dostępne w pastelowych kolorach. W tej grupie znajduje swoje miejsce biała farba matującą, która ma bardzo rozległe zastosowanie. Różnicując grubość nałożonej farby uzyskujemy odmienne efekty dekoracyjne. Z uwagi na mleczne zabarwienie, ten rodzaj farb ma również znaczenie przy eksponowaniu zdobień w świetle odbitym.Barwy-szkla-2012-Farby-witrazowe

Farby transparentne są grupą materiałów najbardziej pożądanych przez witrażowników. Cechuje je duże nasycenie barw oraz wysoka przejrzystość. Dostępna paleta barw nie jest tak szeroka jak w przypadku poprzednich rodzajów farb. Mimo to oferta różnych producentów obejmuje kolory zielone, żółte, niebieskie, szare oraz purpury.

Farby o połysku perłowym zawierają farby metaliczne w różnych odcieniach złota, srebra i miedzi, jak również farby interferencyjne w kolorach zielonym, niebieskim i fioletowym. Zastosowaniem tych farb jest zdobienie elementów oświetlanych światłem odbitym. W związku z tym znaczenie tego rodzaju farb w przypadku witraży jest ograniczone podobnie jak farb kryjących.

Koncentrując się na farbach transparentnych oraz półtransparentnych należy przede wszystkim zauważyć, że w ofercie dostępne są farby ołowiowe oraz bezołowiowe. Pierwszy rodzaj wyróżnia się zawartością związków ołowiu. Z jednej strony przyczyniają się one do obniżenia temperatury, w której należy je wypalać. Najczęściej jest to przedział od 520oC do 580oC. Z drugiej strony, stosując tego rodzaju farby akceptujemy ich niską odporność na czynniki zewnętrzne (działanie kwasów i zasad). Producenci określają je jako nieodporne na kwasy i zasady lub wspominają, że wyrobów nimi zdobionych nie można myć w zmywarkach. Po trzecie, farby na bazie związków ołowiu są toksyczne. O ile trudno sobie wyobrazić negatywny wpływ na zdrowie oglądających w przypadku Barwy-szkla-2012-Farby-witrazowe-2witraży zdobionych farbami ołowiowymi, to z pewnością nieumiejętne obchodzenie się z nimi w pracowni, kiedy mają jeszcze postać proszku, stanowi duże zagrożenie dla zdrowia. Zdobienie witraży nie  podlega unormowaniom prawnym, gdyż efektem końcowym są wrażenia estetyczne odbiorcy. Jest to odmienne od np. szkła gospodarczego, które musi spełniać wiele norm związanych choćby z kontaktem z artykułami spożywczymi. W związku z tym jakościowy dobór farby związany jest głównie z warunkami w jakich będzie używany witraż lub stosowanymi metodami produkcji.

Farby ołowiowe, wypalane w niskim przedziale temperatur tworzą trwałą powłokę, jednak często ich odporność na działalność kwasów oraz zasad jest ograniczona. Obecnie witraże wystawione na bezpośrednie działanie warunków atmosferycznych, to wyjątkowa rzadkość. Współcześnie, nowe prace jak i stare dzieła są zabezpieczane dodatkowymi oszkleniami ochronnymi. Zwykłe szkło typu float jest tanie a montaż termicznie oszczędnych okien łatwo dostępny. Dlatego witraże są montowane w gotowych oknach. W związku z tym wpływ niekorzystnych czynników takich jak wiatr, deszcz, mróz jest ograniczony.

Zwróćmy uwagę na proces produkcji witraża. Osadzenie szklanych elementów w profilach ołowianych lub owinięcie taśmą miedzianą wymaga w kolejnym etapie wykonania lutowania. Podczas tej czynności stosowane są płyny lub pasty lutownicze. Najczęściej wykonywane one są na bazie kwasów. Dlatego koniecznie należy wykonać próbę kontaktową tych substancji na wypaloną farbę. Szczególnie istotne jest to w przypadku witraża wykonywanego metodą tiffany, gdyż lutuje się tutaj wszystkie linie konturowe, używając sporych ilości płynów lutowniczych. Witraż wykonywany metodą klasyczną wymaga jedynie lutowań punktowych. Dzięki temu łatwiej uniknąć niepożądanych efektów. Interesującym doświadczeniem było wykorzystanie płynnej parafiny wykorzystywanej w lutowaniu profili ołowianych do spajania elementów witraża tiffany. Wadą było lekkie dymienie, jednak ta substancja okazała się obojętna dla wrażliwych farb ołowiowych.

Producenci farb ze względu na szkodliwość związków ołowiu ograniczają ich zawartość lub je zastępują topnikami bezołowiowymi. Niewątpliwą korzyścią jest znaczne podwyższenie odporności malatury na czynniki zewnętrzne. Niestety farby te wymagają wyższych temperatur wypału, najczęściej powyżej 650oC.

HotPot, czyli fusing metodą chałupniczą

Ewelina Brygier

Kilka miesięcy temu zafascynował mnie fusing – stapianie szkła w taki sposób, by pod wpływem działania wysokiej temperatury jego kawałki łączyły się   i tworzyły nowe kształty i formy. Technika ta daje   ogromne możliwości twórcze, wymaga jednak użycia odpowiedniego pieca. W tym miejscu, niestety, zaczynają się problemy. Zakup takiego urządzenia to koszt kilku tysięcy złotych, a jest to przecież suma, której przeciętny domowy budżet nie zniesie. Co gorsza, piec zajmuje dużo miejsca, jeśli zatem nie posiadamy własnej pracowni, cierpliwość domowników, zmuszonych do tolerowania kłopotliwego mebla, może zostać wystawiona na dużą próbę.

Na szczęście jest jeszcze HotPot. To urządzenie dla wszystkich, których zaciekawił fusing, ale nie mają dostępu do profesjonalnego pieca. Idealne również dla osób chcących po prostu spróbować tej techniki przed zakupem fachowego sprzętu. Można go kupić w Polsce w sklepach z zaopatrzeniem dla witrażystów już za około sto pięćdziesiąt złotych. Do tej kwoty trzeba dodać koszty szkła przeznaczone do fusingu oraz dodatków do jego zdobienia.

Barwy-szkla-2012-HotPot

HotPot składa się z dwóch części – płaskiej okrągłej podkładki oraz pokrywy w kształcie walca z otworem na górze. Taki piecyk przeznaczony jest do używania w mikrofalówce, przy czym w instrukcji obsługi producent zaleca, by była to kuchenka przeznaczona jedynie do tego celu i by nie gotować w niej już potraw. Polecane są również jak najprostsze modele. Ze względu na rozmiary, HotPot nadaje się głównie do tworzenia małych form biżuteryjnych i ozdobnych. Najczęściej oferowanymi w polskiej dystrybucji są modele, których średnica powierzchni roboczej wynosi 7,5 lub 11 cm.

Jak działa to urządzenie?

Barwy-szkla-2012-HotPot-2HotPot należy umieścić na środku talerza mikrofalówki. Spodnią część piecyka trzeba wyłożyć papierem ceramicznym. Dopiero na nim układamy kompozycję ze szkła, (pamiętając o stosowaniu tafli ze zbliżonym współczynnikiem rozszerzalności COE). Najlepiej zrobić to już w kuchence. Następnie zakrywamy całość pokrywą. Teraz uruchamiamy mikrofalówkę. Zalecana moc to ok. 500-600 W przy napięciu sieciowym 230 V. Jeśli chodzi o czas, przez jaki należy podgrzewać szkło, jest to sprawa dość indywidualna. Wszystko zależy od kuchenki, z którą pracujemy, ilości warstw szkła i jego rodzaju, a także oczywiście od pożądanego przez nas efektu. Po kilku próbach dochodzi się do wprawy, więc niech nikogo nie zrażają pierwsze niepowodzenia!

Po uruchomieniu mikrofalówki czekamy i obserwujemy. Samo topienie szkła obwieszcza nam (ok. 7-12 minut od włączenia) pomarańczowe światło, które pojawia się w górnym otworze HotPota. Choć producent zaleca, by żarówkę w kuchence mikrofalowej zasłonić odpowiednim niepalnym materiałem lub wykręcić, trudno byłoby ten moment przegapić, jest on dobrze widoczny i przypomina żarzącego się papierosa. Zatrzymujemy kuchenkę, uchylamy delikatnie wieko piecyka, by sprawdzić, czy otrzymany efekt nas satysfakcjonuje. Jeśli nie, uruchamiamy mikrofalę ponownie na ok. 20 sekund i oceniamy rezultat. Czynność tę powtarzamy do momentu, gdy kompozycja spełnia nasze oczekiwania, wtedy wyłączmy kuchenkę, a piecyk wykładamy na żaroodporną podkładkę (drewniana zupełnie się nie sprawdza; wiem to, bo w swojej wypaliłam śliczne czarne kółko – aż zadymiło!). HotPot zostawiamy zamknięty do całkowitego wystygnięcia, co może potrwać nawet dwie godziny. Uwaga! W czasie pracy urządzenie potężnie się nagrzewa, zatem wyciągamy i uchylamy pokrywę jedynie w odpowiednich rękawicach, by nie poparzyć dłoni.

Moje pierwsze wypały zakończyły się katastrofą. Nie mówię już o spalonej podkładce, ale wisiorki popękały z trzaskiem. Cierpliwość – to ważna cecha również przy fusingu. Nie należy zbyt często upewniać się, czy praca już wystygła i czy efekt jest zgodny z zamierzonym, i czy na pewno jest jeszcze ciepła, bo to przecież niemożliwe, gdy tak bardzo chcemy już jej dotknąć. Studzimy zatem nasze szkiełka w zamkniętym piecyku.

Czy HotPot jest przydatny? Wszystko zależy oczywiście od naszych potrzeb. Plusem takiego urządzenia jest relatywnie niewielki koszt (w porównaniu z profesjonalnym dużym piecem). Zajmuje ono także mało miejsca oraz pozwala w stosunkowo krótkim czasie przygotować ciekawą fusingową pracę. Trzeba jednak pamiętać, że rozmiar i kształt powierzchni roboczej ograniczają zastosowanie piecyka właściwie jedynie do tworzenia elementów biżuteryjnych i małych zawieszek.

Jest to jednak ciekawa alternatywa dla osób nieposiadających własnej wyposażonej pracowni oraz hobbystów lubiących tworzyć w domu.

Barwy-szkla-2012-HotPot-5

Andrzej Hibner – witrażysta

Łódzkie Stowarzyszenie Inicjatyw Miejskich
TOPOGRAFIE
www.miejscownik.org

Urodzony w lipcu 1946 roku w Łodzi, w dzielnicy Chojny. Łodzianin od trzeciego pokolenia. Z wykształcenia budowlaniec, ukończył Wydział Budownictwa Lądowego na Politechnice Łódzkiej, od około 20 lat   zajmuje się tworzeniem witraży.

Jego realizacje można zobaczyć zarówno w kościołach jak i w prywatnych mieszkaniach, i domach w całym kraju. Witraże Pana Hibnera zdobyły uznanie między innymi w Argentynie i Stanach  Zjednoczonych. Specjalizuje się zarówno w małych formach witrażowych takich, jak zawieszki czy lampy witrażowe, jak również w witrażach bardzo dużych, umieszczanych w kościołach. Pracownia Pana Hibnera prowadzi renowacje istniejących okien witrażowych. Do najważniejszych realizacji w Łodzi można zaliczyć renowacje witraży w łódzkiej katedrze, Pałacu Herbsta oraz Pałacu Poznańskiego.

Wielkim sukcesem pracowni Pana Hibnera jest stworzenie jedynego na świecie witrażu przestrzennego znajdującego się w domu weselnym w Ksawerowie.

Jak to się zaczęło?Barwy-szkla-2012-Andrzej-Hibner

Powodem zajmowania się przeze mnie witrażami był mój przyjaciel – plastyk, który zajmował się wystrojem wnętrz, projektowaniem i wykonywaniem wystroju wnętrza w świątyniach w całej Polsce. I on podczas   jakiejś tam imprezy skarżył się, że nie ma komu podzlecać prac witrażowych. I tak mnie sprowokował troszkę, ja zacząłem najpierw sobie robić takie witrażyki małe, dla swoich potrzeb, spróbowałem raz, drugi z jakimś takim skutkiem dosyć pozytywnym, podobało mi się bo to jest dość wdzięczny rodzaj zajęcia. Dlatego, że jak oglądamy dzieło sztuki, obraz, rzeźbę czy grafikę to widzimy światło, które się odbija od obrazu czy od rzeźby. Natomiast witraże są jedynymi nazwijmy to przedmiotami artystycznymi, gdzie oglądamy światło, które przechodzi przez kolorowe szkło. To daje dodatkowe efekty i daje dodatkowe możliwości, ale wymaga też pewnego nieco innego stosunku do materiału z którego się robi witraże. I to mnie zaciekawiło. Potem w momencie kiedy moje dotychczasowe zajęcie, jakby się kończyło postanowiłem zacząć z tego żyć no i taki był początek.

Witraże pierwsze skojarzenie

Pierwsze takie  skojarzenie, które istnieje w świadomości społecznej na temat witraży, jest takie, że jest to   element wystroju kościołów, czy szerzej pojętych elementów budynków sakralnych, natomiast, teraz szczególnie po tych blisko trzydziestu latach, kiedy ja robię te witraże, już wiem, że w tej technologii można zrobić wszystko. To znaczy, oczywiście budynki sakralne tak, bo one pozwalają stworzyć we wnętrzu kościoła sacrum, to znaczy to coś, co sprawia, że wchodzimy do kościoła i zniżamy głos, zaczynamy mówić szeptem. I taki element skupienia się pojawia, takiej refleksji, do tego bardzo pomocne są witraże w oknach, szczególnie, kiedy przychodzi słońce i taki witraż, który mamy w oknie, drugi mamy na podłodze,  marmurowej w kościele. Żartujemy z proboszczami, że mają drugi komplet witraży za darmo, za tę samą cenę.

On się rusza!

Ale witraże służą również znakomicie w obiektach świeckich i to zarówno mieszkalnych, rezydencjach, willach jednorodzinnych, gdzie zwykle wstawia się witraże  w drzwiach wejściowych czy w drzwiach przy wyjściu na taras, czy w oknie na półpiętrze klatki schodowej, bo to jest znakomite miejsce – proszę zwrócić uwagę, że wszystkie łódzkie witraże, te wielkie łódzkie witraże z których Łódź słynie, te secesyjne z czasów „Ziemi Obiecanej” to one się mieszczą w oknach na półpiętrze klatki schodowej. Dlaczego? Bo to jest znakomite miejsce – jak wchodzimy na górę po schodach to ten witraż widzimy na tle nieba, jak schodzimy z góry, znad niego, to widzimy go na tle ziemi i z każdym stopniem on się zmienia, bo prawda, bo tam, gdzie witraż, tam musi być światło i również dużą rolę gra w odbiorze to, co jest za witrażem, czyli, jak schodzimy z góry to on się zaczyna zmieniać, bo zmienia się jego tło, więc zmienia się jego, jego światło i jego przejrzystość, wszystko. I w pewnym momencie on zaczyna się ruszać, on zaczyna drgać i to jest takie efektowne miejsce dla witrażu. Z kolei okna, które prowadzą na taras są bardzo dobre do lokowania witraży, bo zdarza się wielokrotnie, że dobrze zrobiony witraż stanowi pewne naturalne przejście, płynne między wnętrzem, a roślinnością, która jest na zewnątrz. Szczególnie jeśli jest witraż roślinny.

Realizacje – błyskawica

Witraże służą do stwarzania we wnętrzu bardzo ściśle wydzielonych stref aktywności. Na przykład, kiedyś robiliśmy już takie rzeczy, że jest sufit podwieszony, który jest pęknięty, w którym jest szczelina szerokości powiedzmy dwudziestu centymetrów, w tej szczelinie jest witraż  podświetlony od góry, w momencie kiedy się przekręci kontakt, to się nagle na suficie pojawia taka błyskawica, śmignięcie światłem od razu, które prowadzi wzrok człowieka, który stoi przy drzwiach dokładnie tam, gdzie chcemy. I robiliśmy w takim salonie, gdzie pęknięcie kończył się na takich szafkach oszklonych, gdzie były zbiory pana domu, bo on tam miał jakieś bibeloty. Chciał, żeby tam się wzrok kierował od razu, bo tam to było.

Dom weselny, witraż przestrzenny

Muszę pochwalić się, to jest rzecz  z tego roku, zrobiliśmy też rzecz zupełnie niesamowitą, mianowicie witraż w domu weselnym, ale witraż przestrzenny składający się z pięciu warstw. Nikt tego nie robił na świecie jeszcze, nie ma takiego drugiego witraża na świecie z pięciu warstw. I to jest wiązanka ślubna, roślinny witraż, gdzie kolory są poprzemieszczane w różnych poziomach, to wszystko jest podświetlone taśmą LEDową i żeby było ciekawiej to ma średnicę trzy i pół metra, i ten witraż stanowi tło dla siedzących państwa młodych podczas wesela. To jest w Ksawerowie, w domu weselnym, nikt tego jeszcze nie robił na świecie. Specjalna konstrukcja, żeby to się wszystko trzymało.

Robiliśmy lampę, która miał ponad metr sześćdziesiąt średnicy, okrągłą, przy suficie. Czyli taki  dysk, taka   tarcza, która była przy suficie samym, cała była biała, bez koloru, miała tylko wzór. Sufit też był biały, ale był inaczej biały niż  podświetlone szkło białe, w związku z tym to dawało bardzo dobre efekty. Tu ciekawostka polega na tym, że to koło o tej średnicy ponad półtora metra było podwieszone na szesnastu szeklach żeglarskich musieliśmy to jakoś podwiesić do sufitu, tego nie można było powiesić na jednym haczyku, bo by się nie utrzymało. Z resztą trudność tego dysku o takiej średnicy polegała na tym, że pod własnym ciężarem szkła, on by się złożył.  W związku z tym musieliśmy zrobić specjalną konstrukcję na zasadzie szprych do roweru. Były szprychy, które rozpychały to po prostu, przylutowane do tego witraża i dzięki temu to można było w ogóle podwiesić.

Nie ma tak, że się nie da

Po co ja to wszystko mówię ? Że można w tej technologii zrobić absolutnie wszystko, co tylko wymyśli projektant wnętrz, architekt. My jesteśmy taką pracownią, która nigdy nie mówi, że się nie da zrobić czegoś. Nigdy nie mówimy, tylko rozmawiamy na tak i zawsze staramy się jakoś tam, przy wzajemnych kompromisach jednak doprowadzić do tego, żeby to, co powstało w umyśle architekta powstało w rzeczywistości. Żeby to się dało przewieść, zamontować, podświetlić, zrobić. Tak myślę, że pewnie dlatego się tak długo utrzymujemy na rynku, bo robimy wszystko co można zrobić w tej technologii począwszy od takich bibelotów małych, a skończywszy na wielkich witrażach  kościelnych.

Konserwacja witraży w łódzkiej Katedrze

Taką największą naszą pracą, którą robiliśmy przez trzy lata była pełna konserwacja wszystkich górnych witraży w archikatedrze tutaj u nas. To już była taka zabawa rzeczywiście z górnej półki, bo tam jest dwadzieścia dwa metry do tych witraży, więc to trzeba było robić z wysokich rusztowań, które – nie ukrywam były dość chwiejne. Te witraże trzeba było wykuwać z betonowych okien, tak zwanych maswerków, ściągać na dół, potem jechały tutaj do pracowni, tutaj były rozbierane – pełna konserwacja. Te witraże nie były konserwowane od czasu pożarów katedry, wiec tam jeszcze były ślady tej sadzy, tego brudu, popękane były. Nie wiem kto, ale ktoś je robił tylko w ten sposób, że nie wyjmując zaklejał dziury, które powstały w wyniku tego pożaru, po to, żeby zamknąć budynek. To była stuprocentowa konserwacja w pełnym zakresie. Trwało to trzy lata, teraz można wejść do katedry i zobaczyć, jak wyglądają te górne okna. W tej chwili one przejrzały, wyraźnie widać, nabrały blasku, nabrały światła, z resztą cała katedra dzięki pracy księdza proboszcza Ireneusza Kuleszy nabrała rzeczywiście blasku, teraz ona nareszcie jest zrobiona tak, jak powinna być.

Witrażowy kaktus

Nasze witraże są na całym świecie, to znaczy: robiliśmy nawet witraże w Argentynie, to chyba było najdalej, bo jeszcze w Krzemowej Dolinie. Ciekawostka polega na tym, że istnieje coś takiego jak światowa organizacja, stowarzyszenie miłośników kaktusów. Istnieją krajowe oddziały tej organizacji – miłośnicy kaktusów, no i odbywał się jakiś zjazd w Argentynie tego stowarzyszenia i  było to związane z jubileuszem prezesa argentyńskiego związku i nasi miłośnicy kaktusów postanowili mu jakiś prezent zrobić. Wyszło im z tego długiego rozumowania, że mają zrobić witraż z kaktusami, który mu tam zawiozą i zrobiliśmy ten witraż z tymi kaktusami, on nie był nawet taki duży, tam miał chyba półtora metra, na półtora, ale był. Miałem sygnały, że prezent został przyjęty z zadowoleniem.

Gotyk w Kaliforni  

A druga taka ciekawostka, która mi przychodzi do głowy to, mamy rodaka, który mieszka w Dolinie Krzemowej i który tam, zarobił spore pieniądze, ale nie na Barwy-szkla-2012-Andrzej-Hibner-2elektronice, tylko on się niszowo zajął obudową komputerów. I on dla tych wszystkich cudeniek elektronicznych, które tam powstają produkuje obudowy. I jest tam monopolistą wręcz i na tym zrobił duże pieniądze, postawił sobie taką wielką, ogromną rezydencję wybudować i uznał, że chciałby mieć tam witraże z Polski. To zrobiliśmy mu chyba osiem takich wielkich okien w takiej bardzo tradycyjnej formie, ciężkie, bardzo grube, z takiego grubego szkła, bardzo szlachetnego, a witraże jak witraże. Natomiast problem był z przesłaniem, bo one płynęły statkiem. I największa trudność polegała na tym, żeby, one były już wprawione w ramy drewniane, ramy też były robione tutaj w Łodzi, były wprawione i żeby potem te ramy z tymi witrażami tak zapakować, żeby one wytrzymały podróż morską, żeby nie skorodowały. To tam były cuda: specjalnym papierem nawoskowanym to było owijane, potem okładane jakimś styropianem, potem wbijane, zbijane w takie skrzynki specjalne to było włożone i też miałem sygnały, że dopłynęły. Bardzo to ładnie wygląda, jeszcze z taką pierwszą literą nazwiska w takim herbie, fajnie w gotyku.

Łódź

Na początku mojej działalności pierwszą  konserwację witraża zabytkowego robiliśmy w pałacu Herbsta w Łodzi. To był witraż duży z takimi aniołkami, z gomółkami, który mieścił się w westybulu czyli tak nad krętymi schodami, które tam są w pałacu Herbsta. To był spory problem, bo gomółki, które wchodziły w skład tego witraża, gomółki to są takie okrągłe elementy szklane wyglądające, jak dna butelek, te gomółki w tym czasie były absolutnie niedostępne i pamiętam, że szukaliśmy tych gomółek brakujących w tym zniszczonym witrażu po całej Polsce i w końcu znaleźliśmy je w Tarnowie w takiej prywatnej hucie u Pana Fistka. Potem się okazało, że to jest kilku braci, którzy kontynuują tradycje rodzinną i każdy z nich ma swoją hutę i w tej hucie robią takie rzeczy, których nie można dostać w hutach państwowych, bo to wtedy jeszcze wszystko było w Polsce państwowe. Te huty prywatne były szczątkowe, gdzieś schowane w takich starych, walących się budynkach, ale dzięki temu Panu Fistkowi udało nam się zrobić konserwację tego witraża w pałacu Herbsta, do tej pory ten witraż wisi, nic się tam z nim nie dzieje i to była taka praca, która dała nam sporo, sporo satysfakcji.

W drugim łódzkim pałacu, w pałacu Poznańskim robiliśmy witraże sufitowe w takiej galerii, która prowadzi do Sali Arkadkowej. Tam były takie stare witraże podświetlane sztucznie i pamiętam, że też było tych   witraży chyba koło dziesięciu, one były w suficie nad korytarzem. Tam był duży problem z montowaniem ich, bo tam trzeba było zrobić rusztowanie przesuwne i jechało się od jednego otworu w suficie do drugiego i ten otwór pracowicie był przykrywany witrażem.

Z takich nowszych rzeczy w Sali Klawesynowej w Wyższej Szkole Muzycznej, teraz już Akademii Muzycznej na ulicy Gdańskiej robiliśmy witraże,  takie „w stylu”, bo tam nie było witraży wówczas, to były takie witraże utrzymane w stylu całego tego pałacu. W Sali Klawesynowej o ile dobrze pamiętam, na parterze są te witraże, patrzą w oknach patrzących na ulicę I Maja i one rzeczywiście też są takie dające satysfakcję. Były znakomicie zaprojektowane przez łódzkiego znawcę witraży i miłośnika Pana Jana Dominikowskiego. Myśmy robili realizacje. Też trudna rzecz, bo witraż był skomplikowany, ale udało się i do tej pory dźwięki klawesynu odbijają się od tych witraży od strony ulicy I Maja.

Bardzo dużo witraży robimy w mieszkaniach prywatnych, w takich mieszkaniach typu bloki, typu kamienice. Zdarzyło się kilka razy, że odtwarzaliśmy witraże u co bardziej świadomych mieszkańców starych kamienic łódzkich. Jeżeli tam był witraż na przykład w łazience w takim oknie, które doświetlało łazienkę z salonu, bo był układ architektoniczny taki, że łazienka nie miała okna i wtedy, jeżeli był tam witraż, kiedyś on w wyniku zawieruchy powojennej i komunistycznej został wywalony i zastąpiony czymś innym, to jeżeli ktoś w miarę świadomy troszkę poczytał o historii lokalu, który dostał, czy który kupił, to wtedy przychodzą do nas i my staramy się jakoś tam jak nie ma nawet dokumentacji, to staramy się jakoś w stylu tych starych łódzkich witraży zrobić. Bo styl łódzkich witraży jest bardzo charakterystyczny, łódzkie witraże są, takie trochę inne niż na przykład krakowskie, niż na przykład śląskie, to są te takie trzy ośrodki, gdzie tych witraży jest najwięcej. I te łódzkie witraże mają taki dość charakterystyczny układ, który my staramy się, jeżeli widzimy, że jest kamienica zabytkowa, utrzymać i w tym stylu te witraże robić.

Cechy łódzkich witraży

Charakterystyczne cechy łódzkich witraży są takie, że jest bordiura delikatna, ale bardzo bogata, to znaczy bogata bordiura otaczająca powierzchnię witraża ograniczająca i zwykle to jest zrobione ze szkieł katedralnych, potem w środku jest delikatny podział prostokątny albo romboidalny i dopiero na tym delikatnym, przezroczystym szkle, które jest wewnątrz bordiury mieści się motyw bardzo bajecznie kolorowy i bardzo rozbudowany. To są takie trzy  podstawowe cechy – że jest najpierw bordiura – bogata ale ze szkła ornamentowego, katedralnego, potem środek, gdzie szkła właściwie bardzo przeświecającego i dopiero w środku mieści się motyw bardzo mocny, bardzo kolorowy. Taki gust mieli fabrykanci łódzcy, ci którzy głównie sprowadzali sobie te witraże. Najwięcej w Łodzi jest witraży z takiej bardzo znanej pracowni Zeilera wrocławskiej, to się wtedy nazywało Breslau są również witraże z Zwittau, jest troszkę, ale niewiele witraży z tej Polskiej pracowni – Firmy Żeleński z Krakowa i tak jak mówię, one mniej więcej utrzymują ten, ten układ o którym mówiliśmy przed chwilą.

Barwy-szkla-2012-Andrzej-Hibner-3

Katedra w Salisbury

Krystyna Jadamska – Rozkrut  

Budowę tej katedry, wczesnego gotyku, zapoczątkował biskup Richard Poore,  a zbudowano ją w latach 1220 – 1258.

Zwraca uwagę tym, że jest niepodzielnym stylistycznie budynkiem, co nie jest powszechne, a jej genezy dopatrzeć się można na przestrzeni  IX i X wieku, kiedy to  zbudowano ją w obrębie historycznej osady w pobliżu Salisbury. Legenda głosi, że biskup  Poore wybierając miejsce wzniesienia świątyni, wystrzelił  strzałę z łuku, która ugodziła jelenia. W tym właśnie miejscu postanowiono zbudować świątynię.

Filozofia średniowiecza oparta była na poglądach starożytnych filozofów, Piśmie Świętym i czerpała natchnienie z nauk  Kościoła, a jej atutowymi nurtami były: augustynizm, tomizm i franciszkanizm. Wzorem dla architektury Europy stał się gotyk francuski, który w poszczególnych państwach przekładał się na język regionalnych tradycji i potrzeb.

Anglia zasłynęła z dominacji horyzontalizmu, charakteryzującego się  wysokimi budowlami o  podwójnych transeptach.

Najpiękniejsze angielskie katedry powstały w Cantenbury, w Lincoln, w Wells i w Salisbury.

Barwy-szkla-2012-Katedra-w-SalisburyArchitektura gotycka stworzona została dla wielbienia Boga. Łuki przyporowe, ostre łuki  w elementach konstrukcyjnych i sklepień krzyżowo – żebrowych, prawie całkowicie wyeliminowały ściany, które zastąpione zostały przez okna wypełnione witrażami, równie strzelistymi jak cała budowla, zgodnie z życzeniami twórców, miały uwydatniać wielkość boskiej natury.

To przez nie do wnętrza świątyni przenika wielobarwne światło, które niepowtarzalnymi refleksami  przyozdabia rozbudowane szafiaste ołtarze, stwarzając szczególną atmosferę.

Wygląda to jak procesja ciemności do światła. Piękno katedry salisburskiej odbija się w chrzcielnicy z 2008 roku zaprojektowanej przez Wiliama Pye, która przypomina fontannę, a tafla wody w niej do złudzenia przypomina blat, na którym często zdezorientowane turystki kładą swoje torebki.

Odbijające się w  chrzcielnicy witraże potęgują wrażenie niecodzienności i przypominają wiernym o bliskości Stwórcy.

Widok z nawy na okno za prezbiterium zabarwiony jest trzynastowiecznymi odcieniami natchnionego  błękitu, czerwieni i żółci.

Światło z okien pada zwodniczymi smugami na dębowe stalle, ozdobione rzeźbionymi liśćmi, z czasów Henryka III.Barwy-szkla-2012-Katedra-w-Salisbury-2

Muzyczni aniołowie, groteskowe figury i zwierzęta wzbogacają metaforykę wnętrza oświetlonego dużymi witrażowymi oknami.

Wschodnie okno witrażowe  katedry szafirowym kolorytem przybliża niebiański klimat i sprzyja duchowości.

Wszystkie ostrołukowe okna, wypełnione ornamentyką witrażową i zwielokrotniające formę realistyczną,  znajdują się w górnej części katedry, co powoduje, że przedostające się przez nie prześwity stwarzają  dodatkowe efekty świetlne i wprowadzają wiernych w modlitewne nastroje.

III wycieczka z cyklu „Szlakiem mistrzów witrażu”

Łódź 2012

Andrzej Bochacz

Już po raz trzeci Polskie Muzy zorganizowały dla miłośników sztuki witrażowej wycieczkę, podczas której podziwialiśmy piękno rodzimych witraży. Tym razem na dwa dni zagościliśmy w Łodzi, która z zawieruchy wojennej wyszła obronna ręką. Dzięki temu zabytki   architektury i zwykłe kamienice tworzą niepowtarzalny klimat. Czym bardziej zapuszczaliśmy się w uliczki oddalone od centrum, tym bliżej byliśmy atmosfery z „Ziemi obiecanej”. Wrażenia jedyne w swoim rodzaju i absolutnie niepowtarzalne.

Jak zwykle mogłem polegać na ciekawości uczestników eskapady. Wśród szesnastoosobowej grupy byli oczywiście fani easy-Art jak również nie stowarzyszeni czytelnicy „Barw Szkła” i przyjaciele serwisu internetowego www.polskiemuzy.pl. Uprzedzaliśmy, że wycieczka będzie świetnym uzupełnieniem diety niskokalorycznej. Rzeczywiście za sprawą przemiłej i profesjonalnej Pani przewodnik (Elżbieta Pędziwiatr), każdego z dwóch dni pokony-waliśmy kilometry wędrując godzinami. Aby dodać uroku wyprawie jako środek komunikacji na dłuższych trasach służyła nam komunikacja miejska, co okazało się doskonałym wyborem.

Tadeusz Boy-Żeleński, którego rodzina miała   największą w Krakowie wytwórnię witraży, napisał w „Słówkach” wierszyk zaczynający się od słów:

Gdy kto kupi sobie placyk,
Aby zbudować pałacyk,
Czym najlepszy gust okaże?
Wprawiając szybko witraże
„.

Jak widać po stu latach, łódzcy fabrykanci wzięli te słowa do serca, gdyż instalowali w swoich budynkach duzo pięknych witraży.

III wycieczka z cyklu „Szlakiem mistrzów witrażu” rozpoczęła się oficjalnie 19 maja 2012 r. o godzinie 9.00 na Placu Wolności. Piękna, słoneczna pogoda towarzyszyła nam cały czas. Wszyscy stawili się o czasie, dzięki czemu, korzystając z tramwaju przenieśliśmy się na drugą stronę ul. Piotrkowskiej.

Piotrkowska 262, to siedziba Instytutu Europejskiego. Pięknie odrestaurowany neobarokowy pałac Roberta Schweikerta kryje w reprezentacyjnej klatce schodowej witraże umieszczone w półkolistej ścianie. Szyby utrzymane są w monochromatycznych, stonowanych barwach – brąz, złoto, szarości. Motywy malarskie nawiązują do klasycystycznego wystroju holu, są umieszczone w prostokątnych polach ujętych w antyczne ramy z palmetami i naczółkami. W jednej z kwater widnieje podpis autora witraży – S. Lucius.

Piotrkowska 265. Pod tym adresem znajduje się okazały budynek Archikatedry Łódzkiej. W świątyni   znajduje się wiele ciekawych witraży. Pochodzą one z różnych okresów. Najstarsze, powstały w roku 191 i znajdują się w oknach transeptu – w ramieniu południowym czterej Ewangeliści oraz Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta. W ramieniu północnym czterej prorocy starotestamentalni oraz św. Józef. Okna nawy głównej wypełniają dzieła z cyklu „Walka ciemności ze światłem” projektu Jerzego Winiarza z 1927 roku. Stanowią one ekspresyjne formy z elementami „Art deco”. W oknach naw bocznych i ambitu znalazły się witraże projektu H. Bożyk z około roku 1960. Przedstawiają sceny ewangeliczne, m.in. Chrzest Chrystusa, Jezusa wypędzającego kupców ze świątyni, Jezusa wśród dzieci i wesele w Kanie. Wizyta w katedrze miała również aspekt mistyczny. Otóż, obok świątyni, kilka dni przed montażem w dzwonnicy, wystawiono dzwon „Serce Łodzi”. Jest to bardzo ważny symbol miasta, które zginęło w pożodze wojennej. Dotknięcie dzwonu ma spełniać pomyślane życzenia. Nic zatem dziwnego, że wszyscy ustawili się w kolejce.

Piotrkowska 266. Dzisiaj swoją siedzibę ma tutaj Wydział Organizacji i Zarządzania Politechniki Łódzkiej, chociaż mieszkańcy mówią Studium Wojskowe Politechniki Łódzkiej, gdyż to był poprzedni użytkownik. Tym niemniej „wczoraj” a dokładnie od 1891r. po wielu przebudowach był to pałac rodziny Scheiblerów.

Piotrkowska 243. Pracownia Witraży Pana Andrzeja Hibnera zajmuje się tworzeniem i konserwacja witraży od ponad 20 lat. Gospodarz poświęcił dużo   czasu i z fascynującej opowieści dało się wyciągnąć prosty wniosek: nas – amatorów i Jego – profesjonalistę łączy wielka pasja. Serdeczne przyjęcie naszej grupy pozostanie na długo w pamięci wszystkich.

Piotrkowska 272. Pałac Steinertów, to przykład tragicznych losów łódzkich zabytków. Obiekt wyjątkowy, gdyż do dzisiaj można oglądać jak pracą, wytrwałością i mądrymi decyzjami bogacili się fabrykanci. Obok pałacu zachował się niewielki domek, w którym początkowo mieszkała rodzina Steinertów. W pałacu znajdują się mieszkania kwaterunkowe a o nieustannie podupadający obiekt, poza lokatorami nikt nie dba. Trudno zatem powiedzieć, w jaki sposób udało się uchronić okna witrażowe w jednym z wykuszy pałacowych. Być może jest to łza – symbol, które spowodują, że władze miasta dostrzegą ten wyjątkowy zabytek.

Piotrkowska 280. W klatce schodowej willi Ludwika Geyera na półpiętrze znajduje się witraż „Biała Fabryka”. Został on zaprojektowany przez Stefana Matejkę w 1911 r. a wykonany przez Krakowski Zakład Witrażów S.G.Żeleński. Witraż przedstawia największą w Królestwie Polskim mechaniczna przędzalnię i tkalnię. Warto wspomnieć, że w Białej Fabryce uruchomiono pierwszą w Królestwie Polskim maszynę parową w roku 1839. Niestety nie udało nam się wejść do środka. Obecnie w budynku znajdują się siedziby firm.

Czerwona 3. Tutaj mieści się siedziba Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. Budynek nazywany jest willą Geyera. Na pierwszym piętrze w sekretariacie, wyeksponowany jest nietypowy, bo sufitowy, XIX-wieczny witraż z tzw. szkoły wiedeńskiej.

Piotrkowska 283. Wizyta w kościele ewangelicko-augsburskim pw. św. Mateusza było niezwykłym przeżyciem. Najbardziej charakterystycznymi elementami wnętrza są witraże. Należą one do jednych z najpiękniejszych w mieście. Powstały w latach 1926-1927 we wrocławskiej firmie Adolfa Seilera, a ich projektantem był berliński artysta prof. Herman Hofmann. Dwa największe witraże w formie rozet umieszczono na szczytach nawy bocznej. Składają się na nie centralnie umieszczony krąg o średnicy 220 cm oraz otaczające go 17 mniejszych witraży ornamentowanych motywami roślinnymi. Witraż z lewej strony kościoła (południowe ramie) przedstawia scenę Zmartwychwstania Chrystusa i został ufundowany przez małżeństwo Roberta i Adelheidę Lutringerów. Przeciwległa rozeta przedstawia Wniebowstąpienie Chrystusa i została ufundowana przez Teodora Alberta oraz Adolfa i Melida Steigertów. Na szczycie absydy umieszczono również pięć mniejszych okrągłych witraży (średnica 150 cm) przedstawiających sceny: Ostatniej Wieczerzy, Chrystusa niosącego krzyż, twarz Jezusa, pelikana i Baranka Bożego. Na galeriach znajdują się również mniejsze witraże ukazujące: Marię stojącą przy grobie Chrystusa, Chrystusa czyniącego cud, upadek Jezusa pod krzyżem w drodze na Golgotę, Chrystusa jako dobrego pasterza. Na parterze w nawach bocznych umieszczono mniejsze prostokątne z półokrągłym zakończeniem witraże przedstawiające: postać Chrystusa: uzdrawiającego, czyniącego cud, błogosławiącego, ewangelistów. Oglądaliśmy te cuda z zapartym tchem. Realizm, piękno formy, mistrzowska realizacja.

Piotrkowska 219. Pod tym adresem znajduje się odrestaurowany dom Józefa Johna. Weszliśmy na teren posesji od tyłu, gdzie w klatce schodowej odnaleźliśmy interesujący witraż z widokiem fabryki Johna. Witraż także został odrestaurowany a prace konserwatorskie wykonała znana pracownia Witraże Oleszczuk z Wrocławia w roku 2002.

Wigury 4/6. W dawnej willi Rossalskich, nazywanej także Willą Przemysłowca jest obecnie hotelik z restauracją. Znajdują się tutaj bardzo ładne witraże autorstwa Jana Dominkowskiego z roku 1994. Nawiązują dzięki motywom florystycznym do secesji.

Sienkiewicza 60. Kościół Najświętszego Imienia Jezus przed II wojna światową był świątynią ewangelicko-augsburską pw. Jana Ewangelisty. Wewnątrz znajduję się witraże, wśród których dwa, umieszczone w emparach północnej i południowej wykonane zostały przez pracownię św. Łukasza w Warszawie na przełomie XIX i XX w.

Piotrkowska 137/139, to pałac Juliusza Kindermanna, z którym nie ma związanego żadnego witraża. Na całej elewacji, pod zwieńczającym gzymsem, znajduje się mozaikowy fryz z alegorycznym przedstawieniem, odnoszącym się do przemysłu i handlu. Piękna mozaika z 1909 roku przedstawia wyładowywanie statku, zbiór, transport i sprzedaż bawełny. Wewnątrz znajduje się piękny, ale niedostępny dla zwiedzających witraż z łabędziami zbliżony w koncepcji i formie do witraża z tancerką w willi Leopolda Kindermanna (ul.Wólczańska 31).

Piotrkowska 77. W pałacu Maksymiliana Goldfedera znajdują się prawdziwe dzieła sztuki witrażowej. Najważniejszym jest witraż w klatce schodowej. „Flora” z roku 1892 pełna jest barw, alegorii   i symboliki. Na szczególna uwagę zasługują olbrzymie, przesuwane drzwi. Wypełnione są matowymi szybami z wytrawionymi motywami roślinnymi, które otaczają witrażowe, kolorowe bordiury.

Traugutta 6. Hotel Savoy przyjmuje gości w Łodzi nieprzerwanie od roku 1912. „Po raz pierwszy od pięciu lat stoję znowu przed bramą Europy. Hotel Savoy z jego siedmiu piętrami, złotym herbem i portierem w liberii wydaje mi się bardziej europejski niż wszystkie inne gospody na Wschodzie. Obiecuje wodę, mydło, kanalizację, windę; pokojówki w białych czepeczkach; mile połyskujące nocniki – przepyszne niespodzianki w brunatnych szafeczkach; elektryczne lampy […], przenikliwe dzwonki, posłuszne naciskowi kciuka, oraz łóżka zasłane piernatami, pulchne i radośnie gotowe na przyjęcie ciała” – cieszy się bohater powieści Josepha Rotha „Hotel Savoy” po powrocie z Rosji. Hotel okazuje się mikroświatem, w którym najbogatsi zajmujący dolne piętra i biedacy gnieżdżący się w klitkach poddasza, oddają się temu, co napędza całe miasto: zarabianiu pieniędzy. W dzisiejszym Savoy’u z pierwotnego wystroju zostały detale – posadzka, drewniany strych, secesyjne witraże, chociaż większość z nich jest nowa, wzorowana na pierwotnych pracach. Nie ma kryształowych luster, żyrandoli, imponującej sali bilardowej.

Piotrkowska 67. Eklektyczny budynek dawnego hotelu „Victoria” wzniesiono w 1876 r. dla W. Kerna. Od 1888 roku w podwórzu działał pierwszy stały polski teatr w Łodzi o tej samej nazwie. Na deskach teatru występowali między innymi: Helena Modrzejewska, Mieczysława Ćwiklińska, Aleksander Zelwerowicz, Gabriela Zapolska. Teatr zaś był mekką kulturalną Polaków. W oknach klatki schodowej uwagę przykuwają stare witraże.

Wólczańska 31. Willa Leopolda Kindermanna jest jednym z najważniejszych przykładów architektury secesji w Polsce. Elewacja budynku bogato zdobiona elementami roślinnymi. Do willi prowadzi wejście z portykiem w kształcie jabłoni. W holu oraz w salonie znajdują się witraże, w tym szczególnie zachwycający, który przedstawia tancerkę. Okna mają różne kształty, nie ma dwóch identycznych, niektóre osłonięte są ozdobnymi, falistymi kratami. Obecnie w budynku mieści się Miejska Galeria Sztuki.

Gdańska 32. W zabytkowym budynku mieści się Akademia Muzyczna w Łodzi. Pierwotnie był to pałac Karola Poznańskiego. Eklektyczny charakter łączy dominujące w jej architekturze elementy włoskiego renesansu i baroku z motywami secesyjnymi. Wewnątrz zachowało się kilka ciekawych witraży z najważniejszym, który jest umieszczony w klatce schodowej a pochodzi z pracowni Richarda Schleina z Zittau.

Pokonując opisany powyżej szlak zakończyliśmy zwiedzanie w pierwszym dniu wycieczki. Ponieważ wszyscy byliśmy głodni wzajemnych wrażeń i tradycji stało się zadość na odpoczynek udaliśmy się do restauracji. Oczywiście w łódzkiej atmosferze na ul. Piotrkowskiej. Spotkanie jak większość temu podobnych tym wyróżniają się od innych, że grupa kilkunastoosobowa wiedzie zawzięte dysputy na jeden temat – witraże.

W następnym numerze „Barw Szkła” zapraszam do relacji z drugiego, równie fascynującego dnia wycieczki.

Barwy-szkla-2011-Spirowitraze

Witraż Mieczysława Jurgielewicza na Wystawie Światowej w Nowym Jorku 1939 – 1940

Monika Nowak

Muzeum Polskie w Ameryce

Mieczysław Jurgielewicz ma poświęconą mu stronę na Facebook. Znajduje się tam życiorys artysty, którego autorką jest jego żona Irena Jurgielewiczowa, bardzo popularna autorka utworów dla dzieci.

Barwy-szkla-2012-Witraz-Mieczyslawa
Witraż Alojzego Sawickiego. Fot. Monika Nowak

Największą ozdobą pawilonu polskiego podczas Wystawy Światowej w Nowym Jorku 1939 – 1940 był witraż „Symbol Polski Odrodzonej”. Dzieło zostało zaprojektowane przez Mieczysława Jurgielewicza w roku 1938 w stylu art deco a wykonane w Krakowskim Zakładzie Witrażów S.G. Żeleński w roku 1939.

Polonia Restituta przedstawia młodą kobietę uosabiającą Polskę w dwadzieścia jeden lat po odzyskaniu niepodległości. Witraż zajmował centralne miejsce w sali honorowej na ekspozycji zatytułowanej „Przeszłość i przyszłość Polski”.

Wybuch II wojny światowej uniemożliwił powrót 11.000 obiektów z pawilonu polskiego do kraju po zakończeniu wystawy. Nie wróciło również dzieło Mieczysława Jurgielewicza.

Witraż został wystawiony na aukcję w 1940 roku w Nowym Jorku. Nie sprzedano go. Ostatecznie trafił do chicagowskiego Muzeum Polskiego w Ameryce – MPA w 1941 roku.

Jest to jeden z największych witraży o tematyce świeckiej w USA. Ma powierzchnię 28 m2. Dzięki posiadaniu w kolekcji tego dzieła oraz jego niezaprzeczalnej urodzie, MPA jest uznawane za jedną z największych atrakcji turystycznych w Chicago.

Barwy-szkla-2012-Witraz-Mieczyslawa-2
Fragment sali honorowej w polskim pawilonie. Widoczne m.in. pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego na tle witrażu Mieczysława Jurgielewicza, przed pomnikiem gablota z włócznią św. Maurycego, obrazy artystów z Bractwa św. Łukasza, gobeliny Mieczysława Szymańskiego, sztandary historycznych dzielnic Polski, drewniane gabloty. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W kwietniu 2011 roku wielką sensacją okazało się odkrycie w MPA jeszcze jednego witraża w stylu art deco z pawilonu polskiego, który uznawany był w literaturze naukowej za zaginiony. Odnaleziona miniatura witrażowa o średnicy 42cm Alojzego Sawickiego przedstawiająca Chrystusa na krzyżu została wykonana w 1938 r. także w Krakowskim Zakładzie Witrażów S.G Żeleński. Sawicki zaprojektował cztery witraże do sali honorowej, ale losy trzech pozostałych nadal nie są znane. Ocalała miniatura została poddana konserwacji w Chicago i jest dostępna dla zwiedzających od listopada 2011 r. w nowej galerii w MPA z dziełami   Wystawy Światowej w Nowym Jorku.

Do tej pory nie było monografii ani opracowań poświęconych witrażom Mieczysława Jurgielewicza i Alojzego Sawickiego. Jedynie w roku 2008 powstała praca magisterska w Instytucie Historii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zatytułowana „Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński – wybrane realizacje w Stanach Zjednoczonych”.

Alicja Nieścior poświęciła krótki rozdział witrażowi Jurgielewicza, opierając się na archiwaliach krakowskiego zakładu. Wspomniała o wyjątkowości witraża i jego sukcesie.

Witraże Sawickiego zaginęły o czym dowiadujemy się z informacji, która ukazała się w 1997 r. w książce Zbigniewa Sroczyńskiego „Żeleńscy”, gdzie miniatury określone są jako „istne perełki” i były szeroko omówione w prasie amerykańskiej.

W publikacji Sroczyńskiego także losy witraża Jurgielewicza nie są znane a imię artysty zostało zmienione na Marian, co jest powtórzeniem za oryginalnymi spisami autorów witraży współpracujących z krakowskim zakładem. Danuta Czapczyńska-Kleszczyńska skorygowała w 2008 r. błąd występujący w spisach pracowni Żeleńskich oraz opublikowała zdjęcie witraża Mieczysława Jurgielewicza i zacytowała list od Adama Żeleńskiego z informacją, że przed wyekspediowaniem witraża do Nowego Jorku był prezentowany w siedzibie firmy. W jednym dniu 29 stycznia 1939 r. obejrzało go blisko 200 osób. W archiwum zakładu zachowała się księga pamiątkowa z autografami zwiedzających w tym: Feliksa Kopery, Adama Bunscha i Magdaleny Samozwaniec.

„Witraż Mieczysława Jurgielewicza uznawany jest za jedno z najciekawszych dzieł wieńczących okres międzywojennej działalności Żeleńskiego” – napisała Danuta Czapczyńska-Kleszczyńska w 2005 r. w książce „Witraże w Krakowie. Dzieła i twórcy”. Kilka lat później przyczyniła się również do odkrycia witraża Alojzego Sawickiego w Chicago, bo pytanie o to, czy jest przechowywany w Muzeum Polskim w Ameryce sprowokowało mnie do wznowienia poszukiwań. W rezultacie poszukiwań MPA wydało zestaw pocztówek z wszystkimi witrażami, które posiada. Także z pracami Zygmunta Kośmickiego z Poznania z lat 60 i 70 XX w.

Barwy-szkla-2012-Witraz-Mieczyslawa-3
Fragment projektu witraża Mieczysława Jurgielewicza Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Witraż pojawił się na okładce przewodnika MPA z 2003 r drukowanego w Warszawie, w którym nazwano go majestatyczną dominantą sali głównej. O wspaniałych wrażeniach jakie wywołuje informuje   także „Katalog Muzeum Polskie w Ameryce – Zbiory graficzne” wydanym w 2008 r. w Krakowie, który towarzyszył naszej wystawie grafiki w Polsce w latach 2009 – 2010. Wystawa ta była pierwszą na tak dużą skalę prezentacją Muzeum Polskiego w Ameryce, które zostało powołane w roku 1935 i uroczyście otwarte w 1937 r. Jest to jedno z najstarszych i największych muzeów etnicznych w Stanach Zjednoczonych.

Podczas wystawy w Krakowie pokazałam czarno-białe zdjęcie projektu witraża Mieczysława Jurgielewicza z 1938 r. ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Projekt ten detalami różni się od wersji zrealizowanej . Herby miast są w innym układzie i wyborze. Nie ma kwatery z inicjałami Józefa Piłsudskiego. W istniejącym witrażu zabrakło tekstu, który prawdopodobniej usunięto z powodu zbliżającej się II wojny światowej – „Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig żelaza, jak przedtem był wyścig krwi”.

Informacje na temat dzieła Jurgielewicza wielokrotnie były opisywane w lokalnej literaturze Chicago.

Trzeba pamiętać o tak klasycznych dziełach, jak „Polskie życie artystyczne w latach 1915 – 1939” i „Polska i Polacy na powszechnych wystawach światowych 1851 – 2000”. Wkrótce mają się ukazać w Warszawie dwie monografie pawilonu polskiego

Godna przypomnienia jest książka Ireny Piotrowskiej „Art of Poland” wydana w Nowym Jorku     w 1947 r. Autorka pisze o pracy Jurgielewicza w Muzeum Polskim w Ameryce:

„dodając dziś wyjątkowemu pięknu, dekoracyjności, wyszukanej kolorystyce, swoistym, narodowym cechom stylistycznym, współczesny Polski witraż jest oryginalną dziedziną sztuki polskiej.”

Dziś witraż Mieczysława Jurgielewicza jest traktowany niemal jak logo Muzeum Polskiego w Ameryce. Tym bardziej szokujące jest, że pomimo imponujących rozmiarów witraż nie został wymieniony w żadnym spisie inwentaryzacyjnym placówki.

Warto wyjaśnić kwestię tytułu witraża Mieczysława Jurgielewicza, których jest wiele wariantów – Polonia Restituta, Polonia, Polska odrodzona. Symbol Polski Odrodzonej występuje w dwujęzycznym przewodniku MPA oraz w broszurze muzealnej. Ten tytuł uznaję za najwłaściwszy, ponieważ opiera się na oryginalnym opisie dzieła z pawilonu polskiego, który zachował się w Muzeum Polskim w Ameryce a ponadto wystąpił po raz pierwszy, gdy ogłoszono wyniki konkursu na witraż, który wygrał Mieczysław Jurgielewicz 21 lipca 1938 r. Ogólna tematyka dzieła jak i pawilonu polskiego nawiązywać miała do tematyki odradzającej się Polski. Kraju, który oswobodzony po latach niewoli przeżywał okres swojej świetności i dobrobytu.

Witraż Mieczysława Jurgielewicza z 1939 r. o wymiarach 700 x 400 cm miał mieć pierwotne wymiary 700 x 300 cm. Jest to prostokątna, pionowa kompozycja   składająca się z 73 części, sięgająca sufitu, ogromnej i wysokiej na dwie kondygnacje sali głównej Muzeum Polskiego w Ameryce.

Barwy-szkla-2012-Witraz-Mieczyslawa-4
Witraż Mieczysława Jurgielewicza. Fot. Monika Nowak

Witraż przedstawia centralnie wkomponowaną postać kobiecą, która trzyma oburącz miecz i snop zboża. Jest to alegoria Polski odrodzonej, otoczonej pasami z krajobrazami polskimi, inskrypcjami łacińskimi i widokami: Krakowa, Lwowa, Wilna, Warszawy, Poznania i Śląska. Prezentowane są także różnego rodzaju zajęcia, które wykonują mężczyźni ujęci w dwunastu jednakowej wielkości kwaterach. Pojawia się rzeźbiarz, górnik i oracz z pługiem. Przedstawienia te dzielą w dwóch pionowych rzędach trzydzieści dwa herby miast polskich. Postać Polski unosi się nad kwaterą z symbolem państwa – białym orłem w złotej koronie. Poniżej są inicjały JP – Józefa Piłsudskiego oraz buława marszałkowska i order Virtuti Militari, otoczone wieńcem laurowym. W dwóch bocznych kwaterach ukazane są sceny wojskowe opisane w gazecie „Czas” w lutym 1939 r. jako „Legiony walczące prowadzone przez Furię i Wojsko Polskie zwycięskie prowadzone przez Glorię”. Kompozycję wieńczy Matka Boża Ostrobramska – wizerunek z Wilna. Na samym dole, w środkowej części witraża widnieje inskrypcja z autorem projektu „M. Jurgielewicz”, nazwą firmy wykonującej „S.G.Żeleński” oraz miejscem   i rokiem wykonania „Kraków 1939”. Witraż obramowany jest bordiurami z geometrycznymi wzorami. Uderza śmiałość kolorytu i prostota rysunku. Praca nie jest oświetlana światłem naturalnym. Witraż został wykonany ściśle wg wskazówek i oryginalnego kartonu opracowanego przez Mieczysława Jurgielewicza. Powstał z najwyższej jakości szkła antycznego wybieranego i opracowywanego przez Izę Żeleńską. Witraż posiada żelazną ramę.

W archiwum krakowskiego zakładu można znaleźć liczne dokumenty, w tym rysunki techniczne ramy oraz bardzo skrupulatną korespondencję prowadzoną pomiędzy Mieczysławem Jurgielewiczem, Stefanem Ropem i Adamem Żeleńskim. Kontakty pomiędzy Komisariatem Generalnym Wystawy w Nowym Jorku, mieszczącym się w Poznaniu a zakładem w Krakowie rozpoczynają się listem S.Ropa z 26 kwietnia 1938 r. sygnalizującym zlecenie wykonania witraża a kończą 13 lutego 1939 r. pismem Żeleńskiego z instrukcją montażu.

Witraż został wykonany błyskawicznie w cztery miesiące po zatwierdzeniu projektu Jurgielewicza a po trzech miesiącach wykonywania w krakowskim zakładzie firma C.Hartwig SA dostarczyła go na teren Wystawy Światowej w Nowym Jorku.

Kolekcja witraży z Grodźca

Magda Ławicka, Agnieszka Gola

Muzeum Architektury we Wrocławiu

Odkąd w 2004 roku szwedzka telewizja wynajęła klimatyczny zamek Grodziec w pobliżu Złotoryi na Dolnym Śląsku, aby kręcić w nim reality show z czasów średniowiecza, obiekt ten przeżywa kolejną w swej historii falę zainteresowania. Warto przypomnieć, że ten fascynujący zabytek od XII wieku był kasztelanią, w XV i XVI – znaną siedzibą książąt legnickich, rozbudowaną m.in. przez Wendela Roskopfa, który reprezentacyjną salę w Grodźcu projektował na wzór sali koronacyjnej królewskiego zamku na Hradczanach. Za rządów książąt legnickich w Grodźcu kwitło rycerskie życie. Pomijając uczty i polowania Grodziec słynął na europejskich dworach przede wszystkim z turniei rycerskich. Kres jego świetności położyła wojna trzydziestoletnia, podczas której został zniszczony przez oddziały Wallensteina i popadł w ruinę.

Barwy-szkla-2012-Kolekcja-witrazy
Zamek w Grodźcu wnętrze pomieszczenia (stan aktualny)

Wraz z epoką romantyzmu Jego bajkowe położenie na wygasłym stożku wulkanicznym górującym nad okolicą oraz burzliwe dzieje inspirowały od 1800 roku kolejnych właścicieli do starań, aby przywrócić zamkowi charakter gotyckiej siedziby rycerskiej. Jan Henryk IV Hochberg z Książa, który kupił wówczas Grodziec, nie szczędził środków na odbudowę zamku, zalesienie wzgórza, założenie parku angielskiego. Przystosował obiekt do zwiedzania i urządził we wnętrzu małą salę muzealną. Niestety ta aranżacja i zbiory zostały zniszczone kilkanaście lat później przez żołnierzy napoleońskich. W roku 1823 rozległe dobra w Grodźcu zakupił berliński bankier Christian Wilhelm Benecke (1778-1860)1, starając się o pozyskanie tytułu szlacheckiego. W pałacu barokowym znajdującym się   u stóp wzgórza urządził swą letnią rezydencję, natomiast w zamku kontynuował działania Hochberga i stylizował go stopniowo na dawną siedzibę rycerską, którą udostępnił zwiedzającym. Dla ozdoby pomieszczeń i podkreślenia starodawnego charakteru siedziby Christian Benecke zakupił w 1829 roku,. od nieznanego z nazwiska sztrasburskiego Żyda, za sumę 1500 talarów, kolekcję witraży.2

Barwy-szkla-2012-Kolekcja-witrazy-2
Zamek w Grodźcu z lotu ptaka (pocztówka z około 1930 r.)

W swoich działaniach Benecke, podobnie jak inni najbogatsi przedstawiciele pruskich elit, niewątpliwie wzorował się na poczynaniach ówczesnych książąt np. z dynastii Honezollernów, którzy na fali romantycznego zainteresowania średniowieczem podnosili z ruin średniowieczne zamczyska np. Stolzenfels i aranżowali je w stylu gotyckim. Ten nurt artystyczny zwany Burgenromantik łączył się spójnie z modą na kolekcjonowanie witraży, która na ziemie niemieckojęzyczne przywędrowała z Anglii. Jej prekursorem na wyspach był Horacy Walpole, który w połowie XVIII wieku wprawił zabytkowe witraże ze swoich zbiorów w okna nowo wzniesionej neogotyckiej rezydencji Strawberry Hill. Jego witraże pochodziły zapewne z Europy, gdyż arystokraci angielscy zwykle kupowali witraże podczas podróży po kontynencie, zresztą za bezcen. Europa po rewolucji francuskiej, wojnach napoleońskich oraz kasacie zakonów w państwie pruskim, była pełna opustoszałych kościołów, z których wyłamywano witraże. Oferowały je nawet w sprzedaży angielskie domy towarowe. Szwajcarskie witraże w latach 20. i 30. XIX w. kosztowały średnio od 1 do 1,5 guldena. Poza ceną, kolekcjonerom odpowiadały ich niewielkie rozmiary, które pozwalały układać z nich dowolne kompozycje w oknach.

Na ziemiach niemieckich najsłynniejsza była kolekcja przeszło 200 obiektów księcia Leopolda III Friedricha Franza von Anhalt-Dessau, zgromadzona i wyeksponowana około 1780 roku w tak zwanym Domku Gotyckim w Wörlitz. Kolekcja powstała pod wpływem wizyty księcia na uroczystości poświęcenia rezydencji w Strawberry Hill w 1764 r. I chociaż obie słynne kolekcje: angielska i niemiecka ozdabiały neogotyckie obiekty, pomysł dekorowania witrażami oryginalnych gotyckich wnętrz, tym bardziej mieścił się w konwencji.

Barwy-szkla-2012-Kolekcja-witrazy-3
Witraż z cyklu herbów – 'Fendrich Hans Lier von Cappel und Frau Verena Steimin Sein Ehegemahel’ – 1682 r.

W 1929 roku świeżo nobilitowany arystokrata z Grodźca Christian Benecke zakupił gotową kolekcję 156 witraży (ilość wg inwentarza Usteriego)3. Prawdopodobnie nie wiedział, że był to zbiór należący wcześniej do Johanna Martina Usteriego, zmarłego dwa lata wcześniej szwajcarskiego poety i starożytnika. Kolekcja zgromadzona przez Usteriego, dziś uważana przez specjalistów za jedną z cenniejszych w Europie, obejmowała wyłącznie dzieła szwajcarskiego witrażownictwa od końca XV do początków XVIII w.

W jaki sposób wykorzystał Benecke zakupione witraże wiemy jedynie z opisów w książce Wernickego. Pisze on, że dzieła sztuki witrażowej ozdobiły zamek, barokowy pałac, wieżę widokową, a także kościół zamkowy.4 Autor podkreśla, że zwiedzających przyciągała przede wszystkim Sala Rycerska znajdująca się na pierwszym piętrze na zamku. W jej trzech dużych gotyckich oknach umieszczono 34 witraże.

Jak udało nam się ustalić w trakcie badań, kolekcja pozyskana przez Beneckego była zróżnicowana tematycznie.5 Na niektórych witrażach znajdowały się sceny biblijne np. Judyta z głową Holofernesa, Wieża Babel, na innych przedstawienia historyczne m.in. z dziejów Zurychu, moralizatorskie i alegoryczne (Koło Fortuny). Wśród dzieł zgromadzonych w Grodźcu oglądać można było także wizerunki fundatorów i ich świętych patronów, przedstawienia heraldyczne oraz typowe dla sztuki Szwajcarii witraże chłopskie, m.in. Georga Reinharta, wykonany w 1705 r. przez I. Müllera z Zug.6

Barwy-szkla-2012-Kolekcja-witrazy-4
Witraż przedstawiający Rudolfa von Werdenberg-Albeck ok.1498 Landsmuseum Zurich

Podstawowym problemem przy badaniu dawnego zbioru Usteriego jest określenie miejsca pochodzenia poszczególnych witraży. Szwajcarskim historykom sztuki, którzy zajmowali się tą kolekcją pod koniec XIX w., udało się wyodrębnić zaledwie kilka zespołów, m.in. dzięki zachowanym w tamtejszych archiwach oryginalnym rysunkom Martina Usteriego.7

Najstarszą i najcenniejszą grupę tworzyło 8 witraży wykonanych do kościołów joannickich w Wald 8 i Bubikon przez Lucasa Zeinera (ur. ok. 1450 zm. przed 1519), jednego z najwybitniejszych witrażystów szwajcarskich tego czasu. Na witrażach ukazano m.in. portrety fundatorów: grafa Rudolfa X von Werdenberg i Johannesa Heggenzera von Wasserstelz – Wielkich Komturów Zakonu Joannitów oraz Komtura w Küssnacht – Andreasa Gubelmanna. Ich wizerunki są najstarszymi realistycznymi przedstawieniami konkretnych osób w historii szwajcarskiego witrażownictwa. Sylwetkom klęczących fundatorów towarzyszyły wyobrażone na sąsiednich kwaterach postacie świętych: Johannowi Heggenzerowi – Jan Chrzciciel, Andreasowi Gubelmanowi – Agata. Zachował się też witraż ze św. Małgorzatą i św. Bartłomiejem, pierwotnie tworzący parę z kwaterą przedstawiającą fundatora kościoła w Wald – Ulricha von Fründsberga.9 Przetrwały też dwa witraże ze świętymi patronami Zurychu – Regulą i Feliksem. Omówiony tu zespół witraży joannickich uchodzi za najlepszy, jaki powstał w Szwajcarii na przełomie XV i XVI w.10 Prawdopodobnie z tą grupą można powiązać również inny witraż z kolekcji Usteriego, przedstawiający anioły trzymające herb Johannesa Heggenzera.

Barwy-szkla-2012-Kolekcja-witrazy-5
Witraż przedstawiający budowę wieży Babel

W swoich zbiorach posiadał Usteri i inne dzieła Lukasa Zeinera m.in. witraż z herbem cesarza Fryderyka III oraz z herbem Zurychu, będący przypuszczalnie podarunkiem od kuszników i łuczników dla tamtejszej Rady.11 Oba te dzieła, podobnie jak wcześniej wymienione, również znalazły się w 1829 r. w Grodźcu.

Bardzo interesujący ze względu na tematykę był drugi zespół. Stanowiło go 6 witraży pochodzących z refektarza klasztoru Augustianów w Zurychu. Wszystkie powstały w 1519 roku.12 Na trzech witrażach ukazano sceny historyczne, które łączył temat walki o niezależność państwa (Mucius Scewola w obozie Porsenny, Tytus Manlius Torquatus z synem, Judyta z głową Holefernesa). Ich obecność, zaskakującą we wnętrzach klasztornych, tłumaczyć można ówczesną sytuacją polityczną Szwajcarii, kiedy to po ponad 200 latach walk z Habsburgami uformował się ostatecznie   w 1513 r. silny, suwerenny Związek Szwajcarski. Trzy pozostałe witraże związane były z osobą Karola III Sabaudzkiego. Na jednym ukazano jego herb, na drugim jego samego z patronem – Karolem Wielkim. Trzeci z witraży przedstawiał ambasadora Karola – Christopha Schenka z Limpurg.

Jak świadczą XIX-wieczne opisy Grodźca, omówione witraże augustiańskie zachwycały gości   odwiedzających zamek. Podziwiano zwłaszcza kunszt wykonania witraża z Judytą, umieszczonego w oknie Sali Rycerskiej. 13

Wraz z uzyskaniem w początkach XVI w. pełnej suwerenności popularne stały się w Szwajcarii serie witraży z herbami kantonów tworzących Związek Szwajcarski (tzw. Standescheibe). Ozdabiano nimi głównie budowle publiczne, m.in. ratusze, manifestując w ten sposób wywalczoną niepodległość. Nie mogło ich zabraknąć również w kolekcji Usteriego. Posiadany przez niego zespół 12 witraży pochodził prawdopodobnie z ratusza w Lachen.14 Powstał ok. 1505 r. w warsztacie Oswaldusa Göschela, znanego witrażysty z Lucerny. Z ratuszem w Lachen związane są z pewnością inne witraże herbowe z kolekcji Usteriego: Konrada III von Hohenrechberga – opata Einsiedeln i Felixa Klausera – opata Rüti, oba z ok. 1510 r., oraz witraż z 1507 r. z rycerzem trzymającym chorągiew kantonu Schwyz. Ten ostatni, jak wynika z opisu Wernickego, był umieszczony w pałacu w Grodźcu w tzw. Wielkiej Sali.15

Na obecnym etapie badań, bez kwerendy w materiałach źródłowych w Szwajcarii, niemożliwe jest stwierdzenie skąd pochodziły pozostałe witraże z kolekcji Usteriego. Na przykład nie wiadomo dla jakiego obiektu przeznaczone były piękne witraże autorstwa Josiasa Murera z Zurychu (1564-1630) z alegorycznym przedstawieniem Czterech Pór Roku, datowane na rok 1599. To samo dotyczy dwóch renesansowych witraży Zuzanna i Starcy oraz Józef z Putifarem, które znajdowały się później w pałacu, w pokoju Beneckego.16

Właściciel Grodźca, Christian Benecke nie w pełni zdawał sobie sprawę z wysokiej wartości artystycznej zakupionej kolekcji. Nie traktował jej z nadmiernym pietyzmem – przycinając i sztukując witraże do kształtu okien, uszkadzając je przy tym.17 Podczas takiego   montażu ucierpiały zwłaszcza witraże z klasztoru Augustianów w Zurychu. Właściciel nie zważał także, aby zachować w całości poszczególne zespoły. I tak np. jeden z najcenniejszych w kolekcji, wspomniany już witraż z przedstawieniem mistrza joannickiego Johannesa Heggenzera, znalazł się w pałacu w Grodźcu, w prywatnym pokoju Beneckego, podczas gdy, stanowiący do niego parę, witraż z patronem Św. Janem Chrzcicielem, umieszczono w Sali Rycerskiej zamku.

Jak potoczyły się dalsze losy kolekcji Usteriego? W latach 1893–1895, kiedy właścicielem Grodźca był hrabia Leo Henckel von Donnersmarck, wiele zabytkowych elementów z wystroju zamku, w tym kosztowne witraże szwajcarskie, sprzedano za granicę.18 Ich wyprzedaż zaczęła się w lutym 1894 roku w berlińskim domu aukcyjnym J. Grünfelda. Wystawiono wówczas anonimowo 18 witraży, które dyrektor Landesmuseum w Zurychu H. Angst zidentyfikował jako fragment kolekcji Usteriego.19 Pojawienie się na rynku antykwarycznym tej kolekcji, znanej już wcześniej ze źródeł archiwalnych, wywołało duże zainteresowanie wśród szwajcarskich muzealników. Przedstawicielom Landesmuseum w Zurychu udało się zakupić do zbiorów (za pośrednictwem fundacji Gottfriego Kellera) 11 obiektów, w tym szczególnie cenne witraże z zuryskiego klasztoru Augustianów.20 Los pozostałych 7 jest nam nieznany, możemy tylko przypuszczać, że trafiły one do Anglii.

Szwajcarom udało się ustalić, iż witraże z aukcji Grünfelda stanowiły własność grafa Leo Henckel von Donersmarcka i że w należącym do niego zamku w Grodźcu nadal znajduje się pozostała część kolekcji Usteriego. Nawiązano rozmowy z właścicielem Grodźca i wiosną 1894 r. Landesmuseum w Zurychu i fundacja Gottfrieda Kellera odkupiły wspólnie za 80 000 marek kolejne 108 witraży.21

Szwajcarzy chcieli również odkupić siedem witraży z kościoła zamkowego w Grodźcu. W literaturze znalazłyśmy informację, że muzeum w Zurychu oferowało za nie 1000 marek. Ponieważ jednak były one elementem wystroju świątyni, na ich wywóz nie zgodził się ówczesny pruski minister do spraw wyznań.22 Biorąc pod uwagę ich dalsze losy, należy żałować, że tak się nie stało.

Barwy-szkla-2012-Kolekcja-witrazy-6
Witraż przedstawiający Johannesa Heggenzi von Wasserstelz Landsmuseum Zurich

Już w 1897 r. jeden z witraży był w bardzo złym stanie. Istniało tylko obramienie z inskrypcją, na podstawie której możemy przypuszczać, że przedstawiał niegdyś Anioła zwiastującego Abrahamowi narodziny syna.23 Zachowany szczątkowo witraż prawdopodobnie wkrótce przestał istnieć. Po II wojnie światowej w 1966 roku na zlecenie wojewódzkiego urzędu konserwatorskiego sporządzono karty inwentaryzacyjne witraży i dokumentację fotograficzną. Na zdjęciu widoczne są cztery witraże szwajcarskie. Zdjęcie jest bardzo ważnym źródłem informacji, gdyż trzy najefektowniejsze i najlepiej zachowane witraże w zniknęły między 1966, a 1980 rokiem. Informacja o ich zniknięciu nie została nagłośniona. Ich brak zauważono dopiero podczas kontroli z urzędu konserwatorskiego w styczniu 1980 r.24 W 1996 Ewa Sawińska odnalazła niewielki witraż z halabardnikiem w oknie wieży. W 2004 roku, przed oddaniem do druku naszego pierwszego artykułu o zapomnianej kolekcji witraży szwajcarskich z Grodźca w kościele znajdowały się dwa witraże: herbowy

– jedyny , który pozostał z kompozycji witrażowej sfotografowanej w 1966 roku oraz niewielki witraż w oknie wieży. W 2005 roku wysłałyśmy opublikowany artykuł wraz z listem do księdza Szupieńki zajmującego się zabytkami w kurii legnickiej z prośbą o wymontowanie witraży i zabezpieczenie ich, gdy uważałyśmy, że odludne położenie kościółka w Grodźcu prowokuje do kradzieży. Witraże zostały wymontowane pod nadzorem księdza Szupienki i mamy nadzieję, ze znajdą się kiedyś w muzeum diecezji legnickiej.

Jeden z witraży, który zniknął przed 1980 rokiem, udało nam się odnaleźć w prywatnej kolekcji w Hillsborough w Kalifornii.25 Jest datowany na 1620 r. i przedstawia Dawida w jaskini z lwami.. Rząd polski, dzięki naszej informacji, czyni starania o jego odzyskanie. (czy rzeczywiście ?) Wiadomo, że dzieło to zanim trafiło do USA, jakiś czas znajdowało się w Zurychu, w zbiorach Sibyll Kummer- Rothenhäusler – nieżyjącej już wybitnej znawczyni tematu i kolekcjonerki. Być może również w Szwajcarii należy szukać więc dwóch innych ukradzionych (?) z Grodźca witraży. Oba te zabytki powstały w 1643 r. z fundacji zuryskich rodzin mieszczańskich i przeznaczone były prawdopodobnie do tego samego obiektu. Pierwszy, przedstawiający scenę z życia Jonatana, ufundował Oswald Keller z żoną i synem; drugi, wyobrażający Sen Jakuba, lekarz szpitalny Christoffel Zender z żoną.26 Czy uda się je kiedyś odnaleźć?

  1. Der Gröditzberg und seine nächste Umgebung. Geschichtliche Nachrichten von der Erbaung der Burg bis zur neuzeit, sowie der zur Herrschaft Gröditzberg gehörigen Ortschaften. Wyd. Haynau,   s. 33
  2. H. Oidtmann, Geschichte der Schweizer Glasmalerei, Leipzig 1905, s. 58.
  3. Ausstellung von Glasgemälden aus dem Nachlasse des Dichters Johann Martin Usteri (1763-1827). Aus Schloss Gröditzberg in Schlesien zurückerworben im April 1894, Zürich 1894, s. 3-4.
  4. E. Wernicke, Gröditzberg. Geschichte und Beschreibung der Burg. Ortsnachrichten aus der Umgebung. Wyd. Bunzlau 1880. s. 58, 70; wyd. Bunzlau 1897, s. 29-30, 45-46.
  5. Na temat zawartości kolekcji Usteriego porównaj: Ausstellung von…op.cit s. 11-30.; H. Landolt, Gottfried Keller-Stiftung Sammeln für die Schweizer Museen 1890-1990, Bern 1990, s. 615-619.
  6. Obecnie w zbiorach Landesmuseum w Zurychu, nr. inw. LM 1093.23
  7. W oparciu o rysunki znajdujące się w zbiorach Künstlergesellschaft w Zurychu udało się m.in. zidentyfikować witraże pochodzące z ratusza w Lachen.
  8. Pozyskane przez Usteriego w 1784 r. podczas remontu kościoła.
  9. Witraż ten nie zachował się. Jest znany jedynie z XVIII-wiecznych opisów.
  10. Na temat witraży z Wald i Bubikon szerzej w: H. Lehman. Lukas Zeiner und die Spätgotische Glasmalerei in Zürich, Zürich 1926, s.38-39, 51.; tenże, Das Johanniterhaus Bubikon. Geschichte, Baugeschichte und Kunstdenkmäler, [w:] Mitteillungen der Antiquarischer Gesellschaft in Zürich, Bd.35 (1945-1947), H.1, s. 60-64, H.2, s. 148-152.
  11. H. Lehman. Lukas Zeiner… op.cit. s. 34.
  12. Pozyskane przez Usteriego w 1796 roku. Porównaj: Ausstellung von…op.cit s. 4, 8; H. Oidtmann, op.cit., s. 58.
  13. Wernicke, op.cit., wyd. 1880, s. 59-60; H. Schroller, Schlesien. Eine Schilderung des Schlesierlandes, wyd. Glogau, Bd.2 , s. 86.
  14. Zespół był niekompletny. Obejmował herby kantonów: Bern, Uri, dwa Unterwalden, Zug, Basel, Freiburg, Solothurn, Schaffhausen, Appelzell; ponadto herby miast Rottweil i St. Gallen oraz opata Franza von Gaisberga.
  15. Wernicke, op.cit., wyd. 1880, s. 70.
  16. Tamże, s. 70
  17. Ausstellung von…op.cit s. 4, 8.
  18. L.Sturm, Der Gröditzberg und seine nächste Umgebung, wyd. Haynau, s. 24.
  19. Ausstellung von…op.cit s. 3.
  20. Ausstellung von…op.cit s. 4.
  21. Tamże, s. 4.
  22. Wernicke, op.cit., wyd. 1897, s. 46.
  23. „brey Engel nimbt uff Abraham/ die ihm verheissend einen son/ von Sara welches sei verlacht/ aber der Herr hats war gemacht/ wehl im alle geschlecht der erden/ mustend gebenedeiet werden/ Gens. 18. Cap.“
  24. Por. karty zabytków ruchomych wykonane dla witraży w kaplicy w Grodźcu; Państwowa Służba Ochrony Zabytków, oddział w Legnicy.
  25. Stained Glass before 1700 in American Collections: Midwestern and Western States. [w:] Studies in the History of Art 28, edited by M. H. Caviness and M. W. Cotheren, Washington 1989, s. 111.
  26. Wernicke, op.cit., wyd. 1897, s. 45-46.

Barwy-szkla-2012-Stapajac-po-szkle-5

Lampa Tiffany klejnotem?

Krzysztof Długoszewski

W numerze 2/2012 „Barw Szkła” przedstawiliśmy replikę pięknej lampy Tiffany – „Pajęczyna”. Abyśmy mogli sobie wyobrazić jak bardzo są to wartościowe Barwy-szkla-2012-Lampa-Tiffany-klejnotemwyroby dotarliśmy do rynku sprzedaży oryginalnych dzieł z pracowni L.C.Tiffany.

Kilka lat temu wystawiono oryginalną lampę – „Pajęczyna” na aukcji w Sotheby. Dzieło wykonane w pracowni L.C. Tiffany zostało sprzedane za 783.500 dolarów.

Marka Tiffany jest uosobieniem doskonałego amerykańskiego smaku a klientami firmy były i są najwybitniejsze osobistości Stanów Zjednoczonych oraz całego świata.

Wszystko zaczęło się na początku XIX stulecia, kiedy Charles Tiffany z kilkoma dolarami w kieszeni w lutym 1812 otworzył pierwszy sklep z pamiątkami w Nowym Jorku . Pod koniec jego życia wartość firmy wzrosła do 35 mln dolarów. Syn Charles’a, Louis   Comfort Tiffany nie dołączył do rodzinnej firmy. Rozpoczął karierę jako malarz a następnie witrażownik, by w wieku pięćdziesięciu lat być znanym na całym świecie twórcą i producentem witraży i szkła artystycznego.

L.C.Tiffany był przekonany, że prawdziwa sztuka musi być zakorzeniona w naturze. To zadecydowało o tematach większości zapierających dech w piersiach witrażach, które opuściły jego pracownię, aby tworzyć wystrój wnętrz w wielu amerykańskich domach i budynkach.

Jednym z głównych kierunków produkcji pracowni L.C.Tiffany były lampy. Artysta i biznesmen jako pierwszy wprowadził te wyroby do masowej produkcji. Dzięki temu stały się one dostępne dla ogółu odbiorców. Głównymi tematami, które pojawiają się na abażurach są motywy roślinne. Są one tak bogate i różnorodne, że nie ma dwóch kawałków szkła dokładnie takich samych.

Wracając do kwestii finansowych należy zauważyć, że niewątpliwym wydarzeniem w aukcyjnym świecie lamp Tiffany była sprzedaż lampy Virginia Creeper za 1,1 mln dolarów japońskiemu kolekcjonerowi.

Barwy-szkla-2012-Easy-Art