Życie z pasją, czyli Dawid Zborowski – twórca easy-Art

Spisał Andrzej Bochacz

Spotkanie z Dawidem Zborowskim od dawna graniczy z cudem. Doba w jego przypadku powinna być, co najmniej dwukrotnie dłuższa, by zmieścił w niej swoje codzienne zadania, pasje i plany. Mimo, że sztuka nie znosi kompromisów i jest zachłanna panią, to Dawidowi wśród zgiełku spraw udaje się łączyć życie rodzinne z zawodowym. Zapewne dlatego tak trudno porozmawiać z nim, choćby telefonicznie.

Nie zdziwiło mnie zatem, że miejscem naszego spotkania był taras widokowy dzwonnicy kościoła św. Anny na warszawskim Starym Mieście – słuchaj Andrzeju – zaproponował Dawid – będę w Warszawie kilka godzin a między spotkaniami mam dwie godziny wolnego czasu. Chciałbym obejrzeć panoramę Starówki i praskiej strony z tego miejsca, bo mam bardzo ciekawa koncepcję. Z przyjemnością spotkam się na trzy kwadranse.

Andrzej Bochacz – Pytanie banalne, ale muszę je zadać – dlaczego wybrałeś witraż jako swoją formę wyrazu artystycznego?

Dawid Zborowski – możliwe, że decyzja ta zapadła na planecie, z której pochodzę, na Krawatonisusie, ale mówiąc poważniej, to pewnie geny i wyjątkowaBarwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja atmosfera domu rodzinnego. Mój tata jest konserwatorem zabytków i od najmłodszych lat spędzałem czas pośród starych mebli, aniołów, kolumn   i witraży właśnie. Lubiłem spędzać czas w pracowni taty i podpatrywać jak maluje, kreśli i przywraca zapomniany blask przedmiotom z pozoru nieatrakcyjnym. Nawiasem mówiąc, to odwzajemnione uczucie do sztuki, jak mi się wydaje, dzisiaj często owocuje wspólnymi działaniami   z tatą w jego pracowni. Witrażem zacząłem zajmować się zawodowo już w latach 90. Pierwszy klient kupił trzy popielniczki dla gości z zagranicy. Później rzuciłem się na konserwację i rekonstrukcję witrażu secesyjnego, który w czasie wojny wybuch bomby uszkodził w dziewięćdziesięciu procentach. Patrząc na to z perspektywy czasu stwierdzam, że było to wyzwanie ponad moje możliwości. Po wykonaniu pierwszej kwatery mój tato podszedł do mnie i powiedział: „wiesz co synu, to jest całkiem ciekawe, z chęcią odkupię od Ciebie ten fragment, bylebyś tylko nie montował go w oknie”. Wtedy zaczęła się nauka. Witraż secesyjny dzisiaj oceniam jako niezły, choć gdy ujrzała go inwestorka, popłakała się mówiąc, że jest identyczny, jak wtedy, kiedy była dzieckiem. I wtedy coś mocno przybiło moje serce blisko okiennych przeszkleń i kolorowych szkiełek, a że uwielbiam ludzi postanowiłem się dzielić tą pasją i zarażać pozytywnym wirusem kolorowania świata.

AB – To wiele wyjaśnia a jednocześnie tłumaczy Twój stosunek do synów

DZ – rzeczywiście los obdarzył mnie Leonem i Brunem. Są oni co prawda jeszcze małymi brzdącami, ale staram się, by byli nieodłącznymi towarzyszami moich działań artystycznych. Może w myśl powiedzenia, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, uda mi się przenieść na nich zachwyt nad sztuką.

AB – Nie masz wykształcenia artystycznego. Czy fascynacja sztuką nie była aż tak silna?

DZ – Zawsze byłem niespokojnym duchem. W pewnym momencie życia postanowiłem sztukę potraktować jako pasję, a zawodowo realizowałem jako finansista.

AB – Jak możliwe było połączenie tych jakże odległych dwóch światów?

DZ – przez kilkanaście lat wydawało mi się to realne. Praca zawodowa dawała stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, zaś pasja stanowiła odskocznię. Niestety już po kilku latach okazało się, że mam coraz mniej czasu na sztukę, która wymaga ciągłych ćwiczeń. Ponad sześć lat temu zwyciężyła sztuka. Zakończyłem pracę finansisty by poświęcić się witrażowi.

AB – Czyli mam rozumieć, że odrzuciłeś intratne działania i karierę na rzecz pasji?

DZ – Ta decyzja była zaskoczeniem i dla mnie samego, ale dokonałem takiego wyboru. W życiu nie można kierować się jedynie mamoną. Wierzyłem, że pasja, cierpliwość i praca prędzej lub później przyniosą radość, satysfakcję oraz wymierne efekty.

AB – To w tym okresie powstał pomysł easy-Art.?

DZ – Tak. Moje wcześniejsze doświadczenia zawodowe przygotowały mnie do roli animatora, bo poznałem zasady prowadzenia bezpiecznego biznesu. Założyłem ideę, projekt, stowarzyszenie pasjonatów sztuki witrażowniczej. Postanowiłem, że równolegle do własnych działań artystycznych będę niósł kaganek oświaty i będę uczył jak robić witraże. Na rynku księgarskim publikacji polskojęzycznych było bardzo mało, a sensownych otwartych kursów w tym zakresie chyba nikt nie prowadził.

AB – Jakie były Twoje pierwsze działania w projekcie easy-Art?

DZ – Wbrew pozorom nie było to trudne. Internet stał się moim głównym sprzymierzeńcem. Byłem redaktorem w serwisie www.Cafeart.pl, na którego stronach przybliżałem sztukę witrażu. Utworzyłem darmowy e-mailowy kurs witraży dla początkujących easy-art.pl. Założyłem pierwszy w Polsce internetowy sklep dla witrażystów-amatorów www.moreandbetter.pl. Jednak największym osiągnięciem okazało się założenie pierwszego w Polsce forum dla witrażystów www.easyart.fora.pl. W ramach działalności edukacyjnej skupiłem się na organizowaniu warsztatów witrażowniczych w Polsce.

AB – To imponujące rezultaty. W życiu nie ma nic za darmo. Czy zdradzisz nam, jakie były koszty tego sukcesu?

DZ – Owszem – nie mam nic za darmo. Moje koszty, to głównie garść dolegliwości zdrowotnych i nieco prywatnych komplikacji.

AB – Aby mógł powstać witraż, niezbędny jest projekt, czyli potrzebna jest praca malarza, grafika.

DZ – Ten etap najbardziej mnie podnieca. W dzieciństwie, spędzając godziny w pracowni taty cały czas rysowałem. Moje próby z biegiem lat, pod czujnym okiemBarwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja-2 mojego opiekuna nabierały właściwego kolorytu i kształtów. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że ta wieloletnia szkoła pozwala mi kreślić projekty, które realizuję samodzielnie lub są one wykonywane pod moim okiem.

AB – Jak powstaje witraż?

DZ – To jest bardzo proste. Wystarczy wpaść na pomysł, bądź wykorzystać cudzy. Po stworzeniu projektu, wycięciu kartonu, dobraniu odpowiedniego szkła, narysowaniu na szkle, wycięciu, oszlifowaniu, umyciu, owinięciu, zlutowaniu, ponownym umyciu, zabezpieczeniu, możemy cieszyć oczy witrażem.

AB – Oglądając Twoje prace widać w nich indywidualizm, ale i impresjonistyczne wyczucie.

DZ – Staram się w swojej pracy zachować swoje spojrzenie na rzeczywistość, choć często zachwycają mnie dzieła mistrzów i zdarza się, że próbuję ich naśladować. Mimo to mam własny styl i tego się trzymam. Czasem potrafię zaskoczyć i to daje mi wielka satysfakcję

AB – Zaskakujesz jak Salvadore Dali. Co myślisz o jego malarstwie?

DZ – Salvadore Dali? Podziwiam go za wizję świata, koncepcję, wyobraźnię, ale nie jest to malarstwo, które mi odpowiada, które chciałbym naśladować, czy które inspirowałoby mnie. Ma zupełnie inny charakter. Dali, tak jak Picasso, to artysta ceniony, jednak moim pracom chyba bliżej do Warhola. Dla mnie ważniejszy niż kolor jest efekt, wrażenie, przesłanie, przestrzeń, historia… emocje.

AB – Co Ciebie inspiruje?

DZ – Staram się być oszczędny w kolorystyce. Porwałem się na tworzenie portretów w szkle, bo chyba nikt tego do tej pory nie robił w witrażu. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie dlaczego. Lubię malować portrety tak, aby wydobywając światłocienie, przy ograniczonych możliwościach szkła oddać psychikę modela. W portretach trzeba być dobrym, gdyż nie można nic upiększać lub retuszować, ale uchwycić ducha lub sytuację.

Barwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja-3AB – Jakie techniki lubisz?

DZWitraż Tiffany z jednej strony oferuje bajeczną różnorodność barw szkła. Z drugiej strony stawia ograniczenia, bo w tej technice nie stosuje się w zasadzie podmalowań. Tutaj „maluje się szkłem”, czyli kompozycje powstają tylko przy użyciu kawałków szkła i dzięki mozolnej pracy.

AB – Jak inni odbierają Twoją sztukę?

DZ – Jako realistyczną, chociaż nie jest to nigdy kopiowanie ludzi, czy natury. Ważne jest wrażenie, tak jak się ją widzi. Dla mnie ważne są kolory, których używam w skromnej palecie. Najchętniej używam szarości, brązów i błękitów. Witraż musi tworzyć spójną kompozycję i nieść w sobie przesłanie. Musi wyrażać uczucia – nie powinien być fotografią. W efekcie wychodzi to bardzo realistycznie, ale najważniejsze jest, aby oddać charakter, nastrój miejsca, chwili.

AB – A jak oceniają Ciebie krytycy?

DZ – Krytycy szufladkują. Mnie też pewnie by zaszufladkowali, gdyby moje witraże były tak popularne, jak Nowosielskiego. Malarz maluje różnymi stylami. Interesują go różne tematy, do których używa odpowiedniego stylu jak narzędzia. Nie lubię przymusu i projektuję tak, jak chcę i umiem.

AB – Czy masz dzieło, z którym jesteś związany emocjonalnie?

DZ – Jestem bardzo zżyty z moimi witrażami. Jestem ich ojcem. Kiedy któryś oddaję, to ciężko mi się z nim rozstać, ale trzeba, bo niedługo w ogóle nie miałbym możliwości realizowania swoich planów. Są takie tematy, które na długo zapadają w pamięć. Jednym z nich był witraż dla przyjaciół o roboczej nazwie „Kasia Zdzicha”. Innym wspaniałym przeżyciem jest tworzenie w ramach Sekretnego Projektu cyklu witraży, które mają spróbować oddać atmosferę drogi krzyżowej.

AB – Jak widzisz swoje życie, patrząc wstecz?

DZ – W życiu robiłem różne rzeczy. Jeździłem na nartach, łyżwach, grałem w piłkę nożną i siatkówkę, choć z moim wzrostem było ciężko. Chciałbym urodzić się jeszcze raz i mieć takie możliwości, jak dzisiejsza młodzież.

AB – Na koniec chcę Ciebie zapytać, czy w sztuce talent jest najważniejszy?

DZ – Malarstwa, muzyki, witrażu można się nauczyć, ale bez talentu dochodzi się tylko do pewnego pułapu. Żeby być naprawdę dobrym, trzeba mieć talent i być wytrwałym. Malarstwo i witraż, to jak gra na fortepianie – praca, praca i jeszcze raz praca, żmudne godziny ćwiczeń codziennie. Talent jest potrzebny, aby dzieło żyło, a nie było tylko dobre technicznie. Ważne są materiały, ich jakość, dobór techniki. Ja, po tylu latach doświadczeń, wiem, gdy widzę temat, w jaki sposób go ująć i jaką techniką. Uczę jak wykonywać witraż, ale uczę także malarstwa – zawsze powtarzam: nie można malować, gdy się nie widzi. Najpierw trzeba się nauczyć patrzeć!

AB – Dziękuję za rozmowę.

Barwy-szkla-2012-Zycie-z-pasja-4