Autor: Andrzej Bochacz

Witraże kaplicy pałacowej w Kozłówce – wycieczka IX Konferencji Naukowej „Witraże – dziedzictwo cenne czy niechciane?”

Andrzej Bochacz

Stałym punktem konferencji naukowych organizowanych przez Stowarzyszenie Miłośników Witraży Ars Vitrea Polona jest wycieczka. Podczas lubelskiego spotkania w sobotę 10 października 2015 r, w ciągu 6 godzin przemierzyliśmy trasę Lublin – Lubartów – Kozłówka – Kamionka – Garbów – Wąwolnica – Lublin. W każdym z tych miejsc podziwialiśmy wspaniałe dzieła sztuki.

Uczestnicy wycieczki towarzyszącej IX Konferencji Naukowej "Witraże - dziedzictwo cenne czy niechciane?"
Uczestnicy wycieczki towarzyszącej IX Konferencji Naukowej „Witraże – dziedzictwo cenne czy niechciane?”

Pałac w Kozłówce przywitał nas wspaniałym parkiem i pięknym słońcem. Nie byłem wcześniej w tym miejscu, ale odniosłem odmienne wrażenie. Zagadkę rozwiązał Grzegorz Słomka – „czy oglądałeś film Antczaka o Chopinie? Jeżeli tak, to nic dziwnego, że poznajesz to miejsce.  Tutaj kręcono sceny do filmu, które rozgrywały się w posiadłości we francuskim Nohant, gdzie mieszkała George Sand”.

Nie darmo nazywają tą niewielką wieś podlubelskim Wersalem.

Początki pałacu Zamoyskich sięgają pierwszej połowy XVIII wieku.

Zabudowania prezentują się bardzo okazale. Na dziedziniec weszliśmy przez bramę, którą wieńczy rodowy herb Jelita. Zaś pod nim znajduje się napis: “To mniey boli”.

Jednym z uczestników tej bitwy pod Płowcami był rycerz Florian Szary. Opisywał to wierszowanym utworem „Jelita” Bartosz Paprocki w 1578 r.

Ten zacny król z Krzyżaki, gdy wojował mężnie

A dawał im nad wszytkim odpór dość potężnie,

U Połowcz wsi, wojsko ich pogromił niemałe

A popsował nadęte myśli ich zuchwałe.

Nazajutrz po boisku onym król jeżdżący

Ujźrzał rycerza swego głowę podnoszący.

Trzema drzewy przebity był, zarazem rzecze:

Równa męka nie może być takowej męce.

On rycerz odpowiedział: więtsza męka jeszcze,

Gdy zły sąsiad w jednej wsi, co się zgadzać ne chce.

Spytał król: możesz być żyw, ja przyrzekam tobie,

Odjeżdżając kazał go swym barwierzom leczyć

A one drzewa z niego tym prędzej wykręcić.

Ten mąż, który był dziedzic prawy herbu tego,

Floryjan Szary imię było własne jego,

Ma być herb w krwawym polu z żelaznymi groty,

Laski złote złożone na krzyż na znak cnoty,

A w hełmie koźle rogi, które nosił, dawne,

Tak ma klejnot nabyty dziś potomstwo sławne.

Kaplicę w Kozłówce wzniesiono w latach 1903 – 1909.

Wystrój wnętrza zaprojektował warszawski architekt Jan Heurich. Jest on niewątpliwie piękny, jednak nasza uwaga skupiła się na witrażach, które zdobią kaplicę w trzech wersjach.

Prezbiterium zdobi witraż ze sceną Zwiastowania Najświętszej Marii Panny. To typowe w podejściu przedstawienie sceny z ewangelii Św. Łukasza jest doskonale opracowane od strony malarskiej. Klasyczny układ uwzględnia kanony tego tematu: dwie postaci (Maria i Archanioł Gabriel), gołębica (Duch Święty), kwiat lilii (dziewictwo), aureole a cała scena ma miejsce w zamkniętym wnętrzu. Witraż jest duży – całkowity wymiar kwater to 2 x 5 m. Niestety nie ma na nim żadnej sygnatury. Można jedynie przypuszczać, że ze względu na częste wyjazdy Konstantego Zamoyskiego do Paryża, projekt powstał we Francji.

Sześć okien zdobią geometryczne witraże z motywem sześcioramiennych gwiazd,  liśćmi akanty i herbem Jelito oraz bordiurą z kaboszonów. Gwiazdy wpisane są w okręgi i przechodzą w plecionkę pnącz ze szkła mrożonego i przezroczyste liście.

Trzecią wersją witraży są symetryczne przeszklenia owalnych okien w sklepieniu z herbem Zamoyskich

Zaskakującym jest bardzo dobry stan techniczny witraży. Z pewnością niemałą zasługą są w tym zakresie wysiłki konserwatorskie, między innymi wrocławskiej pracowni Sławomira Oleszczuka.

Pałac jak i kaplica miały jednak wielkie szczęście, gdyż działania wojenne ominęły podczas I jak i II wojny światowej to miejsce.

Przekazywana jest również historią, według której radziecki oficer, który dotarł do Kozłówki w 1944 roku, był pod wielkim wrażeniem pałacu. Zauroczenie było tak silne, że nie chcąc dopuścić do dewastacji obiektu, zabronił wchodzenia na teren swoim żołnierzom. Dzięki tej decyzji setki drogocennych obrazów, książek i starodruków, ekskluzywne meble czy rzeźbione zegary i witraże w kaplicy w dalszym ciągu zachwycają gości.

Rozmowa z Adamem Nowakiem – Pracownia Lamp i Witraży w Niewierzy

Marek Wierzbicki

Po kilkugodzinnej jeździe samochodem w drodze do Gorzowa Wielkopolskiego postanowiłem zatrzymać się na krótki odpoczynek w Niewierzy. W tym gościnnym miejscu działa Pracownia Lamp i Witraży. Jej właściciela Adama Nowaka zastałem przy lutowaniu klosza kolejnej bajecznie barwnej lampy. Artysta zaproponował kawę a ja korzystając ze sprzyjającej okazji pomyślałem o przeprowadzeniu z nim wywiadu.

Lampa z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka
Lampa z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka

Marek Wierzbicki – Adamie, od jak dawna zajmujesz się witrażem?

Adam Nowak – Moja przygoda, która stała się wielką pasją rozpoczęła się 30 lat temu. Początkowa fascynacja przekształciła się w ciągu kilku lat w poważne zajęcie, aby w rezultacie przyjąć formę profesjonalną.

MW – Czym jest dla Ciebie sztuka witrażu po tak długim okresie działań praktycznych?

AN – Jest to przede wszystkim uczucie odwzajemnione. Z każdym rokiem coraz lepiej  rozumiemy się ze szkłem. Niemal każdego dnia doświadczam nieskończonej twórczej fantazji. Projektowanie, dobór szkieł, malowanie to codzienność w odnajdywaniu rzeczywistości przez kolorowe szkiełka. Proces twórczy podczas wykonywania witraży jest wieloetapowy i najczęściej długotrwały. Tym samym jest pełen zaskoczeń, bo tak naprawdę, to aż do chwili montażu nie jest znany w pełni efekt końcowy.

MW – Wspominałeś podczas jednej z naszych ostatnich rozmów, że Twoje witraże można podziwiać w kościołach.

AN – Tak – moje prace można obejrzeć w kościołach w Lubaniu, Boczowie, Charbielinie, Podrzewiu. Równie fascynujące jest obcowanie z dziełami starych mistrzów. Doświadczam tego realizując prace renowacyjne. Demontaż starych witraży, które niekiedy są w złym stanie, wymaga delikatności archeologa. Opracowanie dokumentacji konserwatorskiej i cały proces przywracania ich do świetności ma w sobie coś z magii. W efekcie uzyskuje satysfakcję i wdzięczność. W minionych latach powierzono mi renowację witraży w Bukówcu Górnym, Boczowie, Dubinie, Miłostowie.

Witraż "Rok Wiary" z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka
Witraż „Rok Wiary” z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka

MW – Muszę dla porządku zadać także pytanie typowe – czy wykonujesz tylko witraże sakralne?

AN – Moje prace można spotkać wszędzie tam, gdzie jest wola ich umieszczenia. Są także w oknach obiektów świeckich. Zdobią drzwi mieszkań, tworzą szklane przeszklenia między pomieszczeniami. Ozdabiają również świetliki. No i naturalnie lampy, które wykonuje przede wszystkim na zamówienia osób prywatnych.

MW – Dlaczego spośród tak wielu dziedzin sztuki zająłeś się witrażem?

AN – Z pewnością było to i jest przeznaczenie. Witraż to jedna z najszlachetniejszych odmian sztuki. Kiedy zostanie dobrze zaprojektowany oraz wykonany, to dostarcza właścicielowi ciepła i przenosi go w inny świat. Każdy odbiera przesłanie zawarte w witrażu inaczej. Wygląda on inaczej o poranku, w dzień i wieczorem. Jego odbicie na ścianie, czy podłodze, to niejako cząstka ducha twórcy. Tak mało i tak wiele w jednej barwnej pracy zamontowanej w oknie.

Lampa z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka
Lampa z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka

MW – Często spotykam się z twierdzeniem, że proces powstawania witraża jest długotrwały? Co sądzisz o takim twierdzeniu?

AN – Tak rzeczywiście jest. Powstawanie witraża, to kilka etapów. Począwszy o rodzącego się pomysłu, przez tworzenie projektu, dobór i wycinanie szkła, nanoszenie malatury, wypalanie, składanie i montaż. Przy witrażach figuralnych prace malarskie stanowią poważną część realizowanego zadania, gdyż niekiedy proces ten trzeba powtarzać kilkukrotnie.  To łącznie wymaga dużo czasu i być może obserwatorowi wydaje się monotonne, ale w każdym momencie wymaga koncentracji i świadomości konsekwencji. Kiedy wypalimy farbę na szkle, to nie można już jej poprawić, gdyż wtapia się w strukturę materiału. Błąd wymaga ponownego przygotowania elementów.

MW – Kto jest dla Ciebie autorytetem, przewodnikiem, mistrzem?

AN – Mistrzów jest wielu, ale staram się nie wzorować na nikim. Pragnę aby moje witraże były projekcją mojego spojrzenia na realizowane tematy. Tym niemniej jestem oczywiście zauroczony dokonaniami naszych wspaniałych mistrzów Józefa Mehoffera i Stanisława Wyspiańskiego. Równie niedościgłe mistrzostwo podziwiam w pracach Adolpha Seilera, Marca Chagall’a, Georga Meistermanna.

Rekonstrukcja witraża "Św. Grzegorz J.B.Haselberger" z Muzeum Zamkowego w Malborku wykonana przez Pracownię Lamp i Witraży Adama Nowaka
Rekonstrukcja witraża „Św. Grzegorz J.B.Haselberger” z Muzeum Zamkowego w Malborku wykonana przez Pracownię Lamp i Witraży Adama Nowaka

MW – Czy sztuka witraży jest popularna?

AN – W historii sztuki witraż miał kilka okresów spektakularnych. Mimo kruchości, ale dzięki rozwojowi technologicznemu średniowiecza i renesansu powszechnie zdobiły świątynie gotyckie Europy. W późniejszych stuleciach również były popularne, ale prawdziwym  rozkwitem była secesja. Na przełomie XIX i XX stulecia witraż śmiało przekroczył próg sakralnych realizacji by cieszyć kształtami i barwami codzienność. Secesja, art deco, modernizm, abstrakcjonizm i wiele innych nurtów wprowadziły tą sztukę i doświadczamy jej na każdym kroku. Niestety witraż nie należy do tanich sztuk zdobniczych, ale po transformacji w naszym kraju wkracza on coraz śmielej do przestrzeni miejskiej, mieszkaniowej. Obserwując minione trzy dekady stwierdzam, że ta dziedzina sztuki jest coraz bardziej popularna.

MW – Czy tworzenie witraży jest zarezerwowane tylko dla profesjonalistów?

AN – Tworzenie witraży wymaga przede wszystkim cierpliwości. Opanowanie tajemnic warsztatu nie jest trudne. Tym bardziej że na rynku księgarskim dostępnych jest sporo publikacji o znaczeniu poradnikowym. Witraże może wykonać każda osoba wrażliwa na piękno. Poza chęciami potrzebne są predyspozycje manualne i zdolności plastyczne. Najefektywniejsze jest rozpoczynanie pod okiem mistrza. Nauka trwa całe życie. Nie jestem zwolennikiem kursów. One dają zbyt mało wiedzy i umiejętności.

MW – Bardzo dziękuję za rozmowę.

Witraż z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka
Witraż „Św. Piotr” z Pracowni Lamp i Witraży Adama Nowaka

Wystawa – „Cenne czy niechciane? Witraże kościołów województwa lubelskiego” – jeszcze w Lublinie a od 2016.02.12 w Łukowie

W dniach 9 do 11 października 2015 r. odbyła się IX Konferencja Naukowa zorganizowana przez Stowarzyszenie Miłośników Witraży „ARS VITRE-A POLONA” oraz Instytut Historii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.

Tematem przewodnim tej edycji był – „Witraże dziedzictwo cenne czy niechciane?”.

Konferencji towarzyszyła wystawa fotograficzna – „Cenne czy niechciane? Witraże kościołów województwa lubelskiego”.

Autorami wystawy są: dr Monika Rzepiejewska z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Ireneusz Marciszuk z Instytutu Historii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Tomasz Mroczek. Autorem komentarzy jest Katarzyna Tur – Marciszuk z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie.

Autorzy prowadzili szeroko zakrojone poszukiwania witraży na terenie województwa lubelskiego. Gromadzili także informacje na temat czasu ich powstania. Nie mniej ważne były dane na temat autorów projektów oraz pracowni, które je wykonały.

Fotografie prezentowane na wystawie pokazują witraże, które przetrwały pierwszą i drugą wojnę światową. Wśród fotogramów znalazły się również przeszklenia odrestaurowane.

Wystawa unaocznia oglądającym jak bogate są i interesujące są w tym zakresie zasoby na tym terenie. Wydarzenie było tym ciekawsze, że jednym z punktów konferencji naukowej była kilkugodzinna wycieczka, podczas której wiele witraży prezentowanych na zdjęciach mogliśmy obejrzeć w rzeczywistości.

Na terenie województwa lubelskiego występują przede wszystkim witraże wykonane przez firmy warszawskie. Były to firmy Marii Łubieńskiej, Władysława Skibińskiego, Franciszka Białkowskiego, M. Olszewskiego i M. Kosińskiego. Największy i najdłużej działający zakład witrażowniczy Marii Lubieńskiej wykonał przeszklenia dla kościoła w Wojcieszkowie (1899 r.), Czemiernikach (1902 r.), Lubartowie (ok. 1900 r.), Milejowie (1907 r.), Radzyniu Podlaskim oraz kościoła św. Mikołaja w Lublinie (1904 r.). Inne witraże w kościołach na Lubelszczyźnie pochodzą z warsztatów: Władysława Skibińskiego (Mełgiew – ok. 1910 r., Żyrzyn 1913 r., Blinów kościół drewniany – 1927 r.), Franciszka Białkowskiego (Dołhobyczów, Garbów – ok. 1921 r., Gęś – lata 1912-1913, Jabłoń – 1911 r., Łopiennik – 1913 r.), M. Olszewskiego (Boby – 1913 r., Opole Lubelskie – ok. 1900 r.) oraz M. Kosińskiego (Wąwolnica – 1929 r.). Jedynym przykładem witraży wykonanych przez warsztat krakowski są sygnowane przeszklenia w kościele w Krzczonowie (Krakowskie Warsztaty Przemysłu Szklanego S.A.).

Wystawa miała miejsce w Muzeum Archidiecezjalnym Sztuki Religijnej w Lublinie w Sali Białej Wieży Trynitarskiej.

Zgodnie z październikową zapowiedzią wystawa ma być dostępna w różnych miejscach Polski. W dniach od 8 stycznia do 8 lutego 2016 r. można ją jeszcze oglądać w krużgankach Klasztoru OO. Dominikanów w Lublinie.

Kolejny przystankiem będzie Muzeum Regionalnym w Łukowie przy ul. Piłsudskiego 19, gdzie wszyscy zainteresowani będą mogli ją obejrzeć od dnia 12 lutego do 10 kwietnia 2016 r.

Uroczyste otwarcie odbędzie się w piątek 12 lutego 2016 r. o godz. 14:00

Plakat wystawy "Cenne czy niechciane? Witraże kościołów województwa lubelskiego" w Łukowie
Plakat wystawy „Cenne czy niechciane? Witraże kościołów województwa lubelskiego” w Łukowie

 

 

Witraże, rzucają światło na historię Bombaju

Judyta Cukrowska

Katedra św. Tomasza w Bombaju
Katedra św. Tomasza w Bombaju (fotolia.pl)

Katedra Świętego Tomasza w Bombaju to pierwszy anglikański kościół w tym mieście.

Katedra znajduje się w dzielnicy Mobaju (dawniej Bombaju), w której architekturze widać wyraźne wpływy kolonialne.

Budowa położonego wśród pięknej zieleni  pierwszego, anglikańskiego kościoła w Bombaju została ukończona w 1718 roku, po ponad 40 latach od położenia kamienia węgielnego. Richard Cobbe, kapelan kościoła, zakończył budowę budynku i Katedra została otwarta do służby Bożej w dzień Bożego Narodzenia 1718 roku. Jej wystrój zostaje praktycznie niezmieniony od tamtej pory.

Wieża i zegar na zachodnim końcu budynku zostały dobudowane w 1838 roku, a około 25 lat później rozpoczęto główny program renowacji, mający na celu powiększenie prezbiterium. Przebudowę zakończono w roku 1865.

W katedrze jest pochowanych wielu Brytyjczyków. Spoczywają pod wspaniałymi, ozdobnymi, marmurowymi tablicami i pomnikami z wygrawerowanymi na nich elegiami.

Kościół miał w złożeniu poprawić „standardy moralne” rosnącej brytyjskiej osady. Znajduje się na Veer Nariman Road, w pobliżu Ogrodów Horniman Circle i Fontanny Flory.

Uwagę, zwiedzających ten zbudowany w stylu neogotyckim i neoklasycystycznym kościół, przykuwa zachowany, mimo upływu setek lat, wygląd wnętrza z XVIII wieku. Dominuje polerowany mosiądz, drewno i marmur, przyciągają wzrok wyjątkowo ciekawe witraże w prezbiterium.

Okna w Katedrze opowiadają oczywiście historie z Biblii, przedstawiają Pokłon Trzech Króli, ukrzyżowanie i zmartwychwstanie Jezusa. Ale, gdy przyjrzeć się im bliżej, można również znaleźć wyryte w każdym witrażu ślady historii.

Południowe okno w Katedrze Świętego Tomasza przedstawia na przykład patrona kościoła w uderzającym podobieństwie do autora witraży. Jego ostre rysy, przedstawione na przezroczystym szkle pozostają w kontraście do otaczających go archaniołów z ich złotymi lokami i cerą koloru kości słoniowej. Z pewnością  postronny obserwator zauważy, że surowe oblicze Świętego Tomasza jest uderzająco podobne do twarzy XIX wiecznego projektanta witraży, Henry’ego Holiday, który otrzymał zadanie stworzenia wystroju okien katedry.

W XIX wieku szkło do wykonywania witraży w Bombaju było przygotowywane w warsztatach w Anglii i stamtąd przypływało na statkach do Indii. Z początku witraże były wykonywane wyłącznie dla budynków kościelnych i katedr, w późniejszym czasie zaczęto również ozdabiać nimi budynki publiczne i prywatne domy. Wiele z nich było naprawdę wyjątkowo wysokiej jakości i zachwycało swoim pięknem.

Witraż w katedrze pw. Św.Tomasza w Bombaju "Bóg Ojciec i Chrystus"
Witraż w katedrze pw. Św.Tomasza w Bombaju „Bóg Ojciec i Chrystus”

W Bombaju znajduje się wiele cennych witraży, wykonanych w renomowanych warsztatach z XIX wieku. Dzisiaj przywrócenie świetności tym witrażom kosztowałoby fortunę. Brytyjscy specjaliści przyjeżdżają do Indii z cyklem szkoleń w ramach 18 miesięcznego projektu i przekazują lokalnym rzemieślnikom swoją wiedzę na temat konserwacji witraży. Wielu stażystów po tych kursach zakłada własne studia witrażowe i wykonuje prace konserwatorskie, na przykład w Katedrze Świętego Tomasza w Bombaju.

Podczas restaurowania witraży właśnie w tej katedrze natknięto się na zastanawiający szczegół. Odkryto, że ​​kawałek szkła z twarzą Świętego Tomasza został odwrócony tak, że jego namalowane oblicze jest faktycznie na zewnątrz kościoła. Konserwatorzy podejrzewają, że powierzchnia została odwrócona podczas oczekiwania na resztę detali do stworzenia całego witraża ( jak wiadomo budowa Katedry trwała bardzo długo). Fragmenty były w magazynach przez blisko 17 lat. Użyty zastępczo kawałek szkła z jakiegoś powodu, został nieprawidłowo zainstalowany.

Witraż w katedrze pw. Św.Tomasza w Bombaju "Archanioł Gabriel, Św. Tomasz i Archanioł Michał"
Witraż w katedrze pw. Św.Tomasza w Bombaju „Archanioł Gabriel, Św. Tomasz i Archanioł Michał”

W 2004 roku, konserwator nie zdecydował się jednak na naprawienie tego 119 -letniego błędu. Zamiast tego zamontował na zewnątrz 2 mm kawałek przezroczystego szkła, przykrywając nim, dla zabezpieczenia przed wpływem działań atmosferycznych, pomalowaną powierzchnię i wyrył na nim malutką datę, tak by przyszli konserwatorzy nie byli zdziwieni dokonaną interwencją. Po tym wszystkim uświadomiono sobie, że wady dzieł sztuki często ukrywają najciekawsze historie.
Katedra została uznana w 2004 roku dziedzictwem UNESCO Azji i Pacyfiku i jest pod ochroną jako zabytek światowej kultury i sztuki.

Witraż w Katedrze w Koszalinie

Jan Sas

Dwa lata temu zamiast odpoczywać w Grecji, czy Egipcie, wybrałem się z rodziną wzdłuż polskiego wybrzeża. Jednym z etapów był Koszalin. W centrum dominuje bryła gotyckiego kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W prezbiterium świątyni oraz oknach znajduje się pięć dużych rozmiarów witraży.

Katedrę wzniesiono na początku XIV stulecia. Jednak witraże, które teraz można oglądać powstały podczas remontu obiektu na początku XX wieku kiedy bryle budynku przywrócono pierwotny, średniowieczny kształt. Prace renowacyjne zakończono z początkiem 1915 roku, a do dzisiaj zachwycają szeroką paletą soczystych i bladych zieleni, błękitów, żółcieni i rubinowej czerwieni.

W oknach umieszczono postać Marcina Lutra, Jezusa z Marią i Martą, Jezusa z mężczyzną w Emaus i Filipa Melanchtona. Centralnie umieszczono symbol Ducha Świętego w postaci gołębicy.

Moja uwaga skupiła się na witrażu z przedstawieniem Marcina Lutra. To okno podobnie jak drugie z postacią Filipa Melanchtona, najbliższego współpracownika ojca reformacji jest pozostałością długiej ewangelickiej historii katedry. Ten długi okres trwał od początku XVI stulecia, aż do końca II wojny światowej, czyli do roku 1945.

Witraż z postać Marcina Lutra w katedrze w Koszalinie
Witraż z postać Marcina Lutra w katedrze w Koszalinie

Dzięki pasji i poszukiwaniom historyka sztuki pani Krystyny Rypniewskiej

„… absolutnie bezcenną informacją, na którą natrafiłam w … tekście z 1915 roku jest wzmianka – o dotąd nieznanym – wykonawcy naszych wspaniałych katedralnych witraży, a brzmi ona: „witraże wykonał zakład artystyczny Ferdinanda Müllera w Quedlinburgu”. Zakład ten najpewniej wykonał i projekty okien tzw. kartony, szkice, szablony i same witraże. Tyle stare wzmianki. W pewnym stopniu potwierdzają je także zachowane inskrypcje ryte diamentem na taflach okien, które zapisał w notatniku wykonawca jedynej przeprowadzonej konserwacji witraży w katedrze Krzysztof Mazurkiewicz – koszaliński mistrz witrażysta specjalizujący się w renowacji zabytkowych okien.”[1]

Pracownia Witraży Ferdinanda Müllera działała w Quedlinburgu na przełomie XIX i XX wieku. Była to duża firma, która początkowo produkowała szkło budowlane. Stosunkowo szybko powstał dział dział witrażowniczy, który ostatecznie przekształcił przedsiębiorstwo w pracownię, która wykonywała witraże do kościołów i budynków użyteczności publicznej. Realizacje z pracowni były instalowane na terenie Niemiec oraz w krajach europejskich a nawet w Ameryce Północnej, Afryce i Azji.

[1] – www.przyjaciele.koszalin.pl – „KLEJNOTY KOSZALIŃSKIEJ KATEDRY” – Krystyna Rypniewska, historyk sztuki, członek Stowarzyszenia Przyjaciół Koszalina

Polskie drzwi do Katedry Św. Pawła w Melbourne

Agata Mościcka

Wspaniała Katedra Św. Pawła w Melbourne już na progu wita wiernych polskim akcentem.  Ten wyjątkowy kościół swoją sławę zawdzięcza wybitnemu talentowi polskiego witrażysty Janusza Kuzbickiego.

Katedra Świętego Pawła została zbudowana w miejscu, gdzie dr Alexander Thomson w roku 1836 udzielał pierwszych publicznych, chrześcijańskich posług. W 1848 roku teren ten został udostępniony pod budowę budynku Kościoła parafialnego pod wezwaniem Świętego Pawła. Konsekrowany w 1852 roku, kościół był używany aż do 1885 roku, kiedy to został rozebrany, aby zrobić miejsce dla obecnej katedry, która pozostaje do dzisiaj w samym sercu życia miasta.

Katedra zbudowano w stylu neogotyckim. Została zaprojektowana przez wybitnego angielskiego architekta William’a Butterfield’a, który był znany jako projektant budowli sakralnych. Butterfield stanowczo odmówił odwiedzenia Melbourne i realizacja projektu budynku była skazana na wiele problemów, związanych zwyczajowo ze zdalnym nadzorem nad budową. Projektant zrezygnował ze swojej pracy w roku 1882 i wreszcie w 1884 roku budynek został ukończony pod kierunkiem Józefa Reed’a miejscowego projektanta, który zaprojektował wiele budynków użyteczności publicznej w Melbourne. Niemniej jednak Katedra Św. Pawła pozostaje ostatecznie arcydziełem Butterfielda.

W 2009 roku zakończono rozległe prace konserwatorskie na zewnątrz i wewnątrz katedry, prowadzone pod kierownictwem samego wielebnego David’a Richardson’a, 13-go Dziekana Melbourne.
Katedra Św. Pawła w Melbourne zachwyca swoim wnętrzem. Niezwykłe, wysokie sklepienie, dwa rzędy okien, na dwóch wysokościach, każde ze wspaniałym XIX wiecznym witrażem, ukazującym sceny z życia Jezusa, imponujące, zabytkowe, strzeliste okna z pięknymi witrażami nad wejściem i nad ołtarzem, dwie nawy boczne, piękne łuki i kolumny, cudowna kolorystyka wnętrza, a całość  dopracowana i doskonale odrestaurowana przez konserwatorów, wszystko to sprawia, że katedra jest miejscem najważniejszych uroczystości w mieście, z udziałem najwyższych rangą oficjeli i celem odwiedzin tysięcy turystów.

Dla Polaków jednak najważniejsze są drzwi wejściowe do Katedry i wieża Moorhouse.

Fragment drzwi do katedry pw. Św. Pawła w Melbourne
Fragment drzwi do katedry pw. Św. Pawła w Melbourne (zdjęcie 123RF)

W 2009 roku, gdy z powodu naruszenia stabilności wieży, w rezultacie natężenia ruchu ulicznego, wykonywano remont całego kościoła zwrócono się o pomoc w dekorowaniu Katedry do dwojga polskich artystów plastyków,  mieszkających na stałe w Australii – do Magdaleny i Janusza Kubickich.

Wejście do Katedry ma naturalne światło, które pada z góry, przez otwór w suficie. Okno świetlika zostało zaprojektowane i wykonane przez parę polskich witrażystów.

W sztuce chrześcijańskiej liczba osiem jest liczbą zmartwychwstania. Ośmioramienna gwiazda świetlika symbolizuje ofiarę Chrystusa, ale i nadzieję. Kształty tafli szkła przywodzą na myśl wczesne chrześcijańskie symbole ryby i odnoszą się do chrztu. Jasne szkło i niebiański wręcz kolor niebieski symbolizują miłość i prawdę, złoto oznacza boskość. Czerwony to krew ofiary i męczeństwo. Pięć części czerwonego szkła reprezentuje rany Chrystusa.

Kształt świetlika to kwadrat opisany na kole, gdzie kwadrat to symbol ziemskiego bytowania, a krąg to monogram Boga i symbol wieczności.

Kolejne dzieło wybitnego polskiego witrażysty i rzeźbiarza Janusza Kuzbickiego, obok którego nie da się przejść obojętnie w Katedrze Św. Pawła w Melbourne to szklane drzwi wejściowe. Dzięki nim wspaniałe, barwne światło wypełnia nawę główną kościoła. Neogotycka architektura wnętrza katedry Butterfielda staje się dzięki dziełu Janusza Kuzbickiego lekka, przejrzysta i nowoczesna, ale z szacunkiem dla dostojeństwa miejsca. Na powierzchni płyty drzwi autor opowiada historię Pawła w momencie, gdy jest oślepiony boskim światłem w drodze do Damaszku.

Pojawiają się tradycyjne symbole czterech ewangelistów z wizji Ezechiela: Lew, Orzeł, Wół i Człowiek. Drzwi mogą być postrzegane, dzięki jasnemu światłu, jakie wprowadzają do katedry, jako symbol samego Pawła, który łamał bariery między ludźmi i symbol Ewangelii, dostępnej dla wszystkich. Drzwi zostały wykonane z 25 mm szkła lanego metodą dalle de verre (technika spajania dużych brył szklanych, nieforemnych, betonem lub masą plastyczną dla uzyskania nierównych powierzchni, osadzonego w stalowej ramie. Większość szkła do wykonania witraża była importowana z Francji. Dominują ciepłe kolory żółty, czerwony. Stylistyka drzwi nawiązuje do wystroju neogotyckiej katedry. Drzwi wyglądają wspaniale zarówno z zewnątrz, jak i od środka katedry.

Do wykonania odpowiednich drzwi wejściowych do Katedry zostało wybranych, w drodze eliminacji trzech artystów, ale tylko projekt Polaka spełniał wszelkie wymagania. Poprzednie drzwi, drewniane, były zniszczone i zbyt ciężkie, by spełniać swoją rolę w prawidłowy sposób. Drzwi projektu Janusza Kuzbickiego dają unikatową wizualną lekkość, ich transparentna struktura i ponadczasowość projektu sprawiają, że nienaruszona jest jedność gotyckiej stylistyki wnętrza, a w zasadzie jest ona wzbogacona i podkreślona ciepłym światłem, promieniującym z tafli barwnych, witrażowych drzwi. Dzieło Janusza Kuzbickiego udowadnia, że wybór autora drzwi był słuszny.

Artysta starał się projektując drzwi do Katedry Św. Pawła w Melbourne osiągnąć wielki wybuch pięknego światła, pozostawiając jednak niezmienionym wewnętrzne piękno katedry i udało mu się tego dokonać.

Ten wybitny specjalista od witraży kościelnych może pochwalić się swoimi wspaniałymi pracami w wielu kościołach i katedrach na całym świcie.

Otrzymał wiele liczących się nagród za swoje wybitne dzieła od czasu, gdy w 1980 roku zamieszkał na stałe w Australii. Dzięki jego umiejętnościom i wielkiemu talentowi wspaniała Katedra Św. Pawła w Melbourne kojarzona jest na świecie z piękną, polską sztuką witrażową.

Malowanie witraża klasycznego – część 3

Andrzej Bochacz

Dotychczas omawialiśmy podstawy malowania witraża.

Witraż klasyczny, to elementy ze szkła katedralnego z naniesioną malaturą, połączone ołowianymi profilami. Niekiedy uzasadnionym może się okazać malowanie witraży wykonanych w technice tiffany. Tym razem skoncentruję się na zadaniu ambitniejszym i do tego celu użyję szkła nieprzeziernego, opalowego.

Szkło opalowe w odróżnieniu od katedralnego należy malować subtelniej. O ile kontury są szczególnie ważne, to cieni oraz patyn używamy subtelniej. Ten rodzaj szkła pochłania bardzo dużo światła i dlatego najczęściej nanosimy malaturę jednorazowo. Niewątpliwą zaletą stosowania szkła opalowego jest jego różnorodność barwna. Przejścia kolorystyczne, wtopione dodatki umożliwiają uzyskanie szczególnych efektów, co przy jednolitym szkle katedralnym nie jest dostępne.

Fot.1 Elementy witraża poświęconego Józefowi Bemowi po naniesieniu warstwy patyny
Fot.1 Elementy witraża poświęconego Józefowi Bemowi po naniesieniu warstwy patyny
Fot.2 Elementy witraża poświęconego Bartoszowi Głowackiemu po naniesieniu warstwy patyny
Fot.2 Elementy witraża poświęconego Bartoszowi Głowackiemu po naniesieniu warstwy patyny

W poprzednich odcinkach rozdzieliliśmy etap nanoszenia i wypalania konturów i cieniowania. Można jednak pokusić się o malowanie wszystkich elementów i jednorazowym wypale.

Należy zadbać, aby do każdej z dwóch warstw zastosować inne płynne medium. W praktyce, do czarnej farby konturowej dodaje się werniksu. Jest to nierozpuszczalny w wodzie roztwór naturalnej lub syntetycznej twardej żywicy. Po wyschnięciu tej warstwy nanoszona jest warstwa patyny. Tak jak w poprzednim odcinku poradnika, warstwę patyny nanosimy, jako równą powłokę (fot.1 i fot.2).

Po każdym z wymienionych etapów  przystępujemy do wyrównywania linii lub cieni zgodnie z przygotowanym wstępnie projektem. Używamy do tego celu patyczków, stalówek oraz mniej lub bardziej sztywnych pędzli.

Fot.3 Elementy witraża poświęconego Bartoszowi Głowackiemu po wypaleniu
Fot.3 Elementy witraża poświęconego Bartoszowi Głowackiemu po wypaleniu

Po zakończeniu obróbki malatury należy wypalić farbę w celu jej utrwalenia (fot.3).

Na zdjęciach prezentuję etapy przygotowywania witraży w technice tiffany z naniesioną malaturą. Dzięki temu udało się uzyskać szczegóły, cienie oraz napisy. Na fot. 4 i fot. 5 zaprezentowane są witraże po zakończeniu montażu.

Fot.4 Witraż poświęcony Stefanowi Czarnieckiemu po zlutowaniu elementów
Fot.4 Witraż poświęcony Stefanowi Czarnieckiemu po zlutowaniu elementów
Fot.5 Witraż poświęcony Władysławowi Broniewskiemu po zlutowaniu elementów
Fot.5 Witraż poświęcony Władysławowi Broniewskiemu po zlutowaniu elementów

Artykuł opublikowany w czasopiśmie „Szkło i Ceramika” nr 4/2014

Moje witraże – Tamara Zawadzka

Agata Mościcka

Życie tak się układa, że witrażystą można zostać całkiem przypadkowo. Pani Tamara Zawadzka witrażystka, amatorka z warszawskiej Woli zdradzi nam jak to było w jej przypadku.

Witraż Tamary Zawadzkiej - "Schody"
Witraż Tamary Zawadzkiej – „Schody”

Spotykamy się u pani Tamary, w jej mieszkaniu na Woli. Widać, że mieszka tu człowiek wszechstronnie uzdolniony i o szerokich horyzontach.

Wchodząc zaczynam już dostrzegać pierwsze witraże na ścianach. Potem następne i kolejne. Pani Tamara nie robi z nich galerii swoich dzieł. Po prostu kocha je i dlatego są częścią jej codzienności. Nie nadążam z zachwytami.

Moją uwagę przykuwa fantastyczna lampa witrażowa w trój wymiarze – białe, pnące się schody. Robi niesamowite wrażenie, a ja już wiem, że mam do czynienia z artystką dużego formatu.

Autorka opowiada mi o początkach swoich zainteresowań sztuką tworzenia witrażu. A wszystko zaczęło się w Domu Kultury Zacisze w Warszawie. Pani Tamara wybrała się kiedyś na kiermasz świąteczny w Domu Kultury i zainteresowały ją zajęcia witrażowe. Talent plastyczny ma od zawsze, a wykształcenie techniczne, jest  inżynier urządzeń wentylacji, sprawia, że nie jest jej obcy rysunek techniczny i wyobraźnia przestrzenna. Pierwsze projekty i prace witrażowe były naturalnie  bardzo proste. P. Tamara uczyła się całego procesu tworzenia witraży metodą Tiffane’go. Najpierw tworzyła projekt w postaci własnoręcznie wykonanego rysunku. Wykorzystywała również gotowe szablony. Następnie przycinała  specjalnymi widiowymi nożykami szklane kawałki. Praca wymagała zachowania ostrożności ze względu na ostre kawałki szkła, które potrafiły pękać w nieprzewidzianych kierunkach. Na zajęciach witrażowych zawsze  do wyboru było wiele gatunków szkła. Szkło fakturowe i  gładkie, przeźroczyste i kolorowe, jak również opalowe. Po wycięciu odwzorowań kształtów z rysunku lub szablonu, następowało ręczne lub maszynowe szlifowanie, oklejanie  miedzianą taśmą , układanie na wzorze, smarowanie kwasem solnym i lutowanie. Na koniec było mycie i patynowanie. P. Tamara nadmienia, że cały proces tworzenia wymaga niezwykłej precyzji i uwagi. Zdarzało się, że szkło uparcie pękało i nie można było długo dokończyć dzieła.  Złośliwość przedmiotów martwych, albo może siła wyższa. Oparzeń lutownicą również nie udało się również uniknąć. Autorka jednak do płochliwych nie należy i rozumie, że droga do pięknego efektu jest trudna, a dzieło powstaje w wyniku wielu różnorodnych działań, czasami niebezpiecznych, chociaż witraże mogą wykonywać już dzieci w wieku 12 lat, ale pod kontrolą dorosłych.

Witraż Tamary Zawadzkiej - lampa "Panda"
Witraż Tamary Zawadzkiej – lampa „Panda”

Po szczegółowym uświadomieniu mi jak wygląda proces powstawania witraży pani Tamara pokazuje mi dorobek swojej artystycznej twórczości w swoim portfolio. Na głównym zdjęciu oczywiście moja ulubiona lampa – schody, robi wyjątkowe wrażenie. Autorka opowiada mi jak wiele trudu wymagało wykonanie tej witrażowej, przestrzennej kompozycji. Tu na pewno przydała się wiedza techniczna. Witraż był spawany dosłownie w powietrzu. Było to trudne wyzwanie, ale efekt jest imponujący. Zdjęcia w port folio pokazują, że p. Tamara nie ogranicza swojej twórczości do jednego wymiaru. Oprócz niesłychanie pięknych kompozycji witraży naściennych, geometrycznych, ale również pejzażowych i roślinnych, w port folio widzę mnóstwo ciekawych, witrażowych projektów użytkowych. Uwagę przykuwa rzadko spotykana kolekcja projektów serwetników witrażowych. Stół na pewno nabiera wykwintności, gdy na nim stanie świąteczny serwetnik z witrażowymi kurami. Każdy z serwetników charakteryzuje inny wzór. Do wykonania zostały użyte piękne kaboszony szklane, ale i po prostu ścinki szkła, bądź naturalne końcówki szkła obcięte z tafli szklanej. I znowu można zauważyć , że wiedza techniczna, wyobraźnia przestrzenna p. Tamary i jej wyjątkowe zdolności plastyczne świetnie się uzupełniają. Kolejne projekty witrażowe, których nie można pominąć to wyjątkowo oryginalne zegary naścienne. Moją uwagę przykuwa zegar Słońce, wyjątkowo oryginalny witraż z kaboszonami. Na zdjęciach pojawia się kolejna fascynująca lampa w stylu japońskim, wykonana ze specjalnie wykonanego ręcznie szkła. Stelaż starej lampy posłużył autorce  jako forma do wypełnienia szczególnie pięknymi płytkami szkła, które sprawiają, że ulega się złudzeniu, iż lampa żarzy się  żywym płomieniem. Kompozycja zachwyca barwami i stylizacją. Kolejne strony port folio i kolejne zachwycające dzieła sztuki witrażowej. Ozdobne pudełka na różności, wykonane podobną metodą jak serwetniki i w podobnej stylizacji. P. Tamara często w swoich pracach wykorzystuje piękne , kolorowe kaboszony szklane, które razem z barwnymi i fakturowymi płytkami kolorowego szkła tworzą niepowtarzalne kompozycje. Autorka nadaje im znaczenie i wartość, tworząc z nich czy to ozdoby świąteczne, czy wisiory na szyję, czy też ozdobne figurki. P. Tamara współpracowała z Domem Kultury w Warszawie, na ul. Hynka W tym czasie uczestniczyła w  plenerach w okolicach Kazimierza Wielkiego wraz z Pracownią Ceramiczną Angoba z Warszawy.

Witraż Tamary Zawadzkiej - "Konstruktywizm myśli I"
Witraż Tamary Zawadzkiej – „Konstruktywizm myśli I”

Od trzech lat autorka współpracuje z Państwowym Ogniskiem Artystycznym na ul. Nowolipki w Warszawie. Gdzie pod nadzorem artystów plastyków  doskonali swoje  dzieła.

Technika witrażowa, to nie jedyna forma obróbki artystycznej szkła, w której p. Tamara próbuje również swoich sił. Zajmuje się również fushingiem czyli spiekaniem szkła w piecu w bardzo wysokich temperaturach. Obraz powstaje przez ułożenie kawałków specjalnego szkła, a następnie stopienie go w wysokiej temperaturze. Cała sztuka polega na tym, by nie za szybko wyciągnąć  kompozycję z pieca, ponieważ szkło może wtedy popękać. Obraz w piecu ceramicznym musi przebywać prawie przez dobę.  Jest duża szansa, że w POA pojawi się specjalny piec do fushingu i będzie można rozwijać wytwarzanie przedmiotów w tej technice. Jest to marzenie p. Tamary

Koniec roku zawsze obfituje w wystawy prac. Prace uczestników warsztatów są wysyłane na coroczne targi biżuterii do Gdańska, gdzie są wystawiane. Pani Tamara nie lubiła dotąd sprzedawać swoich dzieł, jest z nimi związana silnie emocjonalnie. Może pochwalić się jednak  tym, że jej witraż (wykonany w technice łączenia szkła ołowiem),  przedstawiający ryby, zdobi ścianę jednego z urzędów w Warszawie. Wielokrotne wyróżnienia na  wystawach i w konkursach są wyznacznikiem wyjątkowych zdolności p. Tamary. Autorka prac ma w planach założenie własnej strony internetowej, na której będzie można dokonywać zakupów jej wyjątkowo pięknych witrażowych dzieł.  Miejmy nadzieję, że nastąpi to wkrótce. Pani Tamara otworzy swoje witrażowe okno na świat i jej dzieła będzie można nie tylko podziwiać na zdjęciach, ale cieszyć się również z ich posiadania.

Sputnik z witrażami – katedra w Maringá

Judyta Cukrowska

Jedno z najwspanialszych dzieł sztuki witrażowej na świecie znajduje się w mieście Maringa, w Paranie, w Brazylii.

Architekt Jose Augusto Bellucci, pod wpływem sowieckich satelitów i programu Sputnika zaprojektował Katedrę w Maringá, w bardzo nowoczesnym i stożkowym kształcie. Słowo „sputnik” oznacza pielgrzym, który odwraca się od świata, aby zbliżyć się do Boga.

Katedra w Maringa, w Paranie, w Brazylii
Katedra w Maringa, w Paranie, w Brazylii

Budowa Katedry pod wezwaniem Matki Bożej Chwały, rozpoczęła się w lipcu  1959 roku. Prace w betonie zostały zakończone prawie czternaście lat później, 10 maja 1972 roku.  Pierwsza Msza w niedokończonej Katedrze odbyła się 31 grudnia 1972 roku, a w dniu 3 maja 1981 roku Katedra została konsekrowana. Po latach stary kościół w drewnie został rozebrany, a deski z niego przeznaczone na budowę popularnych w okolicy domów.

Katedra otrzymała tytuł Bazyliki Mniejszej Katedry Matki Bożej Chwały w dniu 21 stycznia 1982 roku nadany przez papieża Jana Pawła II.

Szacuje się, że do budowy Katedry użyto 30.000 worków cementu, 270 ton żelaza, 3,6 mln metrów sześciennych piasku, 4100 metrów sześciennych pokruszonej skały i niemal 2000 metrów sześciennych granitu podłogowego.
Katedra Maringá góruje 124 metry nad ziemią, a więc jest to najwyższa Katedra w Ameryce Południowej.
Znajduje się również na 16 miejscu listy najwyższych kościołów na świecie.

Stożkowy kształt świątyni, ma u podstawy średnicę 50 metrów i jedną okrągłą nawę o średnicy wewnętrznej 38 metrów. Stożek ma wysokość 114 metrów zewnętrznych plus krzyż wysokości 10 metrów, co daje w sumie 124 metrów.

Witraż w katedrze w Maringa, w Paranie, w Brazylii
Witraż w katedrze w Maringa, w Paranie, w Brazylii

Ukrzyżowany Chrystus po lewej stronie ołtarza został wykonany z siedmiometrowego kawałka drewna przez rzeźbiarza Conrad’a Moser’a.
Obrazy dla Katedry namalował artysta plastyk Zanzal Mattar.
Bardzo cennym przedmiotem w Katedrze jest kamień węgielny, którym jest kawałek marmuru, pobrany z wykopalisk Bazyliki Świętego Piotra przez papieża Piusa XII i ofiarowany w dniu 15 sierpnia 1958 roku w czasie uroczystości, zorganizowanej przez biskupa diecezjalnego, Dom Jaime Luiz Coelho, pod przewodnictwem ówczesnego arcybiskupa, Dom Manuel’a da Silveira D’Elboux.
Koronę, otaczającą stożek Katedry stanowią wielkie trójkątne okna, które wypełniają niesamowicie barwne witraże, stworzone przez artystę Lorenz’a Osterroht’a. Jest ich aż szesnaście.

Witraż w katedrze w Maringa, w Paranie, w Brazylii
Witraż w katedrze w Maringa, w Paranie, w Brazylii

Niewyobrażalnie kolorowe okna, stworzone tak, aby każdy, kto wierzy mógł doznać uczucia bliskości Stwórcy. Kawałki jaskrawo barwionego szkła tworzą z bliska dla oczu płaszczyznę,  wypełnioną tysiącem, przecinających się linii, mozaikę szalonych kolorów, którymi światło wypełnia nowoczesną przestrzeń katedry. Powierzchnia witraży jest ogromna, więc nie sposób w zasadzie, od wewnątrz katedry, zobaczyć, co dokładnie one sobą przedstawiają. W pełni można je podziwiać dopiero z zewnątrz, najlepiej jednak wieczorem, w czasie iluminacji świetlnych. Wtedy obrazy nabierają kształtów i można na największym z witraży, w którego dolnej części znajduje się wejście do bazyliki, zobaczyć postać Chrystusa z rozłożonymi ramionami, niejako witającego i zapraszającego do siebie wiernych.

Wraz z przebudową Katedry Maringa, został zainstalowany w 2012 roku, nowy system oświetlenia, z oprogramowaniem do sterowania oświetleniem, który posiada harmonogram kolorów i kieruje czasem trwania pokazu, nawet z możliwością indywidualnego programowania dla każdego projektora. W sumie 202 projektory zostały zainstalowane z diodami LED. 34 diody o mocy 290 watów, kolorowe, które są zainstalowane na zewnątrz kościoła. Kolejne 40, mające 50 watów, barwione kolorowo są również ustawione na zewnątrz świątyni. Pozostałe 128, mające 50 watów i białe światło są zainstalowane wewnątrz kościoła i skierowane na wspaniałe witrażowe okna, co pozwala w czasie wieczornych pokazów świetlnych na podziwianie wyjątkowego ich piękna i pełni obrazów w nich zawartych.

Niektórym może wydawać się niestosowne robienie świetlnego show na tak prestiżowym budynku, na budynku sakralnym, ale jak wiadomo w kulturze i tradycji brazylijskiej od zamierzchłych czasów jest wpisane barwne świętowanie, podobnie jak tendencja do budowania megalitycznych świątyń.

 

Katedra w Maringa, w Paranie, w Brazylii
Katedra w Maringa, w Paranie, w Brazylii

 

 

 

 

Szlakiem Mistrzów Witraży – Kraków 2010 – opowieść III – Dom pod Globusem

Andrzej Bochacz

Uczestnicy wycieczki na Plantach
Uczestnicy wycieczki na Plantach

Żelaznym punktem wycieczki Szlakiem Mistrzów Witraży – Kraków 2010 było odwiedzenie  Domu pod Globusem. Po kilkunastominutowym spacerze majowymi Plantami dotarliśmy na róg ulic Długiej i Basztowej. W latach 1904 – 1906 wzniesiono w tym miejscu gmach krakowskiej siedziby Izby Przemysłowo-Handlowej. Charakterystycznym elementem budynku jest wieża zwieńczona globusem. Poniżej w wieży umieszczono podświetlany zegar, który został zainstalowany pod warunkiem, że koszt iluminacji będzie ponosiło miasto. Ówczesny prezydent Krakowa zadeklarował opłacanie kosztów energii elektrycznej do podświetlania tarczy zegara  z funduszy miejskich każdego dnia do godziny 23:30.

Dom pod Globusem w Krakowie na przedwojennej pocztówce
Dom pod Globusem w Krakowie na przedwojennej pocztówce

Dom pod Globusem jest perłą modernistyczną. Powstał według planów Tadeusza Stryjeńskiego i młodego, utalentowanego architekta – Franciszka Mączyńskiego.

Wyposażenie wnętrz powierzono Stanisławowi Wyspiańskiemu, który miał już wyrobioną opinię doskonałego dekoratora wnętrz. Propozycja malarza uzyskała pochlebne opinie. Izba przekonywała go do umieszczenia figury Cesarza Franciszka Józefa, na co się nie zgodził. W związku z tym oraz z uwagi na zły stanu zdrowia artysty, Izba poprosiła Józefa Mehoffera o zaprojektowanie wyposażenia i dekorację sali posiedzeń.

Brama wejściowa i księgarnia w Domu pod Globusem
Brama wejściowa i księgarnia w Domu pod Globusem

Portal wejściowy zdobią alegoryczne płaskorzeźby przedstawiające Handel i Przemysł. Ich autorem jest Konstanty Laszczka. Tutaj krótka dygresja, którą musze się podzielić – Kraków jest miastem wyjątkowym. To miasto przez stulecia przyciągało osoby nieprzeciętne. Każdy zakątek, zaułek, czy z pozoru błahe przedmioty są związane z wybitnymi osobami. Skojarzenie to pojawiło się z chwilą, kiedy poznałem historię płaskorzeźb. Konstanty Laszczka urodził się w biednej chłopskiej rodzinie pod koniec XIX stulecia. Talent rzeźbiarski i malarski dostrzegła w nim ziemiańska rodzina Ostrowskich. Dzięki niej otrzymała możliwość studiowania w Warszawie a później w Paryżu. Artysta rozwijał swoje zdolności i spełniał oczekiwania swoich dobroczyńców. Na początku XX stulecia został profesorem a w roku 1911 rektorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Można by powiedzieć dokonany i spełniony Janko Muzykant.

Witrażyki w oknie klatki schodowej Domu pod Globusem w Krakowie
Witrażyki w oknie klatki schodowej Domu pod Globusem w Krakowie

Wejście główne zamyka kuta brama, nad którą u szczytu fasady „płynie” żaglowiec z godłem Izby Handlowo-Przemysłowej. Wśród zdobień klatki schodowej zwracają uwagę okna zdobione niewielkimi  witrażami, które przedstawiają symbole przemysłu i handlu: lokomotywę parową, słup telegraficzny, fabrykę, mewy portowe, Merkurego, kupców i przedsiębiorców, parostatek, stragan z warzywami i owocami, spichlerze. Okna z barwnymi elementami wykonano według projektów Franciszka Mączyńskiego w Zakładzie Witraży Władysława Ekielskiego i Antoniego Tucha.

Uczestnicy wycieczki w Sali Mehofferowskiej
Uczestnicy wycieczki w Sali Mehofferowskiej

Idąc schodami cieszyliśmy się tymi witrażowymi drobiazgami i dotarliśmy do chluby i najważniejszego pomieszczenia Domu pod Globusem – Sala Mehofferowska. Zazwyczaj nie jest ona dostępna dla publiczności. Jednak dla naszej grupy miłośników sztuki uczyniono wyjątek.

Kiedy otworzyły się drzwi zaparło nam dech.

Dekoracja ścian sali została podzielona na trzy sfery. Dolną pokrywają wachlarzykowate wzory jasnej brzozowej boazerii dekorowane mosiężnymi ozdobami. Sfery środkową i górną rozdziela pas jasnych, geometrycznych i kwiatowych motywów. Dominuje tutaj blada zieleń, która przeplata się z akcentami żółcieni i czerwienią kwiatów. Na plafonie polichromia węży wijących się wśród pawich piór. W punkcie centralnym obraz artysty – „Poskromienie żywiołów”. Pod postacią młodzieńca kryje się ludzki geniusz, który panuje nad żywiołami w kobiecych personifikacjach: Ziemi, Ognia, Wody i Powietrza. Mehoffer czytelnie i trafnie ujął sugestie zleceniodawców.

Fragment plafonu w Sali Mehofferowskiej
Fragment plafonu w Sali Mehofferowskiej

 

Witraż w oknie Sali Mehofferowskiej Domu pod Globusem w Krakowie
Witraż w oknie Sali Mehofferowskiej Domu pod Globusem w Krakowie

Okna sali zdobią witrażowe, geometryczne przeszklenia utrzymane w tonacji kolorystycznej zgodnej z całym pomieszczeniem.

Po II wojnie światowej Dom pod Globusem przeżył trudny okres. Po likwidacji w roku 1950 Izby Handlowo-Przemysłowej znalazł w nim swoje miejsce komitet powiatowy PZPR oraz hurtownia Centrali Spożywców. Użytkownicy doprowadzili do dewastacji budynku, łącznie z częściowym przebijaniem podcieni dla ruchu pieszego.

Fragment boazerii w Sali Mehofferowskiej
Fragment boazerii w Sali Mehofferowskiej

Pod koniec lat osiemdziesiątych przeprowadzono kompleksową konserwację budynku. Przywrócono pierwotny wygląd i częściowo przywrócono oryginalne wyposażenie.

Kiedy wyszliśmy na ulicę Długą od razu udaliśmy się do mieszczącej się na parterze księgarni Pod Globusem. Jest to jak setki innych, znaczące miejsce na kulturalnej mapie Krakowa. Czytelnicy  odwiedzają tłumnie to miejsce, tym bardziej że w księgarni bywali: Sławomir Mrożek, ks. Adam Boniecki, Andrzej Stasiuk, Roma Ligocka, Jerzy Stuhr, Michał Rusinek.

Na każdym kroku powiew historii i wspomnienia pięknych spotkań.

Taki był, taki jest i taki będzie Kraków a kolejnym etapem naszego spaceru była doskonała kawa.

Uczestnicy wycieczki na Plantach
Uczestnicy wycieczki na Plantach
Witrażyki w oknie klatki schodowej Domu pod Globusem w Krakowie
Witrażyki w oknie klatki schodowej Domu pod Globusem w Krakowie