Autor: Andrzej Bochacz

Unikatowa wystawa rzemiosła artystycznego w Muzeum Architektury we Wrocławiu w nowej odsłonie

Magda Ławicka

Muzeum Architektury zaprasza miłośników witrażownictwa i czytelników „Barw Szkła” do obejrzenia zmodernizowanej wystawy „Architektoniczne rzemiosło artystyczne od XII do XX wieku”. To jedyna w Polsce ekspozycja, która gromadzi wyroby wyłącznie tych dziedzin rzemiosła artystycznego, które są powiązane z architekturą. Należą do nich witraże z wielu krajów Europy, ozdobne (trawione i malowane) oszklenia, sztukaterie ze śląskich pałaców, kafle i piece powstałe w Miśni i Velten, ceramiczne płytki okładzinowe z Holandii, Hiszpanii i Turcji, barwnie malowane stropy i plafony, kute w żelazie zamki drzwiowe i zawiasy, odlewane w żeliwie i mosiądzu kraty piecowe, klamki i szyldziki oraz wiele innych zabytkowych przedmiotów o wysokich walorach artystycznych. Na wystawie udostępniamy ponad 360 eksponatów, które wybrano z bardzo bogatej kolekcji muzeum, gromadzonej od ponad 50 lat.

Fragment wystawy rzemiosła artystycznego w Muzeum Architektury we Wrocławiu
Fragment wystawy rzemiosła artystycznego w Muzeum Architektury we Wrocławiu

Wystawa w Muzeum Architektury, to zarazem jedyna ekspozycja w Polsce, na której stale można oglądać ponad 60 witraży, w tym 5 niezwykle cennych, pochodzących z czasów średniowiecza. Wśród tych ostatnich znajduje się, słynna wśród miłośników rzemiosł witrażowych, kwatera z Prorokiem Ezechielem, datowana na początek XIII wieku i uchodząca za najstarszy witraż w polskich zbiorach muzealnych. Na wystawie prezentujemy również niewielkich rozmiarów tzw. witraże gabinetowe (służyły do dekoracji okien mieszczańskich gabinetów), powstałe w szwajcarskich warsztatach w XVI i XVII wieku. Odznaczają się niebywałą precyzją wykonania, której sprzyjała, odmienna niż w średniowieczu, technika malowania szkieł przy użyciu farb emaliowych. Z kolei okres upadku rzemiosła witrażowego w XVIII wieku ilustrują oszklenia malowane wyłącznie różnymi odcieniami szarej patyny w tzw. technice „en grissaille” (z franc. w szarościach). Pozostałe kilkadziesiąt witraży, eksponowanych na wystawie w układzie chronologicznym, pozwala śledzić zmieniające się techniki i trendy artystyczne, od odrodzenia witrażownictwa po wojnach napoleońskich poprzez jego niezwykły rozkwit w okresie secesji, aż po czasy stylu art deco i ekspresjonizmu w przededniu II wojny światowej.

Fragment wystawy rzemiosła artystycznego w Muzeum Architektury we Wrocławiu
Fragment wystawy rzemiosła artystycznego w Muzeum Architektury we Wrocławiu

Wystawa odnowiona dzięki dotacji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jest dostępna dla zwiedzających bezpłatnie w godzinach otwarcia Muzeum Architektury.

Okładka przewodnika - Architektoniczne rzemiosło artystyczne od XII do XX wieku
Okładka przewodnika – Architektoniczne rzemiosło artystyczne od XII do XX wieku

Wystawie towarzyszy bogato ilustrowany (121 barwnych zdjęć) przewodnik z opisami najciekawszych eksponatów, który można nabyć w Muzeum Architektury osobiście lub poprzez internet. Przewodnik wydano w polskiej i angielskiej wersji językowej.

A.Gola, B. Fekecz-Tomaszewska, M. Ławicka „Architektoniczne rzemiosło artystyczne od XII do XX wieku”. Przewodnik. Muzeum Architektury we Wrocławiu . Wrocław 2013

Witraże secesyjne na terenie Galicji Wschodniej. Część III

Jurij Smirnow

Przez kilka lat przed I wojną światową i tuż po jej zakończeniu krakowski „Zakład Witrażów i Mozaiki Szklanej S.G. Żeleński” praktycznie nie miał poważnych konkurentów na terenie Galicji Wschodniej. We Lwowie między nim a małymi warsztatami artystyczno-szklarskimi ułożył się swoisty podział pracy. Zakład krakowski produkował drogie klasyczne witraże dla gmachów użyteczności publicznej, świątyń, najbardziej renomowanych budynków mieszkalnych i willi arystokracji i profesorów, zaś warsztaty artystyczno-szklarskie masowo proponowały odbiorcom znacznie tańsze pseudowitraże i szyby trawione dla setek nowo budowanych kamienic czynszowych i ozdobienia starych XIX-wiecznych domów zamieszkanych przez biedniejszą część ludności miejskiej. Chyba jedynym wyjątkiem było ozdobienie wnętrz katedry Ormiańskiej, gdzie według wyboru arcybiskupa J. Teodorowicza w 1910 roku polichromię i witraż w nowej kopule wykonał Antoni Tuch, zaś w 1913 roku mozaikę według projektu J. Mehoffera w starej części katedry – włoska firma Angelo Gianese z Murano koło Wenecji.

Witraż. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)
Witraż. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)

Wysiłki reklamowe Żeleńskiego były bardzo owocne, a realizacje na terenie Galicji Wschodniej przemawiały same za siebie. Od roku 1908 zamówienia od lwowskich firm budowlanych i osób prywatnych nadchodziły jedno po drugim. Ożywiony ruch budowlany w stolicy Galicji nasilał się z każdym rokiem. Budowano monumentalne gmachy użyteczności publicznej, banki, hotele. Przed I wojną światową we Lwowie dominowało budownictwo świeckie, zaś sakralne nie odgrywało tak ważnej roli, jak w drugiej połowie XIX wieku. Dziełem, dzięki któremu fabryka Żeleńskiego ostatecznie „podbiła” Lwów, był zespół witraży i mozaik, które zdobiły jeden z najbardziej prestiżowych gmachów we Lwowie owego czasu, mianowicie gmach Izby Handlowo-Przemysłowej i Giełdy Towarowej, zbudowany w latach 1907-1911 przy jednej z centralnych ulic miasta Akademickiej 17-19 (obecnie aleje T. Szewczenki) według projektu Alfreda Zachariewicza i Tadeusza Obmińskiego.

Gmach wzniesiono w zespole z budynkiem tzw. Instytutu Technologicznego (obecnie Akademia Muzyczna), którego fasada wychodziła na ul. Bourlarda (obecnie Nyżankiwskiego). Alfred Zachariewicz nie tylko wykonał architektoniczne plany gmachu, lecz zajmował się też opracowaniem detalu fasady budowli i aranżacją wystroju wnętrz. Od samego początku projektowania on współpracował z grupą artystów rzeźbiarzy i malarzy, jak też z „Zakładem Witraży i Mozaiki Szklanej S.G. Żeleński”. W wyniku powstał jeden z najbardziej stylowych, zespołowo ozdobionych i wyposażonych gmachów, wysoko ocenionych przez historyków sztuki i estetów. Uroczyste otwarcie i poświęcenie nowego gmachu odbyło się 3 lipca 1910 roku w obecności grona wysokich gości, ministrów, posłów na Sejm Galicyjski, profesorów uczelni wyższych, gości z innych miast Galicji i całych Austro-Węgier. Zaproszono również inżyniera Stanisława Gabriela Żeleńskiego.[1] Był to gest uznania zasługi jego zakładu w ozdobieniu gmachu witrażami i mozaikami, które były nieodłączną częścią całościowej dekoracji budowli i stanowiły jednolity zespół stylowy, zharmonizowany z architekturą, rzeźbą i polichromią.

Witraż Stefana Matejki. Lwów, gmach Akademii Muzycznej. (fot.autor)
Witraż Stefana Matejki. Lwów, gmach Akademii Muzycznej. (fot.autor)

Fasadę budynku zdobiło mozaikowe panneau z herbem Lwowa,

symbolami handlu i przemysłu, otoczonymi girlandami stylizowanych kwiatów, wykonanych według projektu Henryka Uziembły. Wraz z figuralnym fryzem autorstwa rzeźbiarza Wojciecha Przedwojewskiego, mozaiki stanowiły najważniejszy element artystycznej dekoracji zewnętrznej. Natomiast w ozdobieniu wnętrz wyjątkową rolę odgrywały witraże, które można podzielić na trzy wielkie zespoły, mianowicie witraże głównej klatki schodowej, sali posiedzeń i giełdy zbożowo-towarowej. Bramę główną, również dwie bramy boczne, wykuto z miedzianej blachy w zakładzie Władysława Musiałowicza i ozdobiono taflami szklanymi z fabryk J. Friedländera we Lwowie i S.G. Żeleńskiego w Krakowie. Nad wejściem głównym znajdował się trójdzielny witraż nadbramny wykonany według projektu Henryka Uziembły w Zakładzie S.G. Żeleńskiego. Przedstawiał on dawną flotę polską na Bałtyku.[2]

Witraże we wszystkich innych pomieszczeniach wykonano w Krakowie według projektów Alfreda Zachariewicza. Monumentalną marmurową klatkę schodową zdobiły duże okna witrażowe wysokie na dwie kondygnacje. Autor nadał witrażom charakter geometryczny, zwłaszcza w kondygnacji dolnej, i niezwykle bogatą gamę kolorystyczną. Przeszklenia okien dolnej kondygnacji skomponowano z jaskrawych nasyconych falowanych pasków w kolorach od błękitnego i bladozielonego do żółtego i pomarańczowego. Witraże górnej kondygnacji mają bardziej złożony charakter. W części dolnej znajduje się szeroki jaskrawozielony pas ze stylizowanych liści. Wyżej umieszczono owalne medaliony, w których ukazano stylizowane czerwone maki (medalion w polu centralnym) i róże (medaliony w polach bocznych). Przedstawienia kwiatów zostały obramione girlandami z liścia laurowego. Tło okien wyłożono z bladożółtych tafli szkła, w części dolnej znajdują się sygnatury firmy-producenta i autora-projektanta: „Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński” i „Proj. A. Zachariewicz R. 1908”. Bogactwo zdobienia klatki schodowej podkreślono efektownymi wstawkami mozaikowymi marmurowej balustrady schodów. Autorem wstawek, wykonanych również w Krakowskim Zakładzie S.G. Żeleńskiego, był malarz Karol Frycz. Panneau z mozaiki szklanej przedstawiają stylizowane wizerunki słoneczników, gałązki kwitnącej jabłoni, kwiaty fuksji, nasturcji, tulipanów, malw, narcyzów. Na balustradzie schodów ustawiono również oryginalne świeczniki wykonane według projektów A. Zachariewicza we lwowskiej filii wiedeńskiej firmy R. Dittmara. „Witraże klatki schodowej, kolorytem i motywami florystycznymi zharmonizowane z wstawkami mozaikowymi, są węzłem kompozycyjnym, ogniwem funkcjonalnym między hallem i pomieszczeniami pierwszego piętra”.[3] Właśnie na piętrze znajduje się sala konferencyjna – centralne i ideowe pomieszczenie całego gmachu Izby Handlowo-Przemysłowej. Historyk sztuki Jurij Biriulow nazwał salę „… secesyjną parafrazą auli Politechniki Lwowskiej, słynnego dzieła Juliana Zachariewicza-seniora”.[4] Ściany ogromnej sali konferencyjnej wysokiej na dwie kondygnacje, ozdobiono boazerią, sztucznym marmurem w kolorach bladozielonym, jasnoszarym, pilastrami z białego marmuru, fryzem wypełnionym monumentalnymi malowidłami pędzla Feliksa Wygrzywalskiego i alegorycznymi rzeźbami dłuta Zygmunta Kurczyńskiego. We wnęce ustawiono brązowe popiersie „Najjaśniejszego Pana cesarza Franciszka Józefa I, wykonane przez rzeźbiarza Wollena”.[5]Strop zdobią 124 kasetony i bogata złocona sztukateria. W tym zespole dzieł sztuki wysokiej klasy artystycznej wyróżniają się trzy ogromne okna witrażowe, wysokości dwóch kondygnacji, które zajmują całą ścianę naprzeciw wejścia do sali, zaś na zewnątrz są ważnym akcentem fasady budowli. Projekt witraży również był dziełem Alfreda Zachariewicza. Witraże składają się z falowanych płaszczyzn bladobeżowego i bezbarwnego szkła z girlandami ze stylizowanego liścia laurowego. Girlandy wykonano ze szkła zielonego z czerwonymi paskami. Część górna i dolna witraży otoczona jest bordiurą z zielonych i żółtych pasków, złożonych ze skomplikowanych, gdy chodzi o formę, segmentów. Wzory ogromnych witraży charakteryzują się nienaganną symetrią i są bardzo ważnym elementem przestrzennej i artystycznej organizacji całego zespołu dzieł sztuki zdobiących salę konferencyjną. Ozdobienie tej sali jest jedną z najbardziej gustownych lwowskich realizacji idei Gesamtkunstwerk, czyli syntezy sztuk przestrzennych. Witraże odgrywały dominującą rolę i w wykonanym w 1908 roku ozdobieniu wielkiej sali giełdy towarowo-zbożowej. Giełda mieściła się w części parterowej gmachu, miała osobne wejście i „była urządzona prawdziwie po europejsku”.[6] Projekt witraży sporządził osobiście Alfred Zachariewicz, zaś malowidła ornamentalne były dziełem Feliksa Wygrzywalskiego. Według koncepcji autora witraże wypełniły całą ścianę tylną głównego pomieszczenia giełdy, oddzielając ją od bocznych klatek schodowych. Ścianę podzielono na trzy wielkie, od posadzki do sufitu, prostokątne otwory, w części dolnej imitujące przejścia zamknięte łukowo. Witraże miały charakter wyraźnie geometryczny i były zestawione z ułożonych poziomo falowanych pasów kolorowego szkła, utrzymanego w różnych odcieniach kolorów zielonego, niebieskiego, żółtego, otoczonych bordiurą ze stylizowanych liści akantu i wertykalnych pasów w kolorze bordo. W części górnej znajdowały się stylizowane pęki ostów, korespondujące z polichromią F. Wygrzywalskiego.

Witraż. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)
Witraż. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)

Witraże w pomieszczeniu giełdy zostały niestety, znacznie uszkodzone i w 1988 roku A. Czobitko rekonstruował je według projektu własnego. Konserwator wykorzystał wszystkie zachowane części starych witraży, pozostawił również sygnaturę „proj. A. Zachariewicz R. 1908”, ale na dodanych płaszczyznach znacznie zmienił gamę kolorów, geometryczny rysunek i dodał po bokach postacie kobiece. Takie radykalne zmiany prawie całkowicie zmieniły stylowy charakter witraża. Bardziej ostrożnie A. Czobitko przeprowadził konserwację witraży na klatce schodowej i w sali posiedzeń. Ale i tutaj w niektórych miejscach widoczne były zmiany kolorów dodanych szkieł i ich jakość, która różniła się od oryginału. Te witraże, niestety, zostały uszkodzone w 2014 roku podczas zdarzeń rewolucyjnych we Lwowie, ale natychmiast zostały zabrane do konserwacji, która będzie zakończona w 2015 roku. Część centralna witraża H. Uziembły w świetliku nad wejściem głównym została zniszczona w czasie II wojny światowej. A. Czobitko w 1988 roku wykonał nowy ornamentalny witraż. Jednak jego gama kolorystyczna i zgeometryzowane formy, o układzie podkreślono poziomym, mają mało wspólnego z dwoma zachowanymi oryginalnymi segmentami bocznymi, symbolizującymi fale morskie. Nieudana konstrukcja nowej ramy doprowadziła do tego, że witraż wypadł z okna i do dziś nie został ponownie ustawiony.

Fabryka S.G. Żeleńskiego wykonała w 1909 roku zespół witraży o tematyce przemysłowej do gmachu Instytutu Technologicznego,

zaprojektował je Stefan Witold Matejko. We Lwowie był to jeden z niewielu przykładów witraży z kompozycjami obrazowymi o tematyce przemysłowej w budowlach świeckich. Zachował się tylko jeden witraż na parterze. Faktycznie jest to obraz ze szkła, na którym przedstawiono – na tle industrialnego pejzażu (wieże naftowe) – kolej i wagony załadowane drewnem. Projektantowi udało się pomieścić w kompozycji i góry, i błękitne niebo, i dym, i kominy dalekiej fabryki oraz symbole nauk technicznych (koło zębate, wał, strug). Zachowały się też sygnatury zakładu i projektanta: „Projektował Stefan Matejko” i „Wykonał Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński R. 1909”. Centralna część witraża została ujęta szeroką ramą witrażową z ornamentem geometrycznym. Ornament geometryczny z prostokątów i owalów zdobi jeszcze jeden witraż zachowany w tym gmachu, mianowicie świetlik nad wejściem głównym. Witraż wykonano z tafli szkła w kształcie dużych owalów i małych prostokątów, ułożonych w symetryczne pasy. Pole witraża utrzymano w kolorach pastelowych – bladozielonych, niebieskich, fioletowych. Tylko w części górnej umieszczono jaskrawą bordiurę ze stylizowanych zielonych liści i czerwonych wstążek.

Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy Plac Dąbrowskiego 2 (fot. autor)
Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy Plac Dąbrowskiego 2 (fot. autor)

Krakowski Zakład Witraży S.G. Żeleński rozpoczął działalność we Lwowie w czasie, kiedy w architekturze na zmianę „linearno-ornamentalnej” odmianie secesji przychodzi postsecesyjny modernizm (klasycyzująca lub funkcjonalna odmiana secesji), w wielu przykładach w wydaniu berlińskim. Zmienia się również stylistyka zdobiących ją dzieł sztuki, mianowicie rzeźb, malowideł, kutego metalu, mebli i oczywiście witraży. W owym czasie (1910-1914) w projektowaniu witraży panowała moda na daleko posuniętą stylizację motywów kwiatowych i roślinnych, kubizację form lub abstrakcyjny rysunek, złożony z elementów geometrycznych. Najbardziej wytworne i monumentalne witraże wykonywano do gmachów banków, zakładów naukowych, akademików, hoteli. Znacznie skromniejsze witraże zdobiły klatki schodowe kamienic czynszowych. Często preferowano zwykłe formy geometryczne lub oszklenia z tafli bezbarwnego szkła z geometryczną bordiurą. W niektórych przypadkach, właśnie w bogatych kamienicach czynszowych zatrzymała się moda na witraże z ornamentem roślinnym, wieńcami lub koszami z kwiatów.

W ostatnim pięcioleciu przed I wojną światową we Lwowie nabrało tempa budownictwo gmachów instytucji bankowych, kredytowych i ubezpieczeniowych, co było związane z napływem do stolicy Galicji kapitałów zagranicznych, austriackich, czeskich, niemieckich. Często z tychże krajów przychodziła moda na odpowiednie formy stylowe w architekturze i ozdobieniu wnętrz. W budownictwie administracyjnym i bankowym są one nawet bardziej widoczne niż w kościelnym, gdzie motywy historyczno-narodowe dominują w świątyniach rzymskokatolickich (polskich), tak i greckokatolickich (ukraińskich).

W 1910 roku Alfred Zachariewicz projektuje i buduje monumentalny gmach spółki ubezpieczeniowej Triestu (Assicurazioni Generali Trieste) przy ul. Kopernika 3. Dbając o jednolitość wystroju, on zaprojektował też znaczną część ozdobienia wewnętrznego tego gmachu, również witraże klatki schodowej. Wykonanie w szkle zamówiono w krakowskim Zakładzie Witraży S.G. Żeleńskiego. Każde piętro klatki schodowej posiada trzy okna – szerokie środkowe i dwa wąskie po bokach, wszystkie zamknięte półkoliście. Witraże w nich skomponowano z wielkich prostokątnych elementów bezbarwnego szkła. Środkowe pola przeszkleń na wysokich piętrach wzbogacono kolorowymi medalionami w kształcie rombów lub kół. Dolne niewielkie kwatery wypełniały silnie stylizowane gałązki i liście. Na każdym piętrze w jednej z tych kwater znajdowała się sygnatura firmy: „Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński R. 1910”. Medaliony wypełniono skrajnie stylizowanymi kwiatami (lub nawet rysunkiem abstrakcyjnym) o jaskrawych kolorach zielonym, żółtym, czerwonym, niebieskim.

Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Krasickich 18 (fot. autor)
Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Krasickich 18 (fot. autor)

W latach 1909-1910 przy ul. Zielonej 59 zbudowano salę sportową (pałac sportowy) przeznaczony dla jazdy na wrotkach tzw. Roller-Skating-Rink. Największy w Austro-Węgrzech tor postał według projektu lwowskich architektów Józefa Pinkerfelda i Henryka Zaremby, a kosztował fantastyczną sumę 600.000 koron.[7] „Dziennik Polski” natomiast pisał: „Lwowski ten „Skating-Rink” przedstawia się rzeczywiście wspaniale. Ogromna sala o przestrzeni 1200 m kwad. (podwójna wielkość Sali Filharmonii) zbudowana została według planów architektów Pinkerfelda i Zaremby. Szklany strop i jego boczne spady mieszczą witraże przedstawiające sceny sportowe… Nadto ściany pałacu sportowego zawierają 8 płócien Winterowskiego o tematach również zaczerpniętych ze sportu. Fryzy rzeźbiono przez Z. Kurczyńskiego. Podłoga, ogromnie kosztowna, wyłożona jest specjalnie impregnowanym amerykańskim jaworem”.[8] Szklany dach nad halą naprawdę robił wrażenie! W kompleksowej dekoracji budynku dużą rolę odgrywały osiem elipsoidalnych figuralnych witraży, każdy o powierzchni około 16 metrów kwadratowych, umieszczonych właśnie na tym dachu. W medalionach pokazano sceny z popularnych na początku XX wieku tańców i dyscyplin sportowych, przedstawiających „… diabolo, taniec, tenis, skating-rink, maskaradę, zabawę w obręcze, football i kake-walk”.[9] Witraże wykonano w fabryce S.G. Żeleńskiego według projektów krakowskiego malarza Witolda Rzegocińskiego. W grupie architektów, rzeźbiarzy i malarzy lwowskich, którzy pracowali nad wystrojem tej budowli (Pinkerfeld, Zaremba, Kurczyński, Winterowski), był on jedynym przedstawicielem grodu nad Wisłą, co potwierdza renomę zakładu Żeleńskiego we Lwowie i zaufanie, jakim darzono artystów z nim współpracujących.

W tym okresie prawie każdy nowo zbudowany wielki obiekt przemysłowy, bankowy lub dom akademicki był zdobiony witrażami lub oszkleniem artystycznym. Wśród najbardziej znanych budowli, o których pisała prasa lwowska, była fabryka chleba „Merkury” na Bogdanówce (1908-1909), Dom Akademicki im. A. Mickiewicza (1906-1907), Żydowski Dom Akademicki (1908-1909), Dom Akademicki im. A. Potockiego (1911-1912), Ukraiński Dom Akademicki (1910), Bursa Grunwaldzka (1912), Zakład Naukowy (gimnazjum żeńskie) Zofii Strzałkowskiej (1912-1913), siedziby banków: Lwowskiego (1911), Akcyjnego (1912), Praskiego Kredytowego (1912), filii Austro-Węgierskiego przy ul. Mickiewicza 8 (1912-1913), przebudowany budynek bankowy przy ul. 3 Maja 9 (1914), nowy gmach Dyrekcji Kolei Żelaznych (1913), budynek Ukraińskiego Instytutu Muzycznego przy pl. Szaszkiewicza (1913-1915), budynek Rozgłośni Radia Lwów przy ul. Batorego 6 (1912-1914), hotel „Krakowski” przy pl. Bernardyńskim (1913). Ozdobienie i wyposażenie części z nich zostało zniszczone w późniejszym okresie dziejów Lwowa, w innych zachowało się tylko częściowo. Zwracały uwagę motywy narodowe lub zaczerpnięte ze sztuki ludowej (huculskiej) w ozdobieniu i witrażach Ukraińskiego Domu Akademickiego czy Ukraińskiego Instytutu Muzycznego, również sztuki żydowskiej w ozdobieniu Żydowskiego Domu Akademickiego przy ul. Stroha 28.

Witraż. Lwów. Bank Praski ul. 3 maja 9 (fot. autor)
Witraż. Lwów. Bank Praski ul. 3 maja 9 (fot. autor)

Do naszych dni w całości zachowało się oryginalne, wysoko artystyczne ozdobienie wielkiej sali koncertowej Ukraińskiego Instytutu Muzycznego. Modernistyczne witraże wykonane według projektu ukraińskiego artysty-malarza Modesta Sosenki stanowią integralną część ozdobienia tej sali, na które składa się monumentalna polichromia ścian i sufitu oraz ceramiczne panneau. Wszystko zostało wykonane również według projektów Sosenki, który niezwykle efektywnie stylizował ornamentykę zaczerpniętą ze sztuki huculskiej. Siedem dużych prostokątnych okien o wymiarach 1,2 x 2,7 metra (w jednym witraż został zniszczony) umieszczono po prawej stronie sali. Nad nimi znajdują się mniejsze owalne okna. Duże okna wypełniają tafle żółtawego szkła, urozmaiconego małymi rombami i kółkami w kolorach zielonym, czerwonym, fioletowym. Siedem jednakowych górnych owalnych witraży wypełniał bardzo stylizowany rysunek, naśladujący wzory ludowej sztuki huculskiej i korespondujący z polichromią sali. Stylizowane wzory i kwiaty (prawdopodobnie róże) wykonano w nasyconych kolorach fioletowym, zielonym, czerwonym w tle żółtawym. Witraże wykonano w Krakowskim Zakładzie S.G. Żeleńskiego.

W latach 1911-1913 przy ul. Zielonej 22 zbudowano nowy okazały budynek prywatnego Naukowego Zakładu (gimnazjum żeńskiego) Zofii Strzałkowskiej.

Autor projektu Alfred Zachariewicz opracował bogaty program artystycznego ozdobienia jego wnętrz. Dla realizacji swoich planów architekt zaprosił utalentowanych artystów-malarzy Kajetana Stefanowicza i Marię Tomaszewską, zaś wykonanie drzwi, mebli i innego wyposażenia powierzył wyłącznie renomowanym firmom lwowskim. Witraże w okna klatki schodowej zamówił w Krakowskim Zakładzie S.G. Żeleńskiego. Jak świadczy sygnatura, umieszczona na dolnej prawej tafli, wykonane zostaływ 1913 roku. Okna podzielone na trzy części – szeroką centralną i wąskie boczne – wypełniono taflami bezbarwnego szkła bez bordiury. W części centralnej umieszczono duży kosz z kwiatami róż, w częściach bocznych – wieńce z kwiatów. Jaskrawe kolory czerwony i zielony kontrastują z bezbarwnym tłem okien i dość ciemną klatką schodową. Teraz, kiedy utracona została polichromia pędzla Kajetana Stefanowicza, trudno mówić o zespołowej harmonii barw i kolorów, jak również o stopniu stylizacji wszystkich czynników ozdobienia budynku. W każdym bądź razie, witraże wyróżniają się znaczną kubizacją form, kompozycje z kwiatów są statyczne i ciężkie. Nie jest na pewno znane nazwisko projektanta witraży, ale raczej był nim architekt Alfred Zachariewicz, autor projektu gmachu gimnazjum, a nie Kajetan Stefanowicz, autor polichromii.

Najbardziej bogatym, nawet wystawnym ozdobieniem wyróżniały się siedziby banków i gmachy hoteli lwowskich. W 1911 roku przy ul. Wałowej 9 spółka „A. Zachariewicz i J. Sosnowski” zbudowała nowy gmach „Banku Lwowskiego”. W bogatym ozdobieniu sali operacyjnej i klatki schodowej znaczną rolę odgrywały witraże projektu A. Zachariewicza. Razem z zielonym i czerwonym marmurem ścian, boazerią, pozłoconą sztukaterią i świecznikami z brązu, tworzyły one bardzo stylowy, nowoczesny zespół artystyczny. Wysokie okna witrażowe były jednym z najważniejszych akcentów kolorowych głównych, paradnych pomieszczeń banku. Lwowski „Dziennik Polski” pisał w reportażu z uroczystości poświęcenia gmachu: „Bogactwo pomysłów i wysoka umiejętność wykonania uderza w oczy od razu przy wejściu. Z przedsionka, wykładanego przepięknym ciemno-zielonym marmurem, prowadzi wejście do wielkiej hali bankowej wznoszącej się przez dwie kondygnacje. Okna zaszklono wysoce artystycznymi witrażami słynnej krakowskiej firmy „St. Żeleński”, prześlicznie dekorowane rzeźbą sufity – wszystko to razem robi wrażenie poważne i niezatarte”. [10] Niestety, wszystkie witraże, jak też znaczna część innego ozdobienia zostały zniszczone i nie dotarły do naszego czasu.

Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Romanowicza 7 (fot. autor)
Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Romanowicza 7 (fot. autor)

Natomiast czas prawie w całości oszczędził zdobienie gmachu Praskiego Banku Kredytowego, wzniesionego w latach 1911-1912 w centrum miasta na rogu ulic Karola Ludwika i Jagiellońskiej (obecnie Aleje Swobody i ul. Hnatiuka). Monumentalną budowę usytuowano naprzeciw Galicyjskiej Kasy Oszczędności, wybitnego dzieła architekta Juliana Zachariewicza. Projekt Praskiego Banku wykonał czeski architekt Maciej Blecha, który do współpracy zaprosił prawie wyłącznie czeskie firmy i czeskich artystów. Witrażami ozdobiono dwie klatki schodowe – główną frontową i boczną. Kolorowe okna zdobiły wszystkie cztery piętra gmachu, lecz w nasz czas brakuje dużego witraża na piętrze górnym. Każde piętro oświetlono trzema jednakowymi prostokątnymi oknami, w które wstawiono jednakowe witraże, tak zwane mozaikowe, ze szkła barwionego w masie i ze spoinami wykorzystywanymi dekoracyjnie jako element graficzny, jako element kształtujący rysunek witraża. Rysunek ten maksymalnie zgeometryzowany i symetryczny. Tło witraży w Praskim Banku Kredytowym wykonano z prostokątnych tafli bezbarwnego lub lekko zielonkawego szkła. Na tym tle znajdują się trzy kolorowe pionowe pasy – wąskie po brzegach w kształcie bordiury i szeroki w części centralnej. Tło pasów ciemnozielone i w tym tle umieszczono większe beżowe elipsy i małe beżowe kółka. W centralnym pasie po stronach każdej elipsy znajdują się ciemnobrązowe stylizowane liście na łodygach. Okna bocznej klatki schodowej ozdobiono oszkleniem z prostokątnych tafli bezbarwnego szkła z wąskim szlakiem z zielonych szkiełek.

W dobrym stanie zachowały się również witraże klatki schodowej gmachu filii dawnego Austro-Węgierskiego Banku

przy ul. Mickiewicza 8 (w okresie międzywojennym siedziba filii Banku Polskiego).[11] Budownictwo gmachu według projektu lwowskich architektów M. Łużeckiego i E. Żychowicza zakończono w 1913 roku, a ozdobienie w 1914 roku. Na zewnątrz fasadę banku zdobi fryz wypełniony monumentalnymi rzeźbami Juliusza Bełtowskiego. Obszerny hall i klatkę schodową ozdobiono naturalnymi i sztucznymi marmurami w kolorach ciemnoczerwonych, sztukaterią i witrażami. Witraże zachowały się w pięciu wielkich oknach, zdobiących klatkę schodową. Cztery mają wymiary 3,24 x 1,08 metra, piąte, centralne – 3,24 x 1,55 metra. Każde z okien składa się z czterech wielkich ram wypełnionych prostokątnymi taflami bezbarwnego szkła z bordiurą ze stylizowanych zielonych liści, czerwonych jagód i niebieskich kwiatów umieszczonych w tle żółtym. W oknie centralnym w polu każdej ramy znajduje się medalion, formą zbliżony do owalu i wypełniony kompozycją z jaskrawych szkiełek w kolorach czerwonym, zielonym, żółtym i niebieskim. W jednym z okien bocznych umieszczono sygnaturę firmy producenta: „Krakowski Zakład Witrażów i Mozaiki S.G. Żeleński R. 1914”.

Obok, przy pl. F. Smolki 3 (obecnie Hryhorenki)znajduje się gmach dawnego Akcyjnego Banku Związkowego, zbudowany w latach 1911-1912 według projektu Alfreda Zachariewicza i Józefa Sosnowskiego.[12] Klatkę schodową ozdobiono wielkim witrażem wysokością 3,5 metra, wykonanym w 1911 roku przez Zakład S.G. Żeleńskiego, o czym świadczy sygnatura na lewej dolnej tafli: „Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński R. 1911”. Witraż składa się z kwadratowych tafli bezbarwnego szkła, ozdobionych pionowym zgeometryzowanym ornamentem. We Lwowie ten witraż jest jednym z charakterystycznych przykładów skrajnej geometryzacji ornamentów i uproszczenia form. Witraż zachował się do naszych dni w dobrym stanie, ale podczas rewolucyjnych wydarzeń 2014 roku wybito część centralną. Praktycznie od razu rozpoczęto kompleksową konserwację i naprawę witraża.

Fragment witraża. Lwów Izba Handlowo-Przemyslowa (fot. autor)
Fragment witraża. Lwów Izba Handlowo-Przemyslowa (fot. autor)

Tendencje uproszczenia rysunku i oszczędność w gamie kolorystycznej witraży były cechą charakterystyczną w ostatnich latach przed I wojną światową. Bliski stylowo witraż zdobi klatkę schodową gmachu Dyrekcji Skarbowej w Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankiwsku) przy dawnej ul. 3 Maja 31. Gmach zbudowano w latach 1910-1912 według projektu lwowskiego architekta F. Skowrona, zaś witraż wykonano w Krakowskim Zakładzie S.G. Żeleńskiego. Przed I wojną światową w Stanisławowie powstało jeszcze kilka zespołów witraży , m. in. przy okazji nowej aranżacji wnętrz Banku Mieszczańskiego (1911), Miejskiej Kasy Oszczędności (1910-1911) i w nowo zbudowanych gmachach Dyrekcji Kolejowej przy ul. Grunwaldzkiej i Sądu przy ul. Bilińskiego.[13]

W 1913 roku według projektu architekta Zbigniewa Brochwicza-Lewińskiego we Lwowie również zbudowano nowy gmach Dyrekcji Kolei Państwowych. Klatkę schodową ozdobiono wielkim witrażem w oknie, a także witrażowym plafonem i dwoma witrażowymi świecznikami na schodach. Witraż w oknie składa się z tafli bezbarwnego szkła ozdobionych bordiurą ze stylizowanych liści w różnych odcieniach koloru zielonego i z niebieskich kół otoczonych szlakiem koloru czerwonego. Dziełem sztuki wysokiej klasy artystycznej jest plafon witrażowy, wykonany w kształcie ośmiokąta nad klatką schodową i akcentowany fryzem ozdobionym girlandami. Witraż składa się z trzech dużych kwadratowych i dwóch mniejszych prostokątnych segmentów. W segmentach kwadratowych umieszczono stylizowane wieńce z liścia laurowego z medalionem w centrum. W prostokątnych polach znajdują się tylko gałązki laurowe. Każde z pól otoczono szeroką bordiurą, zaś pozostałą część plafonu wypełniono taflami bezbarwnego szkła. Witraż charakteryzuje się precyzyjnością rysunku, jaskrawymi kolorami (w których dominuje zielony) ale też czerwonym, niebieskim, żółtym i nienaganną symetrycznością rozmieszczenia wszystkich segmentów i rysunków w nich.

Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Kopernika 3 (fot. autor)
Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Kopernika 3 (fot. autor)

Nienaganne, eleganckie formy i jaskrawe, czyste kolory charakteryzują też witraże autorstwa Henryka Uziembły na klatce schodowej w hotelu „Krakowski”. Gmach hotelowy zbudowano w 1913 roku według projektu architekta M. Łużeckiego na rogu dawnego placu Bernardyńskiego i ul. Piekarskiej. Kompleksową koncepcją dekoracji wnętrz tego budynku opracowano w latach 1913-1914 pod kierunkiem Mariana Olszewskiego, wybitnej postaci kultury Lwowa owego czasu, inicjatora powstania Towarzystwa Sztuki Stosowanej „Zespół”. Właśnie członkowie tego towarzystwa wykonali projekty ozdobienia wnętrz, otóż Henryk Uziembło był jedynym krakowianinem wśród twórców lwowskich. Charakterystyczne, że M. Olszewski również osobiście projektował witraże, ale w konkretnym wypadku oddał pierwszeństwo artyście ściśle związanemu z firmą, której zamówiono wykonanie, czyli Krakowskim Zakładem Witraży i Mozaiki Szklanej S.G. Żeleńskiego. O wykonaniu witraży właśnie w tym zakładzie świadczy też sygnatura, która zachowała się do naszych dni: „Krakowski Zakład Witrażów i Mozaiki S.G. Żeleński R 1914”. Witrażami ozdobiono trzy wielkie okna klatki schodowej o wymiarach 1,35 x 2,35 metra. Każde z okien podzielono na trzy części i wypełniono taflami bezbarwnego szkła z jaskrawą kolorową bordiurą. W centrum każdego pola znajduje się wielki, elegancki medalion, przedstawiający zgeometryzowany bukiet, uzupełniony w części górnej girlandami stylizowanych kwiatów. Precyzyjność i symetryczność kompozycji, jaskrawe kolory zbliżają witraże hotelu „Krakowskiego” do stylistyki i estetyki witraża w plafonie gmachu Dyrekcji Kolei Państwowych. W ozdobieniu klatki schodowej hotelu wyraźnie podkreślono zespołowość i przemyślany charakter wszystkich elementów. Na przykład, kształty medalionów i girland witraża powtarzają się w sztukaterii klatki schodowej i w dekoracji balustrady schodów. W architekturze i ozdobieniu wyżej opisanych budynków ujawniła się ogólna tendencja rozwoju sztuki w ostatnich latach przed I wojną światową. Jak pisze historyk sztuki J. Biriulow, w tym okresie „… ornamentalną secesję zastępuje secesja „racjonalna” (lub geometryczna, funkcjonalna). Zamiast wpływów wczesnej wiedeńskiej secesji i francuskiego Art Nouveau przeważają inspiracje wiedeńskim modernem (J.M. Olbrich, M. Fabiani, J. Hoffman, A. Loos) oraz niemieckim Jugendstilem. Ewolucja form, logika wewnętrznego rozwoju stylu prowadziła do osłabienia tendencji zamiłowania ornamentem, do przejścia od dynamicznego natężenia do większej powściągliwości i statyczności, do harmonijności. Wczesny funkcjonalizm i neoklasycyzm w kombinacji z secesją stały się w sztuce lwowskiej po roku 1908 przejawem dialektycznej sprzeczności modernu – mianowicie dążenia do harmonii i równowagi obok pragnienia bachanalistycznego irracjonalizmu… Również w „racjonalnej” fazie modernu architekci nie zdradzali zasady stylizacji. Jednak teraz artyści apelowali nie tyle do świata przyrody, ile do tradycji artystycznej”.[14] Tendencja ta miała ogólnoeuropejski charakter, zaś do Lwowa docierały w pierwszej kolejności wpływy wiedeńskie. Historyk sztuki A. Laskowski oceniając wiedeńskie aspiracje galicyjskiej sztuki witrażowej uważa, że „… najbardziej popularnym przejawem wpływów wiedeńskich w Galicji są świeckie przeszklenia… Bardzo popularne były w wiedeńskich kamienicach witraże, w których na jasnym tle pojawiały się sporadycznie, poddane silnej geometryzacji i zasadzie symetrii, motywy dekoracyjne w postaci medalionu (owal, koło, romb itp.) z dekoracją florystyczną (żardiniera, donica lub kosz z kwiatami) ujęte w siatkę geometrycznych podziałów kompozycyjnych okna”.[15]

Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy ul. Szymonowiczów 5 (fot. autor)
Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy ul. Szymonowiczów 5 (fot. autor)

Ostatnim zespołem witraży z ówczesnego okresu (faktycznie wykonanym już podczas I wojny światowej) były witraże w budynku filii Banku Austro-Węgierskiego przy ul. 3 Maja 9. Gmach banku zbudowano w stylu „wczesnego florenckiego renesansu” w 1897 roku według projektu wiedeńskiej firmy F. Fellnera i H. Helmera. W latach 1914-1921 klatkę schodową i salę na piętrze przebudowano w stylu neoklasycystycznym według projektu Jana Bagieńskiego.[16] Witraże umieszczono na trzech kondygnacjach klatki schodowej. Wysokie na 2,5 metra, ale dość wąskie okna wypełniono taflami bezbarwnego szkła otoczonymi szlakiem w kolorze czerwonym. Między taflami wstawiono drobne segmenty w kształcie rombów, również koloru czerwonego. Centralną część witraża na pierwszej kondygnacji ozdobiono koszem z kwiatami i zwisającymi z niego girlandami. Stylizacja rysunku dość umiarkowana, odpowiadająca ogólnym założeniom zmodernizowanego klasycyzmu, w których przeprowadzono aranżację wnętrz sali operacyjnej i klatki schodowej. Na witrażu bez trudu identyfikujemy stylizowane czerwone róże, żółte narcyzy i niebieskie barwinki, wzbogacone zielonymi liśćmi i beżowo-różowym kolorem kosza. Na drugiej kondygnacji w centrum okna umieszczono wieniec z zielonych stylizowanych liści i czerwonych róż, ozdobionych fioletową wstążką. Okno trzeciej kondygnacji zbudowano znacznie wyższym i w jego polu znajduje się kompozycja z kosza z kwiatami w centrum i dwóch wieńców, które powtarzają rysunek na witrażach dolnych pięter.

Architekci lwowscy chętnie wprowadzali witraże także dla ozdobienia reprezentacyjnych kamienic czynszowych.

Witraże w budynkach mieszkalnych przeznaczone były przede wszystkim dla ich mieszkańców, nie dla szerokiego ogółu. Otóż stosowane w tego typu budowlach przeszklenia ozdobne w pierwszej kolejności miały charakter utylitarny, były skromniejsze, o mniej rozbudowanej treści i gamie kolorystycznej. Były oczywiście wyjątki, które jednak tylko potwierdzały ogólną tendencję. Na przykład, przy ul. Łozińskiego 6 (obecnie Hercena) potężne okno klatki schodowej łączy trzy piętra, zaś wstawiony w niego witraż ma wysokość 11 metrów. Bez wątpienia, architekt Jan Bagieński projektował to okno specjalnie z myślą o witrażu. Jurij Biriulow uważa, że był on również autorem koncepcji przeszklenia.[17] Witraż przedstawia krajobraz, prawdopodobnie pejzaż karpacki. Widoczne są: zachmurzone niebo, góry i rzeka. Niespokojny, ekspresyjny ruch chmur i wody w górskiej rzece wywiera duże wrażenie na oglądającym. Nie ma możliwości teraz skojarzyć jak wyglądała dolna część witraża, utracona już wiele lat temu. Podziwia bogactwo kolorów odcieni zielonego i niebieskiego w części górnej, ale na dole dominują kolory ciemne – fioletowy, szary, brunatny. Ciemna gama kolorów zwęża optycznie klatkę schodową i przyczynia się do jej zaciemnienia. Z drugiej strony, skomponowany w ten sposób witraż idealnie pełnił funkcję „zasłony”, oddzielając klatkę schodową od niewielkiego, mrocznego podwórza. Po kilkuletnich dyskusjach, w 2015 roku witraż demontowano i rozpoczęto konserwację i uzupełnienie brakujących płaszczyzn oszklenia. Prace renowacyjne prowadzone są z polecenia Zarządu Ochrony Środowiska Historycznego Lwowskiej Rady Miejskiej i w porozumieniu z niemieckim Stowarzyszeniem Współpracy Międzynarodowej GIZ.

Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy ul. Romanowicza 7 (fot. autor)
Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy ul. Romanowicza 7 (fot. autor)

Wysoki poziom artystyczny wyróżniał również zespół witraży Zakładu S.G. Żeleńskiego (projekt H. Uziembły?) klatki schodowej reprezentacyjnego budynku czynszowego przy ul. Akademickiej 27. Witraże znajdowały się na wszystkich czterech piętrach i łączył je starannie obmyślony przez autora program ikonograficzny. Zachowało się jedynie przeszklenie okna na najwyższej kondygnacji, ukazujące koronę olbrzymiego drzewa pozbawioną liści. Miękkie żółte, zielonkawe i błękitne barwy szkła zostały starannie do siebie dopasowane i nie pogarszają oświetlenia klatki schodowej.

Moda na witraże doprowadziła do tego, że ozdobienie witrażami okien i świetlików klatek schodowych i nadświetli bram frontowych stało się zjawiskiem powszechnym i znacznie podnosiło prestiż kamienicy. Mogły to być okna oddzielne, na każdym piętrze, a wtedy najbogatsze i najbardziej reprezentacyjne witraże umieszczano w oknach kondygnacji uznanych za prestiżowe (zazwyczaj na pierwszym piętrze) lub też spotykane rzadziej, okna łączące kilka pięter. Bardzo rzadko stosowano plafony witrażowe w części parterowej słabo oświetlonych bram. Plafony uważano za oznakę bardzo wysokiego standardu kamienicy. W takich kamienicach oszklenia ozdobne pojawiały się tez niekiedy w szczególnie reprezentacyjnych mieszkaniach. We Lwowie podobne rozwiązania zachowały się na przykład, w kamienicy czynszowej przy ul. Kochanowskiego 26 (plafon w bramie) lub przy ul. Kopernika 12 (witraże w mieszkaniu na pierwszym piętrze). W takich kamienicach witraże były tylko jednym z elementów bogatego wystroju, który składał się również ze wstawek ceramicznych, sztukaterii, dekoracji z kutego metalu, mozaiki i nawet malowideł ściennych. Powszechnym zjawiskiem było zastosowanie szczególnie kosztownych materiałów, jak to marmuru i alabastru.

Sygnatura witraża. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)
Sygnatura witraża. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)

Witraże były oczywistą oznaką mody i bogactwa, dlatego niektórzy właściciele budynków mieszkalnych pochodzących z XIX wieku zamawiali nowe witraże do okien klatek schodowych. Zabieg ten nobilitował kamienicę i odpowiednio – podnosił cenę znajdujących się w niej mieszkań. Przykładem może służyć witraż w oknie na pierwszym piętrze kamienicy przy placu Dąbrowskiego 2 (obecnie plac Małaniuka) lub witraż na ostatniej kondygnacji klatki schodowej budynku przy ul. Opata Hoffmana 28 (obecnie Czechowa). W pierwszym przypadku w okno wstawiono finezyjnie wykonany witraż sprowadzony z Zakładu Witraży S.G. Żeleńskiego w Krakowie. Kompozycję wykonano z bezbarwnego szkła z winietą w centrum, przedstawiającą bukiet z kwiatów wzbogacony wieńcem. Kamienica przy ul. Opata Hoffmana została zbudowana w 1893 roku i ozdobiona przy pomocy skromnych środków w stylistyce neorenesansu. Była przeznaczona raczej dla niebogatej klienteli. Witraż przedstawia trójkąt z Okiem Opatrzności, umieszczony w tle gwiaździstego nieba. Rysunek Oka i nadmiernie jaskrawy niebieski kolor tła przemawiają za wykonaniem tego witraża w jednym z warsztatów lwowskich. Według swojej tematyki jest ten witraż unikatowy, nie spotykany w żadnym innym miejscu w kamienicach lwowskich. Również bardzo rzadko w kamienicach mieszkalnych spotykamy postacie świętych. Wśród wyjątków można zwrócić uwagę na witraż ze świętym Michałem w kamienicy przy ul. Kleinowskiej 7 (obecnie Kameniariw).prawdopodobnie pełnił funkcję patrona właściciela. W niebogatych kamienicach czynszowych spotykamy również ozdobienie części okien klatki schodowej lub nadświetla bram witrażami klasycznymi, zaś innych okien imitacją witraży lub szybami trawionymi. Projektant lub wykonawca witraża dbał o dopasowanie swego dzieła do innych elementów zdobienia kamienic czynszowych. Można spotkać nawet pseudowitraże, na których namalowano stylizowane kwiaty – np., żółte róże w oknie kamienicy przy ul. Sienkiewicza 9 (ob. Woronego), powtarzające rysunek posadzki z płytek ceramicznych. Taką samą posadzkę spotykamy też w innych kamienicach lwowskich, otóż nie ma wątpliwości, że to właśnie witraż był dopasowany do rysunku płytek.

Sygnatura witraża. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)
Sygnatura witraża. Lwów Izba Handlowo-Przemysłowa (fot. autor)

Powszechnym zjawiskiem było stylowe dopasowanie witraży do form architektonicznych budynków. Typowy przykład to „… dwie kamienice o wspólnej fasadzie przy ul. Krasickich (obecnie Ohijenki) 18 i 18a, zbudowane w latach 1909-1910 według projektu Zygmunta Kędzierskiego. Utrzymana w charakterze neogotyckim elewacja ma swój stylowy odpowiednik w witrażach klatki schodowej jednej z nich (18a), gdzie w rysunku witraży wykorzystano charakterystyczne elementy architektury gotyckiej: wimpergi, pinakle, łuki w ośli grzbiet, siale. Natomiast witraże w sąsiedniej bramie mają typowe wzory secesyjne o stylizowanych motywach roślinnych. Dwa różne podejścia stylowe współistnieją obok siebie w jednej kamienicy.”[18] W tym wypadku witraże klatki schodowej nie tylko powtarzają formy architektury lub sztukaterii, lecz znacznie ją dopełniają i rozszerzają, akcentują stylowy kostium kamienicy, robią go bardziej jaskrawym i bogatszym. Witraże w czynszowych kamienicach lwowskich z lat 1900-1914 prezentują taką samą różnorodność i linię rozwoju, jak i w gmachach użyteczności publicznej. W kamienicach w zasadzie witraże są skromniejsze, okna mniejsze, charakter oszklenia mniej reprezentacyjny. Realia lwowskie po II wojnie doprowadziły do znacznego zniszczenia witraży właśnie w kamienicach czynszowych i to na znacznie większą skalę niż w gmachach hotelowych czy bankowych. W żadnej kamienicy nie zachował się nieuszkodzony witraż. Opisujemy i omawiamy raczej fragmenty witraży.

Witraże lwowskie w latach 1900-1908 prezentują styl secesji linearnej z bardzo popularnymi motywami floralnymi,

z lekko stylizowanymi kwiatami skomponowanymi w bukiety, medaliony, kosze, wiązanki, girlandy. Najbardziej ulubione kwiaty to maki, róże, irysy, tulipany, lilie, bratki, winorośle. Część witraży ma bordiurę ornamentalną, która pełni rolę ramki. Motywem charakterystycznym są stylizowane liście i gałązki, czasami też posługiwano się bordiurą geometryczną. W krótkim czasie na zmianę przychodzi bardziej wyraźna stylizacja, kubizacja form, abstrakcyjny rysunek geometryczny, a w ostatnich latach przed I wojną światową zmodernizowany neoklasycyzm, a nawet neobarok. Popularności nabiera oszklenie mozaikowe, czyli witraże z tafli szkła barwionego w masie, łączonego ołowianymi listwami. Ołowiane lub miedziano-cynowe spoiny są wykorzystane dekoracyjnie, jako element graficzny, zaś rysunek witraży nabiera form wyraźnie geometrycznych. Typowym przykładem mogą być witraże okien klatki schodowej i plafon kamienicy czynszowej przy ul. Teatralnej 6. Budynek zbudowano w 1906 roku według projektu architektów Adolfa Pillera i Tadeusza Nowakowskiego. Jednakowe witraże wypełniają okna na wszystkich trzech piętrach. Nie jest znany ich projektant, ani firma producent. Tło okien wykonano ze szkła bezbarwnego. Rysunek abstrakcyjny, ale symetryczny, zestawiony z owalów i rombów różnej formy i wymiarów, wykonanych ze szkła zielonego i beżowego różnych odcieni.

Lwów. Bank Praski ul. 3 maja 9 (fot. autor)
Lwów. Bank Praski ul. 3 maja 9 (fot. autor)

Witraże klatki schodowej budynku przy ul. Kadeckiej 8 (obecnie Gwardyjskiej) wykonane w latach 1907-1908, były jedną z pierwszych realizacji firmy Żeleńskiego we Lwowie. Zachował się niestety, tylko fragment witraża na ostatnim piętrze kamienicy, oszklenie innych okien zostało zniszczone. Witraż składa się z wielkich prostokątnych tafli bezbarwnego szkła bez bordiury. W części górnej umieszczono wieniec czy girlandę z jaskrawych czerwonych róż i zielonych liści.

Najbardziej rozpowszechnionymi były kompozycje symetryczne, ale też spotykane są oryginalnie skomponowane okna z asymetrycznym rysunkiem. Na przykład, w kamienicy z 1909 roku przy ul. Szymonowiczów 5 (obecnie Melnyka) w owalnym oknie gałązkę ze stylizowanych czerwonych kwiatów umieszczono asymetrycznie w dolnej części witraża. W latach późniejszych stają się popularne witraże bardziej oszczędne w rysunku, zaś sam rysunek zostaje poddany znacznej stylizacji. Bardzo rozpowszechniony był układ okien z bezbarwnego szkła, z bordiurą ze stylizowanych liści i kwiatów lub elementów geometrycznych, kół, rombów, kwadratów. W bogatszych kamienicach do takich kompozycji dodawano medalion, pęk stylizowanych kwiatów lub figurę geometryczną (romb, koło). Podobne witraże znajdują się w kamienicach przy ul. Bonifratrów 12 (obecnie M. Krawczuka), Gliniańskiej 7 (obecnie W. Fiłatowa), Dwernickiego 50 (obecnie I. Muszaka), Tarnowskiego 12 (obecnie M. Tarnawskiego), Sienkiewicza 11 (obecnie M. Woronego), Kubasiewicza 5 (obecnie A. Gorskiej) i wielu innych. Wszystkie te oszklenia wykonano w Krakowskim Zakładzie Witraży S.G. Żeleńskiego. Na niektórych zachowały się firmowe sygnatury. W kamienicy przy ul. Romanowicza 7 (obecnie Saksagańskiego) zbudowanej w latach 1910-1911 według projektu architekta Edmunda Żychowicza w stylu zmodernizowanego neorenesansu witrażami ozdobiono wszystkie trzy kondygnacje.[19] Na pierwszym i drugim piętrach witraże w dużych jednakowych oknach o wymiarach 1,35 x 2,27 metra zachowały się tylko fragmentarycznie, kondygnację drugą zdobi nie jedno, ale trzy okna – jedno duże, a nad nim dwa mniejsze. Wszystkie okna zdobią girlandy ze stylizowanych polnych kwiatów i liści – dzwonków, lilii, jaskrów. Bardzo umiarkowana stylizacja form kwiatów odpowiada stylowym koncepcjom autora projektu gmachu. Kolorowa gama girlandy kwiatów na witrażu wyróżnia się pastelowymi, nieintensywnymi tonami, mianowicie nieco przygłuszonymi żółtymi, niebieskimi, fioletowymi. Zachowała się też sygnatura producenta: „Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński R. 1912”.

Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Szymonowiczów 5 (fot. autor)
Witraż w kamienicy we Lwowie przy ul. Szymonowiczów 5 (fot. autor)

Wysoki poziom projektowania i wykonania wyróżnia witraże w kamienicach przy ul. Fredry 4 i Iwana Franki 77. W budynku przy ul. Fredry w okna na wszystkich piętrach wstawiono jednakowe duże witraże z bezbarwnego szkła z szeroką bordiurą złożoną z elementów geometrycznych, mianowicie rombów, kwadratów, prostokątów, w kolorach czerwonym, niebieskim i żółtym. Okna przy ul. Iwana Franki 77 wypełnia duży witraż o wymiarach 2,5 x 1,1 metra ze stylizowaną kompozycją z trzech medalionów i wieńców związanych z nich. Całość utrzymano w szlachetnych, klasycyzujących formach i proporcjach.

Bogactwem ozdobienia wyróżnia się klatka schodowa wielkiej reprezentacyjnej kamienicy czynszowej wzniesionej przy ul. Batorego 34 (obecnie Kniazia Romana) w latach 1910-1912 według projektu architekta Stanisława Ulejskiego. Architekt osobiście zamawiał witraże i mozaiki u Żeleńskiego w Krakowie. Kartony „siedmiu mozaik, w każdej inny pejzaż dla architekta Ulejskiego we Lwowie” wykonał Stefan Matejko, zaś malarz Jan Palka „przygotował w 1912 r. cztery kartony witraży”.[20] Projekty J. Palki przedstawiały stylizowane pejzaże charakterystyczne dla wiosny, lata, jesieni i zimy. Taka tematyka dała malarzowi możliwość wykorzystania szerokiej gamy kolorów, charakterystycznej dla każdej pory roku, od zieleni topoli na tle żółto-fioletowych i szmaragdowo-szarych chmur w kompozycji „Wiosna”, do czerwono-błękitnych i bladofioletowych chmur nieba zimowego. Bogactwem barw wyróżnia się zwłaszcza „Jesień”.

Przy tejże ulicy pod numerem 6 w latach 1912-1913 według projektu architekta Romana Voelpla zbudowano monumentalną kamienicę biurowo-czynszową.

Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy ul. Romanowicza 7 (fot. autor)
Fragment witraża w kamienicy we Lwowie przy ul. Romanowicza 7 (fot. autor)

Architektura, inspirowana modernistyczną adaptacją form sztuki średniowiecznej i utrzymana w duchu niemieckiego Jugendstil, została wzbogacona ozdobieniem fasady i wnętrz w monumentalną rzeźbę, marmur, kute metalowe balustrady i witraże.[21] Bogaty wystrój artystyczny oszklenia witrażowego zachował się do naszych dni tylko fragmentarycznie. Można się domyślać, że witraże zdobiły nadświetle bramy wejściowej, okna wewnętrzne w pokojach i korytarzach. Część drzwi na parterze i piętrach były zdobione szklanymi taflami o zróżnicowanej powierzchni szkła lub szlifowanymi bryłkami szkła imitującymi kryształy. W podsieni przy wejściu znajdowała się witrażowa latarnia. W eksperymentowaniu z fakturą szkła historyk sztuki A. Laskowski zauważa „impulsy płynący z Wiednia”.[22] Okna klatki schodowej, dość ciasnej i ciemnej, ozdobiono dużymi przeszkleniami z fakturowego szkła z wyraźnym efektem marszczenia, z falami ułożonymi niesymetrycznie. Trudno teraz powiedzieć, czy było to szkło dodatkowo barwione w masie, czy też bezbarwne. Obecnie bez żadnego gustu pomalowano okna czarną farbą olejną, co nadaje klatce schodowej wygląd mroczny i ciasny. W wewnętrznych pokojach witraże zachowały się tylko w kilku oknach i drzwiach. Jest to typowe tzw. oszklenie mozaikowe, zestawione z gładkiego barwionego w masie szkła. Ołowiane spoiny tworzą rysunek dekoracyjny. Tafle barwionego w masie lub bezbarwnego szkła ujęto szlakiem złożonym z prostokątów, kwadratów i rombów w kolorach niebieskim, żółtym lub ciemnoczerwonym. W centralnej części witrażów umieszczono medaliony w kształcie rombów ze stylizowanym kwiatem lub palmetą.

Zespół witraży w kamienicy przy ul. Batorego 6 wykonano w 1913 roku w Krakowskim Zakładzie Witraży S.G. Żeleńskiego. Owe witraże są na liście realizacji firmy krakowskiej opublikowanej w kwietniu 1914 roku we lwowskiej „Gazecie Kościelnej”.[23] Według tejże listy Zakład Witraży S.G. Żeleńskiego wykonał w 1913 roku we Lwowie zamówienia do 17 obiektów świeckich. Tymczasem w Krakowie realizowano tylko 8 takich zamówień. Wysokiej klasy zamówienia do kościołów realizowano również na terenie Galicji Wschodniej (archidiecezji lwowskiej). Były to witraże w kościołach w Felsztynie, Tarnopolu, Kamionce Strumiłłowej, Złoczowie. Współpraca z architektami lwowskimi pochodzenia ukraińskiego owocowała wykonaniem witraży do cerkwi greckokatolickich, mianowicie cerkwi Wołoskiej we Lwowie, do cerkwi w Witkowie Starym (zamówienie złożył kolator hr. Stefan Badeni), w Uhersko (zamówienie księdza Lwa Horolewicza). W 1914 roku wykonano zespół mozaik do cerkwi greckokatolickiej w Kimpolung koło Czerniowiec.[24]

Witraż. Lwów. Bank Praski ul. 3 maja 9 (fot. autor)
Witraż. Lwów. Bank Praski ul. 3 maja 9 (fot. autor)

„Złoty wiek” witraży lwowskich zakończył się wraz z rozpoczęciem I wojny światowej. We Lwowie, a tym bardziej w terenie, wówczas całkowicie zamarła działalność budowlana i związane z nią gałęzie sztuki stosowanej. Część lwowskich zakładów witrażowniczych (np., Leona Appla) zawiesiły swoją działalność. Na terenie Galicji jedynie krakowska firma Żeleńskich kontynuowała działalność. Z czasem przejęła ona nieczynne pracownie witrażownicze wraz z wyposażeniem i zapasami szkła, w tym wykupiła zakład Leona Appla we Lwowie (1921 rok).[25]

Po I wojnie światowej zmieniły się prądy artystyczne, sztuka epoki secesyjnej odeszła do lamusa, lecz jej oddźwięk był jeszcze odczuwalny we lwowskim witrażownictwie lat 20. XX wieku. Na przykład, w 1923 roku hrabia Jerzy Potocki zdecydował się zamówić w zakładzie Żeleńskich tryptyk witrażowy dla kościoła w Starym Siole niedaleko Lwowa. Miał on zostać wykonany według kartonu Kazimierza Sichulskiego „Zwiastowanie”, powstałego jeszcze w 1908 roku. Jednak brak pieniędzy i galopująca inflacja nie pozwoliły zrealizować zamierzenia w całości. K. Sichulski zmuszony był opracować nowy karton, tym razem na witraż do jednego okna. Przeszklenie ukazujące tylko postać Najświętszej Marii Panny, zostało wykonane w szkle w 1924 roku. Postać Madonny, jak i ukazany na witrażu pejzaż, zostały poddane daleko idącej stylizacji, hołdującej już sztuce Art-Déco, która zdominowała w latach 20. twórczość K. Sichulskiego. Postsecesyjne naleciałości cechują też niektóre inne lwowskie realizacje firmy Żeleńskiego z tego okresu. W tym kontekście można wymienić sześć witraży w oknach neogotyckiego kościoła przy klasztorze Sacré-Coeur (1925 rok) i prace Piotra Chołodnego w cerkwi Uspieńskiej (1926-1927).

[1] „Gazeta Narodowa”, Lwów, 1910, nr 150, s. 1-2.
[2] „Gazeta Narodowa”, Lwów, 1910, nr 150, s. 1-2.
[3]Biriulow, J., „Zachariewicze – twórcy stołecznego Lwowa”, Lwów, 2010, s. 240.
[4]Biriulow, J., op. cit., s. 241.
[5] „Gazeta Lwowska”, Lwów, nr 149, s. 5-6.
[6] „Gazeta Lwowska”, Lwów, 1910, nr 149, s. 5-6.
[7] „Słowo Polskie”, Lwów, 1911, nr 76, s. 9.
[8] „Dziennik Polski”, Lwów, 1911, nr 44, s. 2.
[9] „Słowo Polskie”, Lwów, 1911, nr 76, s. 9.
[10] „Dziennik Polski”, Lwów, 1911, nr 48, s. 2.
[11] Orłowicz, M., op. cit., s. 144.
[12] Lewicki, J. „Między tradycją a nowoczesnością”, Warszawa, 2005, s. 505.
[13] Komar, Ż., „Trzecie miasto Galicji”, Kraków, 2008, s. 186 i 203-204.
[14]Biriulow, J., op. cit., 2010, s. 271.
[15] Laskowski, A., „Wiedeńskie aspiracje galicyjskiej sztuki witrażowej – epizod secesyjny”, w „Witraże secesyjne. Tendencje i motywy”, Kraków-Legnica, 2011, s. 52.
[16] „Lwów. Ilustrowany przewodnik”, Lwów, 2001, s. 104.
[17]Biriulow, J., „Sztuka lwowskiej secesji”, Lwów, 2005, s. 82.
[18] Łysenko, O., „Witraż jako detal architektoniczny w dekoracji traktu wejściowego w kamienicach Lwowa”, w „Witraż w architekturze. Architektura na witrażu”, Kraków, 2011, s. 75.
[19] Lewicki, J., op. cit., 2005,s. 509.
[20] Czapczyńska-Kleszczyńska, D., „Witraże w Krakowie. Dzieła i twórcy”, Krakowska Teka Konserwatorska, tom V, Kraków, 2005, s. 89-92.
[21]Biriulow, J., „Rzeźba lwowska”, Warszawa, 2007, s. 244.
[22] Laskowski, A., op. cit., 2011, s. 55.
[23] „Gazeta Kościelna”, Lwów, 1914, nr 15, s. 177-178.
[24] „Gazeta Kościelna”, Lwów, 1914, nr 15, s. 177-178.
[25] Czapczyńska-Kleszczyńska, D., 2005, op. cit., s. 56.

Lato leśnych złudzeń

Augustyn Baran

Chałupa w Bieszczadach

Przestrzeń pomiędzy wzgórzami najczęściej jest pusta. Kiedy pada deszcz – wypełnia ją brudna mgła. Słyszę ściekającą po mnie wilgoć. Eleganckie jeszcze wczoraj wieczorem mokasyny zmieniły się w buciory. Jestem zimniejszy od burej mgły, ale wiem, że żyję, bo ciągle idę na to bezimienne dla mnie wzgórze kończące się w chmurach lub ponad chmurami.

Nikt jeszcze na mnie nie czeka w barakowozie przemokniętym, pustym i śmierdzącym jak kotlina, którą z uporem zostawiam za sobą, a ona ściąga mnie w jamy obrośnięte kłakami czarnej ol­szyny, dzikiego bzu i bujnymi pokrzywami.

Umówiłem się – więc przyjdą. Jestem ich pewny.

Jest lato, a latem na pewno nie pójdą do „Raju”, jak nazywają niezły hotelik w dolinie, z której wyrasta to wzgórze i nigdzie się nie kończy, pomnożone przez zmęczone oczy w dziesiątki bliź­niaczo podobnych, potarganych w łańcuchy, kudłatych od lasów z rudymi plamami wyrębów, gdy zaświeci nad nim słońce, i kłęby wszystkich mgieł uniosą się w niebo, rozproszą, a czapa błękitu nałoży się na ciężką zieleń.

Barak leśnych ludzi to ten pierwszy pod strzaskanym bukiem. Złapał iskrę bożą za silną, by mogła długą raną, zaskorupiałą blizną spłynąć przez korę; odłamane potężne ramię butwieje dotąd obok baraku, który cudownie ocalał z pogromu.

Następne dwa baraki, również wyeksploatowane i roztrzęsione, zaj­mują od wielu już zim, leśne dziewczynki. Aktualny regiment prze­trwał po ostatnim, niezbyt udanym sezonie z powodu wcześniejszej pory deszczów, halnych wiatrów i przeciągającego się w naszym kraju kryzysu finansowego mężczyzn. Dziewczynki często wracają tu z powodu niekorzystnych tam na zewnątrz warunków klimatycznych i obyczajowych.

Okna – trochę szybek, znacznie więcej dykty z delikatnymi plamami mchu albo pleśni. W następnych barakach podobnie, może tylko więcej powietrza niż dykty i szkła.

Dzisiaj są tu wszystkie pory roku. Jeszcze wczoraj, kiedy wyjeżdżałem z miasta – na pewno było lato, jego nieśmiały począ­tek.

Cichociemna mżawka zagłusza zegarek, a także upływanie czasu w zgniłozieloną wieczność. Jak w dżungli, jak w tajdze. Pokonały mnie, jak zawsze, pogoda i zmęczenie podróżą. Nawet nie wiem, kiedy usnąłem. Na jakimś łóżku w barakowozie, przy ścianie prze­żartej grzybem. Trzeźwieję natychmiast, kiedy otwierają się drzwi trącone skrzynką piwa, i zamykają przed każdą następną.

Barykada – polska barykada na czas pokoju i niepokoju.

Jest Michał, Dziadek i jakiś trzeci, młody. Nie wiedziałem, że tu jest. Kładą piły pod łóżka. Młokos dokładnie wyciera siekierę i również wsuwa ją pod wyrko.

W baraku jakby od razu cieplej. Poza tym, pachnie słonina krojona w grube plastry, chleb, i cebula też.

– Swój chłop – dopiero teraz przedstawia mnie Michał swoim kum­plom.

Michał jest w sile nieokreślonego wieku. Jest z miasta, tu – znany w całym regionie pilarz. Dziadek także został pilarzem. Tną – rżną – piją – żyją. Bo tak trzeba. Bo taki jest porządek lasu i życia.

Michał był tu pierwszy, kiedy nie było jeszcze „Raju”.  Wy­rzuciło go „trzęsienie” na Wybrzeżu. Miał tam swoje życie: dom rodzinny, szkołę, kawiarnię z kinem i dziewczynę, której wszyscy mu zazdrościli.

Zaraz potem był „Grudzień”, po nim krótka rozmowa:

– Spływaj stąd! Lepiej będzie dla ciebie.

Tyle usłyszał – wszystko zrozumiał. Prysły marzenia o stu­diach.

Dziesięć lat później, nawet nieco wcześniej – mógł wrócić. Po­trzebowali go tam, był potrzebny ich Sprawie.

– Gdańsk? Gdynia? Szczecin? – zgaduję.

– Nieważne. Niech będzie gdziekolwiek.

Dziadek być może jest młodszy od Michała. Łysy i chudy, w strąkach dojrzałej brody i z tikiem, który mimo ryżych, płomien­nych kudłów rzuca się w oczy i denerwuje.

– Ćpałem, stary – to wszystko o mnie. Reszta – to sprawa twojego geniuszu.

Patrzę na niego. Uśmiecha się. Ręce ma pewne. Dlatego dostał piłę. Piła to zawód i duże pieniądze. Niekiedy bardzo duże – har­monia pieniędzy. Długo nie wierzył, że kiedykolwiek będzie ją trzymał w łapach, bo były do niczego, jak on sam. Telepały się bez wiatru.

Michał zgarnął go z miejskiego bruku, raczej asfaltu. I przygar­nął, nawet przyodział na początku. Przypadek, jak wszystko, jak zawsze, wszędzie i prawie z każdym, kto wypuści siebie z łap.

Pozostali przyjaciółmi. Nie są im potrzebne wielkie, czułe słowa, tylko męskie życie, które tu jest na każdym kroku, w każdej chwili.

W lesie trzeba być we dwóch, kiedy wali się drzewo. Zwłasz­cza przy wykrotach i wiatrołomach. Normalne, wiesz, gdzie upad­nie, nawet największe – tam, gdzie chcesz. A te wyrwane z korze­niami przez wichurę, złamane w połowie, z ukręconą koroną – to kolejne przypadki, często któryś z nich będzie ostatnim, jaki może cię spotkać.

Dobrze, kiedy nie zdążysz nawet pisnąć – przetrąci ci kręgosłup, i jak wiotkiego padalca zniosą cię w dolinę wiecznego spoczynku obok starych pocerkiewnych krzyży.

Źle – jeśli będziesz musiał do końca życia suwać dupą po trawie i czekać na litość, a tej nigdzie nie ma. W nikim jej nie ma i nie będzie. Bóg nie stworzył litości.

Michał nic nie mówił o Szwancu. Nie wspomniał ani słowem. Patrzę na niego trochę z wyrzutem. Wcale nie zwracam uwagi na nieustanne docinki i drwiny gnojka. Wylewa właśnie ostatni sik herbaty z termosu. Przeżuwa ochłapki z kanapek i popija je lurą barwy słomy dojrzałego owsa.

Za oknem ciemnieje popołudnie… Nerwowo zgarniam palcem zie­loną pleśń szybki.

– Nie patrz – chwyta moje spojrzenie Michał. Na pewno nie pój­dziesz sam, ktoś cię sprowadzi.

– Nie bójcie się o mnie. Sam zejdę ze wzgórza i odnajdę wasz „Raj”.

– Nic z tego! Mrok zmieszany z mgłą, prawie mżawką, to czarna ściana mazi, lepka jak błoto. Nie wiesz, czy jeszcze idziesz, czy już spływasz w odwieczne bagno – krainę końskich pijawek, za­skrońców i żab jak wielkie kapelusze.

Michał pierwszy sięga do pojemnika i wyjmuje dwie butelki. Otwiera je zahaczając kapslami. Szwanc wypija piwo jednym tchem. Nigdy się tego nie nauczyłem.

– Daleko do świata – przerywam gulgot ich gardeł.

Michał uśmiecha się w złym grymasie. Dziadek kończy kolejną bu­telkę i delikatnie, jakby to był kryształ, wkłada ją do transpor­tera.

– Świat jest tam, gdzie ty jesteś – mówią obydwaj. – i tam jest twoje życie – mniej lub więcej udane, albo popaprane, ale to już kwestia dystansu wobec siebie i interpretacji faktów, od któ­rej zawsze wszystko zależy – fakty też, i całe widzenie siebie, świata, wszystkiego i niczego też. Poza tym – możesz zgnoić się wszędzie, i w najlepszym świecie. Gdzie pachną doskonałą pustką, najczęściej piękne i bogate kobiety, w szampanie i koniaku, w kawiarnianych rozmówkach o niczym, a w wiecowej demagogii o wszystkim, w literaturze i sztuce. Także w swojej dziennikarce. W niej najpewniej i najszybciej, pomijając politykę wszystkich cza­sów.

Czytamy, co piszecie o nas. W tym roku było was tu pół kopy. Ciebie nie liczymy, ale na pewno nie jesteś ostatni, chociaż pierwszy, który wychylił nos poza hotel. Dlatego zobaczyłeś i dowiedziałeś się więcej od swoich poprzedników i następców, bo ci już się zapowiedzieli. Nigdy tu nie dotrą – sfotografują nas przy stolikach ze sztucznymi kwiatuszkami w „Raju”.

Z takich powodów nie nadaje się do czytania to wasze pisanie, a sezon na Wielki Bełkot dopiero się zaczyna. Na bełkot o nas, o Bieszczadach, lesie, baranach, nowych szaleńczych pomysłach zro­bienia z tej krainy doświadczalnego zadupia Polski i Europy. Dla Europy…

Nikt, żaden z was nie przyjechał tu złapać za siekierę, chwycić łopatę czy motykę, żeby z babami porobić dzień – dwa, przy sa­dzonkach. Posłuchać ich języka, trosk i żalów, których baby zaw­sze są pełne.

Każdy z was za to przelicza butelki po wódce lub piwie, liczy dupy, co tu przychodzą na czas mrozościsku, albo pozostają po to tylko, by przetrwać nikomu niepotrzebną zimę, nim pójdą po przy­godę z tysiącem obcych mężczyzn.

Niuchacie za butelką goniuchy zamiast przywieźć z miasta perlisty szampan, żeby wypić go z nami za własną, i naszą – tutejszą – wolność.

– Piszecie o nas knoty – dorzuca Dziadek.

Michał, widzę, zgadza się z nim.

– Mity! – ostro wtrąca Szwanc.

– Mam cię, Szwanc – mówię sam do siebie ze starannie maskowaną radością. Mam cię skurwielu i jesteś mój. Teraz i na zawsze.

– Ty też napiszesz o nas wielkie gówno. Nie gniewaj się, że tak mówię – mięknie Michał. – Obijesz delegację po nadleśnictwach i pojedziesz sobie. A później przyślesz nam, albo i nie, tę swoją gazetkę. Przeczytamy w niej po raz dziesiąty, że żyjemy tu bez szans na życie. Bez domu, łóżka i kobiety, która niesie radość, sens i cel życia, skazani na to i na tamto, na wszystko, co tylko zaświta ci w pale. Dawniej mnisi przepisywali książki, dzisiaj reporterzy bez jaj – przepisują gazety.

Tymczasem – nasz świat jest tyle wart, co i wasz, co każdy świat, a sam wiesz, że jest ich nieskończenie wiele za tymi wzgórzami. Tak samo sczeźniemy w razie czego. W razie nowej „wędrówki ludów” po kataklizmach przyrody lub polityki, w przypadku świecących grzybów na prześwitach polan, czy jakiejś pieprzonej czarnej dziury w niebie, przez którą słońce spali las i jego cień.

Jutro pojedziesz, nie martw się dzisiaj. Wyciągniemy cię z „Raju”. Nudno w nim jak w każdym. Sakramencko nudno. Poza tym – nie wolno w nim grzeszyć. Wypierdzielają za każdy numer jak z prawdziwego. Zamiast anioła z ognistym mieczem przychodzi poli­cjant, tajniak albo „zielony”. Równie dobrzy jak anioł, recytu­jący wyrok Boga. I również skuteczni.

Po drodze, niedaleko od hotelu, zobaczysz „Dom Waltera”. W naszym kraju bohaterowie umierają dwa razy, najczęściej bez szans na uczciwe zmartwychwstanie. Rzadki to przypadek i przywilej jedno­cześnie: raz zdychać od kuli wroga, drugi raz w strąconym na mordę pomniku, albo innym, podeptanym przez tłum, przez polityków i dziennikarzy, symbolu.

Naprawdę, rzadki to przywilej na świecie. Tak jest od początku.

– Pomnik Waltera stoi – nie dałem go tknąć – mówi Michał.

– Walter był żołnierzem i zginął jak żołnierz. Patrzy z wysokiego cokołu na wzgórze z którego padły strzały. Wokół – kioski z pi­wem. Ty napijesz się kawy. Najlepszej nie tylko w Bieszczadach. Na źródlanej wodzie. Z czystego źródła, z samej głębi czasu.

– Posłuchajcie – przerywam im nagle:

Nie o każdym śpiewają pieśń,

Nie każdemu stawiają pomnik,

Pieśni nieraz historia przekreśli,

Pomniki zburzą potomni.

Nie znają tego. Nie słyszeli. Ten wiersz – to poemat mojego za­kłamanego dzieciństwa. Recytowałem go na każdym apelu, każdej akademii we wsi: z okazji wybuchu wojny i zakończenia wojny, zwy­cięstwa rewolucji i klęski kontrrewolucji, wyzwolenia stolicy i mojej wioski, z okazji wszystkich świąt szkolnych i narodowych.

Szwanc też go nie zna. Urodził się za późno, co się zdarza mal­kontentom i demagogom. Więc – cisza trwa tak długo – dla mnie.

– Ty i całe twoje życie przesiąknięte jest mitem – nareszcie dorwał się, i gnoi mnie, Szwanc. Dawno nie miał takiej okazji.

– Chodzisz w nieśmiertelnym płaszczu z polskich mitów, dokładnie pięćdziesiąt już lat, odwiecznie zszywanych – innymi tylko nićmi, a te rwą się na każdym historycznym zakręcie, na każdym wirażu dziejów tej najgłupszej ze stref Europy. Najbiedniejszej. Pełnej charków, smarków, potu, krwi i gówna, pełnej marzeń i nadziei, daremnego umierania i niepotrzebnych nikomu narodzin.

To jest, takie jest nasze polskie piekło. I ty go tworzysz – ce­luje we mnie paluchem Szwanc. – Więc – nie wyzwolisz się z mitów ani ty, ani twój naród. Nasz naród – poprawia się. – Nigdy! Żadne katastrofy – słucham go – tragedie, rewolucje, rozbiory i pakty niegodziwych sąsiadów, nie wyprowadzą nikogo na normalną prostą wszelkiego rozwoju. Tu nie goją się rany. Tu niczego się nie za­pomina. Stąd – cuda nad Wisłą, zamiast rozumu lub dobrej armii. Stąd – objawienia w brudnych nadwiślańskich okienkach, zamiast szczerej rozmowy z Bogiem. Najgorsza – ta nieustanna konieczność cudów, ten odwieczny na nie i na świętych – popyt. I ta ich podaż – prosto z chorych umysłów. Te bohaterki-dziewice, te wysepki jasnych szczytów w zalewie ciemnogrodu i ciężkiej kołtunerii wszelkiej maści. Przykre to, żałosne nie tylko teraz, u progu nowego tysiąclecia narodowej głupoty.

Żadna pomoc, nawet przemoc z Zachodu lub ze Wschodu, a nawet oby­dwie równocześnie, nikomu nie pomogą, nikogo nic nie nauczy żadna lekcja historii. Wszystko już było, odbyło się, po kilka razy. W podobnych układach i scenerii. Historia naszego narodu jest boha­terską pijacką czkawką, dzieje państwa – tragicznym bożym igrzy­skiem. Niczym więcej, zapamiętaj pisarczyku…

Znowu cisza. Jak za każdym, i za mną muszą skrzypieć drzwi barakowozu. Za dużo piwa – za mało oliwy. Latarka z okiem Cyklopa oświetla zaledwie nikły krąg wokół nas.

– Co piszesz? – atakuję niespodziewanie Szwanca, opierając się o zgnojony do szpiku konar buka.

– Skąd wiesz? – zaskoczony, zdradza się znowu. Żałuję, że nie widzę jego miny. Mazista ciemność między nami.

– Nie strugaj głupola, bo nim nie jesteś. Wszystkie twoje szcze­niackie zagrywy poszły na marne. Już przy pierwszym słowie „mit”, którego tu nikt prócz ciebie i Michała nie używa. I nikt go nie zna.

– Piszę siebie… – mówi z pokorą mnicha.

– Piszesz, czy dopiero szukasz? – ponawiam atak. – Masz jeszcze dużo czasu na poszukiwanie.

– Piszę! Wiem, o co ci chodzi… Wszyscy jesteśmy na swój sposób nie opowiedzianym do końca mitem.

Ujmuje mnie pewnie za ramię. Szept mżawki zagłusza wezbrana rzeka albo niewielki jeszcze parę dni temu strumyk.

W hoteliku oświetlony jest tylko jeden pokój. W jego oknie trzy­krotnie gaśnie i zapala się światło.

– Nie będziesz sam w „Raju” – mówi chłopak. – Bóg nie tylko obie­cał, ale dał ci kobietę.

Barwy Szkła nr 3-4/2015

Witraż w kościele p.w. Św. Antoniego z Padwy i Św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Częstochowie (fragment) -Boże Narodzenie i pokłon trzech Króli wg projektu Zofii Baudouin de Courtenay
Witraż w kościele p.w. Św. Antoniego z Padwy i Św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Częstochowie (fragment) – Boże Narodzenie i pokłon trzech Króli wg projektu Zofii Baudouin de Courtenay

Spis treści

  1. Drodzy czytelnicy
  2. VI wycieczka z cyklu Szlakiem Mistrzów Witraży – Częstochowa 2015 – Andrzej Bochacz
  3. Witraż z Księgi Guiness’a – Mauzoleum na Cmentarzu Zmartwychwstania w Justice – Maksymilian Mila
  4. Kaplica Kościoła Luterańskiego Gethsemane w Seattle – Agata Mościcka
  5. Szlakiem Mistrzów Witraży – Kraków 2010 – opowieść I – Andrzej Bochacz
  6. Szlakiem Mistrzów Witraży – Kraków 2010 – opowieść II – Andrzej Bochacz
  7. Średniowieczne witraże z XX wieku w Argentynie – Judyta Cukrowska
  8. Witraże willi Leopolda Kindermanna w Łodzi – Andrzej Bochacz
  9. Niezwykła katedra i niezwykły witraż – Judyta Cukrowska
  10. Marc Chagall i jego witraże – Agata Mościcka
  11. Malowanie witraża klasycznego – część 1 – Andrzej Bochacz
  12. Malowanie witraża klasycznego – część 2 – Andrzej Bochacz

Szlakiem Mistrzów Witraży – Kraków 2010 – opowieść II – witraże w kamienicach

Andrzej Bochacz

Uczestnicy wycieczki w klatce schodowej kamienicy przy ul. Topolowej 46
Uczestnicy wycieczki w klatce schodowej kamienicy przy ul. Topolowej 46

Celem krakowskiej wycieczki były przede wszystkim witraże znajdujące się w kamienicach. Te wyjątkowe dzieła sztuki związane są przede wszystkim z okresem secesji.

Kraków i jego zabytki ucierpiały podczas działań wojennych w niewielkim stopniu.

Przez kilkadziesiąt lat oficjalną wersją była informacja z jednej z najważniejszych książek na ten temat – „Niemcy w obliczu klęski zdecydowani byli zniszczyć miasto. Ocalało jedynie dzięki błyskawicznym działaniom wojsk 1. Frontu Ukraińskiego pod dowództwem marszałka ZSRR Iwana Koniewa”.

Nie ma wątpliwości, że Armia Czerwona wypędziła Niemców z Krakowa. Należy jednak wspomnieć o działaniach faktycznej głowy polskiego Kościoła pod okupacją, metropolity krakowskiego ks. abp Adama Sapiehy, który spotykał się dwukrotnie z Hansem Frankiem, rezydującym na Wawelu generalnym gubernatorem III Rzeszy. Najważniejsze wydaje się jednak stanowisko Niemców uznających Krakau za stare niemieckie miasto, z którego zamierzali stworzyć „Norymbergę Wschodu” i przed opuszczeniem Krakowa nie zaminowali go.

Nie wnikając w rozważania historyczne, faktem jest, że miejska tkanka przetrwała lata okupacji bez znaczących szkód.

Spacerując po Krakowie przypomnę dzisiaj cztery miejsca, do których trafiliśmy początkowo.

Witraż przy ul. Piłsudskiego 9
Witraż przy ul. Piłsudskiego 9

Niewątpliwie szczególnych wrażeń estetycznych dostarczyły nam witraże w kamienicy przy ul. Piłsudskiego 9. To zabytkowy budynek czynszowy w Dzielnicy I, na Smoleńsku. Secesyjna kamienica została zbudowana w latach 1903-1906. Projektantem był architekt Beniamin Torbe. W drzwiach wejściowych oraz w oknach klatki schodowej znajdują się witraże wykonane w Krakowskim Zakładzie Witrażów S. G. Żeleński. Wielobarwne kompozycje maków, irysów i motyli stwarzają bardzo miłą aurę. Widoczna jest czuła i opiekuńcza ręka właścicieli kamienicy, którzy dbają o te zabytkowe elementy wyposażenia.

Również przyjemne wrażenie sprawił nam witraż nad drzwiami wejściowymi przy ul. Topolowej 46. Kamienica została zbudowana w latach 1910-1911. Projektantem był architekt Władysław Kleinberger. Przepiękne, duże przeszklenie przedstawia pejzaż. Jest to jeden z najpiękniejszych secesyjnych witraży w Krakowie. Niestety widoczne są niewielkie ubytki elementów szklanych a klatka schodowa dawno nie była remontowana. Utrzymanie zabytkowych budynków w dobrej kondycji jest wielkim wyzwaniem i wymaga z pewnością dużych środków finansowych.

Trzecią kamienicą domykającą niejako klamrą temat renowacji krakowskich dzieł sztuki była wizyta w budynku przy ul. Smoleńsk 27. Kamienica w stylu modernistycznym została wzniesiona w roku 1908. W oknach klatki schodowej umieszczone są nieskomplikowane ładne witraże z powojami kwiatów wykonane w Krakowskim Zakładzie Witrażów S. G. Żeleński.  Niestety z uwagi na brak opieki bardzo niszczeją i kiedy odwiedzałem Kraków w ubiegłym roku, to stan sprzed pięciu lat nie uległ poprawie. Szkoda, bo są to istotne pamiątki z początku XX stulecia.

Podczas wycieczki jeszcze kilkukrotnie spotykaliśmy witraże w fatalnym lub tragicznym stanie. Domyślamy się, że przyczyną takiego stanu są kwestie właścicielskie oraz niewątpliwe trudności finansowe. Uświadamia to nam, że proces konserwacji zachowanych witraży będzie długotrwały. Dlatego tak ważne jest choćby ich doraźne zabezpieczenie zwykłą metalową siatką lub choćby przezroczystą szybą.

Witraż przy ul. Smoleńsk 43
Witraż przy ul. Smoleńsk 43

Prawdziwym pocieszeniem była wizyta w kolejnej, czwartej kamienicy przy ul. Smoleńsk 43. Tutaj nad drzwiami wejściowymi oglądaliśmy piękny witraż z wiewiórkami wykonany w roku 1939 również przez Zakład Witrażów S. G. Żeleński.

Drodzy czytelnicy 3-4/2015

Mijający rok był okresem dużych wyzwań również dla czytelników „Barw Szkła”.

Na szczęście wygląda na to, że okres największych zmian w naszym czasopiśmie jest już za nami.

Rok 2015 kończymy dwoma połączonymi wydaniami czasopisma, aby w nadchodzącym 2016 roku kontynuować normalny tryb pracy. Kwartalnik w formie serwisu internetowego z pewnością będzie praktyczniejszy i bardziej użyteczny dla czytelników.

Nowa forma, to także newsletter, w którym będziemy wszystkich zainteresowanych przynajmniej raz w miesiącu informowali o nowościach.

Zapraszamy do lektury połączonych numerów 3/2015 i 4/2015.

Redakcja

Szlakiem Mistrzów Witraży – Kraków 2010 – opowieść I – Muzeum Witrażu

Andrzej Bochacz

W dniach 15 i 16 maja 2010 roku odbyła się I wycieczka z cyklu Szlakiem Mistrzów Witraży. Wówczas spotkaliśmy się w Krakowie, który jest miastem, gdzie witraże spotykamy na każdym kroku. „Barwy Szkła” rozpoczęły swoją działalność rok później. Zapewne to było przyczyną, że temat tej wycieczki nie był omawiany na łamach naszego czasopisma. Postanowiłem nadrobić tą zaległość, gdyż tamto spotkanie głęboko zapadło w naszą pamięć.

Uczestnicy wycieczki podczas zwiedzania Muzeum Witraży
Uczestnicy wycieczki podczas zwiedzania Muzeum Witraży

Pierwszym etapem było zwiedzanie krakowskiego Muzeum Witrażu. Przy al. Krasińskiego 23 znajduje się budynek, który został wzniesiony w latach 1906 i 1907 wg precyzyjnej koncepcji Stanisława Gabriela Żeleńskiego. Secesyjna kamienica powstała wg projektu Ludwika Wojtyczki. Uwzględnił on uwagi najwybitniejszych polskich projektantów, którzy podkreślali wagę współpracy pomiędzy artystą a rzemieślnikiem w dobrze zaplanowanej i wyposażonej pracowni. Kierował się również wskazówkami S.G. Żeleńskiego – właściciela pracowni witrażowej. W ten sposób powstał trzypiętrowy, podpiwniczony obiekt. Parter pełnił funkcje reprezentacyjne, wystawowe oraz projektowe. W piwnicy było miejsce dla magazynów szkła i innych materiałów. Na pierwszym i drugim piętrze powstawały witraże.

Ten przemyślany układ można oglądać do dnia dzisiejszego.

Krakowski Zakład Witrażów S. G. Żeleński nieprzerwanie funkcjonuje do dzisiaj. W 2000 roku został zakupiony przez Piotra Ostrowskiego, który oprócz pracowni urządził tutaj muzeum witraży. Uzupełnienie stałej ekspozycji zbiorów historycznych, w tzw. „żywym muzeum” można przyjrzeć się procesowi powstawania witraży. Wykonywane są one w pracowni przy użyciu tradycyjnej, niezmiennej od lat techniki. Zachowano także oryginalny charakter wyposażenia pracowni oraz wnętrz.

Krakowskiemu Zakładowi Witrażów S. G. Żeleński Kraków zawdzięcza tysiące witraży rozmieszczonych w kościołach i kamienicach prywatnych. Pracownia realizowała projekty największych twórców polskiej secesji: Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Mehoffera czy Henryka Uziembły. Witraże, które tutaj powstawały trafiały do wielu europejskich miast.

Dowód nadania złotego medalu podczas Powszechnej Krajowej Wystawy 1929
Dowód nadania złotego medalu podczas Powszechnej Krajowej Wystawy 1929

Pracownia była również wielokrotnie nagradzana. W części ekspozycyjnej znajduje się między innymi dowód nadania medal złoty na Wystawie Powszechnej Krajowej w roku 1929 przez Ministra Przemysłu i Handlu. Po powrocie do domu postanowiłem zebrać nieco więcej informacji na temat związany z tym jednym dokumentem. Oto do czego dotarłem.

Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu była bardzo ważną imprezą wystawienniczą. Trwała 138 dni od dnia 16 maja do 30 września 1929 roku w Poznaniu (na terenie dzisiejszych Międzynarodowych Targów Poznańskich). Zorganizowano ją z okazji dziesięciolecia odzyskania niepodległości, aby zaprezentować dorobek odrodzonego państwa polskiego.

Już przy wejściu do pawilony Rzemiosło uwagę zwiedzających przykuwały wykonane przez mistrza Jana Kusiaka piękne witraże przedstawiające rzemieślników: murarza, kowala, stolarza i garncarza.

Krakowski Zakład Witrażów i Mozaiki S.G. Żeleński prezentował swoje osiągnięcia w pawilonie zaprojektowanym przez architekta Franciszka Mączyńskiego. Publiczności pokazano witraże: Stanisława Wyspiańskiego „Chrystus Seraficki”, Jana Bukowskiego “Św. Józef” , Zofii Leśniakówny “Św. Michał” oraz Franciszka Mączyńskiego herby miast.

Pawilon Rzemiosło podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929
Pawilon Rzemiosło podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929

Polski pawilon cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Prezydent Rzeczpospolitej prof. Ignacy Mościcki zaszczycił swoimi odwiedzinami wystawę dwukrotnie. Komisja Sędziowska Powszechna Wystawa Krajowa przyznała Wielki Złoty Medal a Minister Przemysłu i Handlu przyznał go Krakowskiemu Zakładowi Witrażów i Mozaiki S.G. Żeleński .

Z największą estymą spośród prezentowanych witraży spotkał się „Chrystus Seraficki”. Dzieło zostało wykonane przez zakład w roku wystawy. Interesująca jest historia projektu witraża, którego autorem jest Stanisław Wyspiański. Artysta podczas prac nad polichromią w kościele farnym w Bieczu wykonał projekt między rokiem 1895 a 1897. Ostatecznie w wyniku nieporozumień zaistniałych między konserwatorem bieckiej fary a Stanisławem Wyspiańskim projekt nie został zrealizowany. Podczas trwania wystawy w 1929 roku witraż został zakupiony przez biskupa Arkadiusza Lisieckiego z przeznaczeniem montażu w oknie kurialnej kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach. Do dzisiaj witraż zdobi jedno z okien Muzeum Archidiecezjalnego.

chrystus-seraficki-wyspianskiWitraż „Chrystus Seraficki” przedstawia Jezusa. Jest to pierwsza monumentalna realizacja Stanisława Wyspiańskiego. Wysoka wartość artystyczna witraża i jego historia stawia wśród najcenniejszych obiektów kultury narodowej. „Chrystus Seraficki” porusza ekspresją i zachwyca młodopolską stylistyką i kolorem.

Zastanawialiśmy się podczas wieczornego spotkania skąd został zaczerpnięty tytuł „Chrystus Seraficki”. Na szczęście z pomocą przyszedł nam przyjaciel ojciec Józef Klemenz, którego spotkaliśmy na Małym Rynku.

Według średniowiecznych nauk wśród chórów aniołów najwyższe miejsce zajmują Serafini.

Św. Franciszek z Asyżu na górze Alwerni przeżył wizję Ukrzyżowanego Chrystusa. Jeszcze wyraźniej zobaczył obraz Serafina, który ukazał mu się podczas stygmatyzacji. Stąd wywodzi się określenie ducha serafickiego: ducha uwielbienia Boga, ducha poświęcenia bliźnim, seraficką pokorę, franciszkańską wzgardę świata, ducha świętego zapału oraz seraficką miłość Boga i bliźniego.

Z tych cech uwielbienia do Boga, poświęcenia, pokory Stanisław Wyspiański stworzył obraz „Chrystusa Serafickiego”.

Spotkanie w Muzeum Witrażu trwało długo z pewnością  jeszcze nie raz będę wracał do tego miejsca, gdyż ponad stuletnia historia zapisana w tych murach oraz w ludzkiej pamięci tworzy fascynujące opowieści.

 

Witraż z Księgi Guiness’a – Mauzoleum na Cmentarzu Zmartwychwstania w Justice

Maksymilian Mila

Największy witraż na świecie ma wiele wspólnego z Polską i znajduje się w Mauzoleum na Cmentarzu Zmartwychwstania,  w mieście Justice, w stanie Illinois w U.S.A.

Cmentarz Katolicki Zmartwychwstania w Justice, w Illinois w U.S.A. powstał, by służyć  polskiej społeczności katolickiej na terenie południowo-zachodniej części archidiecezji Chicago.

Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)
Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)

Dziś służy całej społeczności katolickiej na tym obszarze.

W 1969 roku wybudowano na tym terenie Mauzoleum Zmartwychwstania i stało się ono główną atrakcją architektoniczną Justice.

Ściany mauzoleum są największymi szklanymi witrażami na świecie,  przewyższającymi swą wielkością poprzedni rekord- gigantyczny witraż z Kościoła Cesarza Wilhelma w Berlinie.

Witraże w katakumbach Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)
Witraże w katakumbach Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)

Firma Pickel Studio stworzyła to niesamowite dzieło z użyciem ponad 2000 metrów kwadratowych fasetowanego szkła. Witraż zawiera 2,448 paneli. Pickel Studio rozpoczął swoją działalność witrażową na początku 1960 roku .

Ta wyjątkowa w swej architektonicznej koncepcji świątynia została wzniesiona w 1969 roku z okazji tysiąclecia polskiego chrześcijaństwa. Millenijna świątynia została oficjalnie otwarta i poświęcona przez kardynała Karola Wojtyłę, późniejszego papieża Jana Pawła II. Osobne Mauzoleum, poświęcone papieżowi Janowi Pawłowi II, zostało otwarte w 1983 roku, i zawiera 275 krypt na urny z prochami. Pozostałą część budynku zajmują pamiątki, przypominające wizytę Ojca Świętego w Archidiecezji Chicago.
Widok Mauzoleum nasuwa skojarzenia z ateńskim Partenonem. Wspaniała jasna budowla, której dach wspiera się na wysmukłych kolumnach.

Witraz Adam i Ewa w raju Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)
Witraz Adam i Ewa w raju Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)

W dzień witraże zasługują na podziwianie z wnętrza budowli, ponieważ przebijające przez nie światło dzienne pozwala zachwycać się właśnie wtedy najlepiej, od środka budowli, całą paletą barw szkła, z którego są wykonane okna. Specjalnie w tym celu całe Mauzoleum okala, na dwóch poziomach, wewnętrzny korytarz, który w słoneczny dzień wypełnia się tęczą kolorów, dzięki słońcu, przenikającemu przez wielokolorowe płytki szkła witraży.
Wysokość ścian pokrytych witrażami jest imponująca i wynosi ponad 12m, długość jednej ściany przekracza natomiast 20m. Tak ogromna powierzchnia witraży robi niesamowite wrażenie. Nawet z zewnątrz, w dzień gigantyczny witraż, nie widoczny pod katem barw, stanowi intrygujące wypełnienie przestrzeni architektonicznej, z powodu swoistej, koronkowej struktury, jaką nadają mu złączenia szklanych płytek.

Witraż Zmartwychwstanie Chrystusa Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)
Witraż Zmartwychwstanie Chrystusa Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)

Kolorowe płytki szkła są fasetowane. Fasetowanie szkła polega na specjalnym szlifowaniu jego brzegów, co daje jeszcze ciekawsze efekty załamywania przechodzącego przez nie światła.
Rysunek witraży nawiązuje do stylu kubistycznego, jest nowoczesny, choć opisuje zamierzchłe czasy. Na witrażach, okalających Mauzoleum zostały przedstawione sceny biblijne.
Ze względu na ogromną powierzchnię, jaką zajmują witraże, płytki szkła, z jakich są wykonane,  również są dużej wielkości.
W kolorystyce przeważa niebieski, błękit, kobaltowy. Przy dokładniejszej analizie wykonania widać, że autorzy wypełniali powierzchnię dużą ilością materiału łączącego. Wymagały tego zapewne dużej wielkości fragmenty szkła.
Korytarz z witrażami i kolumbarium ciągnie się na dwóch poziomach Mauzoleum.  Po przeciwnej stronie korytarza opasanego witrażami , znajdują się kolumbaria z miejscami na urny z prochami zmarłych. W korytarzu, oświetlonym tęczowym światłem witraży, stoją wygodne fotele dla osób, przychodzących tu, by oddać cześć swoim bliskim, spoczywającym w kolumbarium. Wrażenie wizualne z pozycji osoby, siedzącej twarzą do ściany z kolumbarium,  musi być z pewnością wyjątkowe. Na ścianie, gdzie znajdują się drzwi do schowków na urny, światło słoneczne, wpadające przez wielkie witraże, maluje obrazy biblijne odbite z okiennych witraży, które zdają się na dodatek  poruszać wraz z przesuwającym się kontem padania słońca.

Witraż Kościół we współczesnym świecie Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)
Witraż Kościół we współczesnym świecie Mauzoleum Zmartwychwstania na cmentarzu w Justice (Illinois)

Nocą światło z wnętrza Mauzoleum ukazuje całe piękno i ogrom witraży. Wielka i kolorowa płaszczyzna ulega podwojeniu w odbiciu w wodach jeziora i tworzy fascynujący swoją barwnością i obrazem monument.
Polacy mogą szczycić się nie tylko największym w Europie witrażem z Rypina, ale i największym z dotychczasowych witraży na świecie z polskiego cmentarza w Justice, w Illinois.

Malowanie witraża klasycznego – część 2

Andrzej Bochacz

W poprzedniej części omówiliśmy podstawowe zasady tworzenia witraża klasycznego. Wspomnieliśmy o najważniejszych narzędziach oraz nanieśliśmy kontur powstającego obrazka na szkło.

Tym razem zajmiemy się cieniowaniem a także nałożeniem patyny.

Kontur w witrażu pełni ważną rolę. Linie podziałów na elementy razem z konturami wyznaczają granice części rysunku. Naniesienie kolejnych warstw służy uwydatnieniu poszczególnych fragmentów a co najważniejsze wprowadza wrażenie trójwymiarowości.

Rozpoczynając cieniowanie lub naniesienie patyny należy postępować w zbliżony sposób.

Po przygotowaniu farby nakładamy ją na powierzchnię szkła. Stosujemy do tego celu dowolny pędzel. Istotne jest, aby czynności te wykonywać sprawnie, gdyż farba szybko wysycha. Wskazane jest, aby pokryć jak największy fragment elementu.

Kolejnym etapem jest wyrównanie naniesionej farby. Służą do tego celu specjalne pędzle – szerokie blendery. Są to bardzo drogie narzędzia, jednak rozpoczynając przygodę witrażową można wykorzystać dostępne w sklepach malarskich szerokie pędzle z naturalnego włosia.

Przygotowując farbę pamiętajmy, że użycie wody jako rozcieńczalnika, spowoduje, że usuwanie wyschniętej farby będzie łatwe. Kiedy jednak dodamy do niej np. gumę arabską, to powłoka będzie trudniejsza do usunięcia, gdyż silniej będzie związana ze szkłem.

Po wyrównaniu powierzchni farby należy odczekać, aby wyschła. Trwa to z reguły od kilku do kilkunastu minut. Po tym czasie przystępujemy do pracy nad cieniowaniem. Zgodnie z przygotowanym wstępnie projektem, usuwamy nadmiar farby. Używamy do tego celu patyczków, stalówek oraz mniej lub bardziej sztywnych pędzli. Wszystko zależy od oczekiwanego efektu.

Podczas pracy niezbędnym jest korzystanie z podświetlanego stołu. Jest to wygodne w przypadku małych witraży. Kiedy jednak cieniujemy duże powierzchnie, to najwygodniejsza będzie specjalna rama ustawiona w pobliżu okna.

Nakładanie konturów, cieniowanie oraz patynowanie, czyli wszystkie działania malarskie nazywane są przez profesjonalistów nanoszeniem malatury.

Po zakończeniu tego etapu, należy wypalić farbę w celu jej utrwalenia.

Formatowanie patyny
Formatowanie patyny

Cieniowanie jest etapem, który można powtarzać wielokrotnie. Naturalnie należy pamiętać, że położenie kolejnej warstwy farby przyczyni się do zaznaczenia głębi treści witraża, ale z drugiej strony uczyni go mniej przejrzystym. W praktyce ten etap jest powtarzany dwukrotnie a w szczególnych sytuacjach nawet pięciokrotnie.

Położenie patyny jest najczęściej etapem jednorazowym. Stosowana jest do tego celu z reguły farba czarna o oczekiwanym stopniu szarości, co uzyskujemy przez właściwe rozcieńczenie. Głównym celem tego etapu jest wprowadzenie delikatnych akcentów, podkreśleń, wyciszeń w tle witraża. Jednocześnie, pełni ona ważną funkcję subtelnego wyrównania, zbyt szorstkich niekiedy cieniowań.

Artykuł opublikowany w czasopiśmie „Szkło i Ceramika” nr 4/2014

Malowanie witraża klasycznego – część 1

Andrzej Bochacz

Witraż klasyczny, tworzony jest z elementów szklanych, które wymagają zaawansowanej obróbki malarskiej. Do zdobienia stosuje się farby naszkliwne, których utrwalenie wymaga wypalenia w piecu szklarskim w wysokiej temperaturze. Technika ta gwarantuje trwałość zdobień, dorównując szkliwnemu barwieniu szkła.

Co jest potrzebne, aby rozpocząć tę ciekawą, ale i wymagającą przygodę artystyczną?

Przede wszystkim potrzebne będą naszkliwne farby witrażowe.  Są one dostępne w sklepach dla witrażystów. Bardzo dobrej jakości farby ma w swojej ofercie warszawski Instytut Ceramiki i Materiałów Budowlanych (www.icimb.pl). Są one dostępne w formie proszku. Zależnie od składu chemicznego stosowane są różne temperatury wypału. Najczęściej do malowania witraży używa się farb, w których skład wchodzą związki ołowiu a do ich utrwalenia konieczne jest      wypalenie w temperaturach od 520 do 6500C. Bardzo ważną farbą naszkliwną jest farba konturowa. Najczęściej stosowany jest w tym celu kolor czarny kryjący.

O ostatecznym efekcie grafik decydują, obok farb, narzędzia, czyli pędzle. W pracowni stosujemy pędzle do nanoszenia konturów, nakładania farb na większych powierzchniach, cieniowania oraz szerokie blendery do wyrównywania barwnika, głównie patyn. Z uwagi na rodzaj stosowanych farb zaleca się stosowanie narzędzi z naturalnego włosia o średniej twardości (z reguły jest to sierść borsuka).

Pędzle i narzędzia do nanoszenia i formowania malatury
Pędzle i narzędzia do nanoszenia i formowania malatury

Szpachelki, tłuczki oraz szklane płytki służą do przygotowania farb.

Należy pamiętać również o narzędziach do zdejmowania nadmiaru farby, czyli igłach, rylcach, zaostrzonych patyczkach.

W pierwszej części cyklu omówimy pierwszy etap malowania witraża – naniesiemy kontur.

Pracę rozpoczynamy od przygotowania farby. W tym celu na płytkę szklaną (najlepsza jest chropowata strona matowej szybki) odpowiednią ilość farby. Następnie dodajemy nieco wody. Ilość ustalamy metodą prób.  Profesjonalne pracownie mają wiele tajemnic warsztatowych. Jedną z nich są dodatkowe składniki wprowadzane do farby. Spotykałem się z używaniem cukru, piwa czy gumy arabskiej.

Gęstość farby powinna być taka, aby można ją było nabrać na pędzel i aby po nim swobodnie spływała na powierzchnię szkła.

Na lewym zdjęciu pokazałem zbyt dużą konsystencję. Pasta po prawej stronie jest prawidłowa.

Przed rozpoczęciem malowania element szklany należy oczyścić z kurzu, brudu, a przede wszystkim odtłuścić powierzchnię malowanego przedmiotu. Wystarczy umyć element wodą z płynem do mycia naczyń. Można wykorzystać spirytus, benzynę lakową lub specjalistyczny płyn do odtłuszczania.

Elementy szklane mają dwie strony i witrażyści nanoszą rysunek (malaturę) na jedną z nich a niekiedy z obu stron.

Jeżeli szklany element jest przezroczysty (transparentny), to należy położyć go bezpośrednio na projekcie.  W ten sposób najłatwiej jest nanieść kontur.

Nałożony kontur nie zawsze jest równy i wymaga retuszu. Używam do tego zaostrzonego patyczka bambusowego, nożyka oraz stalówki. Farba przygotowana na bazie samej wody jest słabo związana z podłożem. Dzięki temu, łatwo usuwać nadmiar zaschniętego barwnika.

(Uzupełnianie składu farby o dodatkowe składniki, najczęściej  przyczynia się utwardzania jej powierzchni lub silniejszego związania z podłożem.

Wyrównywanie konturów, wygodnie jest wykonywać na podświetlanym stole.

Na tym etapie można również umieszczać napisy oraz wprowadzać pierwszy etap cieniowania „zgrubnego”.

Po zakończeniu nanoszenia konturów należy wypalić szklane elementy z farbą, przed przystąpieniem do dalszej pracy nad malaturą.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie „Szkło i Ceramika” nr 2/2014