Kategoria: Artykuł

Relatywność kolorów według Józefa Albersa

Relatywność kolorów według Józefa Albersa

Szkło witrażowe to gra barw a poruszając ten temat nie można nie wspomnieć o kwestii, jaką jest relatywność kolorów według Józefa Albersa.

Józef Albers urodził się w Niemczech w 1888 roku. Dzieła tego artysty i pedagoga zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych stały się podstawą programów edukacyjnych dotyczących sztuki XX wieku.

Jako artysta witrażowy po raz pierwszy wykonał swoją pracę dla Kościoła w Essen w 1918 roku. Okno nosiło nazwę Rosa mystica ora pro nobis. Niestety witraż ten został zniszczony w czasie wojny i dostępna jest teraz jedynie jego rekonstrukcja.   W 1921 roku Albers nadal pracował ze szkłem tworząc kolejny nietypowy witraż wypełniony małymi kwadratami. Kształt ten wielokrotnie powtarzał się w pracach artysty. Dzieła witrażowe Albersa znacznie odbiegają od standardowych witraży, które zdobią większość kościołów.

Po studiach w Bauhuas School pod opieką Johannesa Ittena, mistrza teorii koloru, Albers z tytułem profesora przeniósł się do Dessau, gdzie rozpoczął pracę nad szkłem. Był mistrzem rzemiosła witrażowego i prowadził warsztaty szkła.

Uciekając przed Nazistami wyemigrował w 1933 roku do Stanów Zjednoczonych, gdzie został najpierw kustoszem Muzeum Sztuki Współczesnej a następnie szefem nowej szkoły sztuki w Północnej Karolinie.  Swoje życie poświecił pracy nad kolorem i optycznym złudzeniom, które pozwalają postrzegać nowe barwy w wyniku zestawiania różnych kolorów.

Grę barw, jaka powstaje dzięki zestawieniu kolorowych paneli witraży wyjaśnia doskonale relatywność kolorów według Józefa Albersa.

Albers poprzez eksplorację kolorów opracował teorię, że kolor jest postrzegany w odniesieniu do otoczenia. Prowadził badania, które nazwał „Ćwiczeniami kolorów”. Artysta pocięte na kształty kolorowe papiery umieszczał obok siebie na różnym tle. Ćwiczenia te według  Albersa pokazywały, że barwa nie jest zawsze taka sama, ale że oddziałuje z innymi kolorami. Zatem to, w jaki sposób odbieramy dany kolor, zależy od tego z jakimi tłem wchodzi w interakcje.  W ten sam sposób Albers kontynuował swoje poszukiwania w kwestii przezroczystości kolorów. Pokazał, że to, co wydaje się być przezroczyste, jest w rzeczywistości innym poziomem barwy.

W 1950 roku Albers objął stanowisko wykładowcy w Uniwersytecie w Yale, w którym rozpoczął serię prac pod nazwą „Konstelacje strukturalne”. Połączył w nich swoje rozumienie koloru i linii. Josef Albers był zainteresowany zrozumieniem subtelności interakcji kolorów i ludzkiej percepcji. Jego książka na ten temat jest nadal używana do nauczania teorii kolorów. Jego podejście do sztuki współczesnej było niemal naukowe, a nie ekspresyjne. Dzieła Albersa to swoiste eksperymenty z kolorem, wymagające specyficznego sposobu oglądania. Odbiegają zdecydowanie od standardowych kompozycji lub formatów, ale jednak są nadal źródłem inspiracji dla wielu współczesnych artystów, w tym witrażystów.

Jego niesamowita umiejętność posługiwania się kolorem, świadomość relatywności barw powoduje, że można uznać go za prekursora w dziedzinie nowoczesnego wykorzystania szkła w sztuce. Dzieła tego wybitnego artysty osiągają dzisiaj zawrotne ceny. Cztery lata przed śmiercią, w 1976 roku został pierwszym, żyjącym artystą, który miał swoją indywidualną wystawę prac w Muzeum Sztuki Metropolitan w Nowym Jorku.

Dziedzictwo tego oryginalnego artysty i pedagoga żyje dzisiaj w postaci aplikacji, którą Uniwersytet w Yale nazwał „Interakcja koloru Józefa Albersa”. Dzięki niej można nauczyć się jak łączyć i stosować kolory czy tworzyć geometryczne wzory, które mogą stwarzać iluzję powstawania nowych barw. To niezwykłe, biorąc pod uwagę, że pomysł tej aplikacji powstał w sumie, w niesamowitym umyśle Józefa Albersa, ponad 100 lat temu.

Albers wyprzedził swoją epokę dostrzegając to, co dzisiaj analizowane jest cyfrowo. Nieprzeciętność jego osiągnięć można zrozumieć podziwiając jego wybitne dzieła, wśród których znajdują się również niepowtarzalne witraże.

 

Witraże Katedry w Trondheim

Witraże Katedry w Trondheim

W centralnej Norwegii, znanej ze swojego chłodu i surowości można podziwiać wspaniałe witraże Katedry w Trondheim.

Budowę pięknej Katedry Nidaros rozpoczął w 1248 roku arcybiskup Sigurd Eindrideson. Jednak proces powstawania świątyni nie miał spokojnego przebiegu. Zanim jeszcze została w całości zbudowana, zdążyła prawie doszczętnie spłonąć w czasie pożaru. Później nadszedł czas długich i żmudnych renowacji oraz ponownej budowy, praktycznie od zera. Ostatnią renowację zakończono w 1969 roku.  Katedrę bogato ozdobiono mnóstwem imponujących rzeźb i obrazów. Ostatnią rzeźbę wstawiono do Katedry w 1983 roku.

Pośród tych wspaniałych ozdób wypełniających wnętrze Katedry znalazło się również miejsce dla witraży. Na północnej stronie kościoła znajduje się wspaniałe dzieło norweskiego architekta i artysty Gabriela Kiellanda. W proces powstania tego witraża  zaangażowanych było wiele innych, znanych w Norwegii i na świecie osób, takich jak Olaf Kolsrud wielki profesor historii Kościoła czy architekt katedralny Olaf Nordhagen.

Wspomniany powyżej witraż ma kształt rozety i został zaprojektowany, tak jak cała Katedra, w stylu gotyckim. Charakterystyczne dla gotyku duże okna pozwalały na pełny przepływ światła do ciemnego wnętrza kościoła. Witraże ubarwiały światło, wypełniając Katedrę całą gamą barw.

Religijne przesłanie zawarte w witrażach pozwalało na poznawanie treści Biblii bez wysiłku jej czytania. Miało to niezwykle istotne znaczenie, ponieważ w czasach powstawania Katedry ani dostęp do Pisma Świętego ani umiejętność czytania nie były tak powszechne jak dzisiaj.

Witraże Katedry w Trondheim to wybitne dzieło norweskich artystów witrażystów.

Wielkie, okrągłe okno witrażowe w Katedrze Nidaros przedstawia scenę Sądu Ostatecznego. W samym środku szklanego okręgu znajduje się czerwony panel, który symbolizuje Chrystusa. Wokół niego, w 16 kawałkach szkła, rozchodzą się złoto – pomarańczowe płomienie, na końcach których znajdują się anioły. Ciepłe kolory płomieni idealnie kontrastują z niebieskim tłem, na którym się znajdują.

Na zewnątrz witraża widnieją anioły z trąbkami, jako wyobrażenie zwiastowania Sądu Ostatecznego. Między nimi artysta umieścił postacie czterech Ewangelistów. W lewym górnym rogu znajduje się Mateusz w postaci anioła z zwojem zapisanego papieru, zaś w prawym, górnym rogu Jan Ewangelista, reprezentowany przez orła. Natomiast na dole, z prawej strony, widnieje wół uosabiający św. Jana, zaś z lewej strony św. Marek w postaci lwa.

Rozetę witrażową w Katedrze Nidaros w Trondheim stworzono z około dziesięciu tysięcy barwionych, szklanych paneli. Została ona okrzyknięta jednym z największych dzieł Gabriela Kiellanda. Zgodnie z zachowanymi zapiskami, dotyczącymi powstania tego witrażu, jego sponsorkami były kobiety z całej Norwegii. Miał to być ich dar dla Katedry, w związku z okrągłą rocznicą śmierci św. Olafa w 1930 roku. Rocznicowa data  pokrywała się z terminem ukończeniem witrażowego dzieła.

Wspaniała witrażowa rozeta nie jest jedynym witrażem w Katedrze Nidaros. Zaraz pod nią  znajduje się dziewięć łukowato zakończonych okien witrażowych z postacią Chrystusa pośrodku oraz postaciami zbawionych ludzi po lewej i skazanych na potępienie po prawej.

Cały kościół wypełniony jest witrażami projektu Kiellanda. Ich rozmieszczenie jest chronologiczne. Od północy znajdują się okna z witrażami przedstawiającymi sceny ze Starego Testamentu. Zostały wykonane na niebieskim tle, co daje wspaniałe efekty, gdy słońce znajduje się w zenicie, kiedy na niebiesko oświetla wnętrze katedry podczas Sumy. Natomiast na zachodzie i w południowej części kościoła,  poza wspomnianą już witrażową rozetą, znajdują się okna ze scenami z Nowego Testamentu. Te wykonane są na czerwonym tle, które potęguje piękno zachodzącego słońca.

Wszystkie wspomniane dzieła witrażowe zostały wykonywane ze szczególną dokładnością. Usytuowanie witraży w miejscach odpowiednio wystawionych na zmieniające się w ciągu dnia światło promieni słonecznych, wymagało od ich twórców niemałych przemyśleń, jednak efekt, który uzyskali dzięki tym zabiegom, zapiera dech w piersiach.

Katedra Nidaros w Norwegii jest miejscem wartym odwiedzenia. Gotycka architektura, ogrom dzieł sztuki, takich jak obrazy, rzeźby oraz unikatowe witraże, zapewnia zwiedzającym moc estetycznych doznań i wprawia w mistyczny zachwyt.

 

Times Square Ball

Times Square Ball

Każdego roku miliony oczu z całego świata skupiają się na opadającej, sylwestrowej kuli Times Square Ball, odliczając sekundy do nastania Nowego Roku.

Times Square Ball to  kula czasu znajdująca się na dachu budynku na Times Square w Nowym Jorku.Kula corocznie zsuwa się z 43 metrowego masztu, w 60 sekund w dół, zaczynając o 23:59:00, aż do momentu północy,  sygnalizując w ten sposób początek nastania nowego roku.

Aktualnie znajdująca się na maszcie budynku kula ma średnicę 3,7metra i waży 5386 kg. To, co istotne to fakt, że od 2009 roku kula pokryta jest 2688 kryształowymi panelami i wygląda jak sferyczny witraż.

Konstrukcja kuli zmieniała się na przestrzeni lat, odzwierciedlając postęp w technologii oświetleniowej. Początkowo była zbudowana z drewna i żelaza i oświetlona 100 żarówkami.Obecna wersja, zaprojektowana przez firmę oświetleniową firmy Focus Lighting, zawiera skomputeryzowany system oświetlenia LED. Zewnętrzna powierzchnia kuli  składa się z trójkątnych, kryształowych paneli. Panele te zostały wyprodukowane przez firmę Waterford Crystal i zawierają napisy przedstawiające coroczny temat.

Pierwsza uroczystość sylwestrowa na Times Square odbyła się 31 grudnia 1904 r . Właściciel The New York Times – Adolph Ochs postanowił uczcić fajerwerkami otwarcie nowej siedziby gazety. Jednak po kilku latach pokazów fajerwerków, Ochs chciał większego widowiska. Główny elektryk w firmie, Walter F. Palmer, zasugerował użycie kuli czasowej.

Ochs zatrudnił projektanta Artkraft’a Strauss’a do skonstruowania kuli. Pierwsza została  zbudowana z żelaza i drewna, elektrycznie oświetlona setką żarówek, miała średnicę 1,5 metra i ważyła 320 kg. Kula została wciągnięta po raz pierwszy w 1908 roku na maszt budynku, liną, przy pomocy sześciu mężczyzn.

Times Square Ball po raz pierwszy rozpoczęła nowy rok w 1908 roku.

Oryginalna piłka została zdemontowana w 1920 r. Kolejny projekt przewidywał budowę kuli z żelaza, jednak nie było jej dane zaistnieć z powodu działań wojennych II wojny światowej.

Trzeci projekt z 1955 roku został wykonany z aluminium i ważył 68 kg. Dodano czerwone żarówki i zieloną łodygę, by nawiązać do symbolu Nowego Jorku – jabłka. Oryginalne białe żarówki powróciły do ​​kuli w roku 1989, ale w 1991  zostały zastąpione czerwonymi, białymi i niebieskimi, aby oddać cześć oddziałom Operacji Pustynna Tarcza .

Trzecia piłka została ponownie ulepszona  w 1996 r., gdy  dodany został do niej skomputeryzowany system oświetleniowy z 180 halogenowymi żarówkami i 144 lampami stroboskopowymi oraz ponad 12 000 kamieniami szlachetnymi. Projektant oświetlenia – Barry Arnold stwierdził, że zmiany były czymś co musiało zostać zrobione, aby wydarzenie stało się bardziej widowiskowe, gdyż zbliżano się do końca tysiąclecia.

W dniu 28 grudnia 1998 r., organizatorzy ogłosili, że trzecia piłka zostanie wycofana z okazji nadejścia kolejnego tysiąclecia i zastąpiona nową konstrukcją wykonaną przez Waterford Crystal .

Czwarta kula, mająca 1,8 metra średnicy i ważąca 490 kg, zawierała w sumie ponad 600 żarówek halogenowych , 504 kryształowe panele w kształcie trójkątów, dostarczone przez firmę Waterford, 96 lamp stroboskopowych i wirujące, piramidalne lusterka. Kula została skonstruowana w fabryce Waterford w Irlandii, specjalizującej się w produkcji kryształowych trofeów sportowych, a następnie wysłana do Nowego Jorku, gdzie zainstalowano system oświetlenia i podłączono do napędu lusterka.

Times Square Ball drugiego tysiąclecia zaczęła przypominać swoim wyglądem sferyczny witraż.

Była przecież wykonana z paneli kryształowych, na których co roku nanoszono napisy, takie jak: ”Nadzieja na mądrość”, „Nadzieja na uzdrowienie” czy „ Nadzieja na obfitość”.

W 2002 r., w ramach tematu „Nadzieja na uzdrowienie”, na 195 kryształowych panelach zostały wyryte nazwy narodów i organizacji, które ucierpiały  w następstwie ataków z 11 września.

Na cześć stulecia kuli czasu, nowy, piąty projekt zadebiutował w Sylwestra 2008 roku. Po raz kolejny wyprodukowana przez Waterford Crystal kula o średnicy 1,8 m, ale ważąca 550 kg, wykorzystywała lampy LED dostarczone przez firmę Philips, które mogły emitować aż 16 777 216  kolorów, ze skomputeryzowanymi wzorami oświetlenia.

Kula zawierała 9,576 energooszczędnych żarówek, które zużywały taką samą ilość energii elektrycznej jak tylko 10 tosterów. Kula z 2008 roku została wykorzystana jednak tylko raz.

W roku 2009 wprowadzono większą wersję piątej kuli – dwudziestościenną  kulę oświetloną 32 256 lampami LED. Jej średnica jest dwa razy większa niż kuli z 2008 roku – 3,7 metra. Posiada  2,688 kryształowych paneli firmy Waterford Crystal, o łącznej wadze 5 386 kg. Zaprojektowano ją tak, aby była  odporna na warunki atmosferyczne, ponieważ kula ma znajdować się na szczycie budynku  prawie przez cały rok po uroczystościach.

W tym roku myślą przewodnią wypisaną na kryształowych panelach będzie Dar Spokoju.

 

 

 

Najdroższe na świecie kieliszki do szampana

Najdroższe na świecie kieliszki do szampana

Powitanie Nowego Roku musi odbywać się w sposób wyjątkowy a nieodłącznym jego elementem są kieliszki do szampana – czasami najdroższe na świecie kieliszki do szampana.

W poprzednim artykule poznaliśmy najdroższy kieliszek świata, wykonany ze szkła i z zatopionych w nim diamentów. Tym razem, w związku ze zbliżającym się zakończeniem starego roku,  przedstawiamy spektakularne dzieło, w którym wykorzystano kryształ kwarcowy, jako materiał do wykonania kieliszków do szampana. Kryształ kwarcu, jakim jest kryształ górski używany jest współcześnie również do tworzenia witraży, co daje wspaniałe efekty,

W rytuał powitania Nowego Roku wpisany jest zawsze szampan, który w momencie wybicia północy strzela korkami na całym świecie. Nowy Rok, zgodnie z tradycją, powinno się zaczynać na bogato, nic więc dziwnego, że zadbano o  to, by noworoczny szampan był pity z pięknych i wyjątkowo luksusowych kieliszków.

Spośród wielu szklanych kieliszków do szampana na świecie, dwa wyróżniają się w szczególny sposób. Dzięki niezwykle precyzyjnej pracy szlifierzy szkła i zespołu pięciu jubilerów powstały dwa najpiękniejsze i najdroższe zarazem kieliszki do szampana na naszym globie. Do ich wykonania wykorzystano łącznie 1700 białych i różowych  diamentów, o łącznej wadze 21 karatów. Ponad to ich wykończenie stanowi również 18-sto karatowe różowe i białe złoto oraz platyna.

Kieliszki wykonane zostały w standardowych rozmiarach, a ich łączna waga to pół kilograma. Te arcydzieła tworzone były przez trzy miesiące.

Same szerokie kielichy powstały z jednolitego, szlachetnego, kwarcowego kryształu o wadze 8 kg. Charakterystyczny dla tego typu kryształu jest najwyższy współczynnik załamania światła, co dodaje kieliszkom wyjątkowej klasy i uroku. Wystarczy sobie wyobrazić jak spieniony szampan cudownie mieni się w kryształowym kielichu i jak jego ścianki odbijają światło fajerwerków. Choć jest to droższe rozwiązanie niż wykonanie kieliszków ze zwykłego szkła czy kryształu, to do tak oryginalnego dzieła, zdecydowanie nie można było użyć lepszej formy jak kwarcowy kryształ, który posiada wyjątkową przeźroczystość i diamentowy blask. Wspaniałe, kryształowe szkło wykorzystywane jest zawsze w produkcji naczyń najwyższej jakości, ale kwarcowy kryształ to najwyższa półka.

Najdroższe na świecie kieliszki do szampana zostały zaprojektowane przez australijskiego jubilera John’a Calleija

Górna część najdroższych kieliszków świata powstała ze kwarcowego kryształu, co już czyni  je wyjątkowymi, jednak  ich dolna część z pewnością sprawia, że są dziełem unikatowym i niepowtarzalnym. Z bogato zdobionego trzonu nóżki, projektant przeszedł płynnie do kielicha łącząc te dwa elementy drogocennymi języczkami, wykonanymi z białego złota i platyny. Elementy te , jak również platynowe podstawki, wysadzane są mnóstwem, drobnych diamentów, co sprawia, że oba kieliszki wyglądają imponująco.

Projektantem tych wyjątkowych, szklanych dzieł sztuki jest John Calleija, jubiler z Australii, który zasłynął z tworzenia wielu niezwykle luksusowych przedmiotów codziennego użytku, takich jak na przykład noże do otwierania listów, solniczki, pieprzniczki i wiele innych. Niestety, w przeciwieństwie do projektu dwóch unikatowych kieliszków, nie zyskały one większego zainteresowania wśród lubiących luksus nabywców. Natomiast krótko po powstaniu projektu drogocennych kieliszków znalazł się chętny na nabycie takowych – anonimowy businessman z Melbourne. Zleceniodawca opłacił pracę jubilerów i w ten sposób przyczynił się do zrealizowania projektu najdroższych kieliszków do szampana na świecie. Nabywca wyjątkowych kieliszków zdecydował, że te luksusowe naczynia idealnie uzupełnią jego rodzinną kolekcję i obiecał, że będą używane tylko w czasie wyjątkowych okoliczności.

Choć zakup kolejnych tego typu kieliszków jest jak najbardziej nadal wykonalny, to wiąże się jednak z niebagatelnym wydatkiem. Koszt wykonania tych niezwykle wytwornych kieliszków oszacowano na blisko pół miliona dolarów, czyli prawie 1,5 miliona złotych (!). Ta kwota może przyprawić o silniejszy zawrót głowy niż nadmiar wypitego w tych drogocennych kieliszkach szampana. Choć dla zdecydowanej większości osób na świecie 400 tys. dolarów to suma nieosiągalna i szokuje z pewnością fakt przeznaczenia jej na zakup słownie dwóch kieliszków do szampana, to można śmiało powiedzieć, że jakość i kunszt wykonania tych wyjątkowych dzieł sztuki są warte swojej ceny.

 

 

Diamenty oprawione w szkło

Diamenty oprawione w szkło

Zwykliśmy podziwiać te drogocenne kamienie otoczone złotem, platyną czy srebrem, ale z pewnością nowatorskim rozwiązaniem są diamenty oprawione w szkło.

Diamenty, czyli jedne z najdroższych i najtrudniej osiągalnych minerałów świata, używane są do różnych celów, ale głównie służą ozdobie. Nie bez powodu nazywa się je najlepszymi przyjaciółmi kobiet. Widzimy je często osadzone w złocie czy innym drogocennym kruszcu, jako niezwykle atrakcyjny i kosztowny element biżuterii, zdobiącej dłoń, szyję czy nadgarstek pięknych pań. Wysadzano nimi i nadal jest to czynione, królewskie korony, brosze czy książęce tiary. Ekstrawagancja bogaczy nie zna granic, więc były używane nawet do inkrustowania karoserii samochodów czy etui ich telefonów.

A gdyby tak te  niezwykle cenne kamienie połączyć z przedmiotami codziennego użytku? Oprawić w  coś niezwykle powszechnego? Tworząc w ten sposób mariaż prostoty i wyrafinowania.

Na pomysł tego nowatorskiego powiązania wpadła dwójka projektantów z Austrii: Natasha Shenk i Tobias Berger. Postanowili drogocenne diamenty osadzić w pospolitym szkle. Dzięki temu zabiegowi diamenty znalazły się w przedmiotach codziennego użytku, takich jak kieliszki, obręcze na serwetki, miski, łyżki, breloki do kluczy i wielu innych. Tworzeniem tych wyjątkowych dzieł sztuki zajmuje się firma DIG (Diamonds In Glass, czyli dosłownie diamenty w szkle). Do 2008 roku firma ta prawdziwe, szlifowane diamenty osadzała wyłącznie w prostych formach przezroczystego szkła bromo – krzemianowego. Z czasem jednak poszerzono znacznie gamę ozdabianych w ten sposób przedmiotów i zaczęto używać poza szkłem standardowym również matowego i kolorowego.

Diamenty oprawione w szkło to dzieło dwóch austriackich projektantów

Wszystko zaczęło się od kieliszków. Ten przedmiot kojarzy się z toastem, świętowaniem i oczywiście elegancją. W połączeniu z diamentem, osadzonym w nóżce, kieliszek nabiera unikatowej klasy i wygląda zjawiskowo. Tak ozdobione kieliszki są niezwykle modne. Wykonywane są na specjalne zamówienie klientów. Największa popularność zdobyły kieliszki do białego  i czerwonego wina oraz do szampana. Diamenty, które znajdują się w podstawkach kieliszków są w rozmiarach, do wyboru, od 0,15 do 0,5 karata, natomiast szkło, w którym się znajdują jest przeważnie białe, niebieskie lub przezroczyste. Dodatkowo można zamówić efekt oszronienia, dzięki czemu szkło zyskuje na wykwintności. Firma DIG może pochwalić się stworzeniem  najdroższego kieliszka do szampana na świecie z osadzonymi diamentami w szkle. Nazwano go Imperial Glass i łączy w sobie nie tylko szkło i diamenty, ale również szlachetne złoto.

Poza przedmiotami stanowiącymi zastawę stołu DIG zajmuje się również produkcją szklanej  biżuterii z diamentami. Znaczna część kobiet jest zachwycona takim rozwiązaniem z bardzo prostej przyczyny. Dzięki zakrzywieniu światła przechodzącego przez szkło, diament, znajdujący się w jego wnętrzu, wydaje się być dużo większy niż jest w rzeczywistości. Poza tym faktem szkło jest surowcem wykorzystywanym i cenionym w produkcji biżuterii od wielu wieków.

Nowym pomysłem, w jaki zainwestowała firma DIG są również okulary. W tym celu podjęta została współpraca z producentem okularów Andy Wolf’em. Diament o wielkości 0,2 karata osadzany jest w oprawie okularów, co nadaje im szyku i oryginalności. DIG to nowatorstwo pod każdym względem, dlatego pewnie, na specjalne zamówienie tajlandzkiego klienta, wykonano tam także szklany saksofon wysadzany diamentami! Waży około kilograma, ma 36 cm długości i  zatopionych w sobie siedem małych diamentów o łącznej wadze dwóch karatów. Dodatkowo zdobi go dwieście osiemdziesiąt gram złota.

Połączenie szkła z diamentami okazało się nie tylko bardzo zyskownym przedsięwzięciem, lecz nadało wielu wyrobom codziennego użytku niesamowitej oryginalności i nowej estetyki. Wystarczy sobie tylko wyobrazić co czuje osoba zasiadająca  do stołu z zastawą, której wartość jest  porównywalna z ceną nowego, luksusowego samochodu. Choć nie są to rozwiązania na każdą kieszeń i nie sprawiają, że przedmioty te stają się bardziej praktyczne, użyteczne czy trwalsze, na pewno nadają im unikatowości i wielkiej wartości, nie tylko pieniężnej ale i estetycznej. Praca firmy DIG potwierdza, że szkło to wyjątkowy surowiec, który potrafi sprawić, ze nawet to, co piękne staje się piękniejsze.

 

 

Boże Narodzenie w witrażach

Boże Narodzenie w witrażach

Boże Narodzenie w witrażach zajmuje znaczące miejsce. Narodziny Chrystusa to częsty motyw w sztuce sakralnej. Już od IV wieku dominował  w dosłownie każdym jej nurcie i formie. Dotyczy to również witraży. Początkowo obraz narodzin opierał się tylko na narracji ewangelii według świętego Łukasza, Mateusza lub świętego Jana. Z czasem dochodziły do tego współczesne wizje, dodatki tradycji i trendów ówczesnych epok.

Choć motyw narodzin był dość znany i używany, to tak naprawdę w średniowieczu rozpowszechnił go święty Franciszek z Asyżu. Dzięki jego wpływowi na sztukę, Bożonarodzeniowy obraz stał się powszechny. Był on prekursorem przedstawiania tej scenki biblijnej w szopce –  drewnianym budynku wyłożonym słomą i zwierzętami. Takie wyobrażenie zostało uwiecznione na wielu witrażach słynnych kościołów na świecie. Z czasem narodziny umiejscowiono w górskiej jaskini, takiej, jakie  występowały na terenach Betlejem. Początkowo artyści przedstawiali zwierzęta i same postacie święte odpowiednio do stylistyki miejsc, w których tworzyli swe witraże. Popularnym motywem w witrażach Bożonarodzeniowych jest występowanie postaci trzech króli, obdarowujących nowo narodzone dziecko. Obraz ten  pojawił się  w sztuce około XV wieku, mimo iż zgodnie z treściami głoszonymi  w Biblii, trzej królowie wyruszyli odwiedzić nowo narodzonego Chrystusa dopiero w dniu jego narodzin. Dotarli do Jezusa, gdy ten miał już siedem lat.

Witraże przedstawiające narodziny Jezusa z napływem coraz to nowej mody w sztuce, nabierały innej kolorystyki, perspektywy, zmieniały miejsce w kościele (nie były umieszczane już tylko nad ołtarzem, ale również na tyłach kościołów, upiększały też boczne jego mury). W baroku witraże te były bogato zdobione, z użyciem drogich i trudno dostępnych materiałów, z wykorzystaniem techniki światłocienia, a dla przykładu w romantyzmie nie przykładano uwagi do zdobień lecz w samą scenkę  religijną wkradły się elementy symboliki. Cechą wspólną dla artystów witrażystów, którzy tworzyli takie dzieła dla kościołów, był ogólny stan uniesienia i uduchowienia. Jeden z nich, słynny Schoonover, twierdził, że w trakcie uwieczniania własnej wizji narodzin Chrystusa, wprost czuł na swym ramieniu rękę Boga.

Boże Narodzenie w witrażach to niezwykle popularny temat

Choć, jak już zostało wspomniane, forma takiego witrażu zależała od epoki, to w większości przypadków do stworzenia jej używano mocnych, nasyconych i intensywnych kolorów. Miało to zintensyfikować emocje związane z oglądaniem takiej twórczości. Narodzenie Jezusa ma kojarzyć się z czymś radosnym, wielkim i skromnym zarazem. Dlatego choć sam witraż to głównie wizja szopki, sianka, zwierząt i trójki świętych, to błękit nieba, nasycona żółć gwiazdy betlejemskiej i intensywna kolorystyka szat postaci  wzbudzają pozytywne uczucia u oglądających.

Od końca XVI wieku popularność tworzenia obrazów na szkle odzwierciedlających  Bożonarodzeniowy cud narodzin nieco osłabła. W sztuce większego znaczenia nabrała unikatowość i oryginalność i choć narodziny Jezusa były uwieczniane nadal, to jednak na każdym dziele można było zauważyć cechy charakterystyczne dla wykonującego go artystę.

W dzisiejszych czasach witraże przedstawiające narodziny Jezusa są obecne w znacznej większości kościołów na świecie. Choć ich wspaniałe barwy i obrazy najpiękniej prezentują się w świetle promieni słonecznych, to i tak nasz wzrok przyciągają zazwyczaj najczęściej w środku nocy, podczas Wigilijnej Pasterki. Ich obecność i przekaz ma nam uświadamiać sens religii chrześcijańskiej. Piękno  Bożonarodzeniowych witraży wprowadza odpowiedni nastrój w serca i przepełnia je nadzieją i radością.

 

Witraże wielkich malarzy w skromnym kościele.

Witraże wielkich malarzy w skromnym kościele

Wędrując po szlaku witrażowym można spotkać witraże wielkich malarzy w skromnym kościele. Union Church  w Pocantico Hills jest małym, zabytkowym kościołem w stanie Nowy Jork, który jednak wyróżnia się spośród innych czymś wyjątkowym. Tym czymś są wyjątkowe witraże  znajdujące się wewnątrz budynku. Łączy je to, że wykonane zostały przez wielkich artystów XX wieku i pod patronatem znakomitej rodziny Rockefeler’ów.

Jako pierwszy powstał witraż zwany Różanym oknem. Jego twórcą był Henri Matisse, a przyczyną jego powstania – upamiętnienie Abby Aldrich Rockefeler. Za życia kobieta ta była ogromną fanką twórczości Matisse’a. Tym wspanialsze i bardziej unikatowe jest to dzieło, gdyż było ostatnim przed jego śmiercią. Dokładnie dwa dni po ukończeniu witraża malarz zmarł.

Dzieło znajduję się  tuż nad ołtarzem i pięknie kontrastuje z kamiennym i surowym wnętrzem prowincjonalnego, protestanckiego  kościoła. Okno  jest dopracowane pod każdym względem, z ogromną dbałością o szczegóły. Jego nazwa wzięła się stąd, iż  przedstawia postać mityczną w otoczeniu róż.

Witraż ten wykonany został zgodnie z zasadą, jaką wyznawał Matisse, mianowicie im bliżej natury, tym bliżej Boga i religii ogółem. Dlatego też materiały wykorzystane w witrażu powstały z naturalnych surowców i w kolorystyce kojarzą się z ogólnie przyjętym wyobrażeniem przyrody.

 

Witraże wielkich malarzy w skromnym kościele można spotkać w Unin Church w Pocantico Hills w Stanach Zjednoczonych.

 

Drugi witraż, większy i bardziej znany, to tak zwane Samarytańskie okno. Zostało stworzone przez Marca Chagalla ku pamięci Johna D. Rocekefeler’a. W późniejszym czasie dzieci Johnie’go i Abby utworzyły komisję w wyniku działań której cały kościół wypełnił się witrażami upamiętniającymi kolejnych członków ich rodziny.

Witraże te przedstawiają scenki biblijne z postaciami ze starego testamentu, takimi jak:  Eliasz, Izajasz, Jeremiasz, Ezechiel, Daniel i Joel. Są tylko dwa wyjątki, gdzie scenki przedstawione na szkle są umiejscowione w nowym testamencie. Jest to wspomniane już wcześniej Samarytańskie okno i witraż przedstawiający scenę ukrzyżowania Jezusa.

Wszystkie poza jednym wyjątkiem oświetlone są światłem naturalnym, mieniącym się we wnętrzu kościoła całą paletą nasyconych kolorów. Ich oryginalnym pięknem można zachwycać się wciąż na nowo w zależności od zmienności pogody i pory dnia. Delikatność i precyzję wykonania najlepiej podziwiać o wschodzie i zachodzie słońca, gdy świetlne promienie dosięgają zimnych murów kościoła, otoczonego tylko naturą. Kąt padania promieni słonecznych na szkliste dzieła sztuki ma duże znaczenie, gdyż za każdym razem, gdy słońce opada lub się wznosi, z dzieła wydobywają się coraz to nowe odcienie użytych kolorów. Kontrast między kamiennymi, surowymi murami kościoła, prostymi, drewnianymi ławkami i tak złożonymi artystycznie dziełami sztuki, dostarcza  zmysłom uczty estetycznej i duchowej.

Rzadko który, miejski kościół, tak prosty architektonicznie, posiada witraże tak znanych i docenianych na świecie twórców.

Warto zwrócić uwagę na szczegóły zawarte w scenkach religijnych, przedstawionych przez Chagall’a. Artysta zadbał o takie detale, jak gałązki, gołębie czy strumień wody. Wszystko to, mimo poziomu skomplikowania dzieła, zachowało wszelkie logiczne normy, takie jak: perspektywa, cienie czy koloryt. Tym sposobem artysta urealnia przedstawianą scenkę, intensyfikując przeżycia związane z jej oglądaniem.

Wielu zwiedzających jest zdania, że wcale nie ma konieczności bycia osobą wierzącą czy religijną, by docenić kunszt i znaczenie tych dzieł sztuki. Znakomita rodzina Rocefeler’ów, swym patronatem nad artystami i wkładem pieniężnym, przyczyniła się do rozsławienia na całym świecie małego, protestanckiego kościoła w stanie Nowy Jork.

Wspaniałe witraże wielkich mistrzów nie tylko sprawiły, że ten skromny kościół stał się sławny, ale również uświetniły czas zarówno wiernych będących tam na regularnych nabożeństwach, jak i osób zjeżdżających z całego świata, by podziwiać te unikatowe, witrażowe dzieła sztuki.

 

Kropla tęczy zaklęta w drewnie

Kropla tęczy zaklęta w drewnie

     Dzieła witrażowe Louise Durham są jak kropla tęczy zaklęta w drewnie. Artystka tworzy rzeźby z drewna dryftowego i barwnego szkła, w swojej pracowni w Shoreham-by-Sea, w Anglii, gdzie mieszka na łodzi przycumowanej do brzegu.

Twórcze poszukiwania Louise Durham doprowadziły ją do wyboru, jakim jest drewno i szkło, jako medium jej sztuki. „Drewno z Groyne jest po prostu wspaniałe, ze względu na naturalne kształty, które powstały po dziesiątkach lat oddziaływania na nie przez różne żywioły. Gdy znalazłam trochę tego drewna w naszym ogrodzie, stało się  dla mnie oczywiste, co trzeba zrobić – zmieszać je z jakimś kolorowym światłem. „- mówi autorka oryginalnych witraży.

Dryftowe drewno świetnie sprawdza się jako naturalna rama dla kolorowego szkła. „Odkąd pracuję ze szkłem, interesowałam się sposobem, w jaki jest ono oprawiane, a piękny kawałek drewna nadaje się doskonale do tego celu.”- twierdzi Louise.

Durham często skłania się ku temu, by to samo drewno dyktowało formę, jaką przyjmie jej witraż. „Czasami drewno sugeruje mi pewien kształt lub styl projektu”- mówi Louise. Często też to jej koncepcja inspiruje ją jednak do szukania określonego kształtu lub rozmiaru drewna na plaży. „Jeśli mam pomysł na witraż, który chcę zrobić, wyjdę i znajdę drewno, które mu odpowiada”.

Przygoda Louise ze szkłem witrażowym rozpoczęła się, gdy około 10 lat temu odbyła krótki kurs wykonywania witraży  w Brighton. „Wciąż wypełnia mnie to samo uczucie radości, za każdym razem, gdy wchodzę do mojego warsztatu.” – stwierdza artystka.Urodzona w Johannesburgu, Louise dorastała w Surrey, zanim przeniosła się do łodzi mieszkalnej w Shoreham, gdzie obecnie pracuje i od czasu do czasu uczy w  pracowni w ogrodzie, który opisuje jako niezwykle inspirujące miejsce. „Drewno, którego używam, zostało ukształtowane przez działanie morza i wybrzeża Sussex. Niektóre fragmenty drewna mają nawet pąkle i gont, więc są dosłownie częścią Sussex. Światło i plaża w Shoreham mają duży wpływ na moją pracę. ”

Kropla tęczy zaklęta w drewnie – takim mianem można określić dzieła witrażowe Louise Durham

Przyjmując zlecenia, Louise skupia się na preferowanych przez klienta kolorach, kombinacjach i kształtach. „Zawsze też chcę wiedzieć, jaki jest cel przeznaczenia mojego witraża – czy będzie stał we wnętrzu, czy też na zewnątrz?”. Witraże Louise wyglądają pięknie również w nocy – nie muszą czekać, aż światło słoneczne będzie je idealnie oświetlać- chociaż wtedy wyglądają wyjątkowo magicznie.

Louise Druham tworzy swoje niezwykłe rzeźby – witraże, korzystając z drewna z recyklingu i szkła witrażowego. Jej dzieła są używane zarówno, jako samodzielne rzeźby, ale również jako fachowo skomponowane elementy drzwi czy okien.

Prace Louise wnoszą do wnętrz wyjątkową świeżość i liryczną jakość. Rzeźby – witraże są wykonane w taki sposób, że mogą wytrzymać różne działania atmosferyczne. To ekologiczne drewno, barwione szkło witrażowe, lutowane i spajane za pomocą materiałów, które zniosą ekstremalne temperatury.

Artystka przemienia drewno i kawałki szkła w dzieła sztuki, który ożywają w promieniach światła i zmieniają całkowicie otoczenie w jakim się znajdują. Dodają mu kolorytu i oryginalności. To stricte nowoczesna forma witraża i z pewnością ekologiczna, co sprawia, że prace witrażystki są niezwykle cenione przez koneserów. Znalezione na plaży drewno, uformowane przez działanie wody morskiej, wiatru, słońca a nawet żywych organizmów nadaje kształt dziełom witrażowym Louise Durham. Są niewątpliwie jedyne w swoim rodzaju.

W przeszłości Louise wystawiała swoje prace w ramach Festiwali w Brighton i w Adur. Wzięła również udział w festiwalu Lewes Art Wave. Obecnie pracuje w Sussex Prairie Garden i wkrótce otworzy wystawę w The Garden House w Brighton. Jej prace można również podziwiać od maja do października w Sussex Prairie Garden.

 

Irlandzki artysta witrazowy

Irlandzki artysta witrażowy Harry Clarke

              Najbardziej znany irlandzki artysta witrażowy Harry Clarke urodził się 17 marca 1889 roku w Dublinie. Jego ojciec, Joshua, przybył do Dublina z Leeds w 1877 roku i założył firmę dekoracyjną. Firma Joshua Clarke & Sons została później rozszerzona o dział witraży. Młody Harry dorastał w studiu witrażowym, na tyłach domu rodzinnego przy ulicy 35 Frederick Street.  Po śmierci matki opuścił Belvedere College, do którego uczęszczał i praktykował w studiu witrażowym ojca.

Jako nastolatek Harry Clarke studiował sztukę tworzenia witraży w Metropolitan School of Art w Dublinie. W 1911 roku zdobył złoty medal w Ogólnokrajowym Konkursie Rady Edukacji w South Kensington, za okno witrażowe: Konsekracja św. Mela. Był to pierwszy z trzech kolejnych złotych medali, które Harry wygrał na zawodach krajowych za swoje witraże.

Clarke zaczął otrzymywać wynagrodzenie za sprzedane dzieła. W 1913 roku Harry pojechał do Londynu. W Boże Narodzenie tego roku artysta podpisał kontrakt z Harrap & Co. na zilustrowanie bajki Hansa Christiana Andersena. Książka została opublikowana w 1916 roku.

Młody witrażysta mimo, że był zatrudniony w studio swojego ojca zaczął pracować także nad własnymi zamówieniami na witraże. W latach 1915-1918 stworzył dziewięć okien do kaplicy Honan. Te wspaniałe okna witrażowe były kluczowe dla procesu budowania solidnej reputacji oraz pozytywnej oceny umiejętności i oryginalności Harry’ego. Artysta zaczął otrzymywać  zlecenia na wykonanie witraży w Irlandii, ale także w Wielkiej Brytanii. Jednocześnie współpracował z wydawnictwami ilustrując książki.

Irlandzki artysta witrażowy Harry Clarke stworzył jedno z najwybitniejszych dzieł sztuki witrażowej XX wieku.

Kiedy ojciec Harry’ego, Joshua, zmarł 13 września 1921 roku, Harry Clarke przejął prowadzenie studia witraży Joshua Clarke & Son. Witrażysta nadal otrzymywał własne zlecenia, a jego nazwisko wkrótce stało się synonimem oryginalnych prac witrażowych, najwyższej jakości i kunsztu. Stał się sławny na cały świat. Wykonał między innymi wspaniałe witraże dla katedry św. Szczepana w Brisbane w Australii. Okno Wniebowstąpienia zostało zainstalowane w Brisbane w 1923 roku i zyskało szerokie uznanie.

Harry Clarke stworzył również okno witrażowe dla Międzynarodowego Sądu Pracy w Genewie. Okno to przedstawia sceny z literatury irlandzkiej, autorstwa najlepszych pisarzy. Witraż z jakiś przyczyny nigdy nie był eksponowany. Aktualnie, po zmianie wielu właścicieli,  znajduje się na stałej wystawie w Uniwersytecie na Florydzie. Okno to zostało okrzyknięte arcydziełem artystycznym XX wieku.

W 1929 roku u Clarke’a zdiagnozowano gruźlicę. Harry przez większość życia cierpiał z powodu złego stanu zdrowia.  Sytuacja ta mogła się zaostrzyć na skutek używania chemikaliów przy tworzeniu dziełach witrażowych.

Artysta był wyjątkowo szczęśliwy, gdy otrzymał w 1929 roku swoje pierwsze amerykańskie zlecenie, na dziewięć okien dla bazyliki św. Wincentego a Paulo w Bayonne, w stanie New Jersey. Jednak choroba przerwała pracę i zmusiła go do wyjazdu do Szwajcarii, gdzie miał odpocząć i zregenerować siły.

 Na początku 1930 roku zostało założone Harry Clarke Studios w imieniu niedomagającego na zdrowiu Harry’ego.

Harry powrócił do Dublina w maju 1930 roku i od razu rzucił się w wir pracy, by nadrobić zaległości. Jego głównym celem, pomimo słabego stanu zdrowia było ukończenie okna w Genewie.. W końcu stworzył genewski witraż w październiku 1930 roku i  wrócił do Davos w Szwajcarii, próbując odzyskać zdrowie.
Poprawa nie następowała jednak. Obawiając się, że może umrzeć w obcym kraju, chciał wyjechać do Dublina. Jednak nie zdążył i 6 stycznia zmarł w Coire w Szwajcarii, w wieku 41 lat.

Pomimo tego, że przez większość swego życia borykał się z ciężką chorobą, Harry Clarke zdołał stworzyć jedno z najlepszych dzieł sztuki witrażowej XX wieku. Dzięki niemu powstały wspaniałe, liczne witraże sakralne a także  panele  szklane dla prywatnych klientów.

Najbardziej znane prace Harry’ego Clarke to dziewięć okien witrażowych, które wykonał dla Kaplicy Honan na Uniwersytecie Cork; Okno Wigilia św. Agnieszki w Miejskiej Galerii Sztuki Współczesnej Hugh Lane w Dublinie; witraże  Życie Chrystusa w Díseart, w Dingle; zestaw dekoracyjnych witraży w kawiarni Bewley’s, w Dublinie; czy sławny witraż w Genewie , teraz znajdujący się w Wolfsonian na Uniwersytecie na Florydzie. Ilustracje książkowe Harry’ego wciąż fascynują czytelników na całym świecie i są bardzo poszukiwane.

Harry Clarke odszedł za wcześnie. Mógł stworzyć jeszcze wiele wyjątkowych i niepowtarzalnych dzieł, ponieważ jego sposób przedstawiania był jedyny w swoim rodzaju.

 

Witraże, które zafascynowały Vincenta van Gogha

Witraże, które zafascynowały Vincenta van Gogha

Historycy przez wiele lat nie potrafili zlokalizować miejsca, w którym znajdowały się witraże, które zafascynowały Vincenta van Gogha. Wspominał o nich w swoich listach do brata, jednak nie określił dokładnie, gdzie dokładnie je widział.

Historycy byli zaintrygowani tą kwestią odkąd odczytali list malarza o obejrzeniu projektów witraży w Londynie, w 1876 roku. Przez ponad sto lat nikt nie miał pojęcia, o jakie okna chodzi, aż w końcu  historyk sztuki – Max Donnelly, odnalazł je w odległej wiosce, w Hampshire.  Po wykonaniu iście detektywistycznej pracy naukowiec wytropił dwa wysokie okna witrażowe w kościele św. Andrzeja w Owslebury, koło Winchester, odpowiadające opisom z  listów van Gogha.

Powyższe witraże zostały zlecone do wykonania przez hrabiego Northesk. Chciał, aby zostały w nich sportretowane jego przedwcześnie zmarła żona i córka.

Na witrażach córka hrabiego – Lady Margaret Carnegie, przedstawiona została,  jako młoda Maryja Dziewica, zaś jego żona – Georgina, jako starsza Maryja Panna. W tamtych czasach nie każde studio witrażowe podjęłoby się   wykonania tego typu witraży, ponieważ okna miały przedstawiać kobiety, w dwóch wersjach dziewicy Maryi. Każdy witraż posiadał inny, religijny napis.

Vincent van Gogh, który był głęboko religijny, zobaczył projekty w Cottier and Company i napisał o nich do swojego brata Theo tymi słowami:

„Widziałem szkice do dwóch witraży w kościele. W środku jednego z nich   znajduje się portret starszej pani, o niezwykle szlachetnej twarzy, z napisem „Bądź wola Twoja”. W drugim zaś oknie jest portret jej córki, z napisem- „Wiara jest istotą rzeczy, których się spodziewamy, dowodem rzeczy nie widzialnych „.

Jedna z inskrypcji została zmieniona w czasie między projektem a  montażem witraży w kościele. Napis w oknie córki hrabiego został przemalowany tak, by brzmiał: „Nie strach, a tylko nadzieja”.

Witraże, które zafascynowały Vincenta van Gogha zostały umieszczone w kościele  św. Andrzeja w Owslebury, koło Winchester, w1784 roku.

Kiedy dzieła van Gogh’a stały się sławne w XX wieku, jego korespondencja z bratem i Gauguin’em stała się obiektem badań historyków, ale nikt z nich nie potrafił ustalić, o jakich witrażach pisał wielki malarz . Dopiero  Donnelly wpadł na trop okien, gdy pisał artykuł o witrażu Daniela Cottiera i zobaczył zdjęcia witraży z kościoła św. Andrzeja w Owslebury. Przypomniały mu te opisywane w listach van Gogha i zainspirowało go to do dalszych badań, prowadzących do uzyskania odpowiedzi na pytanie, czy są to faktycznie witraże opisywane przez wielkiego artystę.

Ostateczne potwierdzenie tego faktu nastąpiło w momencie, gdy historyk odkrył stary rodzinny album rodziny Cottiera, w którym wklejono kopie projektów, które widział van Gogh.

Malarz miał możliwość zobaczyć szkice w czasie, gdy mieszkał w Isleworth w Londynie i nauczał w szkole u wielebnego Thomasa Slade-Jonesa. Odebrał swoje wynagrodzenie za pracę w szkole i wszedł do pomieszczeń firmy Cottier and Company. Wtedy właśnie zobaczył projekty witraży. Później napisał list do swojego brata, który był chory. W liście wspomniał w szczegółach, o prawie wszystkim, co robił tego dnia – w tym o wrażeniu, jakie zrobiły na nim zobaczone szkice witraży. Pamiętał nawet napisy w oknach, chociaż jeden z nich został zmieniony przed zamontowaniem w kościele.

Van Gogh natknął się na projekty witraży Cottiera, gdy miał 23 lata. Później tworzył swoje wspaniałe dzieła, z których żadne nie zostało sprzedane za jego tragicznego życia i ostatecznie zastrzelił się w 1890 roku w wieku 37 lat.

Jego wyjątkowa wrażliwość malarska ujawniła się między innymi w tym, że potrafił dostrzec szczególne piękno w przypadkowo napotkanych szkicach dwóch wspaniałych witraży.