Kategoria: Barwy Szkła nr 2/2011

Świeckie witraże w Krakowie

Danuta Czapczyńska

Uwagi o działalności krakowskich zakładów witrażowniczych od końca XIX wieku do roku 1939.

Początki moich zainteresowań witrażami znajdującymi się w krakowskich kamienicach i gmachach użyteczności publicznej wiążą się. z przeprowadzaną w 1979 r. inwentaryzacją witraży secesyjnych, podjętą na prośbę Pana doc. dr. hab. Jana Samka, któremu winna jestem głęboką wdzięczność za zwrócenie mi uwagi na ten dział sztuki nowoczesnej. W trakcie prac inwentaryzacyjnych zainteresowałam się obiektami starszymi, wykonanymi w końcu XIX w., oraz późniejszymi, pochodzącymi z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Komunikat o prowadzonych pracach złożyłam w 1985 r. do druku w Biuletynie Historii Sztuki, opatrując go tytułem: Uwagi o działalności krakowskich firm witrażowniczych w okresie od końca XIX do 1939 r. (Na marginesie prac nad katalogiem witraży w kamienicach i budowlach użyteczności publicznej w Krakowie).

Jeszcze do niedawna świeckie witraże nowoczesne stanowiły obszar sztuki całkowicie zapomniany. Dopiero ostatnie lata przyniosły kilka publikacji im poświęconych. Jako pierwsza ukazała się praca Tadeusza Byczki (1977), omawiająca witraże w łódzkich pałacach, willach i kamienicach powstałe na przełomie XIX i XX w. (T. Byczko, Witraże łódzkiej architektury świeckiej na przełomie XIX i XX wieku Sztuka łódzka. Materiały Sesji Naukowej Oddziału Łódzkiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Warszawa – Łódź 1977, str. 71—92). Na witraże w budowlach świeckich Krakowa, pochodzące z tego samego czasu, zwróciła uwagę Krystyna Pawłowska w artykule opublikowanym w 1981 r. (K. Pawłowska, Witraże w kamienicach krakowskich z przełomu wieków XIX i XX, Teka Ko­misji Urbanistyki i Architektury, t. 15, 1981, s. 59 – 68. Autorka omawia witraże powstałe przed 1918 r. i wymienia tylko zakład Żeleńskiego. Podkreślając dotychczasowy brak zainteresowania świeckimi witrażami, pisze: ,,oprócz wielu znanych witraży o tematyce religijnej — w kościołach krakowskich i galicyjskich oraz świeckiej – w budowlach użyteczności publicznej [zakład], wykonał znaczną ilość mniejszych witraży zdobiących klatki schodowe i sienie kamienic krakowskich. Pewna ich część zachowała się do dziś. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że witraże te znane są wyłącznie mieszkańcom tych kamienic” s. 59).

Ponownie do tematyki krakowskich witraży secesyjnych nawiązał pięć lat później Jan Samek. (J. Same Krakowskie witraże secesyjne, Spotkania z Zabytkami, 1986, nr l, s. 21—24. Również i w tej pracy jedyną wymienioną firmą jest zakład S. G. Żeleńskiego, a na czoło tematyki wysuwają się realizacje kartonów S. Wyspiańskiego i J. Mehoffera. Autor, podobnie jak wcześniej K. Pawłowska, a także T. Byczko oraz J. M. Maliszewski (w artykule: Malo­wane szkłem, Spotkania z Zabytkami, 1981 nr 3, s. 24—26), zwraca uwagę na brak dbałości o witraże, niewykonywanie zabiegów konserwatorskich, a w konsekwencji wzrastającą liczbą obiektów uszkodzonych czy wręcz zniszczonych).

Witraże stanowią istotny element dekoracji wielu kamienic oraz hoteli, restauracji i siedzib różnorakich instytucji wzniesionych w Krakowie w końcu XIX i w pierwszym czterdziestoleciu wieku XX. Zdobią najczęściej budynki usytuowane na terenie między Plantami a tzw. drugą obwodnicą. Spotkać je można także w obrębie Starego Miasta. W niewielkiej liczbie zachowały się w Podgórzu, na Kazimierzu i Stradomiu oraz Dębnikach. Zazwyczaj powstawały równocześnie z budynkiem, niekiedy tylko wprowadzane były do wnętrza wcześniej zaprojektowanego. Witraże przyjmowały w budynkach różne role: mogły stać się elementem dominującym w ich wystroju, elementem równorzędnym albo też przypadkowym wtrętem wywołującym wrażenie dysharmonii. Najczęściej jednak są doskonale dostosowane do wnętrza.

W krakowskich budowlach świeckich zachowało się ponad dwieście witraży z omawianego okresu, co niewątpliwie stawia Kraków na pierwszym miejscu wśród miast polskich (Liczba ta podważa twierdzenie Byczki (op. cii., s. 71), iż łódzkie witraże stanowią ewenement w skali kraju. Pisze on: „Dotychczas udało mi się dokonać pełnej inwentaryzacji 24 obiektów, w których znajdują się, witraże, a ponieważ w wielu z nich znajduje się po kilka okien, łączna liczba dotychczas zinwentaryzowanych witraży wynosi ponad 50 sztuk […] ten pokaźny zespół stanowi na gruncie polskim zjawisko niespotykane i tym godniejsze uwagi”). Liczba ta wzrosłaby ogromnie, gdyby dodać do niej witraże znajdujące się poza pierwotnym miejscem przeznaczenia: w muzeach i zbiorach prywatnych oraz nie zachowane, znane dzięki zapisom i ikonografii. (Z przykładów podać należy wspaniałe „Pawie” Henryka Uziembły, wykonane w zakładzie Żeleńskiego w 1912 r., zdobiące wnętrze kina „Uciecha” do lat pięćdziesiątych, a obecnie przechowywane w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie -por. K. N” o w a c k i, Wnętrza Henryka Uziembły, Krzysztofory, 1977, passim; Kino „Uciecha” w Krakowie — ikonografia, oprac. U. Borkowska-Bober, opis 1965. Kolejnego przykładu dostarcza witraż z motywem ryb, wykonany w zakładzie Żeleńskiego w 1940 r. niegdyś zdobiący jeden z krakowskich domów, dziś będący w posiadaniu kolekcjonera. Znakomicie prezentują się na fotografiach witraże zdobiące wnętrza restauracji w Hotelu Saskim, wykonane zapewne w zakładzie Żeleńskiego ok. 1910 r., według kartonów Eugeniusza Dąbrowy — por. Nowa sala restauracyjna w Krakowie, Nowości Ilustrowane, 1910, nr 11, s. 16. Interesujący był witraż z motywami floralnymi, umieszczony nad drzwiami w teatrze „Bagatela”, zaprojektowany przez Henryka Uziembłę, zniszczony w czasie pożaru budynku w 1929 r. – por. Nowacki, op. cit., s. 51, il. na s. 50. Należy tu zwrócić uwagę na fakt, iż wiele witraży zginęło w ostatnim okresie (po 1979 r. ubył witraż z budynku przy ul. J. Dietla 91, zniknęły ostatnie kwatery interesującego witraża z motywem słoneczników zdobiącego klatkę schodową     w kamienicy przy al. Z. Krasińskiego 19; przepadły witraże w kamienicy przy ul.Dolnych Młynów 3, Czarnowiejskiej 3i2/32A i inne).

Wiele witraży posiada sygnaturę zakładu, który je wykonał, oraz datę powstania. Tylko w nielicznych przypadkach podane jest nazwisko projektanta lub jego monogram (Do tych wyjątków należą witraże w kamienicy przy ul. J. Sobieskiego (proj. Wacław Krzyżanowski, 1907), w gmachu d. Towarzystwa Kredytowego przy ul. Św. Anny 9 (proj. Henryk Uziembło, ok. 1908). w kawiarni „Jama Michalika” przy ul. Floriańskiej 45 (proj. Karol Frycz, 1911); w kamienicy przy ul. Sławkowskiej 12 (proj. Władysław Grabowski, 1913); w gmachu d. Miejskiej Kasy Oszczędności (proj. Józef Mehoffer. 1932) czy w domu przy ul. P. Sierankiewicza 42 (proj. Kazimierz Puchała, 1987). Na witrażu zdobiącym nadświetle bramy w kamienicy przy ul. Smoleńsk 43, powstałym w 1939 r., widnieje mono­gram ,,AM”. Wszystkie wymienione witraże wykonał Krakowski Zakład Witrażów […] S. G. Żeleński. Ze znanych mi inskrypcji najbogatszy w infor­macje jest napis na witrażu w d. Miejskiej Kasie Oszczędności przy ul. Szpitalnej 15: „Proj. J. Mehoffer 1932″, ,.Wyk. Krakowski Zakład Witrażów S. G. Żeleński 1933″. (Więcej wiadomości zawiera inskrypcja na wielkim witrażu przedstawiającym panoramę Bielska-Białej, zdobiącym gmach banku przy pl. B. Chrobrego 1: .Proj. Wolkogartenberg / rys. Strychalski / Podsadecki / wyk. S. G. Żeleński / Kraków 1939″.). Autorstwo części witraży można ustalić na podstawie zapisów archiwalnych i analizy stylistycznej. Jednak wiele pozostaje dziełami anonimowymi. Także ustalenie nazwy zakładu, który witraż wykonał, nie zawsze jest możliwe.

W Krakowie od ostatniej ćwierci XIX w. do 1939 r. działało kilka zakładów witrażowniczych, przy czym   o kilku wiadomo jedynie ze źródeł. Pierwszą znaną firmą działającą w Krakowie, założoną przed 1882 r., był zakład szklarza Teodora Zajdzikowskiego, wielokrotnie odznaczany na wystawach, krajowych. (Informacje o zakładzie T. Zajdzikowskiego znajdujemy w ogłoszeniach zamieszczanych w popularnym Kalendarzu Józefa Czecha, w latach dziewięć­dziesiątych XIX w. Z nazwiskiem Zajdzikowskiego spotykamy się w publikacji T. Kruszyńskiego, poświęconej restauracji i wykonywaniu nowych witraży w kościele Mariackim – por. T. Kruszyński, Witraż Józefa Mehoffera i Stanisława Wyspiańskiego w fasadzie zachodniej kościoła Mariackiego w Krakowie, Sprawozdania Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, 1949, nr 9, s. 475. Warto podkreślić, iż T. Zajdzikowski był przedstawicielem firmy „Neuhauser” Dra Jele i Spółki w Innsbrucku.) Zajdzikowski oferował swoim klientom, poza robotami typowo szklarskimi, także „malowania w deseń na szkle (witraże)”. Zakład Teodora Zajdzikowskiego mieścił się w kamienicy przy ul. Św. Jana 17. Nader skąpe informacje o działalności zakładu i brak sygnatur na witrażach nie pozwala na przypisanie mu jakiejkolwiek pracy, ale nie można wykluczyć, iż zakład wykonał któryś z witraży zachowanych w kamienicach budowanych w ostatnich latach XIX stulecia. Z owego czasu pochodzą między innymi witraże w domu przy ul. L. Waryńskiego 2, wzniesionym w 1889 r. (Okna klatki schodowej tego domu, wzniesionego w 1889 r. według projektu Karola Zaremby, zdobią witraże geometryczne. Nadświetle bramy, prowadzącej z sieni na podwórze, dekorują kolorowe szybki, bardzo popularne w kamienicach krakowskich w ostatniej ćwierci XIX i na początku XX w. Szkła takie występują głównie w przeszklonych bramach domów i ich nadświetlach, niekiedy również pojawiają się w oknach klatki schodowej, jak to widzimy w kamienicy przy ul. Grodzkiej 59), a także w domu przy al. J. Słowackiego 7, czyli kamienicy własnej Jana Sas-Zubrzyckiego, zbudowanej w 1899 r., gdzie uwagę zwraca jedyna w swoim rodzaju witrażowa kopuła rozpięta nad klatką schodową (Wielobarwna kopuła utworzona z drobnych płytek szklanych spojonych „ołowianą pajęczyną” posiada dekorację ze stylizowanych form roślinnych, a jej centralną część wypełnia przedstawienie orła).

W 1902 r. architekt Władysław Ekielski i malarz dekorator Antoni Tuch założyli zakład, który otrzymał nazwę Krakowski Zakład Witrażów, Oszkleń Artystycznych i Fabryka Mozaiki Szklanej (W. Prokesch, założenie zakładu witrażowego A. Tucha i W, Ekielskiego w Krakowie, Kurier Warszawski, 1902, nr 110 (22 IV, wyd. wieczorne),   s. 4; Krakowski Zakład Witrażów i Mozaiki, Tygodnik Ilustrowany, 1910, nr 12, s. 344; S. Z., Co to jest witraż, a co mozaika?, Kalendarz Towarzystwa Szkoły Ludowej 1911, s. 1281; Krakowski   Zakład Witrażów, Oszkleń Artystycznych i Fabryka Mozaiki Szklanej w Krakowie S. G. Żeleński, Kraków 1929, s. 3.; A. Hrebeniuk. Witraże – mozaiki. Sztuka barwnych szkieł i kamyków […], Kraków 1938, s. 8).

Mieścił się on w kamienicy własnej Ekielskiego przy ul. Manifestu Lipcowego (d. Wolskiej) 36. W 1904 r. do spółki przystąpił architekt Stanisław Gabriel     Żeleński, który przejął zakład na własność w 1906 r. (S.Ż.,op. cit.; Krakowski Zakład Witrażów i Mozaiki, s. 244 – autor artykułu pisze: „Niezbyt w kapitał zasobny nowy zakład artystycznego przemysłu zaczął się rozwijać zdumiewająco szybko i wszechstronnie dopiero wówczas, kiedy do spółki przystąpił p. Stanisław Gabriel Żeleński. […] P. Żeleński, rozporządzający   w dodatku znaczniejszym kapitałem własnym, a przejęty gorącą chęcią postawienia krakowskiego zakładu na poziomie prawdziwie europejskim, stał się wkrótce duszą całego przedsiębiorstwa, które też pod jego sprężystym a na gruntownej znajomości rzeczy opartem kierownictwem zaczęło w oczach niemal rozwijać się i kwitnąć”) Na potrzeby rozrastającego się zakładu Ludwik Wojtyczko zaprojektował nową siedzibę przy al. Z. Krasińskiego 23 (d. ul. Swoboda 2). Parter   zajęła pracownia szklarska oraz biura i piece do wypalania malowania na szkle. Na I piętrze zlokalizowano pracownię „malarzy na szkle”, pracownię mozaiki i salkę wystawową. II piętro mieścił obszerną pracownię dla malarzy pracujących dla zakładu i mieszkanie. Magazyn szkła znajdował się w suterenie. Wnętrza gmachu oraz bramę wejściową ozdobiły witraże, będące niejako wizytówką zakładu (Witraż zdobiący bramą wejściową, zaprojektowany przez Jana Bukowskiego, został zdemontowany i przechowywany jest w Krakowskim Zakładzie Witraży).

Żeleński zaczął stopniowo wprowadzać do zakładu, dotąd zasilanego przez pracowników z Niemiec, Czech i Włoch, fachowców krajowych. Już w 1907 r. zakład korzystał wyłącznie z projektów polskich artystów.

Zakład Żeleńskiego realizował witraże prze­znaczone do budowli sakralnych i świeckich nie tylko w Krakowie. Jak odnotował sam S. G. Żeleński, zamówienia przychodziły z Galicji, Bukowiny, Księstwa Poznańskiego, Królestwa Polskiego oraz Stanów Zjednoczonych, Francji, Anglii, Rumunii. Witraże wykonane w tej firmie trafiły także do krajów Ameryki Południowej.

Od początku swej działalności zakład wykonywał przede wszystkim witraże przeznaczone do kościołów. Nie stronił jednak od zamówień świeckich, i tak powstał „szereg […] oszkleń czy witrażów do kamienic prywatnych czy urzędów i instytucji”. W ogłoszeniach reklamowych, zamieszczanych w krakowskiej prasie, znajdujemy informację, iż „kosztorysy, szkice i porada fachowa [były] bezpłatne”. Znamy również ceny witraży wykonywanych w firmie S. G. Żeleńskiego w pierwszych latach jej działalności. W piśmie z 1907 r. czytamy: ,,orientacyjnie informuje się, że 1 m2 witraża figuralnego bogatego kosztuje od 200 koron wzwyż, mniej bogatego od 120 koron, dywano­wego dekoracyjnego od 40 do 90 koron, geo­metrycznego do 45 koron”. Ceny te właściciel zakładu uważał za przystępne, pisząc w 1911 r.: „U nas skoro zaczynają te rodzaje ozdoby mieć coraz większe zastosowanie […] w cenie kilkudziesięciu koron za metr kwadra­towy, pozwalają już rozwinąć znaczne bogactwo kompozycji i kolorów”

(S. Ż., op. cit., s. 131. Żeleński zauważa: „za granicą nie widuje się już w ogóle domów, wykwintniej budowanych, bez pięknych okien w klatkach schodowych i bramach. Restauracje, hotele, sklepy przesadzają w bogactwie i doborze kolorów okien wystawowych i szyldów”.) .

Zakład W. Ekielskiego i A. Tucha, później przejęty przez S. G. Żeleńskiego, był wielokrotnie odznaczany na wystawach krajowych i zagranicznych (Zakład uzyskał odznaczenia i dyplomy na wystawach: Lwów 1900, Buczacz 1905, Jarosław i Wado­wice 1908:, Lwów, Złoczów i Częstochowa 1909, Żółkiew, Krotoszyn, Bydgoszcz 1910, St. Louis 1904, Mediolan 1906, Paryż, Antwerpia, Wiedeń 1907- por. Krakowski Zakład Witrażów, s. 6.). Niewątpliwie na sukcesy jego wyrobów złożyło się kilka czynników: korzy­stanie z projektów dostarczanych przez najlepszych artystów, wysokie umiejętności witrażowników realizujących te projekty, dobre materiały, nowoczesne urządzenia techniczno-warsztatowe. Współcześni podkreślali rolę samego Żeleńskiego w uzyskaniu dobrych efektów:

„dzięki wysokiej kulturze artystycznej właściciela fa­bryki, wykonywanie w niej projektów tak jest pro­wadzone, że artysta może nie tylko uskuteczniać podczas pracy korektę, ale także projekt swój zmieniać, modyfikować i przystosowywać do rozmaitych walorów barwnych szkła, co przy komponowaniu witrażów jest niezmiernie ważnem”.

Nad poziomem artystycznym witraży czuwali między innymi Jan Bukowski i Henryk Uziembło. Zakład wykonywał witraże według projektów artystów tak znakomitych jak: Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer, Jan Bukowski, Karol Frycz, Wojciech Jastrzębowski, Kazimierz Sichulski, Henryk Uziembło. Najwięcej wykonywano witraży o tematyce sakralnej, przeznaczonych do kościołów. Im też   poświęcono najwięcej miejsca w literaturze (Uwaga ta odnosi się szczególnie do prac Wyspiańskiego, którego witraże, szczególnie franciszkańskie, wzbudzały wielkie zainteresowanie u współczesnych. Dużą popularnością cieszyły się witraże Mehoffera wielokrotnie omawiane w artykułach i większych opracowaniach poświęconych jego twórczości. Z długiej listy cennych pozycji bibliograficznych w tym miejscu pozwolę sobie zwrócić uwagę tylko na jedyną pracę poświęconą w całości witrażom; mianowicie: T. Adamowicza, Witraże fryburskie Józefa Mehoffera. Monografia zespołu, Wrocław 1982). Natomiast witraże przeznaczone do budynków świeckich, częstokroć anonimowe, pozostają w ich cieniu. A przecież są wśród nich realizacje odznaczające się wysokim poziomem artystycznym, szczególnie te, które powstały we wcześniejszym okresie działalności zakładu.

Witraże wykonane do kamienic i innych gmachów świeckich w czasie pierwszych kilku lat istnienia zakładu Żeleńskiego (do I wojny światowej) charakteryzują się dużą różnorodnością tematyki oraz dużymi walorami artystycznymi. Zazwyczaj były umieszczane w oknach klatek schodowych, nadświetlach bram (i tych wejściowych, i tych prowadzących na podwórze), niekiedy w ściankach oddzielających, klatkę schodową od mieszkań, w oknach wychodzących z mieszkań na schody oraz w świetlikach klatek schodowych (Komplet tych rzadziej stosowanych rozwiązań spotykamy w kamienicy przy ul. Karmelickiej 9. Warto tu zauważyć, iż sporadycznie tylko spotyka się w Krakowie niewielkie witraże wprawione w drzwi czy okna pomieszczeń mieszkalnych, tak popularne w domach angielskich, australijskich, holenderskich czy szwajcarskich).

Spotykamy także witraże będące szyldami (Jest to szyld reklamujący zakład malarza dekoracyjnego, mieszczący się przy ul. B. Limanowskiego 42, wykonany w 1911 r. Jest on jednym z nielicznych przykładów dbałości o witraże – obecnie jest poddawany konserwacji na koszt właściciela kamienicy).

W pierwszym okresie działalności zakładu w witrażach występują najczęściej motywy ze świata roślin — maki, słoneczniki, bratki, irysy, lilie, powoje, margerytki, róże, bluszcze, liście kasztanowca, nasturcje, a także grzyby (Przykłady wymienionych motywów odnajduje­my między innymi w kamienicach: przy ul. Basztowej 23 (1910), Manifestu Lipcowego 9 (ok. 1909) – maki; S. Staszica 14 (1910), Z. Krasińskiego (nie istniejący) – słoneczniki; Długiej 6 (ok. 1908)- bratki; Karmelickiej 27 (1911), Karmelickiej 46 (ok. 1910) – irysy; pl. Szczepańskim 2 (ok. 1909) – lilie; Smoleńsk 27 (przed 1914), Garncarskiej 4 (przed 1914) – powoje; Karmelickiej 29 (1918) – margerytki; Zwie­rzynieckiej 17 (przed 1914) – róże, bluszcz; Garncar­skiej 2 (przed 1914) – liście kasztanowca; Straszewskiego 5 (1910) – nasturcje. Jednym z motywów zastosowanych w witrażach w domu przy ul. Sobieskiego 16 (1907) są grzyby. Witraże o tematyce roślinnej wykazują dużą oryginalność, choć niekiedy spotykamy się z powtórzeniami jednego tematu, wręcz użyciem tego samego kartonu).

Wiele jest przedstawień zwierząt – są krowy, puchacze, nietoperze, pawie, kaczki oraz owady (Kolejno wymienione motywy występują w witrażach zdobiących między innymi kamienice przy ul. Długiej 34 (1911), pl. Szczepańskim 2 (ok. 1909); kawiarnię „Jama Michalifea” (’1911), kino „Uciecha” (1912) – obecnie TPSP, kamienicę przy ul. Sarego 10 (ok. 1912), Karmelickiej 28 (1912)).

Tematem niektórych witraży są krajobrazy wiejskie, niekiedy ze sztafażem (Liczne są krajobrazy wiejskie w tondach; między innymi występują one w nadświetlach bram w kamienicach przy ul. Ariańskiej 5 (1912), Garncarskiej 5 (przed 1914), Karmelickiej 28 (1912). Nieco rzadsze są krajobrazy wypełniające cale okno lub nadświetlach bramy. Znajdujemy je w kamienicy przy ul. Topolowej 48 (przed 1914), Długiej 34 (1911), w domu przy ul. Św. Sebastiana 6 (ok. 1912); dwa ostatnie ożywione sztafażem). Przedstawienia figuralne rzadko pojawiają się jako temat samodzielny (Przykładów dostarczają witraże w kamienicy przy pl. Dominikańskim 6 (ok. 1906) i ul. Sławkowskiej 12 (proj. W. Grabowski, 1913)).

Często spotykamy pojedyncze motywy architektoniczne. Wśród nich szczególnie interesujące są witraże przedstawiające zabytkowe budowle Krakowa: kościół Mariacki, mury obronne z Barbakanem i Bramą Floriańską, Sukiennice, kościół Franciszkanów czy kościół Św. Wojciecha (Witraże z motywami architektonicznymi, wykonane ok. 1906 r. zachowały się w domu Suskiego przy pl. Dominikańskim 6 (w sali obecnej restauracji „Grodzka”). Przedstawienia: baszty Powroźników; Barbakanu; kościołów Św. Barbary, Mariackiego, Franciszkanów i Dominikanów wstawione są w bordiury okalające inskrypcje, wypełniające środkowe pola okiennych kwater. Przedstawienie Barbakanu, Sukiennic i kościoła Mariackiego odnajdujemy w witrażach przy ul. Szpitalnej 38, pochodzących z 1912 r.). Motywy architektoniczne są jednym z tych tematów, który kontynuowany będzie w późniejszych realizacjach zakładu, a także pojawi się w witrażach powstałych w innych pracowniach. Najprostsze, rzadko występujące, są witraże o motywach geometrycznych (Spotykamy je w kamienicy przy ul. Karmelickiej 27 (1911), Basztowej l (1912) i gmachu d. Muzeum Techniczno-Przemysłowego przy ul. Smoleńsk 9 (1913 – 14)). Bardzo rzadko pojawiała się tematyka sakralna (Wśród przykładów o treści religijnej warto wymienić witraż z postacią św. Szczepana w nadświetlu bramy domu przy pl. Szczepańskim. 2 (ok. 1906), witraż w oknie kaplicy w kamienicy przy ul. Kanoniczej 19, sygnowany inicjałami J. B. (Jan Bukowski?), wykonany zapewne ok. 1900 r.).

Powstawały także witraże o tematyce zaskakująco oryginalnej. Reprezentują ją niewielkie witrażyki wprawione w okna klatki schodowej w gmachu Izby Przemysłowo-Handlowej, przedstawiające między innymi parowóz, okręt, trakcję wysokiego napięcia (Witrażyki te, umieszczone w oknach oświetlających schody gmachu Izby Przemysłowo-Handlowej przy ul. Długiej 1, powstały ok. 1906 r. według proj. Szurmaka) oraz znany jedynie z opisu „witraż automobilowy” („automobil (3 części), tj. z dwoma automobilistkami) (W liście z lipca 1908 r., skierowanym do Zarządu TPSP we Lwowie, Żeleński pytał: „czy p. Batmański widział witraż automobilowy, jak mu się podobał i czy są szansę jego sprzedania”, a miesiąc później prosił o wydanie, wśród innych obiektów wy­stawowych, witrażu z automobilem – Manuseripti Instituti Ossolineum, jw., pismo z 3 VII 1908 i 25 VIII 1908 r.).

Poza witrażami wykonanymi w zakładzie Żeleńskiego, a powstałymi przed I wojną światową, spotykamy wyroby pochodzące z innych pracowni. Niestety większość z nich nie posiada sygnatur. W witrażach tych często wykorzystuje się motywy dekoracyjnie, które określić można jako eklektyczne, chociaż pojawiają się również elementy secesyjne. Jest prawdopodobne, iż witraże te wykonywała któraś z pracowni krakowskich znanych jedynie z przekazów pisanych, np. pracownia Stefana Matejki, byłego kierownika działu figuralnego w zakładzie S. G. Żeleńskiego. Nie można również wykluczyć faktu, że niektóre witraże mogły być importowane (np. z Austrii).

Po krótkiej przerwie, spowodowanej wybuchem I wojny światowej i śmiercią S. G. Żeleńskiego, ten najważniejszy krakowski zakład witrażowniczy wznowił działalność w 1915 r. Odtąd prowadzony był przez Izę Żeleńską, wdowę po Stanisławie Gabrielu (W okresie późniejszym współwłaścicielami zakładu byli: Władysław M. Żeleński, Adam Żeleński i Waleria Sroczyńska — por. Rocznik polskiego przemysłu i handlu, oprac. T. Szober, Warszawa 1932,, (da­lej: RPPiH) poz. 4904; RPPiH 1934, poz. 3430.; RPPiH, 1936; poz. 3793). Od 1924 r. nastąpił znaczny rozwój zakładu, między innymi dzięki wykupieniu (już w 1921 r.) nieczynnych zakładów Ungera w Tarnowie, S. W. Matejki w Krakowie, L. Appla we Lwowie oraz Skibińkiego w Warszawie. Poza witrażami i mozaikami kontynuowano wyrób ogromnie popularnych lamp witrażowych.

Nad artystyczną stroną działalności zakładu czuwał Franciszek Mączyński (sam także projektujący witraże), a wśród autorów kartonów byli między innymi: Józef Mehoffer, Jan Bukowski, Karol Frycz, Karol Maszkowski, Juliusz Makarewicz, Kazimierz Sichulski, kontynuujący współpracę z zakładem Żeleńskiego, Oraz Jan Piasecki, Kazimierz Pochwalski, Jerzy Winiarz. Podobnie jak przed 1914 r. większość prac realizowana była dla kościołów. Liczba witraży w budowlach świeckich z tego czasu jest – w porównaniu z okresem poprzednim – nieduża, a ich poziom artystyczny nie zawsze dorównuje dziełom wcześniej powstałym. Witraże te, często przyjmujące wcześniej niespotykany kształt owalu lub koła (narzucony przez rozwiązania architektoniczne), umieszczane były głównie w nadświetlach bram. Coraz rzadziej pojawiały się w oknach klatek schodowych (Do tych wyjątków należą witraże w kamienicy przy ul. Batorego 17 z 1929 r. oraz witraż w domu przy ul. Długiej 53 z 1922 r., interesujący ze względu na powtórzenie w nim motywu irysów, tak popularnego w okresie do I wojny, w ujęciu secesyjnym).

Na czoło tematów w witrażach przeznaczonych dla odbiorcy świeckiego wysunęły się przedstawienia o treści religijnej (wcześniej rzadko, występujące). Szczególnie często spotykane są przedstawienia Marii i Chrystusa (Zdobią one między innymi nadświetla bram w domach przy ul. Basztowej l (1935), Kraszewskiego 30 (lata trzydzieste), Sierankiewicza 42 (proj. Kazimierz Puchala, 1937), Smoleńsk 2 (1938)). Powróciły motywy architektoniczne, przy czym obok wizerunków zabytków krakowskich pojawiły się przedstawienia budowli z innych miast (Witraże w oknach klatki schodowej w kamienicy przy ul. Batorego 17 z 1929 r., poza budowlami krakowskimi przedstawiają ratusze w Poznaniu i Sandomierzu, Łazienki warszawskie, Ostrą Bramę w Wilnie, spichlerz w Gdańsku).

Rzadko pojawiały się motywy geometryczne, zwierzęce i roślinne, tak popularne w okresie poprzednim (Odnajdujemy je w kamienicach przy ul.: Długiej 53 (witraż geometryczny w nadświetlu bramy (1922?), Smoleńsk 43 (witraż przedstawiający wiewiórki, sygn. „AM”, 1939), Długiej 53A (formy roślinne, 1935)). Nadal wykonywane były szyldy witrażowe (Przykładem jest witraż w nadświetlu bramy gmachu przy al. J. Słowackiego 64, będący szyldem Zjednoczonych Fabryk Tutek i Bibułek „Herbewo” (po 1900)).

Poziom powstałych wówczas prac nie był tak wyrównany, jak przed 1914 r. Obok dzieł bardzo dobrych (Wśród prac krakowskich o tematyce świeckiej na wyróżnienie zasługują dwa witraże wykonane w 1933 r. według proj. Józefa Mehoffera, zachowane w d. Miejskiej Kasie Oszczędności przy ul. Szpitalnej 15: Dobrobyt i Oszczędność; Skarbniki strzegące drogich kamieni) spotykamy też słabsze, których jest stosunkowo niedużo. Wysoki, mimo wszystko, poziom artystyczny wyrobów potwierdza otrzymywanie przez zakład Żeleńskiego w tym czasie licznych odznaczeń na wystawach krajowych i zagranicznych (Wśród przyznanych zakładowi odznaczeń znajdują się: Grand Prix i Medal Złoty – Wystawa Sztuki Dekoracyjnej, Paryż 1926; Wystawa Budowlana, Lwów 1028; Wystawa Śląska „Wnętrze Domu”, Kato­wice 1928; Złoty Medal i Dyplom Rządowy Ministerstwa Przemysłu i Handlu na Powszechnej Wystawie Krajowej, Poznań 1928; Wielki Złoty Medal na Powszechnej Wystawie Krajowej, Poznań 1929 – por. RPPiH, 1932. poz. 4994 oraz Krakowski Zakład Wi­trażów, s. 10-11).

W okresie międzywojennym czynnych było w Krakowie, poza zakładam Żeleńskiego, kilka innych firm witrażowniczych. W 1929 r. rozpoczęła działalność Fabryka „Vitra” należąca do Leona Liebeskinda. Działała otworzona przed 1930 r. pracownia witrażownicza Jana Kusiaka, mieszcząca się w kamienicy przy ul. Św. Jana 30. Skupiała się ona na wykonywaniu witraży kościelnych, ale podejmowała także prace przy witrażach o tematyce świeckiej. Motywem przewijającym się w witrażach Kusiaka była architektura krakowska (W trzech witrażach wykonanych przez Kusiaka, zachowanych w oficynie domu przy ul. Św. Jana 18, występuje interesujące zestawienie motywów architektonicznych (kościół Św. Wojciecha i wieża ratuszowa, Brama Floriańska, kościół Mariacki) z przedstawieniami par w strojach ludowych. Motyw kościoła Św. Wojciecha powtarza się w witrażu w kamienicy przy ul. Królowej Jadwigi 04. Drugi witraż w tej kamienicy przedstawia fragment panoramy Krakowa z Wawelem (motyw dotychczas nie spotykany)). Z Janem Kusiakiem współpracowali bracia Romańczykowie (Na jedynym odnalezionym dotąd witrażu, syg­nowanym przez Maksymiliana Romańczyka (w budynku przy ul. l Maja 4) widnieje taki sam adres, jak pracowni Kusiaka; ul. Św. Jana 30). W 1930 roku rozpoczęła działalność pracownia Bracia Paczka, mieszcząca się w kamienicy w Rynku Podgórskim 13 (Informację tę zawdzięczam p. Karolowi Paczce, obecnemu właścicielowi zakładu. Dotąd udało się odnaleźć zaledwie jeden witraż świecki wykonany przez firmę Bracia Paczka, zdobiący klatkę schodową domu przy ul. J. Zamojskiego 78). Również od 1930 r. czynna była firma witrażownicza Romana Ryniewicza, mająca swą siedzibę najpierw przy ul. Grodzkiej, następnie przy ul. Dzierżyńskiego (d. J. Lea) 5, w końcu przy ul. Dolnych Młynów 3. Prace R. Ryniewicza zdobią przede wszystkim kościoły, ale tworzył on także witraże przeznaczone dla odbiorcy świeckiego. Wykonane między innymi przez niego niewielkie witrażyki z przedstawieniami Matki Boskiej (najczęściej Częstochowskiej) do dziś spotkać można w wielu krakowskich domach, pracowniach rzemieślniczych i prywatnych sklepach (Za udzielenie informacji o działalności pracowni Ryniewicza, kontynuującej działalność do dziś, dziękuję p. Annie Zarzyckiej).

Obok wymienionych małych pracowni wyrób witraży podjęły Zakłady Przemysłu Szklarskiego „Industria”, założone w 1919 r., działające do 1928 r.(R. Kotewicz, Z dziejów przemysłu Krakowa w latach 1918 – 1939, Biblioteka Krakowska, nr 122,1981, s. 152). Wytwarzały one między innymi popularne witrażyki o tematyce religijnej, przeznaczone dla odbiorców prywatnych (Przykładem wyrobów „Industrii” jest witrażyk z Matką Boską Częstochowską zawierający inskrypcje z datą 1927 i sygnaturę zakładu, własność prywatna). Witrażyki te, podobnie jak prace wykonane przez wspomniane wcześniej firmy Bracia Paczka, Ryniewicza, a także Żeleńskiego częstokroć umieszczane były w nadświetlach bram wejściowych i niekiedy przyjmowały funkcję godła kamienicy (Na zagadnienie to zwrócił uwagę J. Samek w komunikacie: Od elephanta do strzelca. Godła kamienic krakowskich w dwudziestoleciu (1919 – 1939), Biuletyn Historii Sztuki, R.43, 1981 nr 4, s. 440), niekiedy zaś koegzystowały z godłem plastycznym w postaci rzeźby czy płaskorzeźby (Przykład połączenia witrażyka przedstawiającego Matkę Boską Częstochowską, z godłem w formie rzeźby „Robotnika” odnajdujemy w kamienicy przy ul. S. Jaracza 2).

Przedstawione uwagi, dotyczące krakowskich zakładów witrażowniczych (i ich wyrobów przeznaczonych dla odbiorcy świeckiego), mają charakter faktograficzno-porządkujący, choć w tej materii z pewnością jeszcze nie wyczerpany, szczególnie w odniesieniu do zakładu Żeleńskiego, którego działalność ze wszech miar zasługuje na opracowanie monograficzne (Działalności zakładu nie przerwał wybuch II wojny światowej. W 1952 r. zakład prowadzony wów­czas przez Adama Żeleńskiego, syna Izy i Stanisława Gabriela, został upaństwowiony, nadano mu nazwę „Krakowski Zakład Witraży”. Za informacje dotyczące okupacyjnych i powojennych dziejów zakładu dziękuję inż. arch. Andrzejowi Krzyżanowskiemu). Szerokiego omówienia pod względem kompozycyjnym i stylistycznym wymagają wyroby poszczególnych firm. Wart prześledzenia jest ich związek z dziełami zakładów witrażowniczych w innych miastach tak polskich, jak i zagranicznych.

Godne uwagi są witraże świeckie powstałe w krakowskich pracowniach a zdobiące budowle w innych miastach.

W końcu czeka na omówienie ogromny dział produkcji krakowskich zakładów witrażowniczych obejmujący witraże sakralne, wprawdzie znane szerzej niż świeckie, jednak na ogół pozostające poza obszarem zainteresowań badaczy.

Danuta Czapczyńska-Kleszczyńska – historyk   sztuki, prezes Stowarzyszenia Miłośników Witraży Ars Vitrea Polona, zajmuje się badaniami nad sztuką witrażową.

Artykuł pochodzi z Rocznika Krakowskiego t.53 z roku 1987 i został opublikowany za zgodą Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa

Gliwickie witraże

Publikacja jest próbą opisania współczesnego stanu witraży znajdujących się w gliwickich kamienicach, willach i budynkach użyteczności publicznej Barwy-szkla-2011-Gliwickie-witrazepochodzących z końca XIX i pierwszej połowy XX wieku.

Pierwsze prace dokumentacyjne gliwickich witraży z tego okresu, znajdujących się poza obiektami sakralnymi, podjęte zostały w latach 70. XX wieku. Efekty ówczesnych badań, a także badań prowadzonych w latach 2004-2006 stały się treścią niniejszej publikacji.

Wydawca: Muzeum w Gliwicach
Wydanie pierwsze, Gliwice 2007
ISBN 978-83-89856-20-3
oprawa miękka, format 22 x 27 cm, fotografie kolorowe
tekst w j. polskim, streszczenia w j. angielskim i niemieckim

Witraże Józefa Mehoffera we Fryburgu

Jolanta Wiktorowicz

Witraże w szwajcarskBarwy-szkla-2011-Witraze-Jozefaim mieście Fryburg uznane są za największe dzieło Józefa Mehoffera. Cykl witraży w tamtejszej katedrze świętego Mikołaja zapewnił artyście trwałe miejsce w historii sztuki światowej. Stworzenie cyklu trzynastu rozbudowanych kompozycji witrażowych zajęło Mehofferowi ponad 40 lat. Całość powstawała w latach 1895-1936. Pierwsze osiem z nich, które powstały w latach 1895-1918 wypełniają okna ośmiu otwartych kaplic katedry. Pozostałe pięć pochodzi z lat 1918-1936 i znajdują się w prezbiterium katedry.

Mehoffer został wytypowany na twórcę tychże witraży w drodze konkursu ogłoszonego przez Bractwo Najświętszego Sakramentu we Fryburgu w roku 1895. O ogłoszeniu tego konkursu Mehoffer dowiedział się od Tadeusza Stryjeńskiego, który utrzymywał stosunki ze szwajcarskim środowiskiem artystycznym. Prace do konkursu nadesłało 47 artystów z różnych krajów. Wśród nich wytypowano 26 najbardziej interesujących projektów, które pokazano mieszkańcom Fryburga na specjalnej wystawie.   Józef Mehoffer do konkursu przystąpił z projektem witraża „Apostołowie” przedstawiającego świętych Piotra, Jana, Jakuba Starszego i Andrzeja. Witraż polskiego malarza od samego początku wzbudzał zainteresowanie oryginalnością, siłą wyrazu i tchnieniem nowoczesności. Nic więc dziwnego, że wyprzedził pozostałych kandydatów, choć wywodzili się oni z najlepszych, renomowanych pracowni witrażu w Europie. Ostatecznie jednogłośnie dzieło Mehoffera uznano za genialne i ogłoszono je zwycięskim. Mehoffer wygrał fryburski konkurs jako artysta jeszcze mało znany choć miał już za sobą studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, prace przy polichromii Kościoła Mariackiego, oraz studia zagraniczne w Wiedniu i Paryżu. Po sukcesie na konkursie we Fryburgu zaproponowano artyście stworzenie witraży do pozostałych okien katedry. I tak to polski malarz zaczął tworzyć największe dzieło swojego życia, które uchodzi za jedno ze szczytowych osiągnięć modernizmu w skali światowej.

Przez ponad 40 lat powstało w sumie 13     witraży. W nawie kościoła „Apostołowie”, „Matka Boska Zwycięska”, „Męczennicy”, „Najświętszy Sakrament”, „Hołd Trzech Króli”, „Świeci i święte”, „Diakoni i biskupi”, oraz „Błogosławiony Mikołaj z Flue”. Z kolei w prezbiterium katedry podziwiać możemy witraże „Trójca święta”, „Bóg Ojciec”, „Syn Boży”, „Duch Święty”, „Fryburg kościelny” i „Fryburg świecki”. Ponieważ cały cykl powstawał przez kilka dziesięcioleci, toteż witraże nie są jednolite pod względem stylowym, ani artystycznym. Łączą one tematykę religijną z patriotyczno-historyczną. Witraże, które Mehoffer stworzył w pierwszym   okresie powstały pod wpływem stylistyki secesyjnej, dominują w nich monumentalne postacie świętych umieszczone pojedynczo w poszczególnych pionowych polach. Z kolei w oknach z późniejszego okresu, prezbiterialnych, przeważa dekoracyjny realizm   i rozdrobnienie form. Pierwszy konkursowy witraż „Apostołowie” przedstawia dynamiczne, zatrzymane w ruchu postaci czterech apostołów. Kolory są ostre mocno ze sobą kontrastujące. Taka kolorystyka   zachowana jest zresztą również w kolejnych fryburskich kompozycjach. Witraże wypełnione są bujnym pełnym fantazji ornamentem. W tle św. Jakuba widać panoramę Jerozolimy, która zawiera jednak charakterystyczne elementy budowli podwawelskiego grodu: mury obronne, wieżę Mariacką i zamek na Wawelu. To nie jedyny akcent polskości we fryburskich witrażach. W kolejnych kompozycjach też   można dopatrzyć się wielu elementów i symboli nawiązujących do rodzinnego kraju artysty. W ciągu kolejnych dwóch lat powstaje witraż „Matki Boskiej Zwycięskiej”(1897r). Jest to kompozycja historyczno –religijna odnosząca się do zwycięstwa fryburczyków w bitwie pod Morad w 1476 r nad wojskami Korola Śmiałego. Witraż przedstawia moment triumfu po bitwie, trofea składane Matce Boskiej z Dzieciątkiem. Maryja w asyście aniołów widnieje na tle nieba. Z prawej strony witrażu zobaczyć można   grupę wojowników ze zdobytymi sztandarami, zaś nad nimi unosi się Michał Archanioł z ognistym mieczem. W następnej kolejności w roku 1900 powstaje witraż „Męczennicy”, który uznawany jest za jeden z najpiękniejszych projektów artysty. Na światowej wystawie w Paryżu Mehoffer dostaje za to dzieło złoty medal. Jest to najbardziej secesyjny z wszystkich fryburskich projektów. Cechuje się wąskim formatem, asymetryczną kompozycją i obfitością motywów kwiatowych. Ten dwuokienny witraż przedstawia czworo świętych, którzy nie wyrzekłszy się wiary zginęli męczeńską śmiercią. Postaci świętych szczególnie czczonych we Fryburgu: Maurycego, Sebastiana, Katarzyny Barbary ukazane są w chwili podjęcia przez nie heroicznej decyzji o nie wyrzekaniu się wiary chrześcijańskiej. Poniżej ukazane są ich umęczone, nagie i zakrwawione ciała, nad którymi unosi się stado kruków. Ten witraż również nawiązuje do elementów polskości. Otóż wieża, w której wieziono św. Barbarę Barwy-szkla-2011-Witraze-Jozefa-2przedstawił Mehoffer jako basztę Stolarzy z zachowanego fragmentu murów obronnych Krakowa. Niemal równocześnie z „Męczennikami” powstaje kolejny witraż „Najświętszy Sakrament”. W pierwotnych zamiarach artysty to właśnie ten witraż miał się ukazać na wystawie w Paryżu. Nie zyskawszy jednak na to zgody z Fryburga Mehoffer zdecydował się wystawić „Męczenników”. „Najświętszy Sakrament” przedstawia sceny rozgrywające się mistycznej, niebiańskiej przestrzeni. Prawe okno przestawia Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego, którego podtrzymują aniołowie. Z jego boku płynie krew, którą zbiera do kielicha   kobieta będąca uosobieniem Kościoła. Z kolei lewe okno to wizja adoracji Hostii. Z kłębów dymu kadzideł wyłania się młoda kobieta w białej sukni, welonie i długich jasnych włosach. Krytycy zwracają uwagę na jej słowiańskie rysy. Dziewczyna ta interpretowana jest jako wyobrażenie, Wiary, Eucharystii, lub Oblubienicy Baranka. Na dole obydwu okien witraża przedstawiony jest malowniczy orszak aniołów, diakonów z kadzielnicami, którzy wznoszą się w kłębach dymu ku ołtarzom. Kolejne dzieło Mehoffera „Barwy-szkla-2011-Witraze-Jozefa-3Hołd Trzech Króli” powstał w 1904 roku. Witraż ten różni się od poprzednich zarówno stylistyką jak i kompozycją, co świadczy o bogactwie inwencji twórczej artysty. Na witrażu widzimy Stojącą przed wrotami stajenki Świętą Rodzinę, która przyjmuje hołd Trzech Króli. Nad stajenką świeci promienista gwiazda betlejemska przypominająca gwiazdy polskich kolędników. Trzej Królowie ubrani są w fantazyjne baśniowe kostiumy. Z kolei na dole okna   widzimy postać Heroda i śmierć z kosą, oraz postać zadumanego szatana z wężem. Cała kompozycja tego dzieła nawiązuje do polskich ludowych jasełek. W kolejnych latach powstają kolejne przepiękne kompozycje artysty przedstawiające postacie historyczne i biblijne postacie znane i czczone we Fryburgu jak św. Michał, Grzegorz, Anna i Maria Magdalena. Przez kolejne lata zmieniała się też kompozycja   i stylistyka kolejnych dzieł. I tak w 1922 roku powstaje witraż „Bóg Ojciec”, który jest środkowym spośród trzech witraży „Trójcy Świętej”. Całość składa się z drobnych, barwnych elementów, które sprawiają wrażenie ornamentalnej abstrakcji. Witraż przedstawia majestatyczną twarz Boga wpisaną w symboliczny, równoramienny trójkąt, zwieńczoną trzema złotymi diademami. Na górze widnieje napis JE SUIS CELUI QUI SUIS” ( Jestem który jestem), zaś na dole widać ognisty krzew róży, który jest symbolem Boga i jego działania.

Fryburskie witraże Mehoffera od początku po dzień dzisiejszy wzbudzają podziw i uznanie. Zachwycają bogactwem tematyki, zasobem motywów i ikonografii. Fascynują różnorodnością barw i tonacji, oraz fantazją ornamentów i podniosłym nastrojem. Praca nad tym dziełem przyniosła Mehofferowi ogromną sławę, ale także wiele innych zamówień w całej Europie. Jednak witraże dla katedry we Fryburgu były najbardziej monumentalnym dziełem jego życia.

Kryształowy żyrandol w Wilnie

W stolicy Litwy w Wilnie znajduje się wyjątkowej urody kościół pw. Św. Piotra i Pawła na Antokolu. Fundatorem tej szczególnej budowli był hetman wielki litewski Michał Kazimierz Pac.

W świątyni jednym z wielu fascynujących dzieł sztuki jest przepiękny kryształowy żyrandol w kształcie łodzi. Fundator zamówił we Włoszech ołtarz z kryształu. Jednak podczas transportu drogą morską na Litwę statek zatonął. Z tego powodu zlecono artystom z łotewskiej Lipawy, by wykonali w roku 1905 kBarwy-szkla-2011-Krysztalowy-zyrandol-w-Wilnie-2ryształowy     Barwy-szkla-2011-Krysztalowy-zyrandol-w-Wilnieżyrandol w takim kształcie. Z kościołem jest związana również jedna z licznych legend. Fundator świątyni Michał Kazimierz Pac był bardzo bogatym człowiekiem. Wprowadzał miedzy innymi na ziemiach suwalszczyzny nowoczesne sposoby gospodarowania. Zbudował w Dowspudzie przepiękny pałac z niesamowitą bramą. Człowiek ten kazał pochować się pod progiem kościoła Piotra i Pawła oraz wmurować w próg tablicę z napisem 'Tu leży grzesznik Pac’. Jednak po kilkudziesięciu latach piorun trafił w tablicę, która pękła na pół. Wtedy mieszkańcy stwierdzili, że to jest znak i Pac odpokutował swoje grzech. Przeniesiono tablicę na ścianę kościoła. Mimo to jego szczątki nadal znajdują się pod progiem świątyni.

 

Niejasne początki witrażownictwa

Mateusz Pietrzyk

Pierwsze witraże w architekturze europejskiej pojawiły się już w IX wieku (najstarszy zachowany fragment witraża z Wissenburga). Co ciekawe, pojawienie się witraży, jako formy w pewnym sensie ukształtowanej, nastąpiło dosyć nagle. Historycy sztuki mają spore problemy z ukazaniem genezy oraz wcześniejszych form pośrednich witraży w sposób niebudzący żadnych kontrowersji. Jak zatem przedstawia się obecny poziom naszej wiedzy na temat początków witrażownictwa?

Z pewnością początki witrażownictwa ściśle wiążą się ze szkłem, które znane było ludzkości od dawien dawna, właściwie od dobrych kilku tysiącleci. Dziejopisarz rzymski Pliniusz Starszy, w jednym ze swych licznych dzieł, opisał historię przypadkowego odkrycia metody wytwarzania szkła przez fenickich żeglarzy. Według tego przekazu, grupa rozbitków ustawiła na piasku garnki, wokół nich ułożyła kawałki sodu i rozpaliła pod nimi ogień. Po pewnym czasie, pod wpływem ognia, piasek zaczął stapiać się z kawałkami sodu, przyjmując ostatecznie formę szkła. Historia ta nie jest jednak do końca wiarygodna, ponieważ Pliniuszowi często zdarzało się opierać na niepewnych źródłach. Bardziej prawdopodobna wydaje się teza, mówiąca o tym, że egipscy lub mezopotamscy garncarze przypadkiem odkryli sposób tworzenia szkła podczas ostrzału ich statków. To właśnie w Egipcie odkryto najstarsze szkło wytworzone przez człowieka. Owe szkło miało kształt kulek, powstało prawdopodobnie pomiędzy 2750 a 2625 rokiem p.n.e. Rzemieślnicy egipscy tworzyli te perełki, owijając cienki sznurek stopionego szkła wokół wymiennego rdzenia gliny.

W czasach starożytnego Rzymu zaczęto stosować techniki barwienia szkła. Powstało wtedy także tzw. szkło dmuchane. W pierwszym wieku naszej ery natomiast, Rzymianie zaczęli wykorzystywać szkło jako wypełnienie okien (np. w Pompejach i Herkulanum domy bogatych obywateli wyposażone były w okna wypełnione zielonkawym szkłem) Poza tym, używano szkła również do podrabiania metali szlachetnych. Stosowane wówczas techniki wytwarzania szkła były jednak wysoce niedoskonałe, finalne wytwory cechowały się bardzo słabą przejrzystością.

Oszklenia okiennic, w formie bardziej zbliżonej do późniejszych „prawdziwych” witraży, pojawiły się najpierw w kulturze arabskiej. W 1937 roku archeologowie Daniel Schlumberger i Jean LaFond, prowadzący wykopaliska w Palmirze (środkowa Syria), odkryli 115 barwionych kawałków szkła. Według relacji LaFond, wśród znalezionych elementów natrafiono m.in. na zielonkawo-białe, biało-fioletowe, granatowe, fioletowe oraz żółte fragmenty. Ponadto owe kawałki szkła były silnie zróżnicowane pod względem grubości. Część z nich miała wyraźnie zaznaczone krawędzie zewnętrzne. Opierając się na tych przesłankach, Schlumberger doszedł do wniosku, że fragmenty barwionego szkła musiały stanowić część sztukaterii zaprojektowanej w formie arabeski z przeplotem.

Na terytorium Europy natomiast, we włoskim mieście Rawenna, archeolog Carlo Cecchelli wykopał trzy fragmenty szkła przedstawiające Chrystusa wraz z krzyżem pomiędzy alfą i omegą. Naukowcy nie mają jednakże pewności, czy elementy te stanowiły części witraża. Znalezisko włoskiego archeologa datowane jest na ok. 540 rok n.e. Podobnie rzecz ma się ze znalezionymi kawałkami szkła w Lyonie oraz Rzymie, których data powstania szacowana jest mniej więcej na pierwszą połowę V wieku n.e. Kolejnym znaleziskiem godnym uwagi są barwione kawałki szkła odnalezione na terenie klasztoru św. Pawła w Jarrow w Anglii, założonego   w 686 roku. Współcześni badacze przypuszczają, iż wszystkie te odkryte fragmenty mogły stanowić wypełnienie okienne, lecz raczej w formie archaicznej i nie przedstawiały jakiegoś konkretnego wizerunku. Wiek VIII n.e. przyniósł istotne zmiany – w używanym wówczas powszechnie języku       łacińskim pojawiły się pojęcia „vitrearii” i „vitri factores”, oznaczające odpowiednio szklarzy (być może już witrażystów) oraz wytwórców szkła. Osoby te zazwyczaj były równocześnie mnichami. Problemem w tym przypadku jest znikoma ilość szklanych „dowodów” z tamtego okresu, które mogłyby uprawdopodobnić tezę, iż owi „vitrearii” trudnili się tworzeniem witraży.

Najstarsze kompletne okna (wraz z wypełnieniem) zostały znalezione w katedrze w Augsburgu. Naukowcy określają datę ich powstania na ok. 1050 rok n.e. Istnieje więc spora luka między nimi a VIII wiekiem. Pięć witraży augsburskich zostało wykonanych z wykorzystaniem barwionego szkła o zróżnicowanym cieniowaniu. Wyraźnie widać, że ich twórca był wysoce wykwalifikowanym fachowcem w tej dziedzinie. Według badacza dziejów witrażownictwa, Lawrence’a Lee witraże te „są dziełem doświadczonych witrażystów – gdzie zatem są dzieła stworzone przez ich poprzedników, przez ich nauczycieli?”. W kulturze arabskiej natomiast, jak uważa znacząca część badaczy, oszklone okna pojawiły się dopiero w drugiej połowie XIII wieku. Lewis F. Day sugeruje, że oszklenia tego rodzaju mogły pojawić się już w X wieku w kulturze Maurów i Bizancjum. Charakterystyczne w tym przypadku było umieszczanie kawałków szkła w ramach wykonanych z marmuru lub kamienia.Barwy-szkla-2011-Niejasne-poczatki-witrazownictwa

Nie do końca wyjaśnione są wzajemne relacje i zależności kultur arabskich oraz chrześcijańskich w sferze wytwórczości szkła. Szczególnie interesująco przedstawia się kwestia arabskich okien zdobionych filigranem, czyli techniką złotniczą polegającą na zdobieniu cienkim drucikami, ułożonymi w ażurową siatkę. Arabska technika filigranu pojawiła się w Europie wraz z Maurami, którzy wkroczyli do Hiszpanii na początku VIII wieku. Z biegiem czasu, technika ta stawała się coraz popularniejsza także w krajach położonych na północ od Pirenejów. W północnej Europie technika filigranu różniła się jednak od pierwotnej wersji arabskiej tym, że zaczęto wykorzystywać kawałki szkła jako wypełnienia otworów dekoracyjnych (u Maurów otwory te pozostawały puste). Różnica ta była prawdopodobnie wynikiem odmiennych warunków klimatycznych – kawałki szkła używane jako wypełnienie otworów miały chronić przed zbędnym przepływem powietrza na terenach zimniejszej przecież północy. Pomimo narzucających się podobieństw między tym rodzajem zdobienia a późniejszą formą witraży, ciężko jest jednak precyzyjnie określić, w jakim stopniu arabska technika filigranu wpłynęła na rozwój witrażownictwa europejskiego.

Osobny temat to kwestia wizerunków ukazywanych na pierwszych witrażach oraz wcześniejszych formach pośrednich. W Europie przeważały oczywiście treści religijne, a ściślej chrześcijańskie. W 1878 roku archeolodzy francuscy odnaleźli, na opuszczonym w X wieku cmentarzu w Sery les Mezieres, ok. 30 kawałków lekko zniszczonego szkła. Po ich złożeniu okazało się, że przedstawiają wizerunek krzyża z alfą i omegą. Tego rodzaju symbolika była bardzo popularna w owym czasie, dominowała między VI a X wiekiem. W tamtej epoce równie często wykorzystywano wizerunek głowy Chrystusa. Świadczą o tym znaleziska z Lorsch oraz Wissenburga (oba pochodzą mniej więcej z IX-X   wieku). W przypadku odkrycia w klasztorze św. Piotra w Wissenburgu, mamy do czynienia z kompletnym fragmentem witraża, który przedstawia głowę Chrystusa en face.

W świetle współczesnych badań dotyczących początków witrażownictwa, stwierdzić można z pewnością, że sztuka ta nie była jedynie domeną kultury chrześcijańskiej. Ciężko zgodzić się ze słowami jednego z angielskich historyków sztuki, Hugh Arnolda, który stwierdził na początku XX wieku, że „Tworzenie witraży jest jedną z form sztuki, która przynależy tylko do kultury chrześcijańskiej, a jej tradycje nie istnieją poza czasami wielkiej architektury gotyckiej.” Nazbyt oczywiste zdają się wpływy arabskie. Mamy tu raczej przypadek przenikania się i wzajemnego oddziaływania tych dwóch kręgów kulturowych. Niestety, nie sposób określić precyzyjnie zakresu tego zjawiska – znikomej ilości materiał źródłowy nie pozwala na gruntowne zbadanie zależności w tej sferze.

Wystawa Katarzyny Szczodrowskiej

Barwy-szkla-2011-Wystawa-Katarzyny-Szczodrowskiej20 lutego br. w gdańskiej Galerii Mariackiej w Gdańsku została otwarta wystawa malarstwa i witrażu Katarzyny Szczodrowskiej.

Rzadka to okazja zobaczyć na jednej wystawie prace artystyczne – malarskie i witrażowe tego samego autora. Wyjątkowe wyczucie koloru młodej artystki z Wybrzeża widoczne jest zarówno w jej obrazach, jak i witrażach. 
Przedstawiamy poniżej wypowiedź na temat malarskiej materii Katarzyny Szczodrowskiej:

„Kolor jest dla oka tym, czym dźwięk dla ucha. Jest najistotniejszym elementem malarstwa, oddaje to co wzniosłe, ponadczasowe, jest nośnikiem wielu informacji zakodowanych na przestrzeni wieków w świecie zwierząt i ludzi.

Kolor niosący w sobie potężny ładunek jest istotnym elementem malarstwa Katarzyny Szczodrowskiej, skupia uwagę na swoim emocjonalnym oddziaływaniu.
Proste kompozycje sprawiają wrażenie otwartych niczym nieograniczonych przestrzeni, są radykalne, wyzbyte wewnętrznych relacji kształtów, odniesień, w których pola obrazów są raczej dzielone, a nie pokryte nakreślonymi na nich formami. Wewnętrznie powiązane kształty i ich wzajemne stosunki zostały wyeliminowane. Asymetria nie zagraża równowadze kompozycji którą cechuje duże skupienie.

Wyrafinowane kolorystycznie płaszczyzny współgrają ze strefami fakturalnymi, silnie akcentowanymi niemal płaskorzeźbioną materią. Tworzą malarską konstrukcję unikając metafory i symbolu na korzyść obiektywizmu, dosłownej interpretacji zjawiska, jakim jest siła koloru.

Barwne pola malarskie są echem prostych, płaskich stref koloru stosowanych przez Marka Rothko, Barnetta Newmana, traktowania koloru jako pola przez Matisse’a. Kolor jest ściśle kontrolowany. Namalowane płaszczyzny wydobywające emocjonalną siłę koloru, wydają się jednolite tonalnie, lecz to złudzenie. Farby nakładane są w kilku warstwach z użyciem laserunków i werniksów, przez co autorka osiągnęła w farbach akrylowych piękną, szlachetną głęboko materię jak w olejach. Efekt wzmacnia migotanie i wibracja faktury.
Autorka akceptuje naturalne cechy środków malarskich jak płynność i gęstość farby, jej namacalność i płaskość powierzchni.
Dla widza podobnie jak dla malarza, po większej części świat nie jest oglądany, lecz przeżywany.
Katarzyna Szczodrowska dąży do tworzenia sztuki w wielkim stylu i znaczącej duchowo, bez ograniczającej dosłowności. Ma ambicję, by to, co robi, robić dobrze.

Jej obrazy należą do sztuki dla elitarnej publiczności uczonych koneserów, którzy mogą coś powiedzieć bez radosnego śledzenia znajomych motywów i brnięcia w bezdroża ignorancji na które wiodą tzw. „krytycy sztuki”.”

Józef Czerniawski/ z katalogu wystawy/ 

W zaczarowanym świecie witraży

Wystawa Józefa Przebindowskiego

04.03.2011 – 31.0Barwy-szkla-2011-W-zaczarowanym-swiecie-witrazy3.2011

Józef Przebindowski jest mieszkańcem Byczyny. Jego przygoda z witrażem rozpoczęła się od remontu domu rodzinnego. Stare drzwi, kiedyś o szklanych wypełnieniach, potraktował jako tło dla dzieła sztuki. Powstał pierwszy witraż,     a to było zaledwie pięć lat temu. Dzisiaj Pan Józef może poszczycić się licznymi pracami. Część z nich możemy zobaczyć na wystawie. Cały czas doskonalili swój warsztat, wymagający cierpliwej, precyzyjnej i delikatnej ręki. Tworzy samodzielnie szklane obrazy, klosze do lamp i różnego rodzaju ozdoby. Jest też autorem cyklu witraży pod tytułem „Człowiek-Życie”, który w poetycki   sposób opisała Pani Alicja Dudek. W ten sposób powstała niecodzienna     kolekcja plastyczna uzupełniona poezją, bądź też poezja, której nieodłączną ozdobą stały się witraże. Swoje prace prezentował na wystawach zbiorowych i indywidualnych  w Jaworznie, Katowicach, Trzebini, Bukowinie oraz Bielsku- Białej.

Informacja wg http://www.mckmyslowice.pl

Podziały światła

Barwy-szkla-2011-Podzialy-swiatlaWystawa „Podziały światła” bolesławieckiej artystki to malarska przygoda włożona w ramy, które narzuca średniowieczne rzemiosło .

Bolesławiecki Ośrodek Kultury- Międzynarodowe Centrum Ceramiki zaprasza na wystawę witraży Magdaleny Koniecznej. – Moje obrazy mają początek w naturze, potem już bawię się kolorem, kształty poddaję delikatnym syntezom – opowiada o swej twórczości artystka. – Światło przepuszczam poprzez rysunek ołowiu, tworząc „podziały”. Doświadczam materii, nasycam witraż poświatą sączącą się gdzieś z głębi   obrazu lub rozpalam kompozycję barwnym blaskiem. Tę malarską przygodę wkładam w ramy, które narzuca średniowieczne rzemiosło.

Metafizyka światła przetłumaczona została w przypadku jej prac na język sztuki w witrażu, który umożliwił zupełnie nowe odczytanie roli koloru w kształtowaniu przestrzeni. I właśnie w ten niepowtarzalny świat przeniosą nas prace artystki. – Nie tylko rola światła w istocie kompozycji cofa nas ku średniowieczu – objaśnia Magdalena Konieczna. – Technologia witrażu właściwie bez większych zmian przetrwała do dzisiaj. Podobnie jak w czasach swojego rozkwitu tak i dzisiaj witrażownictwo jest przede wszystkim rzemiosłem. I podobnie jak dawniej dyscyplinuje, sprawia, że nie można pójść tutaj na skróty.

Witraż, który ożywa dzięki grze światła w strukturze szkła, powoduje że wraz ze zmianą światła zmienia się też   obraz, jaki postrzegamy. Gwarantuje to, że każdy odwiedzający wystawę „Podziały światła” znajdzie w pracach coś niepowtarzalnego.

Wernisaż rozpoczął się 8 kwietnia 2011 r. Wystawę można było oglądać do 3 maja 2011r.

Informacja wg http://www.bok.boleslawiec.pl

Drodzy Czytelnicy 2/2011

Andrzej Bochacz

Był późny wieczór, właściwie już noc. Z rozstawionym aparatem robiliśmy zdjęcia, kiedy podszedł do nas mężczyzna, którego stan wskazywał na „znaczne” spożycie alkoholu. Pierwszym naszym odruchem była niechęć.

Co tutaj robicie? – zniecierpliwionym tonem zadał pytanie.
Fotografujemy kościół – odparliśmy jednocześnie.
Aaa kościół – powiedział z zainteresowaniem i ciągnął dalej – jak kościół, to szacun!
Dobrze, że robicie zdjęcia kościołowi. Dzisiaj ludzie zagubili się i został nam już tylko kościół.

Historia jakich wiele, ale w ustach zaniedbanego mężczyzny w średnim wieku, od którego zionęło alkoholem takie słowa można było odebrać jako coś bardzo ważnego.

Barwy Szkła są czasopismem dla miłośników witraży, szkła artystycznego oraz fusingu. Miłośnik, to szerokie pojęcie, bo dotyczy zarówno historyka sztuki pochłoniętego pasją poszukiwań jak i amatora, który realizuje swój pomysł tnąc szkło na kuchennym stole. Miłośnik to osoba, która odnalazła receptę nie tylko na spokój, ale i na cel. W naszym codziennym życiu, pełnym tempa, nagłych zwrotów i zaskoczeń, tak bardzo pragniemy uspokojenia, zatrzymania, by złapać oddech. Udział w wyścigu do sukcesu, szczęścia lub przetrwania tak bardzo nas pochłania, że nie mamy czasu na zatrzymanie się i spojrzenie wstecz. Dla wielu takie retrospektywne podsumowanie mogłoby być niemałym zaskoczeniem. Tymczasem na drugiej stronie szali jest inna wartość – czas, który upłynął i już nigdy nie wróci.

Jeżeli nie odnalazłeś czytelniku jeszcze swojej pasji, to może właśnie dzięki lekturze tego dwumiesięcznika tak się stanie. Trudno opowiedzieć jak   dziwne i zaskakujące są ścieżki poznawania nowych światów. Dla kogoś największym pragnieniem może być wyjazd w dalekie strony. Tymczasem może się okazać, że wyciszenie jest   również propozycją wartą rozpatrzenia.

W dzisiejszym numerze znajdziesz wiele interesujących tematów.

Najciekawszym wydaje się rzetelne opracowanie o świeckich witrażach Krakowa autorstwa Pani Danuty Czapczyńskiej.

Szczególną uwagę pragnę zwrócić na artykuł poświęcony nowatorskiej technologii 12U wykonywania witraży. Nowa technologia, czyli nowe spojrzenie. To oznacza wiele przeciwstawnych komentarzy i opinii. Mamy jednak nadzieję, że propozycja spotka się z ciepłym przyjęciem wśród osób związanych czynnie z witrażem.

Proponujemy również, aby zapoznać się z informacjami o Stowarzyszeniu Miłośników Witraży Ars Vitrea Polona. Stowarzyszenie od lat prowadzi intensywne działania o charakterze naukowym oraz poznawczym.

Obok interesującego opracowania Huty Szkła „Zawiercie” na temat wykonywania wyrobów kryształowych w produkcji szkła dmuchanego polecamy również wyjątkowo ciekawy artykuł Moniki Tarasin-Lenart o grzaniu szkła w fusingu.

Zbliża się również ważne wydarzenie jakim będzie IV Ogólnopolski Zjazd easy-Art. Tym razem przyjaciele oraz miłośnicy witrażu spotkają się w Legionowie. Tutaj inicjatywy związane ze sztuką witrażu znalazły wyjątkową życzliwość Włodarzy miasta oraz Miejskiego Ośrodka Kultury.

Dla młodych adeptów mamy niespodziankę. W każdym numerze tłem spisu treści będzie nieskomplikowany, ale mamy nadzieję, że ładny szablon zawieszki witrażowej do dowolnego wykorzystania.

Na koniec ważna informacja, która wynika wprost z Waszego zainteresowania oraz wielu pozytywnych opinii. Drugi numer Barw Szkła jest obszerniejszy od poprzedniego o cztery strony. Mamy nadzieję, że uda się w kolejnych wydaniach utrzymać tendencję zwiększania zawartości czasopisma.

Zapraszam do lektury

Witrażowe igraszki

Aleksander Makarski

Technika witrażowa opatentowana przez L.C. Tiffany’ego pod koniec XIXw. To prawdziwy przełom w sztuce witrażowej. Ciężkie, oprawiane w ołów, płaskie witraże zostały zastąpione przez lekkie, z finezyjnym rysunkiem dzieła. Technika Tiffany’ego daje możliwość budowania nie tylko na płaszczyźnie, ale też przestrzennie, czyli w 3D jak zaraz podchwycą komputerowcy. Dzięki temu powstały słynne na cały świat lampy. Tiffany nie tylko otworzył nowy rozdział   w sztuce witrażowej wprowadzając nową technikę, ale także opracował nowe rodzaje szkła.

Niedostępne stało się dostępne. Dostępne dla wszystkich. To łatwe. Wystarczy trochę zmysłu plastycznego. I trzeba czuć taką wewnętrzną potrzebę. W latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku (ale ten czas leci) trafiłem na serię książek wydanych dla tych co to nie chcą przeżywać życia (i przeżuwać) leżąc na kanapie, patrząc w telewizor, popijając mocny full. Była to tzw. “seria z budzikiem”. Z budzikiem, aby pewnie obudzić w nas drzemiące talenty. Czytałem tę książeczkę wybierając interesujące mnie rozdziały, bo książeczka dała się tak czytać. Była ułożona jak poradnik. Na zasadzie, że każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy z nas ma na pewno jakiś talent. Tylko może nie wszyscy o tym wiedzą, że coś takiego w sobie mają. Każdy z nas przeszedł własną drogę w życiu. Nie każdy szedł drogą spełnienia swoich talentów. Często pod naciskiem rodziny wybierało się zawód niezgodny z naszym talentem i możliwościami. Przypominacie sobie jak rozpoczęła się wojna w Iraku? Wydawało się wtedy, że taka wojna to przysłowiowa pestka. Do czego zmierzam? Ano pamiętam, że bardzo dużo młodych ludzi szło na studia, na kierunek: arabistyka. (?) Czym się kierowali? Zainteresowaniami? Nie sądzę. Raczej możliwością zrobienia kariery jako przyszły znawca problemów związanych z bliskim wschodem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te nieszczęsne samobójcze zamachy i przedłużający się konflikt. Część z tych ludzi pewnie skończy studia na tym kierunku. Może nawet z niezłym wynikiem, ale większość na pewno nie znajdzie pracy i będzie zmuszona szukać jakiegoś innego zajęcia. Wojna przecież trwa i jak na razie nic nie zapowiada, że wkrótce się skończy i wkroczymy tam my: arabiści. To tak samo jak często słyszę o młodzieży studiującej kierunek: marketing i zarządzanie. Nie zniechęcam tu do studiowania ulubionych kierunków. Niektórzy pewnie znajdą sie w tym zawodzie, ale jest to wg mnie powiększanie bezrobocia. Wśród absolwentów jest już podobno 50% bezrobotnych. Uczelnie wypuszczające co roku specjalistów od marketingu i zarządzania? No czym niby mieliby ci absolwenci zarządzać? Nie każdy mieszkał w wielkim mieście pełnym szkół i uczelni. Gdzie można przebierać, dostosowując wykształcenie do swoich zainteresowań. Czasem trzeba było szkół szukać poza swoją siedzibą. To wszystko nie jest łatwe. Potem dostawało się pracę, którą może i lubiło się trochę bardziej lub mniej. Czasem nawet bardzo, a czasem nienawidziło się swojego zajęcia. Potrzebą odreagowania było zajęcie, które się bardzo lubiło, czyli hobby, konik, etc. W wolnej chwili dłubiemy coś tam, coś tam…i cieszy to nas niezmiernie. Może też być tak, że kochamy nasze obecne zajęcie, co daj nam Boże. Lubimy tę robotę i jeszcze nam za to płacą. Układ idealny. Moja wspomniana książeczka z budzikiem? Trafiłem tam na artykuł Szymona Kobylińskiego, który chciałbym przedstawić jako przykład, że możemy. No właśnie. MOŻEMY.

“Bodaj czy nie osiemdziesiąt lat miała sławna przed laty “Grandma Mozes”, gdy wpadło jej na myśl, aby zacząć malować obrazki. Jej dziełka stały się znane, pokupne i popularne. W związku z raptowną karierą starszej pani, Antoni Słonimski pisał: “Babcia Mozes i ty mozes”; każdy może zostać nagle artystą.

Sam znałem też pewną niewiastę, która odchowawszy trzy córki, wydawszy je za mąż, postanowiła nadmiar duchowej energii przelać w twórczość plastyczną i bliska pięćdziesiątki przystąpiła do – nie praktykowanych przez nią wcześniej – kompozycji pejzażowych pastelami, niemal od razu trafiając na wystawowe ściany warszawskiej Zachęty, bynajmniej nie jako ciekawostka amatorska (wtedy nie było mody na zachwyty tzw. prymitywami vel malarzami niedzielnymi), lecz jako dojrzała, świadoma siebie i sztuki artystka. Ostatnio zaś, by przedłużyć tę listę kolejnym przykładem, odwiedziłam inną panią w emerytalnym wieku, malującą od niejakiego czasu olejne portrety oraz krajobrazy mające wszelkie cechy zawodowego, podpartego studiami, dorobku, podczas gdy w istocie są to dzieła wyłącznie intuicyjne, niemniej świetne w barwie i rysunku.

Wszystkie trzy białogłowy, a można by im dodać towarzystwo co najmniej trzech tysięcy innych osób płci obojga, odkryły zarówno chęci jak umiejętności w nie najwcześniejszym okresie życia, uprzednio spędzanego wśród całkiem innych zajęć.

Spiritus flat ubi vult – mawiali starożytni – duch wionie kędy chce, a więc może natchnąć z nagła i starszą panią i rencistę księgowego tak, jak ożywia tęsknoty artystyczne młodzieży, wybierającej potem drogę twórczą na resztę swego istnienia. Wszakże cytowane na wstępie przypadki ukazałem dlatego, że chce podkreślić fakt, iż bez wcześniejszych przygotowań, ba, nawet bez świadomości własnych rezerw duchowych i własnego talentu można wejść – i to czasami pełnym impetem – w napotkaną późno krainę o nazwie Sztuka.

Przytaczane przykłady stanowią jednak, dzięki wyjątkowym efektom, szczególny rodzaj nagłej kariery artystycznej, tak jak to zdarzyło się pewnemu poecie, kiedy niemal z przypadku zagrał jedną, potem drugą, a dziś gra bodaj pięćdziesiątą rolę w filmie i należy wręcz do czołówki w tej branży, jako jeden z mądrzejszych i silniej wzruszających aktorów ekranu; myślę o Włodzimierzu Boruńskim, (1906 – 1988 przyp. aut.) “odkrytym” przez reżyserów kinowych, niezapomnianym jako wielka kreacja w “Zazdrości i medycynie, “Sklepach cynamonowych”, “Polskich drogach” i wielu innych, krajowych i zagranicznych dziełach filmowych. Obecnie aktor zdominował w nim poetę piszącego, pozostała zaś poezja działania, nie inaczej jak w twórczości babci Mozes pozostał jej pogodny, dobrotliwy i wnikliwy zarazem stosunek do świata, do sąsiadów małomiasteczkowych, których malowała na tle rodzinnego pejzażu, pozostał cały sentyment staruszki do uroków słonecznie przeżytego curriculum vitae.”

Do dzieła zatem Rodacy! Bierzmy się za jakieś ulubione zajęcie. Możliwości w kolorowym szkle są nieograniczone. A w połączeniu szkła z tym co wynalazł dla nas L.C. Tiffany – wprost niesamowite. Technika tiffany, bo tak pozwalam ją sobie nazwać, czyli łączenie szkła za pomocą taśmy miedzianej i lutowaniu cyną, to można   powiedzieć “wariacje na zadany temat”. Wszystko zależy tylko od naszej wyobraźni. Można robić “na płasko”. Można i w przestrzeni. Można ożywiać kolory źródłem światła – żarówką, świeczką, czy jeszcze czymś innym czego nie jestem w stanie przewidzieć. Łatwo zgadnąć do czego namawiam?

Do zajęcia się pięknym witrażowym hobby.

Ktoś zapyta – po co to wszystko?

Niech odpowiedzą Ci, którzy już to robią.