Nie tylko na karnawałowy bal – czerwone wiszące kolczyki

Ewelina Brygier

Nie da się ukryć, że kobiety kochają biżuteryjne dodatki. Potrafią one nadać ubraniom zupełnie nowego charakteru. Przykuć uwagę dokładnie tam, gdzie chcemy – gładki dekolt, nowa fryzura, efekty wizyty w spa, a odwrócić od szerszych chwilowo ud, czy powiększonego zimowym łasuchowaniem brzuszka. Niebanalna biżuteria może okazać się kluczowa! Technika taśmy miedzianej jest po prostu idealna do tworzenia nietuzinkowych drobiazgów. Możliwości ogranicza tylko nasza wyobraźnia i prawa fizyki. Gdy już mamy dobry pomysł, na realizację wystarczy wolne popołudnie. Więc, czemu by nie spróbować? Czemu by nie kolczyki? I to w najbardziej kobiecym kolorze – czerwieni, nieprzypadkowo może kojarzonej też z bokserskimi rękawicami czy sportowymi autami. Siła i moc czerwieni jest wielka, a czerwone szkło (którego barwę zawdzięczamy dodatkowi cząstek złota) – po prostu magnetyzuje.

Wybrałam kształt trójkąta oraz dodatek obowiązkowych w tym sezonie elementów „dyndających”. Chciałam jednocześnie nadać kolczykom lekkości, więc do ich stworzenia wykorzystałam kawałki łańcuszka, dzięki którym kolczyki delikatnie falują w trakcie noszenia. Koraliki na końcach wydają miły dla ucha dźwięk, można powiedzieć „grę szklanych paciorków”.

Barwy-szkla-2012-Czerwone-wiszace-kolczyki

Do pracy, poza niezbędnymi narzędziami, czyli nożem do szkła, szlifierką lub gładzikiem, lutownicą, taśmą miedzianą, cyną, topnikiem, antyutleniaczem i podkładką do lutowania, potrzebne będą: czerwone szkło, osiem kółeczek na zawieszki, łańcuszek, sześć szklanych koralików (niedużych i nie za ciężkich) oraz druciki do ich zamocowania, a także dwa bigle.

Zaczynamy od wycięcia ze szkła dwóch identycznych trójkątów równobocznych o boku 2,5 cm. By były jednakowe, można przygotować wcześniej szablon kształtu z papieru i przed wycięciem odrysować go dwukrotnie na szkle.

Krawędzie szlifujemy, przy czym wierzchołek delikatnie spłaszczamy (co ułatwi nam późniejsze dołączenie tu zawieszki), oczyszczamy, a następnie oklejamy taśmą (zaczynamy i kończymy na wierzchołku, a ewentualne nierówności w szerokości taśmy na szybkach możemy delikatnie zniwelować precyzyjnym nożykiem do papieru). Po nałożeniu topnika na taśmę, całość pokrywamy równą, ale niezbyt grubą warstwę cyny. Następnie na szczycie trójkątów dolutowujemy po jednym kółeczku (które później zawisną na biglach). Łańcuszek dzielimy na sześć równych kawałów (u mnie po 2 cm), z których każdy nawlekamy na osobne kółeczko. Teraz pracę kładziemy na podkładce i przy podstawie każdego kolczyka układamy po trzy kółeczka z łańcuszkami, w taki sposób, by środkowe kółeczko było dokładnie naprzeciw wierzchołka trójkąta. Nakładamy odrobinę topnika i jednym ruchem lutownicy lutujemy kółka ze szkłem (najłatwiej trzymając cynę nad pracą, delikatnie „nakapać” ją na połączenie).

Pozostaje wykonanie zawieszek na końce łańcuszków. Koraliki nadziewamy na druciki, które następnie zaginamy w zgrabne pętelki. Najłatwiej osiągnąć taki efekt, wyginając drut pod kątem prostym do koralika, a następnie, przy pomocy szczypiec oczkowych, zaginając kształt koła.

Tuż przed zamknięciem kształtu, mocujemy koralik na łańcuszku. Ja użyłam tzw. szpilek jubilerskich, które na końcach miały już wykonane zakończenia, w przypadku użycia drutu, po obu stronach wykonujemy pętelkę. Pracę płuczemy i w zależności od potrzeb i użytych materiałów – patynujemy. Ja spatynowałam lut na czarno, ponieważ wykorzystałam kawałeczki czarnego łańcuszka. Na wysuszoną, oczyszczoną pracę nakładamy antyutleniacz, mocujemy bigle, delikatnie odginając ich dolną część i kolczyki gotowe! Polecam i na bal, i na rozjaśnienie szarego poranka – niski koszt, niewielki nakład pracy, a satysfakcja – bezcenna!