Kategoria: Barwy Szkła nr 1/2012

Wystawa Jolanty Treli

Z Jolantą Trelą spotkałem się w Domu Technika w Łodzi, w dniu otwarcia wystawy jej witraży. Naczelna Organizacja Techniczna zorganizowała już po raz dwunasty Festiwal Nauki, Techniki i Sztuki w Łodzi. Jedną z imprez, w bloku tematycznym „Sztuka w życiu” był wernisaż w dniu 16 kwietnia 2012 roku oraz kilkudniowa wystawa. W rozmowie Jola wróciła do okresu sprzed sześciu laty, kiedy to jej zainteresowania artystyczne uległy wyraźnej krystalizacji. Interesująca rozmowa z artystką krążyła wokół dwóch wątków: odnajdowania drogi artystycznej oraz tematyki prac.

Andrzej Bochacz: Jolu, na otwarciu wystawy powiedziałaś, że witraż jest dla oczu tym, czym muzyka dla ucha. Czy przypatrując się swoim pracom mogłabyś wyjaśnić przyczyny, dla których tematyka kobieca zdominowała twoją twórczość.

Jolanta Trela: Wszystko zawsze ma swój początek. Ja zachwyciłam się techniką Tiffany i nieograniczonymi, choć często zaskakującymi możliwościami szkła opalowego. Delikatność rysunku, subtelność kreski, jakie można uzyskać w tej metodzie, są tak duże, że     w sposób naturalny korespondowały z kobiecością. Kobieta jest tajemnicza i często nieodgadniona. Próbuję uchwycić tę ulotność i zapisać ją w szklanym oraz pełnym barw rysunku.

AB: Czy to jest twoja główna inspiracja?

JT: Kobieta jest motywem podstawowym, przynoszącym najwięcej emocji podczas pracy. Naturalnym uzupełnieniem są kwiaty. Dlatego one są drugim, równoległym nurtem moich poszukiwań. Bardzo istotnym dla mnie w pracy witrażysty jest szkicownik, który wzorem innych artystów, pozwala zatrzymać wiele ulotnych chwil będących źródłem inspiracji.

AB: Dlaczego chcesz dzielić się swoimi odczuciami z widzami?

JT: Czasem opowiedzieć słowami jest trudno, łatwiej pokazać jest obrazem. Moje wzruszenia, przeżycia, emocje, to wszystko co jest dla mnie ważne i warte zapamiętania staram się zapisać, najpierw w szkicowniku, by w końcowym efekcie wyciąć to ze szkła.

AB: Czy twoim zdaniem współczesne dzieła są czytelne, czy nie odnosisz wrażenia, że niejednokrotnie są przemijającą komercyjną rozrywką?

JT: Sądzę, że współcześni artyści sztuk pięknych, bez względu na formę przekazu, tworzą wspaniałe dzieła. Problemem jest jednak skala dostępności. Kilkadziesiąt lat temu zasięg medialny był bardzo ograniczony. Zaistnienie artystów podlegało, już w początkowym okresie, bardzo dokładnej weryfikacji. Poza tym realizacja działań artystycznych wymagała bardzo dużych nakładów, choćby ze względów technologicznych. Współcześnie dostępność kanałów komunikacyjnych, przede wszystkim internetu, jest tak powszechna i łatwo dostępna, że każdy może zaprezentować swoje „dzieło” i skonfrontować je z oceną internautów. To niesie niesamowite emocje. Można odnieść sukces, ale można spotkać również negatywne oceny, można podziwiać wielkie dzieła, ale i przeciętne, które uległy komercjalizacji i stanowią jedynie źródło zarobku. Wszystkie prace, te piękne i te wywołujące mieszane uczucia, mają prawo tam być i jestem przekonana, że znajdują zwolenników, bo przecież o gustach się nie dyskutuje.

AB: Jaki zatem powinien być przekaz skierowany do odbiorcy a jakie motywacje artysty?

JT: Odpowiem na to pytanie słowami trzech wielkich osobowości:

„Każdy ma taki świat, jaki widzą jego oczy” Jose Saramago

„ Nie istnieje nic takiego, czego by sztuka nie mogła wyrazić” – Oscar Wilde.

„ Prawdziwa sztuka to taka, która powstaje dzięki potrzebie tworzenia” – Albert Einstein.

To jest kwestia mówienia prawdy i tego co się czuje.

AB: Zatem w twoich pracach istotna jest szczerość przekazu.

JT: Tylko wtedy sztuka ma sens. Wiem to z własnego doświadczenia. Ostatni mój witraż „Pozostać kobietą”, który wzbudza najwięcej emocji wśród gości wystawy, to symbol towarzyszących nam, kobietom, przemian, jakie zachodzą podczas całego życia, a szczególnie w dojrzałym okresie. Ukryłam w nim piękno i zwiewność ciała, poetycką zadumę nad przeszłością i dniem jutrzejszym. Poezja jest doskonałym uzupełnieniem sztuk plastycznych. Myślę, że dotyka wrażliwych stron każdego z nas.

AB: W jaki sposób próbujesz pokazywać swoje witrażowe prace szerszej publiczności? Jak można walczyć z tą trudna sytuacją?

JT: Kiedyś istniała instytucja mecenatu. Ludzie zamożni wspierali i promowali obiecujących artystów. Z pewnością niezbędne są nadal inicjatywy promujące sztukę. Dzień dzisiejszy jest dobrym przykładem, kiedy to Naczelna Organizacja Techniczna zaprosiła mnie po raz kolejny do pokazania witraży. Trudno jest mi oceniać moje prace, niech czynią to zwiedzający. Ja dzięki pomocy organizatora XII Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki w Łodzi mogę zaprosić do swojego barwnego świata. Również czasopismo „Barwy Szkła”, które powstało z Twojej Andrzeju inicjatywy, przedstawia nam twórcze sylwetki z życia artystycznego oraz pasjonatów takich jak ja. To również pewnego rodzaju mecenat promujący i wspierający tych, którzy stawiają pierwsze kroki w świecie sztuki

AB: Jak zachęcić ludzi do poznawania sztuki ?

JT: Dotknęliśmy skomplikowanego problemu. Obserwujemy, że centrum życia towarzyskiego stała się galeria handlowa. Funkcjonujący obecnie mecenat, chociaż nie ma łatwego życia, próbuje wedrzeć się w tę przestrzeń. Poznańska Galeria Stary Browar, czy łódzka Manufaktura są tutaj doskonałymi przykładami miejsc,   w których zagonieni ludzie mogą otrzeć się o sztukę w formie wystawy. Jest coraz więcej wydarzeń artystycznych, które dzisiaj mogą wydawać się snobistyczne, ale pozwalają oswoić się pracującym i zabieganym ludziom ze sztuką. Może przyczynią się do wprowadzenia ich na widownię, na wystawy, do muzeów.

AB: Co powinno towarzyszyć odbiorcom twojej sztuki.?

JT: Chciałabym, aby były to przede wszystkim pozytywne emocje i chęć zobaczenia moich witraży ponownie.

AB: Myślę, że to jest dobre podsumowanie naszej rozmowy, bardzo za nią dziękuję.

JT: Dziękuję.

Fragment kolekcji lamp Pani Iwony Pokorskiej

Barwy-szkla-2012-Easy-Art

Neowitraż

Andrzej Bochacz

Przed kilku laty, podczas Europejskiego Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy Górskiej, spotkałem po raz pierwszy prace Adama Peruna. Moje szerokie zainteresowanie witrażem spowodowało, że dzieła zdobiące Pijalnię Główną natychmiast przykuły moją uwagę. Podziwiałem je w ciągu dnia oraz nocą. Za każdym razem dostrzegałem w nich nowe treści. Zrozumiałem wówczas, że ustalony kanon witraża jest w stanie zawrzeć w sobie i przekazać o wiele więcej treści niż zwykło się sądzić. Nowatorska metoda oraz śmiałe złamanie stereotypów doprowadziły artystę do stworzenia wielowymiarowych dzieł. Podstawowa tkanka witraży zbudowana z klasycznych linii w wyniku transformacji obrazu jest wzbogacana o nowe treści. Śmiałe połączenie klasycznej koncepcji witrażu z fotografią oraz nowoczesnymi metodami oświetlania pozwoliły na prezentację prac artysty w odmiennej od ogólnie przyjętej formie.

O ile witraż żyje w świetle dziennym a intensywność barw zmienna jest wraz z porą dnia i jaskrawością promieni słonecznych, to neowitraż wyposażony w nowoczesne sposoby oświetlenia i wzbogacony treścią dostarcza zupełnie nowych doznań. Efektem jest wielowarstwowa struktura powierzchni. Jest ona szlachetna i jednocześnie ekspresyjna. Dzięki wprowadzeniu faktur pobieranych z fotografii Adam Perun podkreśla lub stopniuje atmosferę zamkniętą w swoich dziełach.

Obserwując rozwój twórczości artysty cieszy mnie, że nie ulega on pokusie zmierzania ku formom abstrakcyjnym. Zgodnie z duchem sztuki witrażowej pozostaje wierny twórczości figuratywnej.

Spojrzenie artysty na sztukę bliskie jest miłośnikom secesji, okresu najbarwniejszego i największego rozkwitu sztuki witrażu. Stało się tak w wielkiej mierze za sprawą wprowadzenia nowych technologii wytopu szkła oraz nowych gatunków nieprzeziernego szkła produkowanego dla pracowni Tiffany. W ten sposób rozwój cywilizacyjny stworzył nowe kierunki. Podobnie neowitraż korzysta z nowości technicznych.

Jestem przekonany, że eksponowanie kompozycji pejzażowych i figuralnych w neowitrażu będzie umacniać jego pozycję w sztuce współczesnej. Artystyczna koncepcja prezentuje całkowicie indywidualną a w gruncie rzeczy samotną drogę twórczą. W dobie awangardowych prądów, to odważny wybór, jednak w przypadku twórczości śmiałej i kreatywnej Adam Perun będzie zdobywał kolejnych zagorzałych zwolenników.

Z Adamem Perunem rozmawia Andrzej Bochacz

Jak zaczęła się Pańska przygoda z witrażem?

Barwy-szkla-2012-Neowitraz
Gazja (2009)

W pierwszej klasie liceum plastycznego, a dokładnie na lekcjach historii sztuki poznałem dzieła, które zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Nie od razu były to witraże. Szczególnie zachwycałem się pracami bogatymi w „namalowane światło” i tymi, które bawiły się efektami optycznymi.

Od samego początku „światło” było dla mnie priorytetem w sztuce – tej, którą poznawałem na historii sztuki oraz tej, którą sam tworzyłem. Moje prace z II i III klasy zaczynały coraz bardziej przypominać witraże, ponieważ posługiwałem się jednolitą plamą barwną oraz wyraźnym jej konturem. Taki styl coraz bardziej mnie wciągał. Moim największym marzeniem tamtego okresu była praca po ukończeniu szkoły w pracowni witraży. Tuż po maturze miałem szczęście przyglądać się pracy mistrzów tej techniki w kanadyjskim mieście Brampton. Po powrocie do Polski chciałem założyć własną firmę zajmującą się tworzeniem witraży. Jednak nie było to takie proste, jak mi się na początku wydawało. Zatrudniłem się w drukarni, a niedługo potem w firmie reklamowej. Jednak w wolnych chwilach nadal projektowałem witraże z myślą o ich realizacji w przyszłości. Powracałem często do pomysłów plastycznych z liceum plastycznego, w których stosowałem filozofię wzajemnego przenikania się kształtów różnych przedmiotów, którą zaobserwowałem (jeszcze w szkole podstawowej) w obrazach olejnych Marii Jaremy (podręcznik do Plastyki w kl. VIII). Bardzo spodobała mi się jej filozofia budowania tajemnicy poprzez prześwietlenie świata. Niby prześwietlenie ma odsłaniać, a tymczasem stawia kolejne pytania.

Po kilku latach zdałem na studia teologiczne z myślą o specjalizacji z historii sztuki sakralnej ze szczególnym naciskiem na sztukę witrażu. Wszystko po to, aby móc z odpowiednią wiedzą i pełną odpowiedzialnością tworzyć prace o tematyce religijnej.

Barwy-szkla-2012-Neowitraz-2
Tryptyk – Asystentka prestidigitatora (2007)

Natomiast specjalizacja z komunikacji wizualnej w krakowskiej ASP dała mi możliwość pogłębienia wiedzy w temacie plastycznych sposobów przekazywania myśli poprzez syntezę graficzną w znakach, symbolach, piktogramach. Ta wiedza jest podstawą w tworzeniu alegorii, które bardzo cenię w sztuce.

Czym jest neowitraż?

Neowitraż jest wypracowanym przez dwadzieścia lat stylem, jak również techniką, która cały czas ewoluuje – zmienia się wraz z pojawianiem się nowych technologii i urządzeń cyfrowych.

Styl się nie zmienia, a materiał i technika wykonania często – mniej więcej co pięć lat. Ostatni taki skok techniczny miał miejsce właśnie pięć lat temu, gdy oświetlenie swoich prac zmieniłem ze świetlówek na diody typu LED. Kilka lat wcześniej – z fotografii tradycyjnej na cyfrową w warstwie barwnego wypełniania kompozycji.

Wracając do stylu – opisałbym go jako charakterystyczne przenikanie się nawzajem kształtów przypominające siatkę, którą wypełniam czernią na zasadzie „co drugie pole czarne”. W ten sposób powstają jakby szachownice nieregularnych kształtów. Pozostałe białe pola wypełniam fragmentami fotografii powierzchni,   faktur i struktur przeróżnych przedmiotów. Tworzę banki zdjęć według dominanty barwnej w danym kadrze. Tymi jakby „farbami” maluję kompozycje składające się często z kilkuset części.

Na to, co nazywam „Neowitrażem” składa się w sumie z kilka elementów: z siatki i szachownicy, kompozycji i ornamentu, który w wielu pracach jest narratorem, światy sfotografowane i zamknięte we wspólnym nowym świecie jednej pracy oraz czerń, która w cudowny sposób pomiędzy fragmentami fotografii optycznie nasyca wszystkie kolory.

Jak powstaje neowitraż?

Zaczynam od szkicu – przelaniu na papier koncepcji – wizji tego, co jest sumą wiedzy, doświadczenia artystycznego z pomysłem i wyobraźnią. Powstaje siatka linii, które stanowią zarys rzeczy i osób – co ważne – zawsze przenikających się nawzajem, co w przypadku moich prac jest symbolem współistnienia, zależności, niewidzialnej komunikacji między nimi. Siatkę bardzo łatwo zamieniam w „szachownicę” – wystarczy co drugie pole wypełnić czernią. Te pozostałe – białe pola – wypełniam fotografią, a dokładnie fragmentami fotografii. Jeżeli w danym miejscu pracy potrzebuję zielonej barwy, to szukam w banku swoich zdjęć takiej fotografii, w której dominuje ten kolor. Ważna jest również faktura sfotografowanego przedmiotu. W efekcie te kawałki ze swoimi „sfotografowanymi światami”, swoją barwą i fakturą, umieszczone pomiędzy czernią tworzą nową jakość optyczną.

Czerń, co trzeba podkreślić, odgrywa ważną rolę, bo optycznie nasyca barwy fotograficznej mozaiki.

Wydruk na bezbarwnej powierzchni i światło są dopełnieniem całości.

Czy technika, której Pan używa, klasyfikuje Pańskie prace pośród sztuk multimedialnych?

Sądzę, że z perspektywy czasu o wiele łatwiej będzie można sklasyfikować to, co tworzę. Teraz z powodu różnych skojarzeń różnie są nazywane moje prace. Najciekawsze jest to, że artyści fotograficy mówią o nich „grafika/malarstwo cyfrowe”, artyści malarze zaś, że to „fotografia – rodzaj kolażu”. Laicy mają po prostu skojarzenia z witrażem. Dla nich tworzę i ze względu na ich zdanie postanowiłem swoje prace nazywać „Neowitrażem”. Przedrostek „NEO” stosuję, ponieważ nieustannie poszukuję „novum” w tej sztuce plastycznej. Mam nadzieję, że już niedługo będę tworzył kompozycje wykorzystujące holograficzne projektory 3D, przezierne ekrany i sensory ruchu. Do tego dojdzie jeszcze muzyka XXI wieku tworzona pod konkretne kompozycje. Zarówno obraz jak i muzyka będą „poruszać się” pod wpływem ruchu osoby stojącej przed witrażem. Inaczej mówiąc, witraż dosłownie ożyje, gdy pojawi się przed nim człowiek.

Kto Pana inspiruje najbardziej?

Miał rację Stanisław Wyspiański pisząc, że nie jest możliwe, aby jakaś praca powstała bez „zaczepienia” o inne istniejące już dzieła. To są zachwyty i inspiracje, które wzmocnione własnymi pomysłami mogą tworzyć nową jakość w sztuce. Moim zdaniem artyści dzielą się na odtwarzających i tworzących. Osobiście utożsamiam się z tymi drugimi – czyli z twórcami.

Z historią sztuki jestem związany już wiele lat. Począwszy od liceum plastycznego, poprzez specjalizację z historii sztuki sakralnej, aż do chwili obecnej – pracy doktorskiej, która będzie łączyła teorię sztuki z dziełem cyfrowym – witrażem XXI wieku. Z każdą chwilą uzmysławiam sobie coraz bardziej, jak ważna jest wiedza w tej dziedzinie. Ile zachwytów i inspiracji współtworzyło moją osobowość i to, co dziś tworzę – Wyspiański, Mehoffer, Mucha i inni związani z „Art Nouveau”, albo Zofia Stryjeńska, czy Maria Jarema, która zaraziła mnie filozofią przenikających się nawzajem kształtów. Mógłbym jeszcze wiele osobowości sztuki wymienić.

Od każdego czegoś się nauczyłem.

Neowitraż, to inspiracja ale i wytyczanie zupełnie nowych kierunków w oderwaniu od przeszłości?

Barwy-szkla-2012-Neowitraz-3
Grudzień (2000)

Prace dawnych mistrzów polskiego witrażu są dla mnie inspiracją do poszukiwań czegoś nowego w sztuce, a jednak nadal kojarzonego z witrażem.

Zarówno w sztukach pięknych, jak i sztuce użytkowej fascynuje mnie zjawisko komunikacji wizualnej – porozumiewania się poprzez obraz. W przypadku plakatu, który jest słynnym przykładem grafiki użytkowej stosuje się różne środki wyrazu artystycznego mające za zadanie „zaczepienie” przechodnia. Osobiście jestem zwolennikiem pójścia o jeszcze jeden krok dalej – rozmowy z przechodniem, poprzez stworzenie plastycznej tajemnicy, która przyciąga i zmusza do rozwiązania zagadki.

Rysować, malować i fotografować można i trzeba dosłownie wszystko, ponieważ należy, moim zdaniem, wszędzie szukać, dostrzegać i odkrywać piękno. Stąd temat moich prac będzie się zmieniać, a opowiadanie o poszukiwaniach piękna – nie.

Charakterystyczne dla neowitrażu przenikanie się kształtów – rzeczy z rzeczami, osób z osobami, jak również osób z rzeczami – to symbol współistnienia, zależności i niewidzialnej komunikacji między nimi. Szczególnie interesuje mnie ta niewidzialna komunikacja wszystkiego „stworzonego” – rzecz nie do narysowania, którą mimo wszystko próbuję naszkicować od dwudziestu lat.

Mówiliśmy już o technicznej stronie neowitrażu, gdyby jednak powiedział Pan więcej o jego związkach z fotografią…

Barwy-szkla-2012-Neowitraz-4
Mikrosłoneczniki (2004)

Związek z fotografią jest wielki, choć nie widać tego, gdy ogląda się neowitraż z daleka. Dopiero z bliska, lub np. przy powiększeniu fragmentu pracy, dostrzec można barwne światy wielu fotografii. Widz zdaje sobie sprawę z tego, że ogląda kolaż kilkuset zdjęć. To, co udało mi się w tym stylu wypracować i z czego jestem dumny, to rodzaj niepewności oglądającego w kwestii kwalifikacji pracy – „czy jest to grafika, czy fotografia”. Sam bardzo często mam dylemat, czy wysyłać swoje prace na konkurs dotyczący grafiki, czy fotografii. Nierzadko neowitraż podpisuję nazwą „foto+grafika” z dającym do myślenia plusem, bo rysuję kompozycję, którą wypełniam w 100% fotografią. A może „maluję fotografią”? – skoro fragmenty zdjęć traktuję podobnie jak artysta malarz farby na palecie.

Czym według Pana jest witraż? Światem „w kawałkach”, czy raczej spójnym obrazem?

Każdy witraż z założenia powinien być spójnym obrazem. Uwarunkowania techniczne – miejsca i rozmiarów pracy powodują, że trzeba liczyć się z koniecznością projektowania i konstruowania obrazów z setek, czy nawet tysięcy kawałków. Jedni twórcy męczyli się z tym obowiązkiem, inni – jak np. Stanisław Wyspiański potrafili konstrukcją „opowiadać”.

W przypadku neowitrażu zachodzi ciekawe zjawisko; z daleka ogląda się obraz tak samo, jak każdy inny witraż, ale wystarczy podejść bliżej, a odkrywa się wtedy mnóstwo fotografii przeróżnych przedmiotów, które mają związek z treścią, którą chcę przekazać.

Kilkaset lat temu witraż nie był tylko ozdobą katedr, lecz także przekazywał ważne treści – był rodzajem elementarza dla niepiśmiennych. Historia Sztuki nazywa ten rodzaj sztuki „Biblią Pauperum” (Biblią   Ubogich). Dziś – w erze obrazu – witraż znów będzie odgrywał ważną rolę, a nawet wypełniał pewną misję o charakterze społeczno-kulturowo-religijnym.

W najbliższej przyszłości chcę pokazać, że witraż, w swej nowoczesnej odsłonie, będzie komunikatem wizualnym łączącym w sobie (godzącym – jak dawniej) treści świeckie z religijnymi.

Świat bez Boga to zły pomysł na przyszłość. Jako teolog – chcę w ten sposób powstrzymać zgubny dla ludzkości proces ateizacji. Jako artysta – chcę opowiedzieć o tym współczesnym językiem plastycznym.

Witraże składają się z mocnych, nieprzekraczalnych konturów oraz intensywnych jednoznacznych barw. Co można w ten sposób przedstawić? Czy istnieje jakiekolwiek tematyczne ograniczenie dla tego rodzaju sztuki? Najbardziej podstawowym skojarzeniem są motywy sakralne umieszczone w dostojnych gotyckich oknach, Pan jednak udowadnia, że witraż potrafi zinterpretować także codzienność…

To prawda, że wszyscy kojarzymy witraż z motywami religijnymi. Sytuację zmienili twórcy „Art Nouveaux” (polskiej Secesji), którzy „wyciągnęli” sztukę witrażową z majestatycznych katedr, by umieścić ją w domach prywatnych i obiektach użyteczności publicznej. Krótko mówiąc witraże przestały być „święte”. Według mnie należy szukać złotego środka – albo inaczej – kontynuować dzieło Stanisława Wyspiańskiego, u którego ornament, np. roślinny, służył przekazowi głębokich treści.

W technice witrażowej można opowiedzieć o wszystkim.

Dziś witrażem nazywa się zarówno motyw religijny w kościele, jak i chińskie szkiełko zawieszone w kuchni. Zbyt dużą przepaść między nimi pragnę, poprzez swoją twórczość, zmniejszyć – łącząc sacrum i profanum na wysokim poziomie w warstwie treści, jak i formy.

Teologia i Sztuka- wzajemnie się przeplatają, uzupełniają oraz spotykają na wielu płaszczyznach. Jaki wpływ na Pańskie prace ma zdobyta wiedza oraz doświadczenie pozyskane na wydziałach Papieskiej Akademii Teologicznej oraz Akademii Sztuk Pięknych, których jest Pan absolwentem ?

Te wzajemne relacje teologii i sztuki były, są i będą czymś bardzo naturalnym i pożądanym. Jak pisze etnolog sztuki dr Krzysztof Niedałtowski – „Teologia bez sztuki byłaby zbiorem dogmatów, zaś sztuka bez teologii byłaby jedynie ozdobą”. Specjalizacja z historii sztuki podczas studiów teologicznych w krakowskim Uniwersytecie Papieskim była ugruntowaniem wiedzy zdobytej w liceum plastycznym. Natomiast specjalizacja z dziedziny komunikacji wizualnej w ASP nauczyła mnie posługiwania się znakami plastycznymi, symbolami oraz alegoriami. Z perspektywy czasu widzę, że to wszystko, co przeżyłem oraz to, czego się nauczyłem służy konkretnemu celowi – przygotowaniu się do stworzenia specjalnej pracy o tematyce religijnej, skierowanej do tych wszystkich osób, które zrobiły sobie ostatnio przerwę w wierze.

Adam Perun to pseudonim artystyczny Piotra Barszczowskiego. Ile Adama Peruna jest w Piotrze Barszczowskim ? A co Piotr czerpie z Adama ?

Tylko w pewnym, niewielkim stopniu Adam jest rodzajem „alter ego” Piotra. Adam wyróżnia się większą odwagą, której czasami brakuje Piotrowi. Odwaga ta przekłada się na determinację w każdym działaniu. Adam natomiast uczy się od Piotra skromności i pokory. Zarówno Piotr, jak i Adam znają „granice”, które w porę dostrzeżone nie pozwalają na skrajności. Najgorsze w życiu są skrajności!

„Drugie Ja”, pod warunkiem, że jest kontrolowane, może zdziałać dużo dobrego.

W moim przypadku z nieśmiałego plastyka stałem się menadżerem własnych wystaw, przestałem się denerwować na wernisażach, podczas wywiadów,     egzaminów, rozmów z klientami i sponsorami.

W tym wszystkim niezwykle istotne jest to, aby ewentualna przemiana następowała z pozytywnych cech w inne również pozytywne, a nie w negatywne, jak u słynnego „Dr Jekyll’a i Pana Hyde’a”.

Chciałbym, aby hasło „podwójne życie” w tym kontekście postrzegane i interpretowane było przez wszystkich nie jako dwulicowość, lecz jako doskonalenie samego siebie.

Pseudonim „Adam Perun” to również, a może przede wszystkim, eksperyment – zabawa słowami. Od dawna interesuję się etymologią, która bada pochodzenie i znaczenie słów, jak i mitologią, która jest źródłem znaków i symboli. „Adam” to bardzo stare, pochodzące z kultury Sumeru, imię – znaczy człowiek, natomiast „Perun”, to w naszej słowiańskiej mitologii odpowiednik greckiego Zeusa – Gromowładnego. Od imienia „Perun” pochodzą słowa „piorun” oraz „peron”. Obydwa są słowami dźwiękonaśladowczymi związanymi z grzmotem i hukiem. Zlepek dwóch słów: „Adam” i „Perun” to sensowne znaczenie i mocne brzmienie (rytm i melodia czterech sylab to klasyczna mnemotechnika).

Może Pan uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć o swych najbliższych planach?

Barwy-szkla-2012-Neowitraz-5
Nagroda – część tryptyku „Trzy siostry” (2009)

Pragnę stworzyć dzieło łączące wiedzę i doświadczenie, które zdobyłem w dwóch akademiach – łączące w XXI wieku na nowo i naturalnie teologię ze sztuką.

Będzie to neowitraż pt. „Ostatnia Wieczerza”. Praca ta będzie zupełnie nowym spojrzeniem na kompozycję dla tego słynnego tematu biblijnego znanego z Nowego Testamentu. Będzie próbą oderwania wszystkich od skojarzeń z długą ławą Leonarda da Vinci. Konstrukcja będzie złożona z ponad 2 tys. fragmentów makrofotografii chleba i wina.

Również w warstwie teologicznej będzie eksperymentem, ponieważ planuję w roli Chrystusa i apostołów obsadzić młodych ludzi. Chcę zerwać ze stereotypem starców. Dziś często młodzi są bardzo szybko „mędrcami”. W tej pracy nareszcie młodzi ludzie – studenci – będą nowymi, współcześnie wybranymi apostołami, co przyczyni się, w co bardzo wierzę, do identyfikowania się młodych ludzi z postaciami biblijnymi. Pragnę zadać tym obrazem pytanie: „Jak dziś wyglądałaby Ostatnia Wieczerza XXI wieku?”.

Zachęcam do współpracy ze mną pracownie witrażów z całej Polski. Może któraś z nich zechce wykonać mój projekt, a szczególnie ten najnowszy, o którym wspomniałem.

Dziękuję za rozmowę


Barwy-szkla-2012-Neowitraz-6Adam Perun (właściwie Piotr Barszczowski)

Urodził się w roku 1972 w Tarnowie.

Jest absolwentem dwóch krakowskich uczelni: Akademii Sztuk Pięknych oraz Uniwersytetu Papieskiego.

Specjalizował się w dziedzinie Komunikacji Wizualnej i Historii Sztuki Sakralnej.

Jako artysta-plastyk, projektant grafiki użytkowej, jest autorem identyfikacji wizualnych ponad 300 firm.

Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków oraz jako artysta fotografik do Związku Polskich Artystów Fotografików.

Jest twórcą NEOWITRAŻU – autorskiej techniki polegającej na „malowaniu” obrazów fragmentami fotografii cyfrowej.

W roku 1995 założył w Tarnowie Pracownię Plastyczną i Galerię „SYMBOL”, w roku 2008 z jego inicjatywy powstała grupa artystyczna „NEOSECESJA”, skupiająca artystów z całej Polski.

Nauczyciel Podstaw Projektowania oraz Reklamy Wizualnej w tarnowskim Liceum Plastycznym.

Doktorant ASP w Krakowie – Katedra Komunikacji Wizualnej WFP.

http://www.symbol.art.pl/

http://www.adamperun.pl

„Jak z Bajki” – wystawa witraży

Barwy-szkla-2012-Miejskie-muzeum-zabawekMIEJSKIE MUZEUM ZABAWEK
ze zbiorów Henryka Tomaszewskiego
ul. Karkonoska 5, 58-540 KARPACZ
tel. 075 76 18 523
http://www.muzeumzabawek.pl

Witraże powstały w Akademii Szklanej Inspiracji, która prowadzi Edyta Kulla przy Jeleniogórskim Centrum Kultury. Akademia jest autorską formą edukacji artystycznej skierowanej do wszystkich, którzy pragną zagłębić tajniki sztuki witrażowniczej i szkła unikatowego. Tym razem zaklęte w szkło są postacie z bajek. Zobaczymy zapomnianą już Makową Panienkę, Pyzę na polskich drogach, słynną Myszkę Miki czy współczesną Świnkę Peppę.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia wystawy do końca marca 2012 r. 

Szkło podkarpackich hut

Barwy-szkla-2012-Szklo-podkarpackich-hut

Wystawa ta prezentuje wyroby kilkunastu podkarpackich hut szkła, w tym największych w Europie Krośnieńskich Hut Szkła.

Na ekspozycji obejrzeć można wzornictwo m.in. nawiązujące do Art Deco i secesji, a także najnowsze trendy zdobnicze. Wyroby tu zgromadzone są przykładem różnorodnych technik produkcji szkła i jego zdobnictwa: są to przedmioty ze szkła bezbarwnego, mąconego, marmurkowego, a także płaskiego produkowanego ręcznie w hutach szkła w Jaśle.

Przedmiotom szklanym, tak użytkowym (karafki, kieliszki, dzbanki, szklanki, salaterki, patery i świeczniki), jak i artystycznym, towarzyszą narzędzia używane w dawnych hutach.

Prezentujemy unikalne wyroby z Krosna i regionu, za które projektanci otrzymali wyróżnienia, medale lub wykonano je na spBarwy-szkla-2012-Szklo-podkarpackich-hut-2ecjalne okazje.

Muzeum Podkarpackie w Krośnie
Piłsudskiego 16
38-400 Krosno
tel. +48 13 4321376

http://www.muzeum.krosno.pl/

Madonny i witraże sakralne

Barwy-szkla-2012-Madonny-i-witraze-sakralneCentrum Artystyczno – Kulturalne „Zamek”
Szkolna 1
66-600 Krosno Odrzańskie
tel. 68 383 89 94

http://cak-zamek.pl/

Wystawa Reginy Chocha „Madonny i witraże sakralne” rozpoczęła cykl wystaw w Galerii Zamku Piastowskiego w roku 2012. Myślą przewodnią wystawy była Madonna, a w szczególności jej portrety, a także witraże.

Autorka podróżując po Europie, uwieczniała na zdjęciach twarze Madonn i najpiękniejsze fragmenty witraży. Pytając Panią Reginę, dlaczego tylko fragmenty i twarze? – usłyszmy jedną odpowiedź – przy natłoku różnych elementów kompozycji danego obrazu, rzeźby, witrażu nie skupiamy się na najważniejszych ich fragmentach, jak np. twarze Madonn.

Otwarcie wystawy odbyło się w sobotę 21 stycznia 2012 r.

Dla tych, których nie było, mamy dobrą informację. Wystawę można oglądać w Zamku Piastowskim

do 5 marca 2012 r.

„Rozświetlić Kryzys!” – design światła w Polsce

Barwy-szkla-2012-Rozswietlic-kryzysod 24.01.2012Barwy-szkla-2012-Rozswietlic-kryzys-2
do 31.03.2012
Galeria BB
Kraków
Garbarska 24, Rynek Główny 1/3

Daria BurlińskaCablePowerEMANDESJoanna Figniak, Pani JurekKafti, Anna KłóskoOlga ŁaniewskaJeremi NagrabeckiKatarzyna Okińczyc, Alicja PanasiewiczPiotr Paszkiewicz, Puff -BuffMichał Radziemski, Razy2Tomasz Andrzej RudkiewiczTomek RygalikPrzemysław StopaTabanda.

Wystawa zorganizowana przez Fundację „Fly with Art” oraz Galerię BB.Barwy-szkla-2012-Rozswietlic-kryzys-3

Polski design jest jak sofa „Blow” Agaty Kulik – nadmuchany! Jest już obecny w mediach, na licznych festiwalach i targach designu. Ale nie ma go w polskich domach!
Coraz większe środki przeznaczane są na kształcenie projektantów. Kolejne uczelnie i uniwersytety uruchamiają wydziały designu. Brak natomiast mądrego           i długofalowego programu edukacji polskiego społeczeństwa w kierunku poznawania   i rozumienia znaczenia dobrego wzornictwa w naszym codziennym życiu.
Mamy w Polsce zdolnych, ambitnych, utalentowanych i pracowitych projektantów. Zbyt mało mamy jednak odbiorców ich projektów i produktów.
Największa jak dotychczas w Polsce prezentacja designu światła.
Strach przed kryzysem towarzyszy nam przez ostatnie trzy lata. Media informują, że w tym roku skutki kryzysu odczują także Polacy. A więc Rozświetlmy Kryzys!

Waty, lumeny, kandele… Światło na naszą depresję i ponure nastroje. Praktyczne i niepraktyczne, intrygujące i zachwycające… Zaprojektowane, żeby świecić, oświecać  i podziwiać.

 

Drodzy Czytelnicy 1/2012

Andrzej Bochacz

Nowy Rok 2012 oznacza dla czytelników oraz dla wydawców, że „Barwy Szkła” mają już rok.Barwy-szkla-2012-Drodzy-czytelnicy

Mamy nadzieję, że zawartość pierwszych sześciu zeszytów była interesująca. Zapewniamy, że w bieżącym roku artykuły będą co najmniej równie ciekawe oraz przydatne.

W styczniu spędziłem tydzień w Krakowie. Od lat z przyjemnością odwiedzałem to miasto i podczas krótkich pobytów brakowało czasu na zwiedzanie.     Wyjątkiem była dwudniowa wycieczka „Szlakiem mistrzów witrażu” w roku 2010. Cóż jednak można zobaczyć w tak krótkim czasie? Tym razem, w ciągu siedmiu dni, zobaczyłem wiele. Tydzień upłynął pod znakiem spotkań, wizyt w interesujących miejscach. Polonem są liczne notatki oraz bardzo fotografii. Odkryłem dziesiątki nowych witraży, usłyszałem wiele nieznanych mi historii. Byłem również w Wadowicach, Lanckoronie i Łagiewnikach. Wszędzie fascynujące dzieła i pełne uroku rozmowy z opiekunami oraz miłośnikami witraży. W najbliższych wydaniach „Barw Szkła” będę się dzielił swoimi wrażeniami i zachęcał do odwiedzenia urokliwych miejsc.

Skoro mowa o wycieczkach, to muszę wspomnieć o zapowiadanej na maj kolejnej, już trzeciej, wycieczce z cyklu „Szlakiem mistrzów witrażu”. W dniach 19 i 20 maja br. będziemy podziwiać łódzkie witraże. Szczegółowy program przedstawię w drugim numerze „Barw Szkła”. Warto również zaglądać do serwisu     internetowego www.polskiemuzy.pl oraz na forum miłośników witrażu www.easy-Art.pl.

Pierwszy numer „Barw Szkła” pełen jest odkryć. Przede wszystkim pragnę zwrócić uwagę na absolutnie nowatorskie spojrzenie na sztukę witrażu. Neowitraż Adama Peruna korzysta z najnowszych technologii, dzięki czemu dzieła pełne są treści dostrzeganych od razu jak i ukrytych, poznawanych powoli. Może się     wydać, że to profanacja, ale przecież każde nowe   spojrzenie w sztuce rozbudzało emocje do czerwoności.

Odkryciem, które mnie oszołomiło była wizyta w synagodze Tempel w Krakowie. Opracowanie na   temat synagogi oraz witraży Pani dr. Małgorzaty Reinchard-Chlandy na pewno będzie wystarczającą zachętą.

Zachęcam do przeczytania artykułu Pani Żanny Słoniowskiej, w którym opowiada o zapomnianym lwowskim witrażu. Wielka szkoda, że to piękne dzieło jest         w bardzo złym stanie technicznym.

Podobnie było przed laty z wieloma krakowskimi witrażami. Dzisiaj niechlubne przypadki zaniedbanych krakowskich dzieł należą do wyjątków.

Od niedawna jestem pod wielkim urokiem twórczości artysty, o którym mówi się niewiele, a którego realizacje są doskonałe. Ks. Henryk Paprocki w swojej rozprawie przybliży po raz pierwszy na łamach „Barw Szkła” twórczość Adama Stalony-Dobrzańskiego.

O ile neowitraż jest próbą stworzenia nowego kierunku, to nowoczesne szkło artystyczne ma już ugruntowaną pozycję na rynku sztuki. Duże zasługi w promowaniu tego kierunku ma krakowska Galeria BB. W ciekawym opracowaniu Pani Anita Bialic razem z artystkami opowiadają o interesującym połączeniu mody ze szkłem artystycznym.

„Barwy Szkła” mają coraz więcej czytelników oraz przyjaciół. Na szczególną uwagę zasługuje znana poznańska firma Agropref, Pana Mirosława Wiśniewskiego, która od wielu lat zaopatruje w szkło, materiały oraz narzędzia witrażowników z Wielkopolski. Prowadzenie sprzedaży za pomocą sklepu internetowego umożliwia firmie dotarcie w najodleglejsze zakątki naszego kraju.

Życzę przyjemnej lektury

Na drodze

Augustyn Baran

Alina ponownie przysłała telegram, ponaglając mnie do przyjazdu.

– W taką zimę! – Denerwowałem się, chodząc nerwowo po kuchni.

– Trzeba jechać – powiedziała Matka. Wiedziałem, że lubi Alinę.

– No trudno – powiedziałem do siebie.

W nocy wiatr zelżał. Chwilami cichł, niemal zamie­rał. Spałem niespokojnie budząc się, kiedy tętno wiatru wzrastało. – Pierwszy odchodzi o piątej – pomyślałem, gdy wichura znowu zerwała się do życia.

Autobus będzie spóźniony, ale przejedzie z pewnością. Szedłem na przystanek. Wiatr mi pomagał. Odrodzony nad ranem, popychał mnie teraz w kierunku dziewczyny.

– Ale dujawica! – mruczałem pod nosem tytuł książki zapamiętany z dzieciństwa.

Zza wzgórza wynurzył się ośnieżony łeb autobusu.

– No, dobrze – ucieszyłem się widokiem polarnego stwora sunącego w moją stronę.

– Gdzie cię diabli niosą? Pewnie baba… – powitał mnie Stach, wszystkim znany kierowca.

We wsi nikt nie wsiadał. I nikt nie jechał przed nami. Ani pługa, o piaskarce z deficytowym piaskiem nawet nie warto marzyć.

– Najgorsze serpentyny – powiedziałem, nachylając się ku Stachowi.

– A, co ciebie to obchodzi? Ty jedziesz?

– Ale, to ja muszę dojechać!

Urwałem jego monolog. Zawsze ciekawy i zgodny z logiką, chociaż pozornie przeciw niej. Baby nie potrafiły się z nim dogadać. Wiele razy obserwowałem go w akcji z pasażerkami. I nigdy nie zdarzyło się żadnej przekonać go, ani cokolwiek mu wytłumaczyć.

– Niech mi pan stanie – prosiła jakaś. I Stach natychmiast stawał za kierownicą…

Stary jelcz prychał ale piął się pod górę łamaną malowniczymi o tej porze serpentynami. Koła żłobiły głębokie tunele. Za nami, głęboko w dole migały światełka malucha.

– Prezes albo doktor – powiedziałem.

– Raczej prezes. Doktor lubi pospać rano.

– A ty myślisz, że ja to co? Że nie lubię – udawał obrażonego.

Płotki na wzgórzu 666 uratowały drogi. Wiatr rzeźbił piętrowe wydmy, wyczarowując ze śniegu gzymsy najsubtelniejszej secesji. Zawiało, ale że wiało nadal – więc przed nami Sahara śniegu, idealna biel równi opadającej ku czarnym lasom, ginącym w stężałych chmurach.

Stach trzymał się zbawiennej prostej w środku między strzelistymi aktami topól po obu stronach drogi. Przed ostrym zakrętem zahamował, wyskoczył zza     kierownicy i brnąc w śniegu, sprawdzał gdzie rów, gdzie jeszcze droga.

– Możesz spać – powiedział, gdy wszedł siadając wygodnie na fotelu.

– Możesz spóźnić się jeszcze 20 minut – powiedziałem ze złością.

– No, rozbiera cię… Fajna? Wszystkie fajne… żeby je szlag buchnął.

– Ej, znasz się na snach? – zaczął z innej beczki.

– Pewnie! Na studiach miałem wykłady ze snów.

– Nie pieprz! Śnił mi się pies, który płakał.

– Pies?… To fatalny, ale łzy – to dobry sen. Jakieś szczęście w nieszczęściu cię czeka.

Za wsią wsiadło parę kobiet. Ukłoniłem się, mogły mnie znać. I już las. Piękny, jak każdej zimy.

W lesie śnieg padał dużymi ciepłymi płatami, jak panień­skie chusteczki do ocierania zawsze niewinnych łez. Serpentyny tu jeszcze groźniejsze, niż w mojej wsi. Po obu stronach wąskiej oberwanej drogi – jamy, z których nie doleci wołanie do nieba.

– No, jeszcze jedno kolanko i koniec męki. Zdążysz do swojej cipci.

Już widać następną wieś. Palą się światła w oknach. Patrzę na zegarek. Zatrzymał się, kiedy wychodziłem z domu. Czas niestety – nie.

– Ale dostał – krzyknął nagle Stach.

– Kto? Ach, pies!

– Ale, jak mógł dostać w łeb, kiedy nikt nie jechał? – zastanawiał się Stach, powoli hamując.

Wysiadł. Wyszedłem za nim. Kobieciny zakutane w kuty z lat komuny podniosły się z siedzeń.

Wiatr huczał nad wzgórzem napędzając sine chmurzyska o ciężarnych brzuchach wlokących się po wierzchołku puszczy. Pod kołami leżał tęgi wilczur z przeciętym z bólu jęzorem.

– Zobacz, jaki pies! Jeszcze ciepły – powiedział, biorąc go za przednią łapę. – Trzeba odciągnąć, bo zmiażdżą go koła.

Bebechy parowały na śniegu. Odwróciłem głowę. Ale podszedłem i chwyciłem za łapę.

Coś zakwiliło. Zamarliśmy na moment bez słowa, patrząc na siebie. I natychmiast, nachylając się nad psem, zderzyliśmy się głowami. Z ciepłego wnętrza wystawała główka. Małe uśmiechało się.

Ślady prowadziły z lasu. I znowu w las.

Stół podświetlany

Karol Stefański

W pracowni witrażowej nie może zabraknąć podświetlanego stołu. Urządzenie takie pozwala na wygodne przenoszenie konturów na szkło, porównywanie odcieni próbek a nawet cięcie szkła na jego powierzchni. Profesjonalne pracownie dysponują stołami o dużych powierzchniach, dzięki czemu można oglądać witraże w całości. Miłośnicy najczęściej nie mają tego typu potrzeb i nie dysponują wystarczająca powierzchnią do instalacji takiego „mebla”.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany

W codziennej praktyce jednym z bardziej uciążliwych zajęć jest przenoszenie konturów szablonu na szkło w celu dalszego cięcia. O ile pod jasny i przejrzysty materiał można podłożyć wprost wzór do wycięcia, to jest to trudne w przypadku ciemnych lub nieprzejrzystych gatunków szkła.

W takim wypadku zastosowanie podświetlanego stołu, nawet o niewielkich rozmiarach, jest nieocenione. Po przykryciu szablonu szkłem ciemnym przejrzystym lub jasnym nieprzejrzystym na podświetlanej powierzchni widoczne są wyraźnie linie cięcia.

Poniżej prezentuję jak można w prosty sposób wykonać niewielki podświetlany stół. Zaletą rozwiązania jest prostota wykonania oraz niskie koszty. Korzyścią dodatkową jest to, że dzięki zastosowaniu oświetlenia LED urządzenie ma niewielką wysokość.

Do wykonania wykorzystałem ramkę do obrazów w formacie 30x40cm, którą można bez trudu nabyć w sklepach oferujących np. wyposażenie mieszkań. Cała lista niezbędnych elementów, to:

  1. Ramka do obrazów – polecam ramkę drewnianą bez ostrych brzegów).
  2. Taśma z diodami LED – polecam taśmę SMD o barwie białej, ciepłej 60diod/1mb o mocy 4,9W/1mb (zasilanie to 12V) – w opisywanym urządzeniu wykorzystałem 6mb, ale wystarczy również 5mb (typowa rolka taśmy LED).
  3. Zasilacz 12V prądu stałego do oświetlenia LED     – w opisywanym rozwiązaniu zastosowałem   urządzenie o mocy 20W (moc zasilacza może być większa, zbyta mała moc spowoduje nadmierne nagrzewanie zasilacza a nawet uszkodzenie).
  4. Matowa szyba o grubości 6mm – można zastosować szybę przezroczystą i podłożyć pergamin lub mleczną folię.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-2

Zaproponowane rozwiązanie można zastosować do ramki, wykorzystując więcej taśmy LED, zasilacz o odpowiednio dopasowanej mocy oraz grubsze szkło.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-3

W komplecie z ramką dostarczana jest płyta spilśniona. Na jej powierzchni naklejamy odcinki taśmy LED, która od spodu pokryta jest warstwą samo-przylepną.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-4

Podczas cięcia taśmy LED należy pamiętać, że cięcia można dokonać jedynie między modułami. Moduł kończy się i zaczyna dwoma punktami lutowniczymi na   miedzianych ścieżkach dla + i dla –.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-5

Wzdłuż boków lutujemy przewody. Po jednej stronie łączymy + (plusy) a po drugiej – (minusy). Jest to tzw. połączenie równoległe. Podczas lutowania uważać, aby przez pomyłkę nie połączyć + z – bo to spowoduje zwarcie i może doprowadzić do uszkodzenia zasilacza.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-6

Ostatnim etapem lutowania jest połączenie przewodów od zasilacza z taśmą LED. Łączymy przewód + zasilacza z linią + taśmy oraz odpowiednio przewód – zasilacza z linią – taśmy.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-7

Płytę spilśnioną z elementami LED montujemy w ramce.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-8

Używanie tak przygotowanej ramki nie byłoby komfortowe z uwagi na silną poświatę diod LED. Dlatego doskonałym rozwiązaniem jest przykrycie całej powierzchni matowym lub mlecznym szkłem.

Szkło można umieścić wewnątrz ramki, jednak mnie udało się kupić ramkę z wyfrezowaną krawędzią. Dzięki temu płytę szklaną można swobodnie wyjmować z ramki a poza tym ma ona mocne oparcie na całym obwodzie.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-9

Grube szkło oraz oparcie go na całym obwodzie pozwala na używanie silnego nacisku na powierzchnię. Takie rozwiązanie umożliwia cięcie elementów bezpośrednio na stole.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-10

Przygotowane urządzenie spełnia swoje zadanie w pracowni i znakomicie ułatwia codzienną pracę.

Barwy-szkla-2012-Stol-podswietlany-11

Barwy Szkła nr 1/2012

barwy-szkla-1-2012

  1. Drodzy  Czytelnicy
  2. Wydarzenia – Wystawa Jolanty Treli
  3. Wydarzenia – „Jak z Bajki” – wystawa witraży
  4. Wystawa szkła i ceramiki – Światło i materia
  5. Neowitraż – Andrzej Bochacz
  6. Szkło podkarpackich hut
  7. Witraż fundacyjny oleśnickiego księcia – Beata Fekecz-Tomaszewska
  8. Wystawa – Madonny i witraże sakralne
  9. Rola witraży w architekturze synagog  na przykładzie Tempel w Krakowie – Małgorzata Reinhard-Chlanda
  10. „Rozświetlić Kryzys!” – design światła w Polsce
  11. Ziemia niczyja. Karta choroby pewnego dzieła sztuki we Lwowie – Żanna Słoniowska
  12. Witrażowe posłannictwo aniołów – Krystyna Jadamska-Rozkrut
  13. Od mody nie  można uciec! – Anna Bialic
  14. Światło przemienione – Ks. Henryk Paprocki
  15. Hartowanie szkła – Zenon Kozak
  16. Szkło sodowe
  17. Nie tylko karnawałowy bal – czerwone wiszące kolczyki – Ewelina Brygier
  18. Stół podświetlany – Karol Stefański
  19. Na drodze – Augustyn Baran