W 2010 roku organizowałem wycieczkę do Krakowa. Celem były słynne witraże w kamienicach w tym mieście. Postanowiłem zaprosić przyjaciół z grupy easyArt, która skupia pasjonatów tej dziedziny sztuki. Dylematem było ustalenie planu dwudniowej eskapady.
Z pomocą przyszedł Internet, który doprowadził mnie do szeroko opisywanego pierwszego wydania, z 1994 roku, książki Pani prof. Krystyny Pawłowskiej. Harmonogram wycieczki udało się ustalić w ciągu kilku dni, dlatego w maju niemal trzydzieści osób mogło zachwycać się urodą szklanych dzieł.
W ręku trzymam drugie, rozszerzone wydanie wydrukowane staraniem Stowarzyszenia Miłośników Witraży Ars Vitrea Polona w 2018 roku. Pierwsze rozeszło się błyskawicznie, choćby z uwagi na niezbyt duży nakład i w ciągu kilku lat książka prof. Krystyny Pawłowskiej uzyskała status białego kruka.
Autorka we wstępie napisała:
„Wszystko zaczęło się najzupełniej przypadkowo, gdy po raz pierwszy weszłam do sieni jednego z krakowskich domów. Zwykła kamienica mieszkalna z początków XX wieku pozornie nie wyróżniała się niczym szczególnym. Sądziłam, że znam ją bardzo dobrze, gdyż ulicę, przy której stała, przemierzałam przedtem setki razy. Nie przypuszczałam więc, że wewnątrz, nie w mieszkaniu, lecz już na klatce schodowej, zobaczę coś nadzwyczajnego. Trzy wielkie witraże bardzo kolorowe i bez wątpienia bardzo ładne początkowo wydały mi się czymś zupełnie wyjątkowym. Wkrótce przekonałam się jednak, że w sieniach i klatkach schodowych krakowskich kamienic zobaczyć można prawdziwą kolekcję takich kolorowych okien.”
Prof. dr hab. inż. arch. Krystyna Pawłowska
posiada duszę człowieka renesansu. Była wykładowczynią architektury na Politechnice Krakowskiej i na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest założycielką Stowarzyszenia Miłośników Witraży Ars Vitrea Polona. Współpracowała
z ośrodkami naukowymi we Francji, Słowacji, Wielkiej Brytanii, Chorwacji i Japonii. Pani profesor jest członkiem Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych (ICOMOS), wchodzi w skład zarządu Komisji Krajobrazu Kulturowego Polskiego Towarzystwa Geograficznego oraz jest członkiem Komisji Urbanistyki i Architektury Oddziału PAN
w Krakowie.
Moda na witraże w okresie przełomu XIX i XX stulecia przyszła do Polski z Paryża, Londynu, Wiednia i innych europejskich miast, gdzie tryumfowała secesja. W Krakowie działało kilka pracowni, ale prawdziwy rozkwit nastąpił z chwilą pojawienia się Krakowskiego Zakładu Witrażów i Mozaiki Szklanej S.G. Żeleński.
Powszechność tej formy ozdabiania wnętrz była tak duża, że mimo niespełna dwudziestoletniego okresu szczególnie intensywnego rozwoju tego rynku, mimo dwóch przerażających wojen, do dnia dzisiejszego przetrwało wiele zachwycających często realizacji.
Dzięki wytrwałej, kronikarskiej konsekwencji oraz cierpliwości, Pani Profesor Krystyna Pawłowska zgromadziła niepowtarzalny materiał o znaczeniu inwentaryzacyjnym oraz badawczym. Poza niewątpliwym walorem naukowym tego szczególnego opracowania, nie mniej ważnym jest również znaczenie popularne. Ta książka jest wspaniałym przewodnikiem po Krakowie witraży. Opracowań poświęconych krakowskim przeszkleniom sakralnym jest kilka. Jednak nie było do momentu pojawienia się tej pozycji na rynku wydawniczym tak wyczerpującej w zakresie „codziennej” sztuki witrażowej.
W książce znajdziemy wiele fascynujących skrawków kroniki młodopolskiego Krakowa. Przykładem jest zabawny wierszyk Tadeusza Boya Żeleńskiego (rodzony brat Stanisława Gabriela Żeleńskiego), który krążył w tamtych czasach po krakowskich salonach.
Ze „Słówek” Boya
„Gdy kto kupi sobie placyk,
Aby zbudować pałacyk,
Czym najlepszy gust okaże?
Wprawiając szybko witraże.
Gdy kto pokumał się z biesem
I duszę zgubił z kretesem,
Czym przewiny swoje zmaże?
Fundując wielkie witraże.
Gdy odwieczny wróg bez sromu
Gnębi nas we własnym domu,
Czym żywotność swą okażem?
Tylko Wawelskim witrażem.
Urzędnik – nie wie, co zrobić,
Chciałby domek przyozdobić,
Ale ma zbyt szczupłą gażę –
Daje na spłaty witraże.
A jeżeli mam grobowiec,
Jak go tu przystroić, powiedz?
Jak uwiecznić zmarłych twarze?
Daj te gęby na witraże.
Gdy się ma fabryczkę własną,
W Europie trochę ciasno,
W Ameryce się pokaże –
Do you kauf the uaiteraże?
Patrzą Indian dzikie szczepy
Ściskając w rękach oszczepy,
Cóż im niosą blade twarze?
Wybieraj: śmierć lub witraże!
Pożar zniszczył kościół cały,
Tylko gruzy się zostały.
Cóż przetrwało po pożarze?
Beton, mozaika, witraże.
Ale dziś jesteśmy przecie
Między swymi, w kabarecie,
Cóż pan tutaj nam pokaże?
…Trzeba zmienić te witraże”
Autorka w publikacji w wielu miejscach zajmująco opisuje warsztat analityczny historyka sztuki:
„Nie tylko architekci pozostawiali „wizytówki” swej twórczości w miejscach, gdzie mieszkali. Na przykład z życiorysu Henryka Uziembły wiadomo, że ten jeden z najpłodniejszych witrażystów mieszkał przez jakiś czas przy ul. Garncarskiej 5, a pracownię wynajmował przy placu Szczepańskim 2. W obu tych domach do dziś zachowały się witraże. Czy są one dziełem Uziembły, nie wiadomo, gdyż żaden z nich nie jest sygnowany. Lecz z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że ta zbieżność nie jest dziełem przypadku. Może na przykład artysta projektowaniem witraży spłacał swój czynsz. Szczególnie cztery witraże z placu Szczepańskiego (maki, słoneczniki, irysy i sowa) można przypisać właśnie jemu z uwagi na motyw i manierę rysunku. Na parterze tego domu mieścił się Zakład Pogrzebowy Concordia Jana Wolnego („własna fabryka trumien”), który jeszcze długo po II wojnie światowej funkcjonował w tym miejscu. Sam dom oprócz witraży posiada wiele innych ciekawych detali, np. secesyjną windę.”
„Witraże krakowskie w kamienicach…” to 3w1.
- Największą wartością tej pozycji jest szczegółowa ocena realiów okresu, w którym nastąpiło odrodzenie światowej sztuki witrażowej. Autorka obiektywnie i interesująco przedstawiła znaczenie Krakowa, artystów i rodzimych warsztatów w epoce Młodej Polski.
- Publikacja jest bezcennym spisem i inwentaryzacją krakowskich witraży w przestrzeni miejskiej. Dzięki temu posiada ona walor profesjonalnego i rzetelnego przewodnika po Krakowie.
- Barwne ilustracje wszystkich omawianych witraży są dodatkowym walorem i wzmagają pragnienie zobaczenia oszkleń w rzeczywistości.
Połączenie wnikliwości naukowej i przystępnego, popularnego języka nie jest łatwe. Książkę czyta się szybko i z przyjemnością, co jest dodatkowym atutem.
Do lektury przystępowałem z niecierpliwością. Z zaciekawieniem, często przeskakiwałem między różnymi miejscami, aby sprawdzić adres, rozmiar lub po prostu zobaczyć zdjęcie. Fascynująca przygoda, która za jakiś czas z pewnością zaowocuje powtórką krakowskiej wycieczki. Tak wiele zostało jeszcze do zobaczenia.
Książkę Pani prof. Krystyny Pawłowskiej szczerze polecam.
Odbiorcami są historycy sztuki, miłośnicy witraży, przewodnicy, przyjaciele Krakowa i admiratorzy piękna.
Książka jest dostępna w sklepie www.mandragora.waw.pl