Stephen Byrne
www.realglasspainting.com
Dzisiaj proponuję kilka różnych tematów. Dwa ostatnie wydają się prowokacyjne. Zacznijmy zatem od wątków bezpiecznych.
Linie cięcia
Analizując projekty lub same witraże czasami zadajemy sobie pytanie: gdzie są linie cięcia elementów witraża? Sytuacja ta dotyczy głównie prac, w których znaczącymi elementami są sylwetki prezentowane w formie czarnych kształtów.
W takich kompozycjach dostrzeżenie linii cięć jest niekiedy utrudnione. Możliwe jest tworzenie witraża z drobnych części. Niestety nastręcza to najczęściej wiele trudności przy montażu, co jednoznacznie wpływa na wartość dzieła. W związku z tym powszechnie stosuje się wprowadzenie bogatej malatury, która wydobywa oczekiwane elementy.
Przyjrzyjmy się trzem etapom witrażowych kruków.
Witraż z krukami zawiera wiele elementów stylizowanych na liście i pióra. Użycie szkła w różnych odcieniach kolorystycznych zapewniło oczekiwane efekty barwne. Jak widać cała praca składa się z sześciu szklanych części. Linie cięć przechodzą przez czarne sylwetki ptaków lub wyznaczają kontur (najniższy kruk powstał z dwóch elementów: żółtego i niebieskiego). Po ułożeniu wszystkich części obok siebie przystępujemy do malowania. Początkowo naniesione zostały kontury, by następnie wypełnić je jednolicie czarną farbą. Jak wiecie nasze olejowe farby umożliwiają nanoszenie malatury wielowarstwowo. Dlatego po wyschnięciu nanieśliśmy patynę, dzięki której uzyskaliśmy efekt cieniowania.
Podobną metodę zastosowaliśmy przy innym witrażu z kulikami.
Witraż składa się z siedmiu szklanych części. Pozostałe elementy zostały namalowane.
Tajemnicą wprowadzania witrażowych sylwetek są: śmiały projekt, dobre szkło oraz rozważne szkicowanie postaci.
I to stwierdzenie przenosi nas do następnego tematu.
Wypełnianie
Napisał do mnie kolega:
Pracowałem intensywnie nad malowaniem sylwetek i nauczyłem się wiele dzięki ćwiczeniom. Mam jednak problem z jednolitością farby nanoszonej na większe powierzchnie. W większości elementów z łatwością mogę osiągnąć jednolitą powłokę. Po wypaleniu są one gładkie. Problem pojawia się, gdy nanosząc farbę na wcześniej położony, suchy kontur, widoczny jest jego ślad. Farba jest wówczas nierównomierna w tych miejscach. Ponadto podczas wypału niekiedy pęka. Podobny kłopot występuje kiedy wypełnienie dotyka linii konturu. Zdarza się, że niekiedy tworzą się przerwy na granicy warstw farby.
Postaram się wyjaśnić przyczyny obydwu opisanych sytuacji.
Widoczny kontur pod wypełnieniem
Wiecie już, że koncentrujemy się na technice. Zazwyczaj mamy wiele sposobów na wykonywanie tego samego zadania. Niekiedy wybrana metoda okazuje się łatwiejsza. Innym razem jest trudna. Równolegle z nią różne mogą być efekty wybranych działań.
Oczywiście problem ten nie występuje, kiedy kontury zostaną początkowo wypalone. Nasze olejowe farby pozwalają na pracę wielowarstwową z jednokrotnym wypałem.
Pierwszą rzeczą, o której chcę tutaj wspomnieć jest to, że podczas wypełniania powierzchni farbą, nie musisz obawiać się kontaktu z konturami. Doskonale byłoby nanieść od razu równą powierzchnię.
Teraz, w pracowni, malujemy wiele kolumn a na nich czarne sylwetki smoków. Ponieważ są one małe, to nie nanosiliśmy początkowo konturów. Od razu malujemy farbą. Dzięki temu są bardziej bezpośrednie i żywe.
Pointa jest zwykle jedna: uczcie się technik, przystosowujcie je wedle potrzeb, róbcie to, co tworzy najlepszy efekt.
W przypadku sylwetek, nie obowiązuje zasada, według której nie można wypełniać bez wcześniejszego naniesienia konturów sylwetki. Należy jednak starać się przestrzegać dwóch podstawowych zasad w przypadku wypełniania z zastosowaniem konturów:
- Nanosząc wypełnienie, powinno ono całkowicie zakryć kontur
- Linia konturu nie może być zbyt gruba. Jej zadaniem jest tylko wyznaczenie granicy dla dalszego wypełnienia
Stosując te zasady Wasze sylwetki nie będą pękać, ani się rozwarstwiać podczas wypału.
Inny problem występuje, kiedy wypełnić należy duży i niekiedy skomplikowany rysunek.
Powiedzmy, że chcecie wypełnić projekt taki jak na poniższym rysunku.
Kiedy ktoś się uczy, oczywiście zacznie od góry, a potem będzie pracował dookoła, aż wróci do część, w której zaczął. To jest dobry wybór na początkowym etapie.
Kiedy opanujemy metody wypełniania, to zobaczysz że równie możliwym jest malowanie obu stron na raz. Krok po kroku wypełniamy powierzchnię po obydwóch stronach, aż spotkają się w dolnej części.
Dzięki takiemu podejściu malując kolejne fragmenty powierzchni nie będziesz dotykał wyschniętej farby. Cały czas będziesz powiększał obszar dotykając pędzlem mokrych części rysunku.
To samo jest z dowolnym projektem, który malujesz – nie zostawiaj nic przypadkowi.
Żywica
Dotychczas było przyjemnie i rzeczowo. Inny kolega napisał o pięknych, dziewiętnastowiecznych oknach witrażowych, które ktoś niekompetentny „odrestaurował” 15 lat temu.
To wygląda, jakby ktoś użył normalnej farby emaliowej, a inne materiały próbowały imitować kawałki obrazów. Następnie pokryto kompletne okno czymś w rodzaju czystej żywicy na około 1-2mm grubości. Ołów nie został pokryty. Żywicę naniesiono na wszystkie kawałki szkła. Pod wpływem słońca i warunków atmosferycznych żywica zaczęła się łuszczyć kilka lat temu. Wije się wzdłuż krawędzi, a potem spada na podłogę. Jednocześnie żywica łuszcząc się odrywa ze sobą górną warstwę szkła i farby…
Nie bądźcie zaskoczeni kiedy usłyszycie od inwestora, że fundusze na pokrycie kosztów pilnych prac są bardzo ograniczone. Możliwe, że uda się znaleźć jakiś rozpuszczalnik, który podniesie pozostałą żywicę bez korodowania farby, która jest pod spodem… Nie wiem.
Jestem świadom, że świat jest brutalny, ale ja chcę, żeby nasza pracownia przetrwała tak, aby można było kontynuować naprawdę dobrą robotę. To oznacza, że jeśli my przystępowalibyśmy do tej pracy, to albo byśmy ją zrobili jako akt dobroczynności, albo byśmy z niej zrezygnowali. Przede wszystkim, nie wolno podejmować się zadań, które mogą doprowadzić do uszkodzenia restaurowanego dzieła. Po drugie, stosujemy absolutną zasadę pewności wybieranych metod. Nie znając konsekwencji bezwzględnie wykonujemy testy i próby. W tym wypadku zadecydowałyby jedynie: świadomość konsekwencji wybranej metody oraz doświadczenie.
Każdego tygodnia dostajemy przynajmniej trzy telefony z prośbą o przejechanie dużej odległości w celu udzielenia darmowych konsultacji, badań lub wykładów, albo składania ofert do projektów z niekompetentnymi partnerami. Często słyszymy – “Chcemy mieć to zrobione dobrze, ale nie mamy pieniędzy – czy pomożecie?” W Wielkiej Brytanii benzyna jest bardzo droga a czas niezwykle cenny. Prowadząc pracownię, najczęściej nie możemy sobie pozwolić na tego typu charytatywne działania. Już nauczyliśmy się, kiedy pomagać, a kiedy nie. Ktoś może pomyśleć, że jesteśmy bezlitośni. Ja uważam, że jesteśmy tylko profesjonalistami.
Sztuka czy rzemiosło?
Najczęściej wyrażam zdanie, że malowanie witraży jest rzemiosłem, a nie sztuką.
Nie zgodził się z tym jeden z moich kolegów, twierdząc, że wielu uważa to za sztukę.
To mój pierwszy argument.
Jeśli witraż jest sztuką, to czy nie oznacza to, że jesteśmy „artystami”? Ocena z pewnością należy do potomnych. Ja jak zawsze mówię – ja jestem tylko kopistą. Jestem bardzo szczęśliwy kiedy kładę przed sobą projekt i nanoszę go na szkło.
Następny argument.
Nie czujemy się komfortowo, kiedy zostajemy obciążeni wartością słowa „artysta”, ponieważ uważamy, że takie słowa niosą dużą odpowiedzialność. Naszym zdaniem dobra, uczciwa praca mówi sama za siebie i nie potrzebuje ekstrawaganckich ocen ani przesadnej reklamy. Właśnie dlatego my nazywamy siebie „projektantami, malarzami oraz restauratorami szkła”. Tak, robimy to na miarę naszych możliwości. Nasi klienci chcą od nas otrzymać najlepszą pracę jaką da się wykonać. I nie jest dla nich ważne czy jest to sztuka, czy też nie.