Andrzej Bochacz
10-go grudnia 2010 roku. Piątek. Minęło południe i zaczął delikatnie prószyć śnieg.
Niby dzień jak dzień, ale ten był wyjątkowy.
Jechaliśmy do Rybnika, gdzie nasi przyjaciele Neshka i Mati otwierali nową wersję „bałakupi”. „Bałakupi” dla niewtajemniczonych, to balkon – łazienka – kuchnia i pi. Pi zawsze dla mnie stanowi nieodgadnioną zagadkę.
Padający śnieg utrudniał pokonywanie trasy, która coraz bardziej się korkowała. Na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego samochody zatrzymały się na dobre.Wyprawa jak się okazało była szczególnie trudna, ale ostatecznie po 20-tej zobaczyliśmy światło w oknie i kartkę na drzwiach.
Pracownia witrażu oraz Galeria rękodzieła COLORGLASS, to brzmi dumnie.
Okolica miła, bo blisko do rynku, ot jedna przecznica i tętniące serce Rybnika.
Przekroczyliśmy próg a wewnątrz spore grono przyjaciół Gospodarzy w oczekiwaniu na kolejny utwór wsłuchanych w koncert kapeli Zawiało. żyli nas i powitali uśmiechami szerokimi w naturze nie występują. Skoro Zawiało, to powiało muzyką folkową z różnych stron świata a śpiewała Maya Mariola Rodzik-Ziemianska, organizatorka i reżyser za razem części artystycznej. Po koncercie przywitaliśmy się ze wszystkim i z każdym z osobna. W większości byli to miłośnicy witrażu zarażenitą pasją przez Neshkę i Matiego.
Pracownia i galeria, to trzy pomieszczenia wspaniale (to mało powiedziane) odrestaurowane przez Mistrza Matiego. „Tymi ręcami” wyczarował strukturę i kolor ścian tak ciekawe, że spokojnie mogą rywalizować z witrażami zdobiącymi wnętrze.Obok kuchenki znajduje się wygodne pomieszczenie warsztatowe a dalej przestronne miejsce galerii.
Przy kawie, herbatce i wybornych ciastach (te mufinki z serkiem mascarpone – poezja)(ten przekładaniec z powidłami – muzyka) (te kruche pierniczki – zapachniało świątecznie) miło upływał czas w tym wyjątkowym miejscu. Poznaliśmy przyjaciół i oni nas także zobaczyli w realu. A może nie w Realu, lecz Biedronce, no i wreszcie dowiemy się jak wielka była ta biedronka. Obecność w wirtualnym świecie daje tempo i dostępność, ale nic nie zastąpi bezpośredniej rozmowy i czarującego uśmiechu.
Było ciepło nie tylko temperaturą serc, ale i rozgrzanymi kaloryferami, choć za oknem zawieje i zamiecie.
Mimo śniegu, gołoledzi i tego, że pod górkę, to po wygaszeniu świateł przenieśliśmy się do innego wyjątkowego miejsca – do herbaciarni. Ale co to była za herbaciarnia, to była prawdziwa Biała Małpa (zapamiętajcie, kiedy będziecie w Rybniku – ucztą dla duszy będzie Colorglass a radość odpoczynku zawsze da Wam Biała Małpa).
Wspaniała atmosfera i shisha rozluźniły wszystkich do tego stopnia, że zaczęliśmy kreować śmiałe, nowoczesne oraz niepowtarzalne w swojej wyjątkowości witraże.
Było jeszcze ciemno kiedy wróciliśmy do hotelu, by usnąć w ciepłej pościeli.
Ranek przyniósł nam premię, gratis, rabat, jakkolwiek, by tego nie nazwać. W hotelu, w korytarzu, schowany, niemal niewidoczny, bo od podwórka, zdobił wnętrze ciekawy, nowoczesny witraż.
Wracaliśmy z Rybnika pełni pozytywnej energii i ona zapewne to sprawiła, by rozproszyć chmury, przepłoszyć zawalidrogi, bo droga powrotna zajęła tyle czasu ile powinna.