Jurij Smirnow
Neogotycki kościół p.w. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Tarnopolu został wzniesiony w latach 1903-1908 według projektu architekta Teodora Teofila Talowskiego. W Tarnopolu realizowano jeden z czterech projektów konkursowych na kościół św. Elżbiety we Lwowie. Stylowo i w wielu elementach konstrukcji kościół tarnopolski był bliźniaczym odzwierciedleniem lwowskiego.
Historyk sztuki Marcin Biernat z Krakowa uważa, że budowa tego kościoła była „obok kościoła św. Elżbiety we Lwowie najbardziej monumentalnym przedsięwzięciem w dziedzinie sztuki sakralnej w Galicji na początku wieku XX”. Kościół w Tarnopolu był wysoko ceniony przez współczesnych historyków sztuki i szeroką publiczność, a także przez prasę katolicką. Niektórzy autorzy stawiali i nadal stawią go nawet wyżej od powszechnie podziwianej świątyni lwowskiej. Prawdopodobnie projekt dla Tarnopola został wybrany jeszcze w trakcie konkursu lwowskiego, zaś wyboru dokonał ówczesny proboszcz i dziekan tarnopolski ks. Bolesław Twardowski, w latach 1924-1944 arcybiskup lwowski. On również w ścisłych terminach zdecydowanie przeprowadził budownictwo, wyposażenie i ozdobienie nowej świątyni. Już pięć lat później, 11 października 1908 roku kościół został uroczyście poświęcony przez arcybiskupa Józefa Bilczewskiego. Ksiądz B. Twardowski budowę i wyposażenie kościoła tarnopolskiego uważał za jedno ze swoich zadań priorytetowych. Istniała również swoista konkurencja z budową kościoła św. Elżbiety we Lwowie. Dysponując skromniejszymi możliwościami finansowymi, ks. Twardowskiemu udało się jednak wyprzedzić lwowian w ozdobieniu i wyposażeniu kościoła tarnopolskiego. Dotyczy to również witraży. Już w 1904 r. odnotowano pierwsze kontakty z zakładem witraży S.G. Żeleńskiego w Krakowie.
W neogotyckiej świątyni tarnopolskiej, zbudowanej na rzucie krzyża łacińskiego z trójnawowym korpusem, wydłużonym prezbiterium i okazałym transeptem, wielkie okna odgrywały nie tylko ważną rolę. Ozdobienie ich zespołem witraży było zadaniem imponującym, ale też odpowiedzialnym i drogim. Witraże miały dodać barwności malowniczej sylwetce zewnętrznej, bogactwo kolorów i półcieni w ozdobieniu wewnętrznym. Zespół okien świątyni tarnopolskiej składał się z okien nawy, transeptu, prezbiterium i potężnej, prawie osiemdziesięciometrowej wieży przybudowanej przy południowo-zachodnim narożniku nawy. Asymetryczną kompozycję fasady głównej „…w całości wypełniała triada wielkich okien, z których środkowe wcina się w pole szczytu”. (M. Biernat). Wysmukła wieża złożona była z sześciu kondygnacji, w których asymetrycznie rozmieszczono siedem wielkich i kilka mniejszych okien. Z każdej strony nawę zdobiły po trzy wysokie prostokątne, zamknięte półkoliście okna, wzbogacone maswerkami w części górnej. Pod nimi znajdowały się niewielkie okna koliste. Podziw budziły dwa ogromne malownicze okna elewacji czołowych ramion transeptu, każde zwieńczone wielką kolistą rozetą. Nad skrzyżowaniem nawy głównej i transeptu zbudowano wielką kopułę, zwieńczoną ośmioboczną latarnią ze smukłym hełmem i iglicą. W kopule przepruto cztery wielkie łukowo zamknięte okna. W prezbiterium znajdowały się sześć wysokich prostokątnych okien zamkniętych półkoliście, z maswerkami i trzy mniejsze koliste. Jedno z okien kolistych znajdowało się nad ołtarzem głównym, a dwa inne przy przejściu do prezbiterium z korpusu świątyni.
Sylweta kościoła wyglądała niezwykle ażurowo dzięki licznym przybudówkom i licznym mniejszym i większym oknom w kaplicach.
Jeszcze przed I wojną światową zbudowano organy, w ołtarzach ustawiono kilka marmurowych rzeźb wysokiej klasy artystycznej, na wieży zawieszono cztery dzwony odlane w zakładzie Karola Schwabiego w Białej. W prowizorycznym jeszcze ołtarzu głównym umieszczono cudowny obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, przeniesiony z kościoła ojców Dominikanów. Już w 1908 r. wstawiono pierwsze witraże w oknach transeptu i prezbiterium. Część witraży ofiarowali przedstawiciele społeczeństwa tarnopolskiego (na przykład, rodzina Sozańskich). U księdza B. Twardowskiego nie było wątpliwości w wyborze fabryki-producenta. Od samego początku on zwrócił się do Krakowskiego Zakładu Witraży, Oszkleń Artystycznych i Fabryki Mozaiki Szklanej S.G. Żeleńskiego. Nigdy, aż do września 1939 r., ani ks. Twardowski, ani jego następcy nie odstąpili od współpracy z tym zakładem.
Pierwsze sześć witraży figuralnych z motywami litanii Loretańskiej, mianowicie z postaciami aniołów grających na instrumentach muzycznych i trzymających banderole z tekstem litanii wykonano jeszcze przed czerwcem 1908 r. Postacie aniołów wzorowano na malowidłach Jana Matejki w prezbiterium krakowskiego kościoła Mariackiego. Witraże wstawiono również w trzech mniejszych oknach kolistych. Centralne z nich znajdowało się nad ołtarzem głównym. Witraż w nim przedstawiał Gołębicę Ducha Świętego. Czasopismo „Nasz Kraj” w październiku 1908 r. donosiło że „…witraże sporządzone w fabryce Żeleńskiego o motywach Matejkowskich w prezbiterium, są wzorowane na malowidłach kościoła Mariackiego w Krakowie”. W części dolnej tych witraży dodano herby ofiarodawców i stosowne napisy.
W 1913 r. doszło do ozdobienia witrażami dużych okien transeptu. Dla projektowania kartonów ksiądz proboszcz zabiegał o zaangażowanie znanych artystów-malarzy. Tematem witraży miały być sceny z życia Najświętszej Maryi Panny, mianowicie „Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny” i „Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny w świątyni”. Karton pierwszego z nich zamówiono Stefanowi Matejce, drugi – Feliksowi Wygrzywalskiemu. Stefan Matejko zaprojektował też dwa witraże do okien kaplicy bocznej przy prezbiterium z przedstawieniami św. Stanisława Kostki i św. Kazimierza Królewicza. Nie jest na pewno znane miejsce umieszczenia jeszcze jednego witraża „Ofiarowanie Chrystusa w świątyni”. Nie ustalono też nazwiska artysty – wykonawcy kartonu. Mógł nim być również Stefan Matejko, a witraż miał być wykonany jeszcze w 1908 r. razem z witrażami w oknach prezbiterium. W lutym 1913 r. Zakład Witraży S.G. Żeleński wysłał do Tarnopola ofertę na wykonanie witraża „Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny”, a w kwietniu tegoż roku ks. B. Twardowski otrzymał od F. Wygrzywalskiego szkice tego witraża. Dopiero w listopadzie proboszcz odesłał artyście swoje uwagi, proponując zmianę kompozycji, uwysmuklanie postaci Matki Bożej, umieszczenie napisu fundacyjnego i herbu Korczak ofiarodawców rodziny Korczak-Sozańskich. W latach 1913-1914 obydwa witraże w transepcie zostały wykonane w szkle i zamontowane w kościele tarnopolskim. Również wykonano i wprawiono do okien kaplicy dwa witraże Stefana Matejki „Św. Kazimierz Królewicz” i „Św. Stanisław Kostka”.
Witraże w dużych oknach naw bocznych wykonano ze szkła katedralnego tylko ze szlakiem kwiatowym, z motywami lilii, winorośli, ostów, powoju. W małych kolistych oknach naw bocznych umieszczono witraże z medalionami, w których znajdowały się wizerunki cudownych obrazów Matki Bożej – MB Częstochowskiej, MB Ostrobramskiej, MB Łaskawej, MB Kochawińskiej, MB Rokitniańskiej, MB Podkamienieckiej. Wybór cudownych obrazów nie był przypadkowy, lecz podporządkowany wyraźnej myśli i miał charakter narodowo-historyczny, również lokalny. Otóż, obok ogólnonarodowych wizerunków Matki Boskiej Częstochowskiej i Ostrobramskiej umieszczono obraz Matki Bożej Łaskawej, Patronki katedry lwowskiej i archidiecezji, oraz obraz Matki Bożej Kochawińskiej, kult której kwitnął również w archidiecezji lwowskiej. Natomiast cudowne obrazy Matki Boskiej Rokitniańskiej i Matki Boskiej Podkamienieckiej były szeroko czczone na Podolu i ich kult lokalny rozwijał się właśnie w okolicach Tarnopola.
Otóż, w wyniku wytrwałej pracy ks. B. Twardowskiego powstał okazały zespół witraży, który odgrywał ważną rolę w stylowej aranżacji całego wystroju kościoła tarnopolskiego. Był on stylowo jednolity i wykonany na wysokim poziomie artystycznym w renomowanym zakładzie krakowskim S.G. Żeleńskiego, według projektów znanych artystów Stefana Matejki i Feliksa Wygrzywalskiego.
W porównaniu z lwowskim kościołem św. Elżbiety, było to ogromnym osiągnięciem. We Lwowie również myślano o zespole witraży we wszystkich oknach świątyni. Jeszcze w 1908 r. pisał o tym lwowski architekt Jan Noworyta w liście do Zakładu witraży S.G. Żeleński. W latach 1909-1911 na zlecenie abpa Józefa Bilczewskiego artysta-malarz Kazimierz Sichulski wykonał cztery kartony witraży do wielkich okien nawy głównej. Ale żaden z nich nie został realizowany w szkle. W rezultacie przed I wojną światową w kościele św. Elżbiety nie było żadnego witraża.
W okresie I wojny światowej kościół tarnopolski został poważnie uszkodzony, a część wyposażenia zniszczono. W sierpniu 1917 r., po wycofaniu się wojsk rosyjskich z Tarnopola „Kurier Lwowski” donosił: „W szczególności obiecał Namiestnik hr. Huyn pomoc na odrestaurowanie kościoła parafialnego, niedawno wybudowanego według planów Talowskiego przez inż. Neuhoffa, a obecnie bardzo zniszczonego pociskami armatnimi. Nie tylko bowiem zniszczona została okazała wieża w kilku miejscach i dach, a także główny ołtarz, wnętrze kościoła, organy i witraże”.
Z listów nowego proboszcza ks. Antoniego Ratusznego wysłanych do krakowskiego Zakładu Witraży S.G. Żeleńskiego wynika, iż całkiem zniszczono witraże w oknach prezbiterium i dwa witraże „Św. Kazimierz Królewicz” i „Św. Stanisław Kostka” w kaplicy bocznej. Witraże w transepcie i nawie głównej zostały częściowo wybite, zaś resztki wyjęto z okien i zachowano. Bez oszklenia pustką stały okna wieży.
Ksiądz A. Ratuszny postawił przed sobą ambitne zadanie – w warunkach kryzysu i powojennego braku pieniędzy przeprowadzić remont starych witraży i zamówić nowe. Proboszcz myślał nawet o rozszerzeniu programu artystycznego ozdobienia świątyni. W nawie głównej w miejsce dawnych witraży ornamentalnych chciał wstawić nowe figuralne. Planował także wstawić nowy figuralny witraż do ogromnego okna chóru muzycznego. Wszystkie swoje plany konsultował on z nowym arcybiskupem B. Twardowskim, który stale interesował się stanem remontów bliskiej jego sercu świątyni tarnopolskiej.
Wykonanie nowych witraży było ważnym, lecz nie najgłówniejszym zadaniem, które stanęło przed parafią. Ogromnych wydatków wymagały remonty uszkodzonego dachu, wieży i fasady kościoła. Trzeba było wyremontować organy, zakupić nowe dzwony (stare skonfiskowała wojskowa władza rosyjska), zbudować nowe główny i boczne ołtarze.W tenże czas z artystą-malarzem Janem Bukowskim prowadzono pertraktacje w sprawie wykonania nowych malowideł ściennych. W wyniku kłopotów finansowych wstawienie do okien kościoła nowych witraży przeciągnęło się na ponad 15 lat. Przez cały ten czas parafia prowadziła z zakładem krakowskim ożywioną korespondencję i konsultacje. Chodziło nie tylko o cenę nowych witraży i terminy ich wykonania, ale też o tematykę i styl. Proboszcz zwracał się do różnych artystów-projektantów kartonów szukając korzystnych dla parafii warunków cenowych i odpowiednich do swego gustu rozwiązań artystycznych.
W latach 1922-1924 ks. A. Ratusznemu udało się ustalić z Zakładem Witraży S.G. Żeleński zakres prac, terminy których rozłożono na wiele lat, jak później się okazało, aż do wybuchu II wojny światowej. Chodziło o wykonanie nowych witraży do okien prezbiterium (sześć witraży figuralnych w wielkich oknach i trzy w małych kolistych) i sześciu witraży figuralnych do wielkich okien nawy głównej (ewentualnie rozważano możliwość dodania do nich medalionów figuralnych lub herbów ofiarodawców i banderoli z napisami fundacyjnymi). Ks. Ratuszny proponował, aby Zakład Witraży S.G. Żeleńskiego rekonstruował i naprawił dwa duże witraże figuralne do okien transeptu, wykorzystując zachowane w kościele ułamki szkła i części ram. Były to „Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny” S. Matejki i „Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny” F. Wygrzywalskiego. Stan zachowania pozwalał też uzupełnić i naprawić część kolistych witraży w oknach naw bocznych z medalionami cudownych obrazów Matki Boskiej. Witraże „Św. Kazimierz Królewicz” i „Św. Stanisław Kostka” w bocznej kaplicy obok prezbiterium ks. A. Ratuszny proponował wykonać na nowo według starych kartonów Stefana Matejki. Proboszcz też myślał o ewentualnym zamówieniu nowych kartonów.
Koniecznym było oszklenie siedmiu okien wieży i wstawienie witraży z gomółek do trzech okien na schodach. Otwartym zostało pytanie projektowania i wykonania nowego witraża figuralnego do dużego trójdzielnego okna nad chórem muzycznym, czyli na głównej elewacji świątyni. Nie była określona nawet tematyka i ikonografia tego witraża. Ważnym było też oszklenie drzwi wejściowych do kościoła – stosowny witraż bardzo by je wzbogacił. Dnia 23 maja 1924 roku doszło do podpisania umowy między Krakowskim Zakładem Witraży S.G. Żeleński i komitetem parafialnym. W umowie przewidywano wykonanie „6 okien do prezbiterium według wzorów dawnych za łączną sumę 7200 zł, 5 medalionów nad konfesjonałami po 120 zł za sztukę, całkowitą rekonstrukcję dwóch dużych witraży w nawie krzyżowej („Ofiarowanie” i „Wniebowzęcie”) za łączną sumę 7500 zł, 3 witraże kolistych w prezbiterium za cenę łączną 450 zł”.W kościele zachowała się, pisał ks. A. Ratuszny, „część oszklenia, znaczna ilość ołowiu z dawnych witrażów, a nadto wiele bardzo kawałków szkła z witraży „Wniebowzięcie” i „Ofiarowanie”. Po wykonaniu tych prac ks. A. Ratuszny myślał o zamówieniu 6 witraży do nawy głównej i jednego do okna nad chórem muzycznym. „Cztery z nich mają być według przedwojennego projektu – pisał ks. A. Ratuszny – a dwa chciałbym mieć figuralne, odpowiednie w kolorycie i rodzaju rysunku do dużych witraży w nawach bocznych. Mogą być skopiowane i odpowiednio rozłożone z witraży wykonanych do OO. Jezuitów w Krakowie (kościół Najśw. Serca na Wesołej). Oczywiście trzeba poprosić twórcy tych witraży o odpowiednie kopie. Tak samo ten twórca ma dać szkic witrażu dużego nad organami. Witraż ten musiał harmonizować w kolorycie i rysunku z dwoma dużymi witrażami w nawach bocznych. Może być albo Narodzenie Chrystusa, albo inna odpowiednia scena z życia Chrystusa lub Maryi”. Rekonstrukcje i dorobienie zniszczonych w czasie wojny witraży polecono F. Mączyńskiemu – kierownikowi artystycznemu zakładu. Zamówienie na nowe witraże ks. proboszcz chciał złożyć u prof. Jana Bukowskiego. Właśnie z nim komitet parafialny prowadził pertraktacje w sprawie nowej polichromii w kościele. Ks. A. Ratuszny dążył do zrobienia kopii witraży z kościoła oo. Jezuitów na Wesołej w Krakowie autorstwa tegoż Bukowskiego i uważał, że także rozwiązanie będzie tańsze finansowo, a także stylowo dopasowane do już istniejących witraży i projektowanej polichromii. Jednak Bukowski żądał 100 dolarów za każdy karton i ks. A. Ratuszny jemu odmówił. Zakład Witraży S.G. Żeleński zaproponował by kartony do trzech witraży przygotował F. Mączyński, ale również ta propozycja nie została przyjęta. Wtedy proboszcz zgodził się na wykonanie sześciu witraży do kolistych okien w nawach bocznych. Proboszcz chciał zmienić wizerunek MB Rokitniańskiej na wizerunek MB Różańcowej, ale brak odpowiedniego wzoru wizerunku zwrócił myśli księdza do wizerunku MB Królowej Korony Polskiej. Arcybiskup B. Twardowski tymczasem ufundował z własnych środków medalion z wizerunkiem MB Łaskawej. Pozostałe pięć medalionów opłacił komitet parafialny.
W czerwcu 1924 r. Zakład Witraży S.G. Żeleński zabrał do Krakowa resztki witraży z okien transeptu, czyli „Wniebowzięcie NMP” i „Ofiarowanie NMP” i przystąpił do ich naprawy i uzupełnienia. W trakcie prac wynikło pytanie umieszczenia stosownych herbów i napisów fundacyjnych. Oryginalne zostały zniszczone w czasie wojny, a w zakładzie nie udało się odnaleźć stare kartony. W tej sprawie sytuację wyjaśnił dr Włodzimierz Linkiewicz z komitetu parafialnego, który pisał: „Co się tyczy herbów w oknie „Ofiarowanie” nie mogę dojść jakie herby były poprzednie umieszczone. Jeżeli są szczątki herbu Korczak, proszę ten herb zrekonstruować, w miejsce drugiego proszę dać tej samej wielkości Orła Polskiego. Gdyby to nie odpowiadało, proszę umieścić jaki bądź herb np. Kotwicz. Dziś nie odgrywa to najmniejszej roli, tym więcej, odbudowę witraża nie pokrywa ani rodzina Sozańskich, ani żadna inna, jest więc rzeczą obojętną czy będzie ten herb, czy inny – a najlepiej byłoby, o ile to możliwe, by był Orzeł Polski”.
Już w listopadzie 1924 r. wstawiono rekonstruowane witraże do dwóch okien transeptu i sześć medalionów w koliste okna naw bocznych. W maju 1925 r. zakończono montaż nowych witraży w prezbiterium w sześciu oknach dużych i w trzech kolistych. Okazało się jednak, że komitet parafialny i ks. A. Ratuszny nie są zadowoleni jakością nowych witraży w prezbiterium, które „…jakby wyblakły”. Było to wynikiem zastosowania w owych oknach w połowie szkła katedralnego, a nie szkła antycznego. Zakład krakowski tłumaczył, że „przyznajemy w zupełności, że szkło katedralne tego samego koloru co antyczne, nie daje w takiej głębokości tonu, lecz o tym mówił na miejscu dr Podobiński, przyjmując tak niskie warunki zapłaty… Widać kolosalną różnicę w cenie i co za tym idzie przyczynę dania innego rodzaju szkieł, aniżeli przed wojną, a wskutek tego niezadowolenie z efektu okien, który jest inny aniżeli dawniej”.
Ale ks. A. Ratuszny obraził się na krakowski zakład i w sprawie wykonania kolejnych witraży zwrócił się do firmy „Tiroler Glasmalerei und Mosaik Anstalt” w Innsbrucku. Zakład Witraży S.G. Żeleński zareagował bardzo ostro i przypomniał księdzu, że „…na robocie tarnopolskiej nie zarobiliśmy, i z góry o tym zdawaliśmy sobie sprawę, a przyjęliśmy ją dlatego, aby dać ludziom zajęcie i nie zwijać zakładu na czas zastoju”.
Po tak ostrej wymianie zdań, strony dopiero za rok powróciły do dalszej współpracy. 8 października 1926 r. ks. A. Ratuszny w liście do zakładu krakowskiego zawiadomił, że „chciałbym aby reszta okien w naszym kościele była wykonana, wraz z dużym oknem nad organami”. W pierwszej kolejności chodziło o sześć okien w nawie głównej. Ks. A. Ratuszny wrócił do idei wykonania choćby w dwóch z nich witraży figuralnych, odpowiednich „…w kolorach i rodzaju rysunku do dużych witraży” w transepcie. Jeszcze cztery witraże mogły być zrobione według starych projektów, tylko ze szlakiem kwiatowym. Projekty nowych witraży ksiądz chciał zamówić u prof. J. Bukowskiego i optymistycznie uważał, „że do witraży kwiatowych w nawie co najmniej 1/3 szkła da się użyć ze starych witraży. Jakość szkła w witrażach figuralnych musi być doborowa i będzie podlegała ocenie fachowców”. Już 15 października 1926 r. zakład krakowski przysłał odpowiedź, w której informował księdza, że niezwłocznie zwrócił się do J. Bukowskiego, zaś witraże figuralne do nawy z „około 18 postaciami w jednym oknie kosztowałyby 2.900 zł”. Witraże według starych wzorów oceniono na 1.850 zł. Tło byłoby ze szkła katedralnego, a bordiura kwiatowa ze szkła antycznego. Ze starego szkła można byłoby złożyć tylko jedno okno. Wszystko to nie odpowiadało oczekiwaniom ks. A. Ratusznego, jak też cena J. Bukowskiego za nowe kartony. Ksiądz uważał, że „firma zagraniczna wykonałaby kartony za 1/3 sumy wystawionej przez profesora. 4 stycznia 1927 roku zaniepokojony Zakład Witraży S.G. Żeleńskiego pisał do Tarnopola, że trzeba „znaleźć sposób, aby kartony były wykonane w Kraju, a nie zagranicą, co pomijając już inne względy byłoby wielce nieprzyjemnym dla naszej rodzimej sztuki”. Zakład zaproponował od razu kilka nowych wariantów, mianowicie przeprowadzić raz jeszcze rozmowy z J. Bukowskim, lub „może ktoś ze znanych nam artystów skomponuje takie szkice, które odpowiedzą wymogom Przewielebnego Księdza Kanonika”. W innym liście zakład proponował zatrudnić „młodego artystę, którego nam specjalnie polecił gorąco mistrz sztuki witrażowej prof. Mehoffer”. W następnym 1928 roku ksiądz Ratuszny odstąpił od myśli wstawienia do okien wiraży figuralnych i podpisał z zakładem krakowskim umowę na sześć witraży „9 m. kw. każdy, wykonanych według starego wzoru”. W maju 1929 r. wykonane w szkle witraże wysłano z Krakowa do Tarnopola i zmontowano w oknach nawy. Również wykonano oszklenie okien wieży, schodów i korytarza.
W maswerkach każdego z okien w nawie głównej znajdowały się małe główki aniołów, bordiura ornamentalna składała się ze stylizowanych liści i kwiatów. W zakładzie dla sześciu okien wykonano 42 główki aniołów. Iza Żeleńska pisała, że „tło okien geometryczne, w skrajnych polach na połowę szerokości bogata bordiura, a tylko część górna jest figuralna, gdyż w każdym kole mniejszym postać aniołka, a w dużym środkowym znak religijny. O herbach nie wspominamy i nie bierzemy w rachubę, gdyż sądzimy że obecnie nie będą umieszczone”. W zakładzie nie udało się odnaleźć stare kartony, dlatego rysunki ornamentów i dobór kolorów wykonywano według ocalałych części witraży przywiezionych z Tarnopola. Przykrą niespodzianką dla zakładu i osobiście dla Izy Żeleńskiej okazała się reakcja ks. A. Ratusznego na nowe witraże. W kolejnym liście proboszcz tarnopolski twierdził, że przed wojną w maswerkach znajdowały się wizerunki Matki Boskiej (co nie zgadzało się z prawdą), zaś nowe witraże są „partactwem i krzyczącym barbarzyństwem, które żadną miarą nie może harmonizować z resztą okien”. W odpowiedzi Iza Żeleńska z oburzeniem pisała, że „jestem bardzo dotknięta w mojej ambicji i solidności i prawości stawiania każdej kwestii. O partactwie mowy być nie może, bo żadnej najtańszej roboty zakład nie wypuszcza bez solidnego wykończenia”. Po wymianie takich listów kontakty zakładu krakowskiego z ks. A. Ratusznym przerwały się na cały rok.
Pozostał problem wykonania dwóch witraży „Św. Kazimierz Królewicz” i „Św. Stanisław Kostka” do okien bocznej kaplicy obok prezbiterium. W zakładzie krakowskim nie udało się odnaleźć stare kartony autorstwa Stefana Matejki, i Iza Żeleńska zaproponowała inne „prawdopodobnie podobne, robione przed wojną”, ale ks. A. Ratuszny zrezygnował z takiego wyboru i postanowił osobiście szukać nowego projektanta. Wybór jego padł na prof. Kazimierza Sichulskiego. Projekty jego witraży do lwowskiego kościoła św. Elżbiety były szeroko znane i wysoko cenione przez abpa B. Twardowskiego. Możliwe, że tarnopolskiemu proboszczowi na artystę wskazał właśnie arcybiskup. W styczniu-marcu 1929 r. Sichulski wykonał szkice, zaś w maju tegoż roku kartony. Zakład krakowski był bardzo lojalny i pisał do Tarnopola, że „nie chcielibyśmy wchodzić w drogę prof. Sichulskiemu, proponując kogoś innego z artystów malarzy, tym bardziej że jesteśmy przekonani, że projekty witraży tego artysty będą pierwszorzędnie piękne i pragnęlibyśmy gorąco aby sprawa doszła do skutku”.
W końcu doszło do kolejnego porozumienia proboszcza z zakładem, i w czerwcu 1929 roku on wysłał do Krakowa kartony Sichulskiego, „zaś 14 marca 1930 r. polecił rozpoczęcie prac nad dwoma witrażami”. We wrześniu 1929 r. zakład wystawił nowe kartony Sichulskiego we własnym pawilonie na IX Targach Wschodnich we Lwowie. Zakład krakowski donosił, że „w pawilonie naszym na Targach Wschodnich są wystawione 2 niniejsze kartony „Św. Kazimierz” i „Św. Stanisław (Kostka)” prof. Sichulskiego. Wzbudzają ogólny zachwyt, żałujemy że nasz pawilon za mały i że nie mogliśmy dużego kartonu chociaż częściowo pokazać…”
Już w 1930 roku wykonane w szkle witraże wysłano do Tarnopola, ale ks. A. Ratuszny znów nie był z nich zadowolony i nie spieszył się ze wstawieniem w oknach kaplicy. Tym razem chodziło o styl projektu Sichulskiego, który hołdował najnowszym prądom awangardowej sztuki Art Déco. Oczywiście witraży Sichulskiego znacznie różniły się od innych witraży kościoła tarnopolskiego. Część kleru tarnopolskiego i komitetu parafialnego nie akceptowała stylowych koncepcji artysty. Z korespondencji ks. A. Ratusznego i jego następcy ks. A. Wałęgi można też wnioskować, że proboszczowie bali się podejmować odpowiedzialne decyzje bez akceptacji abpa B. Twardowskiego. Ks. A Wałęga pisał do zakładu krakowskiego: „chciałbym, aby wpierw zyskał ten projekt aprobatę naszego Najdostojniejszego Arcypasterza, który interesuje się każdym szczegółem w tutejszym kościele”.
W Tarnopolu powtórzyła się lwowska historia z oceną witraża Sichulskiego „Wizja św. Huberta”, który artysta wykonał w latach 1924-1926 dla kościoła św. Elżbiety. Wtedy tylko pełne aprobaty opinie pisemne lwowskiego wojewódzkiego konserwatora dra J. Piotrowskiego, dra W. Kozickiego i prof. W. Podlachy miały decydujący wpływ na umieszczenie tego witraża w oknie kaplicy św. Huberta. W Tarnopolu sprawa montażu dwóch nowych witraży przeciągnęła się na pięć prawie lat. Nie pomogły zapewnienia zakładu krakowskiego, że „…witraż ten jest piękny i oryginalny…, był na kilku wystawach prac prof. Sichulskiego i zyskał sobie uznanie krytyki”. Jedną z wystaw była słynna wystawa 1932 r. sztuki kościelnej w Katowicach. W okolicznościowym wydaniu dr H. d`Abancourt pisała: „dowiadujemy się z przykrością, że witraże te już wykonane, nie zostały jeszcze wprawione w okna z powodu zaniedbania czy niezrozumienia gospodarzy tegoż kościoła”. Dopiero w 1933 lub 1934 roku witraże zostały zmontowane w kaplicy, ale ks. A. Wałęga zauważył: „Projekty (Sichulskiego) odbiegły od stylu wszystkich innych wiraży, które, aczkolwiek artystycznie wykonane, kłócą się ze „starymi” – dobrze że ich nie widać na kościele”.
Zachowały się stare zdjęcia obydwóch witraży i oryginalne kartony K. Sichulskiego. Witraże mają jednakowy układ, czyli centralną scenę figuralną, szerokie obramienie (bordiurę) ze zgeometryzowanych „kubizowanych” kwiatów i liści kasztanów oraz górny medalion. Sceny centralne utrzymano „w barwach jasnych i naturalistycznej formie i traktowano z przewagą całkowitą momentu figuralnego”. W górnej części witraża „Św. Kazimierz” artysta umieścił medalion z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej w otoczeniu nimbu gwieździstego z rozchodzącymi się ostrymi trójkątnymi promieniami. W centrum okna, po lewej stronie, znajduje się klęcząca postać św. Kazimierza Królewicza w płaszczu i z Ewangelią. Po stronie prawej – postać Matki Boskiej z lilią w ręku. U stóp Królewicza są korona i biały orzeł, godło Polski. U stóp Matki Boskiej – Pogoń, herb Litwy. Po prawej stronie napis: „Prof. K. Sichulski. Wyk. S.G. Żeleński, Kraków, 1929”. Pod herbami napis większymi gotyzowanymi literami: SANTS CASIMIRUS. U dołu bordiurę wykonano ze zgeometryzowanych liści i owoców kasztanów. W witrażu „Św. Stanisław Kostka” scena centralna przedstawia tegoż świętego, opiekuna i patrona młodzieży, z pochyloną ku dziecku pogodną twarzą. U dołu napis: „Prof. K. Sichulski. Wyk. S.G. Żeleński”, u stóp świętego gotyzowany napis: SANTS STANISLAUS KOSTKA i herb Pilawa. W części górnej umieszczono dwie postacie symbolizujące wdzięczną, modlącą się młodzież”.
W połowie 1936 r. ks. Apolinary Wałęga, nowy proboszcz tarnopolski, postanowił wrócić do pertraktacji z Zakładem witraży S.G. Żeleński. Tym razem tematem rozmów miał być nowy wielki witraż w trójdzielnym oknie nad chórem muzycznym. W liście do zakładu z dnia 14 lipca 1936 r. on pisał: „Chciałbym się zabrać do witraża w oknie nad chórem… Ten witraż będzie należał do najbardziej widocznych, więc sądzę, że powinien być w „zgodzie” z innymi”.
Historia powstania witraża nad chórem również obfituje w niespodziane zmiany tematów i w trudne pertraktacje finansowe z Zakładem witraży S.G. Żeleński. Jeszcze w 1924 r. ks. A. Ratuszny pisał do zakładu, że wybrał temat dla tego witraża. Miało to być „Narodzenie Najświętszej Panny Maryi”, a w rozecie w górnej części okna – wizerunek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, patronki świątyni. Resztę płaszczyzny zajmowałyby bogate ozdoby ornamentalne. W 1926 roku proboszcz nieco zmienił swoje zdanie i zaproponował, że tematem witraża „może być albo Narodzenie Chrystusa albo inna odpowiednia scena z życia Chrystusa lub Maryi”. W kolorze i rysunku miał on harmonizować z witrażami w transepcie. Zamówić kartony ksiądz Ratuszny planował u prof. Jana Bukowskiego. Zakład krakowski ocenił wykonanie tego witraża „…w sumę 11.500 zł, a przy kombinacji ze szkłem katedralnym na 10.000 zł”. W 1928 roku nastąpiła kolejna zmiana tematu i proboszcz A. Ratuszny pisał do zakładu, że na życzenie abpa B. Twardowskiego chce umieścić nad chórem scenę „Św. Cecylia grająca na organach”. Był to tradycyjny temat, często spotykany na freskach lub witrażach przeznaczonych do chóru muzycznego. Już 28 lipca 1928 roku zakład krakowski wysłał do Tarnopola szkic tego witraża. Właśnie w ten czas po raz kolejny pogorszyły się stosunki między proboszczem i zakładem. Ks. A Ratuszny w końcu 1928 r. postanowił bez konsultacji z zakładem osobiście zwrócić się do znanego lwowskiego artysty prof. Kazimierza Sichulskiego i zamówić u niego projekt witraża „Św. Cecylia”, a także dwóch witraży do okien kaplicy. Wiadomość ta niezwłocznie dotarła do Zakładu Witraży S.G. Żeleński i już 28 grudnia 1928 r. Iza Żeleńska pisała do Tarnopola: „Teraz pozostaje jeszcze kwestia okna „Św. Cecylii” nad chórem, słyszeliśmy że Przewielebny ks. Kanonik zwracał się o karton do prof. Kazimierza Sichulskiego, jeżeli ta rzecz jest aktualna nie chcielibyśmy wchodzić w drogę prof. Sichulskiemu, proponując kogoś innego z artystów malarzy, tym bardziej że jesteśmy przekonani, że projekt witrażu tego artysty będzie piękny i pragnęlibyśmy gorąco aby ta sprawa doszła do skutku. Prosimy więc przy łaskawej odpowiedzi o wiadomość jak się przedstawia sprawa okna św. Cecylii nad chórem”. Nie ma wątpliwości, że zakładu bardzo zależało na dalszej współpracy z parafią tarnopolską i wykonanie witraży do tego kościoła traktowano jako sprawę prestiżową. W trakcie pertraktacji z K. Sichulskim proboszcz kardynalnie zmienił swoje zdanie i w styczniu 1929 r. zamówił u niego szkic witraża nie z przedstawieniem „Św. Cecylii”, lecz „Chrystusa błogosławiącego dziatki i ich matki” z wizerunkiem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w rozecie nad nim. Artysta niezwłocznie przystąpił do pracy i już we wrześniu zakład krakowski chciał pokazać gotowy karton witraża w skali 1:1 w swoim pawilonie na IX Targach Wschodnich we Lwowie, ale pawilon był zdecydowanie za mały na tak wielki karton. Wiadomo też, że z różnych powodów Sichulski miał dorobić karton i ostatecznie ukończył go tylko pod koniec stycznia 1930 roku.
W 1932 roku projekt witraża, jak też szkice do niego, artysta pokazał na wystawie polskiej sztuki religijnej w Katowicach, gdzie otrzymał wysoką ocenę krytyki i historyków sztuki. Zdjęcia i opis kartonu umieściło również wpływowe, elitarne czasopismo „Sztuki piękne”.
Projekt utrzymany w stylistyce Art Déco miał wyraźnie charakter figuralny, nie zważając na bardzo bogatą dekorację ornamentalną. W części górnej centralnego okna nad chórem w wielkiej rozecie artysta umieścił wizerunek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy – patronki świątyni. Dookoła wizerunku w sześciu maswerkach zaprojektowano ornament ze stylizowanych romboidalnych kwiatów. Dolną część okna podzielono na cztery pola pionowe. W dwóch centralnych znajdowała się monumentalna, pełna pogody postać Chrystusa, który pochyla się ku dzieciom błogosławiąc je. Kwatery po prawej i lewej stronach wypełniały postacie matek trzymających swoje małe dzieci. Dwie mniejsze części trójdzielnego okna składały się z maswerków w części górnej i dwóch pól pionowych pod nimi. W maswerkach dominował ornament dekoracyjny, ale były również twarze dzieci. W polach pionowych artysta umieścił „…figury matek i dzieci modlących się i błagających Chrystusa”. Tło witraża, medaliony i maswerki artysta wypełnił stylizowanymi kwiatami i gałązkami, zygzakami i trapezami.
W 1930 r. ks. A. Ratuszny nie zdecydował się przystąpić do realizacji projektu Sichulskiego i opłacił artyście tylko część kosztów zaznaczonych w umowie. Dlatego karton został u Sichulskiego, który w międzyczasie wyjechał ze Lwowa do Krakowa, gdzie otrzymał posadę profesorską na Akademii Sztuk Pięknych. W 1935 roku ks. Apolinary Wałęga, nowy proboszcz tarnopolski, nawet nie wiedział gdzie znajduje się karton i jak on wygląda, otóż prosił zakład krakowski wysłać choćby zdjęcie projektu, obliczyć cenę wykonania witraża i skontaktować go z Sichulskim. Adam Żeleński informował księdza, że „witraż ten przedstawia Chrystusa wśród dzieci i ich matki. Karton jest u prof. Sichulskiego w Krakowie w ASP przy placu Matejki… W każdej chwili możemy wykonać ten piękny i oryginalny witraż. Projekt cytowany był na kilku wystawach prac prof. Sichulskiego i zyskał sobie uznanie krytyki”. W styczniu 1937 r. Zakład Witraży S.G. Żeleński wysłał list do Tarnopola, w którym informował nowego proboszcza ks. A. Wałęgę, że trzy razy składał ofertę na wykonanie tego witraża, mianowicie w 1929 r., 1931 r. i w 1935 r., ale nie otrzymał pozytywnej odpowiedzi. Teraz zakład postanowił znacznie obniżyć cenę z 16.000 zł w 1929 roku do 6.600 zł przy wykonaniu witraża tylko ze szkła antycznego najwyższej jakości, którym zakład dysponuje „…w ogromnym wyborze, bo około 350 kolorów i odcieni. Szkła te antyczne mamy niemieckie i częściowo francuskie. W lutym otrzymamy ogromny nowy transport bo około 450 metrów kwadratowych szkła antycznego w pięknych odcieniach a najwyższej jakości”. Strony doszły do porozumienia i 27 kwietnia 1937 roku zakład krakowski wysłał do ks. A. Wałęgi umowę na wykonanie witraża. Na podstawie ustnego świadectwa o. F. Małaczyńskiego, byłego wikarego kościoła tarnopolskiego, historyk sztuki Marcin Biernat w monografii tegoż kościoła zalicza witraż do wykonanych w szkle przed 1939 rokiem. M. Biernat pisze: „wg ustnego świadectwa o. F. Małaczyńskiego, witraż ten zrealizowano, ale nie wykonano oszklenia drzwi”.
W sprawie realizacji w szkle witraża nad chórem na razie nie odnaleziono materiałów archiwalnych, ale trzeba pamiętać, że archiwum firmy S.G. Żeleński nie jest kompletny, w nim brakuje materiałów o kościele tarnopolskim z lat 1938-1939, a dokumenty parafialne częściowo zniszczono, częściowo rozproszono.
Otóż, przed wrześniem 1939 roku tarnopolska świątynia posiadała zespół witraży wysokiej klasy artystycznej, wykonanych w latach 10. XX wieku, oraz w okresie dwudziestolecia międzywojennego, kiedy udało się też naprawić wszystkie ubytki z czasów I wojny światowej i wykonać nowe witraże autorstwa prof. Kazimierza Sichulskiego. Razem z witrażami autorstwa Stefana Matejki i Feliksa Wygrzywalskiego stanowiły one cenny zespół o starannie przemyślanej koncepcji całości i tematyce każdego konkretnego okna. Wszystkie witraże na wysokim poziomie technologicznym i artystycznym wykonał renomowany krakowski Zakład Witraży S.G. Żeleński.
Raz jeszcze wracając do porównania ze lwowskim kościołem św. Elżbiety, można jednoznacznie stwierdzić, że nie zważając na trudności finansowe w tarnopolskiej świątyni udało się realizować wszystkie zamierzone plany. We Lwowie sytuacja wyglądała całkiem odwrotnie – nie została opracowana nawet ogólna koncepcja zespołu witraży, zaś wykonano tylko kilka i to w nie najważniejszych oknach. Były to siedem witraży w małych oknach prezbiterium za ołtarzem głównym i dwa w oknach kaplic bocznych. Nie określono tematyki witraży w dużych oknach transeptu, nawy głównej i chóru muzycznego. Cztery projekty kartonów K. Sichulskiego, wykonane przed I wojną światową, faktycznie straciły swoją aktualność, o nowe zamówienia trwała niekończąca się dyskusja, przerwana przez II wojnę światową.
Wojna przyniosła ogromne zniszczenia centralnej części Tarnopola. Wieża kościoła p.w. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy została uszkodzona jeszcze we wrześniu 1939 roku, zaś podczas walk latem 1944 roku straty były jeszcze poważniejsze. Wszystkie witraże zostały zniszczone, okna były zasłonięte blachą lub deskami. 22 maja 1946 roku świątynia została zamknięta, a księża i reszta parafian wyjechały do Polski. Przez prawie osiem lat kościół stał nieremontowany i popadał w dalszą ruinę. W 1954 roku postanowiono świątynię zburzyć. Najpierw rozebrano wieżę, a następnie wszystkie zabudowania wysadzono w powietrze. Cenny zabytek architektury i sztuki zaginął na zawsze, a razem z nim wszystkie witraże.