Anna Oryńska
Nad wrocławskim Rynkiem góruje wspaniały gotycki kościół pw. św. Elżbiety – jeden z dwóch kościołów farnych średniowiecznego Wrocławia.
Przez z górą 400 lat był on głównym kościołem luterańskim Śląska. Tu przez wieki pochowani zostali patrycjusze miasta, pastorzy, uczeni i artyści upamiętnieni wspaniałymi nagrobkami i epitafiami. Do tego kościoła ufundowano cenne dzieła sztuki, ołtarze, obrazy, naczynia liturgiczne, księgi, wyrażające aspiracje i dumę pokoleń wrocławian. Największym skarbem elżbietańskiej fary, jego duszą, były wspaniałe organy – dzieło mistrza Michała Englera wykonane w latach 1750 – 1761.
Kościół szczęśliwie ocalał w czasie II wojny światowej wraz ze swym wspaniałym wyposażeniem. Kościół Ewangelicki w 1946 r. przekazał świątynię Wojsku Polskiemu w zamian za pomoc żołnierzy przy odbudowie mniejszego kościoła Opatrzności Bożej, który do dziś służy polskim ewangelikom w powojennym Wrocławiu. Odtąd elżbietańska fara stała się kościołem garnizonowym.
Jednakże nowy gospodarz tej wyjątkowej świątyni w wyniku wieloletnich zaniedbań doprowadził do dwóch pożarów, z których ostatni był tragiczny. Wieczorem 9 czerwca 1976 r. ogromny ogień w krótkim czasie zajął całą zachodnią część budowli razem z wieżą i wkrótce przerzucił się na więźbę dachową kościoła. Strażacy mimo wielkiej ofiarności byli bezsilni: nie mieli nie tylko odpowiedniego sprzętu, ale nawet ciśnienia wody w hydrantach, mimo zamknięciu jej dopływu w wielu dzielnicach miasta.
W obecności licznie zgromadzonych mieszkańców Wrocławia pożar niszczył symbol dawnej potęgi mieszczan wrocławskich. Wrocławianie z bólem patrzyli jak ginie chwała Śląska. Strażacy, żołnierze, milicjanci i muzealnicy ofiarnie wynosili z wnętrza ruchome zabytki. Słychać było huk ognia, wybuchy i jęki piszczałek organowych, pękających szyb w gotyckich oknach i kruszących się dachówek i cegieł. Spłonęła nie tylko wieża i więźba dachowa kościoła, ale także jego największy skarb: wspaniałe barokowe organy, które składały się z 3077 piszczałek, a także z kompletu dzwonów i dwu miedzianych bębnów uderzanych przez ruchome anioły. Złocony i polichromowany prospekt organowy zdobiony był rzeźbami wybitnego artysty doby baroku Johanna Albrechta Siegwitza m.in. figurami aniołów, proroków Starego Testamentu postaci alegorycznych. Zapis dźwięku tego wspaniałego instrumentu pozostał jedynie na archiwalnych nagraniach.
Odtąd kościół, z którego ruchome zabytki ewakuowano do Muzeum Narodowego w Warszawie (wiele z nich dotąd nie wróciło na swe dawne miejsce), pozostawał w przedłużającym się remoncie. Dopiero w 1997 r. z okazji odbywającego się we Wrocławiu XLVI Kongresu Eucharystycznego kościół został powtórnie poświęcony.
Na Kongres przybył do naszego miasta Papież Jan Paweł II. 31 maja 1997 r. ok. godz. 17.00 zaplanowano spotkanie Papieża z prezydentem Polski Aleksandrem Kwaśniewskim we wrocławskim ratuszu.
Kiedy Ojciec święty jechał na wrocławski Rynek, przejeżdżał swoim papa mobilem obok odremontowanego kościoła św. Elżbiety. Nagle niespodziewanie zatrzymał się. Z wielkim trudem, pochylony, wsparty na laseczce wyszedł z pojazdu i wszedł do wnętrza świątyni. Artysta-grafik Eugeniusz Get-Stankiewicz wykonał wtedy fotografię papieża z okna kamieniczki „Jaś” tzw. Domku Miedziorytnika, gdzie ma swoją pracownię.
Gdy 2 kwietnia 2005 r. Jan Paweł II zmarł, ta powiększona fotografia została umieszczona na wielkim plakacie na placu przed elżbietańską farą, wokół którego wrocławianie zapalili tysiące zniczy.
W 2007 r., w 10. rocznicę wizyty papieża i rekonsekracji kościoła garnizonowego, fotografia ta posłużyła Eugeniuszowi Getowi-Stankiewiczowi do wykonania niezwykłego witraża, umieszczonego w oknie kościoła św. Elżbiety w tzw. kaplicy rajców. Nie jest to tradycyjny witraż, w którym tworzące obraz poszczególne fragmenty kolorowego szkła połączone są ołowianymi szprosami. Przy jego realizacji Eugeniusz Get- Stankiewicz i specjalizująca się w szkle artystycznym artystka Barbara Idzikowska zastosowali nowatorską technologię: połączenie zespolonych tafli szklanych z fakturą pikseli, na których naniesiony został czarną farbą wypukły rysunek przekształconego graficznie fotograficznego portretu Jana Pawła II. Kolorowe płomyki ognia symbolizują światełka, jakie w ogromnej liczbie płonęły w dniach żałoby narodowej przed tą właśnie fotografią ustawioną na placu przykościelnym.
Realizację witrażu sfinansowała rada miejska, czcząc jednocześnie honorowego obywatela Wrocławia i ozdabiając kaplicę, nad którą sprawuje pieczę.
Tak nietypowe upamiętnienie Jana Pawła II jest dziełem o wielkiej sile oddziaływania plastycznego. Trudno o bardziej wrocławską pamiątkę z pobytu Papieża. Do projektu wykorzystano przecież zdjęcie wykonane w tym miejscu konkretnego dnia, a także motyw płonących świec.
Po beatyfikacji Karola Wojtyły witraż ten będzie pełnić funkcję jakby ołtarza zwróconego ku miastu i przypominać papieski zwyczaj ukazywania się wiernym w krakowskim oknie przy ul. Franciszkańskiej.
To niezwykłe dzieło sztuki jest dowodem na to, że nie zawsze artystyczne, często banalne papieskie pomniki, które masowo powstają w Polsce, nie są jedynym sposobem na uczczenie Jana Pawła II.