Szkło w architekturze – Tomasz Urbanowicz

Wywiad Patrycji Fabiańskiej z Tomaszem Urbanowiczem

Barwy-szkla-2013-Szklo-w-architekturze
Fot. Lech Kwartowicz

TOMASZ URBANOWICZ (ur. 14 kwietnia 1959 r. we Wrocławiu) jest architektem i artystą tworzącym kompozycje architektoniczne ze szkła. Studiował w latach 1978-1985 na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, a w latach 1982-1985 odbywał studia nad witrażem na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W latach 1985-1989 był asystentem w Zakładzie Rysunku Malarstwa i Rzeźby Wydziału Architektury PWr. W 1987 r. wraz z żoną Beatą Urbanowicz założył we Wrocławiu pracownię Archiglass, która realizuje autorskie, unikatowe szkło do architektury. Jego realizacje zostały opublikowane m.in. w Colours of Architecture Andrew Moor (London, 2006) oraz w Contemporary Klin – formed Glass Keith Cummings, (London, Philadelphia, 2009).


Twórca unikatowego szkła, realizujący swoje   wizje w Polsce i za granicą, w prestiżowych obiektach użyteczności publicznej, firmach, prywatnych rezydencjach oraz na specjalne okazje – Tomasz Urbanowicz ugościł nas w pracowni i opowiadał o arkanach swojej sztuki.

Patrycja Fabiańska: Szkło, które Pan tworzy, jest ukierunkowane na architekturę. Skąd wzięła się ta     pasja?

Tomasz Urbanowicz: Studiowałem architekturę we Wrocławiu. Były to jeszcze czasy komuny, więc wiedziałem, że gdy skończę studia, to pewnie trafię do jednego z wówczas funkcjonujących biur – miejskiego lub wojewódzkiego. Tam można było jedynie projektować osiedla, które mnie przerażały. W trakcie nauki na Politechnice rozpocząłem studia nad witrażem na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie na Wydziale Sztuk Pięknych była jedyna w Polsce pracownia dydaktyczna witraży.

PF: Zaczęło się więc od witrażu?

TU: Tak, przez trzy lata uczyłem się tej techniki. Wtedy nie wiedziałem, co z tego wyjdzie. Po studiach zostałem asystentem prof. Mariana Poźniaka w Zakładzie Rysunku Malarstwa i Rzeźby Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. W tym czasie wziąłem też udział w konkursie w Krakowie, gdzie Amerykanie budowali szpital dziecięcy. Tematem był element przestrzenny, który zaprojektowałem jako witraż. Wygrałem go i podjąłem się realizacji. Otrzymałem zaliczkę i stworzyłem własną pracownię – wybudowałem piec, kupiłem szkła.

PF: Ten konkurs był pewnym drogowskazem…

TU: Miałem szczęście, bo w naszym kraju zmienił się ustrój. Postanowiłem, że będę robił szkło. Zwolniłem się z uczelni. Nieoczekiwanie otrzymałem propozycję wykonania witrażu dla banku Pekao SA w Jeleniej Górze. Zrobiłem akwarelę, na bazie której powstał kolorowy witraż o wysokości sześciu metrów. Projekt przedstawiłem dyrektorowi, który następnego dnia kupił go za 10 tysięcy złotych. To była dla mnie zawrotna suma, bo na uczelni dostawałem pensję w wysokości 1200 złotych. Dyrektor zaproponował, aby wszystkie obiekty banku na Dolnym Śląsku miały taki rozpoznawczy szklany element, co było dla mnie gwiazdką z nieba. Zrobiłem kilkadziesiąt realizacji dla banków, głównie Pekao SA, nie tylko na Dolnym Śląsku.

PF: Ale to wciąż były witraże i technologia ich tworzenia była odmienna od tej, na której Pan obecnie pracuje.

TU: Szybko zrezygnowałem z witrażu na rzecz grubych szkieł o większym formacie. Jedną z pierwszych realizacji była ogromna tęcza przed bankiem Pekao SA w Lubinie. Do tego zadania podszedłem dosyć dowcipnie. W budynku, który był realizowany w tym czasie, powstawała elewacja z refleksyjnego lustrzanego szkła. Ja przystawiłem do niej formę w kształcie połowy tęczy, która odbijając się w tej fasadzie, stworzyła całe półkole. Wykonawstwo i montaż wziąłem na siebie: wynająłem ślusarzy, zrobiliśmy obliczenia i fundament. To była realizacja zupełnie inna od witraży. Zacząłem tworzyć szkła dla firm, restauracji, domów jednorodzinnych, a nawet prywatnych pałaców. Czasami można było poszaleć, stworzyć coś niesamowitego.

PF: Przełomem w Pana pracy była…

TU: …powódź we Wrocławiu w 1997 roku – traumatyczne przeżycie. Miałem wtedy dwie pracownie i obie zostały w 100 procentach zalane – od pieców po książki, projekty, aparaty fotograficzne, wszystko. Przez rok się podnosiłem. Katastrofa wymusiła na mnie wybudowanie własnego pieca. Co prawda myślałem o tym wcześniej, ale brakowało impulsu. Musiałem odbudować zalane piece produkcji niemieckiej i pomyślałem, że może sam zaprojektuję taki piec marzeń, który da mi możliwość odlania szkła w jednym kawałku, do ponad trzech metrów wysokości. Przestudiowałem więc technologię budowy pieców i udało się! Od tej chwili moja praca daje inny efekt. Wcześniej musiałem łączyć poszczególne elementy i wprowadzać dodatkową konstrukcję, a obecnie mogę tworzyć szkło wielkoformatowe. Gdy pojawiły się dofinansowania z UE na budowę i modernizację obiektów użyteczności publicznej, rozpocząłem prace dla takich obiektów, jak Opera i Filharmonia Podlaska w Białymstoku.

PF: Tam stworzył Pan jedne ze swoich największych dzieł – szklane kompozycje z zapisem nutowym we foyer.

TU: Do tej realizacji zaproszono oprócz mnie troje artystów (rzeźbiarzy Dominika Wdowskiego i Teresę Murak oraz malarza Rafała Olbińskiego), co jest zasługą profesora Marka Budzyńskiego, głównego autora projektu. Ich sztuka w znaczącym stopniu nadaje obiektowi charakter, wpływa na jego klimat. To u nas coś niespotykanego, ponieważ wszędzie buduje się czystą architekturę, którą można „kupić”: od elewacji po podłogi. W Białymstoku było inaczej. Moje szkła znajdują się we foyer głównym oraz na zewnątrz. Profesor Budzyński powiedział, że kreują ducha muzyki.

PF: Na szkłach obudowujących kolumny w holu są powyciskane utwory muzyczne – wierne partytury, bez żadnego błędu w zapisie.

TU: To głównie utwory Pendereckiego, ale też Moniuszki i Nałęcz-Niesiołowskiego. Udało mi się dotrzeć do oryginalnych notatek Pendereckiego, które nie wyglądają jak zapis na pięciolinii, tylko jak obraz stworzony z niesamowitych szkiców, znaczków i rysunków. Uzyskałem zgodę kompozytora, aby te szkice przetworzyć autorsko na szkło i stworzyć dwie szklane karty. Zawisły one w holu. Przed wejściem tylnym do obiektu powstał portal z kolumn ze szkła o konstrukcji przypominającej drzewa. W tym miejscu nie obowiązywała szarość i powaga, więc jej wyraz jest bardziej radosny. Organiczna forma nawiązuje do koncepcji opery, czyli symbiozy z przyrodą.

PF: Czy w oryginalnym kształcie głowic kolumn tkwi jakaś symbolika?

TU: Tak, są trochę cerkiewne. Białystok jest wielo-kulturowy. Opera powstała w miejscu dawnych cmentarzy: żydowskiego i prawosławnego. To taki ukłon dla innych kultur.

PF: Pana wielkoformatowe i grube szkło jest odlewane w piecach z zastosowaniem wielu skomplikowanych technologicznie technik własnych. Jak wygląda proces jego powstawania?

TU: Wszystkie szkła są przeze mnie odlewane w pracowni, piece są sterowane za pomocą komputera (na podczerwień). Formy są w większości wypadków robione ręcznie, choć akurat nuty w szkle znajdującym się na kolumnach w Operze i Filharmonii Podlaskiej były we wstępnej wersji frezowane komputerowo, żeby nie zrobić błędu w zapisie muzycznym. Po frezowaniu zostały uartystycznione, każdą nutkę poprawiałem ręcznie. Wykorzystane zostały ognioodporne płyty glinokrzemianowe.

PF: A jaką techniką zostało wykonane szkło odwzorowujące ręczny rysunek Maksymiuka, które   znajduje się w holu opery?

TU: Szkła były wylane na formy. Z pieca zostały wyciągnięte w wersji płaskiej, po czym były myte i malowane tlenkami metalu na kolor szarawo-zielonkawy. Malowanie przeprowadza się poziomo pistoletem. Chodzi o to, żeby rzeczy reliefowe podbić kolorem, czyli mocniej uwypuklić. Następnie szkło zostaje wypalone na formie. Po włączeniu pieca uzyskujemy kolor – sam się rozlewa, szkło mięknie i dostaje kształtu – zostaje wygięte na wymagany kształt fragmentu kolumny. To jest technika trwała. Na koniec odręcznie dopracowuję relief i uzyskuję większą rzeźbiarskość. Formy niestety się niszczą, choć może to i dobrze, bo daje to gwarancję unikatowości i niepowtarzalności.

PF: A montaż?

TU: Odbywa się pod moim nadzorem. Mam zaufanych pomocników, którzy się znają na szkle. Mimo że szkło jest grube i mocne, wymaga delikatnego obchodzenia się. Proces transportu też jest ważny. W trakcie dwuletniej pracy w operze nic się nie stłukło ani nie odbiło, choć elementów, które wykonałem, było około 300.

PF: Istotne w ekspozycji Pana prac jest światło.

TU: Wszystkie szkła w operze są podświetlane. Między moim szkłem a ścianą betonową jest ok. 30 cm przestrzeni na instalacje. Chodziło tutaj o pewne zmieszanie światła wieczornego, sztucznego i dziennego oraz rzeźbiarskość, podkreślenie światłem faktury, ponieważ szkła mają różnego rodzaju skazy, mętności.

PF: Rozmiary szkieł, które znalazły się w operze, robią wrażenie. Jak wygląda techniczna strona tego dzieła?

TU: Każde z tych czterech wiszących szkieł waży 300 kg. Mają wymiary 180 cm x 300 cm każde. Nad samym wylewaniem i kompozycją ich w tej przestrzeni pracowałem ponad dwa lata.

PF: Oglądając realizację, widzę jednomyślność architekta obiektu i artystów. Unikatowe kompozycje szklane podporządkowane są wizji i projektowane do konkretnego miejsca z uwzględnieniem zmieniającego się światła oraz z poszanowaniem wizji projektanta i wymagań inwestora. Jak wyglądała współpraca?

TU: Profesora Marka Budzyńskiego poznałem w 1999 r., gdy zaprosił mnie do zrobienia godła Polski dla Sądu Najwyższego w Warszawie. Zaproponowałem technologię, o której nie słyszał, ale pomysł zaakceptował. We wszystkich salach rozpraw znajdują się moje orły, a w holu głównym jest orzeł stylizowany wg projektu profesora Budzyńskiego. Podczas wspólnego tworzenia nabraliśmy do siebie zaufania. Pracuję intuicyjnie i wyczucie raczej mnie nie zawodzi. Surowo, powściągliwie rozwiązane kolorystycznie wnętrza opery stanowiły wskazówkę, ale pozostawiono mi swobodę w kwestii formy, faktury i koloru. Ważne było nadanie właściwego kierunku przez prof. Budzyńskiego.

PF: Czy technologie mocowania poszczególnych elementów to Pana pomysły?

TU: Tak, bo konstruktorzy nie rozumieją tego do końca. Gdy coś projektuję, to wiem i czuję, jak zamontować dany element, aby osiągnąć właściwy efekt. Studiowałem architekturę, pewnie to moja przewaga nad innymi artystami. Stelaże są niezmiernie ważne i niezależnie od tego, czy są widoczne, powinny być estetyczne. Na przykład w Operze i Filharmonii Podlaskiej konstrukcja mocująca szkło opiera się na kwadratach wychodzących ze ściany. Do nich przykręcone są poszczególne elementy. Konstrukcja jest od dołu widoczna, szkła często wiszą na linkach, ale gdy się zmruży oczy, to właściwie jej nie widać.

PF: Jak wygląda proces tworzenia? Czy idzie on drogą: pomysł – rysunek – akwarela – szkło?

TU: Zajmują mnie zlecenia, więc pracuję dla klienta z określonym budżetem, w konkretnym obiekcie i wnętrzu. Jeśli chodzi o pomysł, to wchodzę do danego miejsca i przeważnie już wiem, jak to ma wyglądać. Czasami pojawiają się propozycje, żebym zrobił jakąś wystawę, jednak przeważnie nie mam na to czasu. Przez ostatnie lata pracuję niemal bez przerwy – od rana do wieczora.

PF: Oglądam zdjęcia restauracji Bistro de Paris w Warszawie – szkła niczym obrazy. Czy uzyskanie takiej jakości kolorystycznej na szkle jest trudne?

TU: Przy tym projekcie zostałem poproszony o zrobienie przepierzeń ze szkła. Wymyśliłem, że będą to elementy paryskie, m.in. Moulin Rouge. Zdecydowałem

więc, że wszystko będzie we fioletach. Kolor, który dobieram, zależy od miejsca i architektury. Mam wpływ na takie elementy, jak grubość szkła czy struktura, ale farba w nie do końca kontrolowany sposób rozlewa się po szkle i nigdy nie wiadomo, co powstanie. Kiedyś jeden z klientów zaproponował, abym wykonał ścianę ze szkła na basenie. Gdy pojechałem do Srebrnej Góry, okazało się, że okolica obfituje w naturalny kamień i postanowiłem stworzyć ścianę kamienno–szklaną. Powstały szklane meteory pędzące w przestrzeni na tle kamiennej ściany. Ważne było światło: z jednej strony to naturalne, które uwypukla przestrzennie, a z drugiej – światłowodowe pulsujące, które wieczorem podświetla kompozycję.

PF: Pana realizacje można spotkać nie tylko w Polsce. Kompozycje szklane uczestniczyły w prezentacjach Polski na światowych wystawach EXPO.

TU: Trzykrotnie robiłem szkło na światową wystawę EXPO: w 2000 r. w Hanowerze (Niemcy) – w prezentacji Dolnego Śląska, w 2005 r. w Aichi (Japonia), gdzie   kompozycja Dusza Fortepianu stanowiła główny artefakt Polskiego Pawilonu, oraz w 2008 r. w Saragossie (Hiszpania), gdzie kompozycja Polska – wiatr w żaglach wpisywała się w ideę narodowej prezentacji. Projekty robiłem jak zwykle akwarelą. W Hanowerze, w ramach prezentacji Dolnego Śląska, wykonałem szklaną kopię znanego misia z góry Ślęża. Wybrano wówczas 11 artystów z regionu i poproszono ich, żeby w materiałach, w których tworzą, wykonali tego misia w skali 1:1. Wnętrze polskiego pawilonu na wystawę EXPO 2008 przypominało wnętrze luksusowego jachtu, bo Polska jest ich największym producentem na świecie. Zaprojektowałem więc żagiel spinaker. Szkło, które zrobiłem na EXPO 2005, miało obrazować ulatującą duszę fortepianu. Kompozycję tworzyły potężne dwa szkła o łącznej wadze 600 kg, zawieszone w przestrzeni na linach. Z tą ekspozycją wiąże się ciekawa historia. EXPO 2005 zorganizowała firma Toyota, której właściciel kilkakrotnie odwiedzał polski pawilon, gdyż to szkło niesamowicie mu się podobało. Polski komisarz postanowił, że podarują mu fortepian. Pan Toyoda w ramach podziękowania postanowił wybudować w Świdnicy fabrykę Toyoty, montującą skrzynie biegów do samochodów. Dzięki temu fortepianowi kilka tysięcy osób w Świdnicy ma pracę.

PF: Do prestiżowych realizacji należą również kula   Zjednoczony Świat – stanowi centralny element plastyczny agory Parlamentu Europejskiego w Strasburgu we Francji, oraz kompozycja Błękitny zachód słońca w oceanie – pływa na największym transatlantyku świata – „Queen Mary 2”.

TU: Kula jest darem Wrocławia dla Parlamentu. Mam wielką satysfakcję, bo zaprojektowali go architekci z AS.ARCHITECTURE- STUDIO z Paryża, którzy uważali, że to skończone dzieło i nic nie można do niego dodać. Gdy powstał pomysł ustawienia kuli w samym centrum Agory, o dziwo byli entuzjastycznie nastawieni do tego projektu. Dodatkowo został wykonany krąg świetlny, stanowiący oprawę kuli, która okazała się brakującym dopełnieniem dzieła architektów. Statek Queen Mary 2 to pływająca galeria. Podczas jego budowy wybrano artystów z całego świata, aby wykonali rzeźby, gobeliny, obrazy itp. Moje szkło stoi w centralnym miejscu na górnym półotwartym pokładzie. Nie ma ram, jest podparte w jednym miejscu i symbolizuje słońce zachodzące za ocean. Inne moje znaczniejsze realizacje to m.in. Tęcza L’arc en ciel, która ozdabia College G. Brassensa w Paryżu, zielone odlewy zdobiące hol browaru Holsten w Hamburgu oraz szkło artystyczne z cyklu Szklany Wszechświat, które było wystawiane na licznych wystawach w kraju i za granicą.

PF: Pracuje Pan również przy zabytkach. Na łamach

listopadowego wydania „Świata Architektury”, w ramach wywiadu z Andrzejem Kamińskim, prezentowaliśmy ratusz w Głogowie, w którym można podziwiać Pana prace.

TU: Inspiracja szkieł w głogowskim ratuszu pochodziła ze sklepień. Wymyśliłem, że można zdefiniować charakter każdego wnętrza poprzez umieszczenie w nich okrągłych, grubych, szklanych obrazów, które formą i kolorystyką nawiązują do zabytkowych sklepień. Lubię pracować przy zabytkach. Praca w takich obiektach wy maga dużej kultury, wyczucia i uwagi dla wartości historycznej. Szkło jako materiał nienachalny w wielu realizacjach związanych z architekturą zabytkową wspaniale się sprawdziło. Często próbuję przekonać konserwatorów, że gdy z wyczuciem doda się współczesny element, można otrzymać nową wartość konfrontującą „nowe” ze „starym”. Z panem Andrzejem Kamińskim mamy jeszcze dwa tematy, które czekają na realizację: okna do Sali Senatu Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach oraz Salę Rycerską w Legnicy, gdzie projektowałem przeszklenia 16 okien, w których wcześniej umieszone były herby. Co roku robię również seryjnie Dolnośląski Laur Konserwatorski, który jest nagrodą dla najlepszych realizacji.

PF: Gdzie we Wrocławiu i okolicy można zobaczyć Pana prace dedykowane architekturze?

TU: Zapraszam szczególnie do obejrzenia szklanej fasady na ul. Krawieckiej. W miejscu, gdzie znajduje się obecnie Justin Center, stał kiedyś piękny przedwojenny budynek Poczty Głównej. Wspólnie z architektem Markiem Skorupskim chcieliśmy przywrócić klimat z przeszłości i na tylnej elewacji w strefie wejściowej wykonałem szklaną fasadę, o powierzchni około 100 m2, na wzór tej istniejącej przed wojną. Przy wejściu do Art Hotelu znajduje się też szklany portal mojego autorstwa. Dla wrocławskiej parafii ewangelicko-augsburgskiej wykonałem dwumetrowy krzyż. Nowocześniejsze projekty znajdują się również w holu głównym Centrum Naukowo-Badawczego Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej przy placu Grunwaldzkim, a ich tematem przewodnim jest elektryczność. Z kolei w pobliskim Kłodzku zaprojektowałem obudowę pomnika poświęconego Armii Czerwonej, a wcześniej niemieckiemu hrabiemu von Goetze, który obronił niemieckie niegdyś Kłodzko przed najazdem Napoleona. Gdy nastała II wojna światowa, wojska radzieckie wyzwoliły miasto i obelisk obudowano na cześć Armii Czerwonej. Po upadku komuny zwrócono się do mnie, aby przeprojektować całość na reklamę PZU SA. Nie chciałem niczego burzyć, więc obłożyłem cały pomnik lekkim transparentnym szkłem refleksyjnym. Teraz mamy trzy pomniki w jednym.

PF: Kilka Pana szkieł zostało poświęconych przez różne religie.

TU: Tak, na przykład na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, gdzie jest Wydział Teologiczny, znajduje się kaplica, w której zaprojektowałem proste symbole chrześcijaństwa. Ponieważ budynek jest cały w szarościach, szkła stanowią jedyny czerwony element. Gdy księża przyszli obejrzeć efekt, padli na kolana. To uczy pokory wobec własnej sztuki.

PF: Nad czym Pan aktualnie pracuje?

TU: Robię serię prac na wystawę w Holandii. Wymyśliłem architektoniczne motywy związane z Wrocławiem, m.in. Ostrów Tumski.

PF: Szkło jest dopełnieniem architektury?

TU: Kiedy dany element wyciągam z pieca, to choćby nawet mi się podobał, nie potrafię właściwie ocenić efektu, bo ta praca sensu nabiera dopiero wtedy, gdy stanie w miejscu przeznaczenia i stworzy dialog z otoczeniem. Wcześniej nie widać jego uroku, dlatego nie lubię zapraszać klienta, żeby zobaczył szkło, zanim zostanie ono zamocowane. W mojej pracy najbardziej cieszy mnie, gdy po porównaniu projektu ze zdjęciem gotowej realizacji widać ich zbieżność.

PF: Dziękuję za zaproszenie i wywiad.

Wywiad opublikowano za zgodą redakcji miesięcznika „Świat Architektury” oraz Pana Tomasza Urbanowicza

Wywiad ukazał się w nr. 12/2012