Marta Kuliga
Praca dyplomowa na Wydziale Rzeźby
Promotor: prof. ASP Józef Murzyn
Recenzent: dr Mariusz Front
[…] Do dużego szklanego naczynia wkładałam odpowiednie elementy, dodawałam odpowiednią zalewę i zatykałam szczelnie korkiem. Gotowy przetwór można odstawić na półkę. To tak, jakbym zamarynowała pewną myśl. Zakonserwowała wizualizację marzenia, które już się nie zepsuje. Nie zostanie zapomniane i nie ulegnie degradacji. W takim stanie może przetrwać nienaruszone długie lata.
Dziubaukowo to cykl dziewięciu przezroczystych form (liczba może się powiększyć) o obłym kształcie, przypominającym jajo. Mogą funkcjonować jako zestaw lub w dowolnych kombinacjach, także osobno. Zewnętrzne formy szklane są takie same, różnią się jedynie zawartością. Każda ze szklanych form ma 40cm długości i 25 szerokości. Zatkane są silikonowymi korkami. W środku znajdują się elementy wykonane ze styroduru, metalu i plastiku, pokrytego akrylem i różnymi utrwalaczami. Małym formom rzeźbiarskim towarzyszą kolorowe brokatowe drobinki. Szklane naczynia wypełnione są zakonserwowaną wodą destylowaną. Dopełnienie pracy przestrzennej stanowi film o tym samym tytule, stworzony na bazie elementów zawartych w pracy. Film ten jest animacją poklatkową, pełni rolę wizualizacji towarzyszącej rzeźbie.
Formy, które przypominają bąble, swoją konstrukcją i zasadą nawiązują do popularnego bibelotu – szklanej kuli, w której pływają śnieżne drobinki. Te kule zamykają w sobie miniaturowy świat, coś na kształt marzenia i podobnie jest z moimi bąblami. Każdy z nich zawiera w sobie odrębne środowisko. Obrazuje inny temat formalny i przedstawia inny zestaw przedmiotów.
[…] Stwarzam zbiór przedmiotów na podstawie obrazów i form wybranych z mojej świadomości wizualnej. Z całego mojego „banku” estetycznego wybieram te kształty, których charakter i specyfika są rozpoznawalne. Wybieram te jednoznaczne i przy tym proste. Poczynając od najstarszych wspomnień i obrazów, estetyki bajkowej, polskiej ilustracji i animacji, poprzez estetykę kiczu lat 80., toy-art, współczesne wzornictwo, po charakterystyczne dla pop designu wzory i grafikę użytkową.
Formy są dobrane przede wszystkim pod kątem atrakcyjności i wyjątkowości. Oprócz tego na ich wybór miał wpływ aspekt tematyczny i stylistyczny. Elementy te tworzą jak gdyby moją osobistą ikonografię. Bąble zawierają w sobie odzwierciedlenie mojej specyficznej wrażliwości estetycznej. Budują skondensowany wizerunek sposobu, w jaki postrzegam świat wizualny. Elementy występujące w tej pracy są odzwierciedleniem mojego zbioru „inspiracji”, nie jest to więc uniwersalny zbiór, tylko bardzo subiektywny. Wybrałam je na zasadzie intuicyjnej, dlatego elementy te niekoniecznie są ze sobą logicznie powiązane. Zgrupowałam je w umowne kategorie: „Jadalne”, „Leśne”, „Podwodne”, „Bajkowe”, „Słodkie”, „Cyrkowe”, „Żywotne”, „Praktyczne” i „Tęczowe”.
Wymienione nazwy nie są istotne dla wymowy tej pracy. Mają zadanie pomocnicze i porządkujące. Są to jak gdyby zbiory sentymentalne. Niektóre przedmioty niosą ze sobą samodzielną historię. Na przykład żółta łódź podwodna jest odbiciem wrażenia, jakie 10 lat temu zrobił na mnie film. Kotwica i flaga piracka są odzwierciedleniem marzenia o morskich podróżach. Robot nawiązuje do mojej wcześniejszej pracy, stworzonej z części znalezionych w piwnicy mojego dziadka. Cyrk przywołuje czar taboru i cygańskiego życia. Bębenek nawiązuje do Blaszanego Bębenka, a kręgiel do Big Lebowskiego. Także postaci z ważnej dla mnie książki Przedziwna historia o zbójniku Ondraszku, jak Pulcheria Chybidziura, Utopiec i diabeł Rokitka.
Mariusz Front – fragment recenzji
Marta Kuliga pracę zaczyna od próby zwerbalizowania pewnego manifestu, istoty swojej twórczości. Dokładnie precyzuje cel, do którego zmierza, tworząc swoje dzieła, jak i w jasny sposób określa zasady i normy wyznaczające jej proces twórczy. Dystansuje się do publicystyki, dramatyzmu i powagi. Jak sama pisze – jest jej bliski ludyczny charakter sztuki. Myślę, że w tym wyznaniu zawarta jest pewna przewrotność natury rzeźbiarki. Bliskie ludyczności jest stwierdzenie, że treść pracy bierze swój początek w formie. Artystka nie traktuje jednak formy jako środka wyrazu, którym operuje tylko pod wpływem niejasno określonej intuicji czy przeczuć.
Na początku procesu twórczego padają pytania o sens i estetykę formy oraz o to, jak powinien kształtować się ten proces, by jego wynikiem nie okazał się banał. Wydaje mi się zresztą, że Marta Kuliga zbyt asekuracyjnie zastrzega, że pewna trywializacja i ironia jest środkiem do zdystansowania się od swoich poczynań. Pisze, że unikanie przez nią powagi i zaangażowania w tematykę projektu wiąże się z przekroczeniem kompetencji artystycznych. Czy rzeczy nazywane „poważnymi” tworzone są tylko przez twórców kompetentnych? A z drugiej strony, twory lekkie, ironiczne, barwne, komiksowe wskazują na niekompetencję?
Swoją realizacją dyplomantka udowadnia, że twierdzenia takie niewiele mają wspólnego z istotą jej sztuki. W tym wypadku kompetencja nie opiera się na jasno osadzonym temacie, jego mocnym przesłaniu czy próbie krytycznego odniesienia się do rzeczywistości. To, co uważam za wartość tej pracy, to świadomy i konsekwentny dobór środków formalnych.
Tu jednak przychodzi mi na myśl, że może zbyt konsekwentny. Twórczyni światów w szklanych kulach tworzy umowne ich kategorie, np. „Jadalne”, „Podwodne” czy „Cyrkowe”. Każdy z tych wyodrębnionych światów wyobraźni ma swoją specyfikę, autonomię, symbolikę. Brakować może zatem różnorodnego kształtowania formy, użycia odmiennego materiału czy bogatszych kolorystycznych kontrastów.
Pracę o enigmatycznej nazwie Dziubaukowo porównałbym do tworzenia wyspecjalizowanej kolekcji. Zbiory składają się z wielu drobnych przedmiotów. Są to syntetyczne reprezentacje rzeczy, które każdy potrafi zidentyfikować. Pomimo ich znaczeniowego zróżnicowania, autorka operuje zrozumiałym, konsekwentnym kodem. Wszystkie obiekty mają czytelną, spójną stylistyczną formę. W kolekcjach tych rzeczy pojęcia, zjawiska, symbole występują obok siebie. Wyglądają jak przedmioty, które zapodziały się w kieszeni właścicielki. Pomieszały się i teraz tworzą dla siebie nawzajem nowe, ciekawe, czasem zagadkowe konteksty.
Wieloryb, bąk-zabawka, burza, ciastko z dziurką, ufoląg i złamany widelec. Każdy z tych przedmiotów należy do innego ze zbiorów zamkniętych w szklanych kulach. Zanurzone w wodzie, wyodrębnione ze świata, w którym możemy żyć.
Marta kategoryzuje te przedmioty i wkłada do habitatów reprezentujących jej skojarzenia, wspomnienia z dzieciństwa, marzenia, fragmenty snów. Mam nadzieję, że artystka dopuściłaby rekonfigurację tych zbiorów w celu stworzenia nowych systemów i kontekstów.
Nie mogę zgodzić się z konkluzją autorki, że piklowanie i odstawienie na półkę pomoże przetrwać marzeniom i myślom. Rzeczy, które tak nazywamy i pojmujemy, powinny trwać w innych przestrzeniach. Zastrzegam przy tym, że ja bardzo lubię pikle. Te również mi smakują. Są apetycznie, lekko przygotowane i urozmaicone. Przetrwała w nich świeżość tego, z czego powstały: wyobraźni, wrażliwości i inspiracji artystki.
Marta w bezpretensjonalny sposób, bez zbędnej wiwisekcji pokazuje odbiorcy, czym są dla niej sztuka, radość, kształt, kolor i życie z marzeniami. Jednocześnie w sposób czytelny i konkretny potrafi te pojęcia opisać, a ich znaczenia użyć, kiedy mówi o swojej pracy.