Budowa świątyni

Wskazówki praktyczne przy wznoszeniu i odbudowie kościołów oraz zdobieniu ich wnętrza
Wydanie I rok 1917
Rozdział XII
Witraże

Ks. Leon Gościcki

Z chwilą wszechwładnego zapanowania gotyku w budownictwie kościelnym zaszła zasadnicza zmiana w konstrukcji okien. Gotyk wprowadził olbrzymie okna, jakby ściany szklane. W gotyku celem ich jest nie tylko oświetlać i zasłaniać wnętrze kościoła od deszczu i wiatru, ale mają one także i estetyczne zadanie do spełnienia. Otwory okienne musiały harmonizować z całością pod względem estetycznym. Należało więc je zamknąć laskowaniem i maswerkami, a szybom osadzonym między nimi nadać barwę. Zasłony, dywany, które w epoce romańskiej zdobiły ściany, zamieniają się teraz na witraże o wielkim bogactwie kolorów. Mistyczny nastrój i symbolizm średnich wieków nie znosił w świątyni jasnego i silnego oświetlenia. Renesans i barok wprowadzają radykalnie odmienny pogląd na konstrukcję i wyraz okien. Kościół po burzach, jakie przeżył, w okresie renesansu, rozwija. przepych w dekoracji świątyń. Półmrok, cechujący epokę gotyku, ustępuje falom światła, wlewającym się do wnętrza kościoła z wysoko umieszczonych okien. Toteż renesans i barok są okresem upadku techniki witrażowej.

Druga połowa XIX w. ożywia na nowo sztukę witrażową, lecz pod względem estetycznym i technicznym wiele pozostawia do życzenia. Urok średniowiecznych witraży   polegał na tym, że rozmiary szkieł były niewielkie. Szkła te miały powierzchnię nierówną, przez co wywoływały wrażenie szlachetnych, przeświecających kamieni. Łączono szkła ołowianymi wstążkami heblowanymi, Wybór odpowiednich barw wymagał wysokiego talentu artystycznego, gdyż były one silne i niezłamane i dlatego wymagały tonów pośrednich do przejścia z jednej barwy do drugiej, W tym właśnie leżała i dzisiaj leży najwyższa sztuka, na co obecnie mało zwraca się uwagi (Patrz J. Muczkowski, „Ochrona zabytków”, str. 119-121).

Jak kontury okien nie mogą być dowolne, ale zależą od przewodniej myśli konstrukcyjnej, tak rysunek armatur okiennych i samo oszklenia musi koniecznie być dostosowane do całości architektoniczno-artystycznej. Nie może przeto   pierwszy lepszy przedsiębiorca zakładu ślusarskiego proponować podziałek okiennych, bo on może być tylko wykonawcą, a nie projektodawcą w tym względzie. Nie może też pierwszy lepszy szklarz wstawiać różnokolorowych szyb, chociażby nawet pod kierownictwem ks. proboszcza, bo one będą   osadzone bez żadnego względu na wzajemne oddziaływanie, co wywołuje dysharmonię.

W kościele, wznoszonym skromnymi środkami nie możemy mieć witraży w ścisłym tego słowa znaczeniu, bezsprzecznie jednak mieć możemy okna z gustownym rysunkiem armatur, co w wysokim stopniu podnosi artystyczne wrażenie całego otworu okiennego. I takie okno, wykonane według projektu specjalnego artysty, należy oszklić szkłem katedralnym (Szkło katedralne w małych kawałkach jest trwałe, przeciwnie, w dużych taflach pęka, już to przy naporze wiatru, już to przy silnych promieniach słonecznych, zwłaszcza gdy ściśle jest osadzone). Przy podawanym przeze mnie sposobie dekorowania okien niemałą wagę odgrywa kolor, zabarwienie szyb. Do oszklenia kościoła katedralnego szkłem radziłbym wybierać odcień złoty, on bowiem ożywia wnętrze świątyni, daje światło miękkie, łagodne. Odradzałbym zaś odcień seledynowy, który wywołuje efekt wprost przeciwny – wprowadza martwotę, zimno.

Spośród znawców sztuki kościelnej są niektórzy nieubłaganymi przeciwnikami szkła katedralnego, jako szkła nieprzezroczystego a tylko przeświecającego. Niezrozumiałym jest dla mnie to zapatrywanie. Kościół Chrystusowy chce, aby świątynie były tak budowane i dekorowane, by wchodzącego do nich skupiały, a nie rozpraszały, by odrywały go od świata zewnętrznego. A właśnie szkło katedralne w tym względzie oddaje poważną usługę, nie tamując światła nie prześwieca. I dlatego szkło katedralne radbym widzieć nie tylko w gotyckich kościołach, w których okna są osadzone niżej, ale i w świątyniach o innych stylach i motywach, gdzie projektodawca umieścił je w górze. A to już dla racji wizji przytoczonej, byśmy mogli być oderwani od tego, co dzieje się na zewnątrz, bo i do górnych okien zaglądają stojące opodal drzewa, kołysane wiatrem i obłoki, płynące po firmamencie. Wszakże i w najklasyczniejszym kościele, renesansowym czy barakowym, za wiele światła być nie może, lecz tylko tyle, ile pozwala przewodnia myśl konstrukcyjno-artystyczna. Dowodzenie, jakoby ten lub ów styl czy motyw wymagał całych snopów światła, jest krańcowe. Hałdując tej zasadzie bardzo łatwo z pięknej świątyni możemy mieć piękną salę koncertową.

Nie mogę na tym miejscu pominąć milczeniem parodii w dziedzinie sztuki witrażowej – papierowych obrazów, naklejanych na szkło. To zapoznanie wszelkiej sztuki zrodził schyłek ubiegłego wieku. Te niby witraże przekroczyły podwoje naszych świątyń, wprowadzone przez kaleki smaku estetycznego, goniące za tanim a chwilowym efektem. Owe malowanki na szkle, może odpowiednie jako zasłonki lub zazdrostki do kiosków lub do innych ubikacyj, które należy zasłaniać przed okiem ludzkim, przenigdy nie mogą służyć za dekorację, tym bardziej za dekorację świątyń. Czyż zamalowana jaskrawo płachta, tamująca promienie słoneczne, może mieć coś wspólnego z myślą artystów, wprowadzających przed wiekami okna witrażowe do domów Bożych? Całe szczęście, że kapryśne nasze zimy niszczą te tanie witraże i bodaj już po trzech latach rozpoczyna się ich psucie, czego następstwem jest mozolne zeskrobywanie tych malowanek przez ich inicjatorów. Pomysłowi przedsiębiorcy papierowych witrażów, chcąc utrwalić swój surogat, dają podwójne szkło, co – jak doświadczenie wskazuje – o rok lub dwa przedłuża żywot arcydzieł wątpliwej wartości.

Nie jestem życzliwie usposobiony i do witraży malowanych na szkle, chociaż są to częstokroć bardzo piękne rzeczy. Dzisiejsza sztuka witraży malowanych wyemancypowała się od ogólnych zasad. Taki witraż chce być dzisiaj dziełem sztuki sam dla siebie, nie chce się poddać więzom architektury ani przeszkodom, jakie mu nakładają laskowania i armatura okien, jak również polichromia kościoła. Efekt kolorystyczny malarstwa olejnego zastosowano do witraży, zapominając o tym, że obraz witrażowy powinien być oświetlany światłem przenikającym, a nie odbijającym się, że tworzy dalszą część ściany, która została wycięta oknem, a która przez szklaną powierzchnię ma być znowu zamknięta dla naszego oka i uczucia.

Prawdziwe witraże są to obrazy układane z drobnych tafelek szkła barwnego, połączonych ołowianymi prętami i tylko takie witraże powinny zdobić nasze kościoły. Gdzie brak funduszów na artystyczne witraże, tam dawajmy szkło katedralne, oprawione w skromną a gustowną armaturę, lecz nie imitujmy witraży ani papierem, ani malaturą. Imitacja nigdy nie przestanie być fałszem.

Nadto pamiętajmy, że nawet najpiękniejsze witraże nie będą odpowiednie tam, gdzie jest dana bogata polichromia, gdzie jedno drugiemu niepotrzebnie robiłoby konkurencję. Jeżeli malowidło nie obfituje w szczegóły ornamentalne i figuralne, wówczas witraż razić nie będzie, owszem skoordynowany z polichromią podniesie całość artystyczną.

W celu uchronienia witraży od uszkodzeń zewnętrznych, jak na przykład od rozbicia kamieniami, lub by zasłonić je przed ptakami, trzeba od strony zewnętrznej okna przymocować siatkę drucianą, pomalowaną olejną farbą. Siatka nie powinna przylegać do szkła, lecz należy ją umocować w pewnym oddaleniu tak, aby rdza, którą wywołuje wilgoć w powietrzu i która się tworzy na siatce, nie spadała na szkło, gdyż działa ona szkodliwie na jego całość. Szkła kolorowe w witrażach są łączone cynowo-ołowianymi wstążkami heblowanymi.

Podkreślam: „cynowo-ołowianymi”, a więc kompozycją cyny z ołowiem. Nierzadko niesumienni wykonawcy dają tylko ołów jako znacznie tańszy materiał, co ujemnie wpływa na trwałość witraży. Wstążki cynowo-ołowiane, łączące szkło w tafle, winny być pominiowane, by najmniejszy otworek między nimi a szkłem był zasklepiony. Szpary, zaledwie okiem dostrzegalne, nie zaminiowane przepuszczają sypki śnieg i falisty deszcz do wnętrza kościoła. By posiadać zupełną pewność solidnego zaminiowania witraży, praktycznie jest zalecić firmie, by tę czynność wykonywała na miejscu, gdzie będą dostarczone minia i pokost.

Ostatnia a bodaj pierwszorzędnej wagi rada: powierzać wykonywanie witraży firmom o ustalonej reputacji, a nie pierwszemu lepszemu szklarzowi.