WITROART – ponad 100 – letnie doświadczenie

Rozmowa z Panem Piotrem Jankiem

Aleksandra Ratajczak

Barwy-szkla-2014-Witroart
Pan Piotr Janek w swojej pracowni

Węgierski artysta – Dezydery Mocznay w 1908 roku otworzył pracownię witraży, która jako druga najstarsza pracownia w Polsce cieszyła się zasłużoną renomą. W 1936 roku, artysta postanawia przekazać pracownię swojemu najzdolniejszemu uczniowi, którym jest Ryszard Janek. Umiejętności zdobyte u mistrza Mocznaya oraz w Artystycznym Zakładzie Witrażownictwa i Malarstwa Kościelnego – „POLICHROMIA” w Poznaniu, sprawiają, że pracownia prężnie się rozwija. W 1973 roku naukę zawodu rozpoczął syn Pana   Ryszarda – Piotr Janek, który postanowił kontynuować zapoczątkowaną przez ojca tradycję i tworzyć witraże. Od 1985 roku prowadzi „WITROART” – własną firmę, tworzącą witraże o tematyce sakralnej i świeckiej oraz zajmującą się konserwacją i renowacją zabytkowych witraży.

Dezydery Mocznay zdecydował się przekazać swoją pracownię, właśnie Pana ojcu. Czy jakoś szczególnie on to wspominał?

Mocznay przekazał firmę mojemu ojcu, który uczył się u niego a właściwie terminował. Tata w bardzo wyjątkowy sposób zawsze to wydarzenie wspominał. Mając jedenaście lat sam stracił ojca w Powstaniu Wielkopolskim, dlatego Pan Mocznay był jego dobrym duchem, „ojcem” i praktycznie wprowadził go w arkany zawodu. Przez lata zbliżyli się do siebie na tyle, że zaufał on mojemu tacie i postanowił pozostawić pracownię Barwy-szkla-2014-Witroart-2właśnie jemu. Tak wszystko się zaczęło a dalej ojciec kontynuował dzieło swojego mistrza, wiadomo że wszystkiego czego się nauczył, nauczył się w pracowni Pana Mocznaya, tym bardziej było to dla niego bardzo ważne.

Czy to, że Pański ojciec przejął pracownię, pomogło mu na początku kariery? Sprawiło że niektóre drzwi były otwarte, bo klienci znali firmę już wcześniej?

W pewnym sensie na pewno to pomogło. Pracownia Mocznaya była znaną firmą, która zajmowała się zleceniami w Polsce i za granicą, więc miała już swoją renomę. Oczywiście było mu łatwiej gdzieś dotrzeć, ułatwiło to jego początek, start, który gwarantował pewien spokój w rozpoczęciu samodzielnej pracy zawodowej.

Co było największym osiągnięciem dla Pańskiego ojca?

Barwy-szkla-2014-Witroart-3
Regał z próbkami szkieł

Ojciec czerpał wiedzę nie tylko od Pana Mocznaya, ale również w Polichromii Poznańskiej, w której pracował. Zrealizował witraże dla wielu kościołów oraz różnych obiektów świeckich między innymi w Chorzowie zwanym kiedyś Hutą Królewską, Katedrze Włocławskiej, Centralnym Związku Rzemiosła w Warszawie itp.

Czy dziś liczba zleceń na witraże jest taka sama jak dawniej?

Kiedyś, w latach gdy byłem młody, pamiętam, że w Polsce, pracowni witraży było bardzo mało w sumie, nie więcej niż dziesięć więc można było je policzyć na palcach obu rąk. Firma ojca była drugą najstarszą w kraju. Pierwszą była firma Żeleńskich z Krakowa. Po transformacji, która nastąpiła w latach osiemdziesiątych XX wieku, wszystko się diametralnie zmieniło. Powstało bardzo wiele pracowni witrażowych, może nawet kilkadziesiąt. Dawniej na pewno było łatwiej, z uwagi na fakt, że firm działało mniej, a zleceń o wiele więcej, chociaż wtedy nie było takiego nacisku jak teraz np. na zabytki, gdyż dawniej nie pielęgnowano ich odpowiednio. Teraz bardziej przykłada się do tego wagę i przez to pojawiają się możliwości pracy szczególnie w takich obiektach gdzie główną rolę odgrywa konserwacja i renowacja witraży.

Przeważają renowacje i konserwacje, czy może   projekty i specjalne zlecenia?

Prace renowacyjne oraz nowe projekty toczą się jednocześnie. Wartość jednych i drugich jest dość znaczna. Bez pomocy funduszy unijnych oraz wsparcia finansowego z urzędów miejskich czy marszałkowskich byłoby trudno je realizować. Dużą rolę w tej materii odgrywają indywidualni sponsorzy, potrafiący wziąć na swoje barki finansowanie nowych projektów.

Barwy-szkla-2014-Witroart-4
Witraż św. Józefa w trakcie renowacji

Czy wśród osób prywatnych jest duży popyt na witraże?

Powiedziałbym, że jest on umiarkowany z uwagi na to, że ludzie, którzy się na to decydują muszą być miłośnikami, po prostu muszą coś widzieć o witrażu. Często witraż kojarzy się z kościołem i to nie bez powodu, lecz odnajduje się on również w architekturze świeckiej nadając jej odpowiedni klimat i treść. Do tego należałoby dodać, że witraż to nie tani produkt.

Co więc ma wpływ na wysoką cenę witraży?

Wpływa na to przede wszystkim fakt, że jest to praca ręczna. Niebagatelną rolę odgrywa tutaj materiał czyli szkło i ołów. Szkło stosowane przy wyrobie witraży jest również wykonywane ręcznie. Tutaj nie da się nic zmechanizować, skomputeryzować. Wiadomo że są w tej chwili witraże, które wykonuje się w inny sposób, są to tzw. pseudo-witraże, powstające metodą komputerową bądź inną np. metodą żywic, naklejania foli. Wiadome jest, że taki twór nigdy nie będzie pretendować do miana oryginału. Przecież nic nie zastąpi oryginalnego szkła i starej techniki. Jest to szczególnie widoczne przy renowacjach. Tu nacisk kładzie się na to aby wszystko było robione metodą tradycyjną.

Barwy-szkla-2014-Witroart-5
Witraż św. Józefa w trakcie renowacji

Ile jest w takim razie metod robienia witraży?

Tradycyjna technika jest tylko jedna: witraży w ołowiu. Natomiast wszystkie inne są już pochodnymi. Co prawda jest jeszcze metoda Tiffany’ego. Polega ona na tym, że elementem łączącym szkło jest nie ołów, ale taśma miedziana.

Co sprawia że WITROART nadal utrzymuje się na rynku i jest atrakcyjna dla klientów, w czasach gdy istnieje tak duża liczba pracowni witrażowych?

Do powstania pracowni witraży niezbędne jest poniesienie niemałych kosztów. Są one wyposażone w niesamowitą bazę materiałową i dodatkowe sprzęty. Jednak najważniejsze w tym wszystkim pozostaje wieloletnie doświadczenie, które się osiąga poprzez pokolenia, wcześniej zajmujące się tą branżą. Doświadczenie, zdobyte się przez wiele lat procentuje przy pracach renowacyjnych i konserwatorskich. W nich naprawdę wymaga się sporej wiedzy i praktyki. A firmy nowopowstałe, są raczej przygotowane na szybki obrót, idą po najlżejszej linii oporu, a gdy przychodzi trudniejsze zlecenie, coś naprawdę poważnego np. wykonanie rekonstrukcji lub renowacji, wtedy mają spory problem. Pewne rzeczy zostają po naszej stronie, stronie firm, które istnieją od dawna, mają doświadczenie i odpowiednie umiejętności.

Skoro mówimy o niedoświadczonych firmach, to czy zdarzało się panu poprawiać coś po którejś z nich?

Mam szereg takich przypadków, to częste zjawisko. Czasami zdarzają się tak koszmarne rzeczy, że nie raz, aż się w głowie nie mieści, że coś takiego miało prawo powstać. Miały miejsce sytuacje, gdy dzwonił do mnie mężczyzna, mówi on, że ma witraż z kościoła, bo pewien ksiądz zlecił mu renowację, a on nie wie jak się do niej zabrać. Takie witraże otrzymują ludzie, którzy zupełnie nie mają o tym pojęcia! Prawdopodobnie są to osoby, po ukończeniu bardzo modnych w tej chwili tzw. kursów dla bezrobotnych (subwencjonuje je Unia Europejska) lub kursów witrażownictwa które trwają 30 godzin. Ludziom takim wydaje się, że przez ten krótki czas wszystkiego się nauczyli, wszystko wiedzą i mogą to robić. Dlatego dochodzi do takich sytuacji.

Barwy-szkla-2014-Witroart-6
Regał ze szkłem w pracowni

Zastanawiam się, czy to pan, sam, zainteresował witrażami, czy ojciec miał duży wpływ na pańską przyszłość?

Jeżeli przebywa się w środowisku witrażystów, obserwuje się na co dzień ojca przy pracy, to nadchodzi ten moment gdy chce się robić to samo. Miałem to wszystko pod okiem, widziałem jak to się dzieje, tworzy, co się robi i jak człowiek w tym wzrasta, to w końcu sam chce dzieło ojca kontynuować. Tak to się zaczęło.

Więc kiedy i gdzie rozpoczął Pan naukę w zawodzie?

Naukę rozpocząłem w roku 1973, u ojca i praktycznie od niego wszystkiego się nauczyłem, tata przekazał mi tyle wiedzy i umiejętności ile sam posiadał i ja to kontynuuję.

Czy Pan ma już wyznaczonego, albo myśli o tym, kogo mógłby wykreować na swojego następcę?

Z tym jest mały problem, dlatego że moje dzieci nie interesują się witrażem na tyle i nie mają aż takich zdolności artystycznych, aby je w to wdrażać. Ja również nie starałem się ich na siłę do czegokolwiek zmuszać, bo to nie jest metoda. Uważam, że każdy powinien iść w tym kierunku w którym się czuje najlepiej i w związku z tym nie mam nikogo kto mógłby mnie zastąpić. Nie ukrywam, iż liczę, że znajdzie się ktoś, (być może nawet moje wnuki) kto to poprowadzi firmę dalej. Na szczęście równolegle działa firma mojego brata Marka, który także kontynuuje tradycje rodzinne, a do tego ma dwóch synów, którzy pracują w tej dziedzinie, co daje gwarancję, że witraże nadal będą powstawać pod nazwiskiem – JANEK.

Czy na witraż można przenieść wszystko? Każdy projekt, zdjęcie lub obraz?

Barwy-szkla-2014-Witroart-7
Okna w pracowni pełnią ważne funkcje

Witraż można zrobić z wszystkiego, tylko nie wszystko się nadaje. Był taki moment, że robiłem rzeczy które zupełnie się nie nadawały na witraż. Kiedyś wykonałem dla pewnego klienta obraz Picassa bo taki sobie zażyczył. Zrobiłem Mona Lisę w witrażu, a trzeba przyznać, iż jest to obraz, który praktycznie się nie nadawał… Ale udało się. Generalnie witraż ma swoje prawa i pewne rzeczy po prostu do tego pasują, inne zaś nie. Ale dzisiejszym rynkiem rządzi klient i jeżeli on sobie czegoś zażyczy i jest szansa żeby to zrobić, to dlaczego by nie spróbować?

Jakie było pana największe zlecenie?

Takich zleceń było sporo. Wyróżniam te które dawały mi ogromną satysfakcję twórczą np. wykonałem witraże w całym kościele pod wezwaniem św. Elżbiety we Wrocławiu, Narodzenia Pańskiego w Poznaniu i w wielu innych obiektach sakralnych i świeckich. Niezmiernie ważne są dla mnie prace renowacyjne i konserwatorskie, a wśród nich „perełkami” nazwałbym takie obiekty jak Katedra Oliwska czy Sanktuarium w Gietrzwałdzie.

Miał pan też jakieś zlecenia zza granicy?

Owszem, za granicą również wykonywałem witraże np. w Malmő w Kościele Misjonarzy Oblatów; na Ukrainie w Obuchowie koło Kijowa, a także dla klientów z Niemiec, Francji, Szwajcarii czy Kanady.

Czy za granicą jest dużo pracowni witrażowych?

Na pewno jest ich mniej niż w Polsce, chociaż jeżeli są, to znajdują się w rejonach stricte katolickich. Wykonując prace konserwatorskie często znajduję adnotacje kto i kiedy te prace realizował, docieram do firm, które istniały i zatrudniały nawet po 60 – 70 osób i aż wierzyć się nie chce, że takie firmy istniały na początku XX wieku. Tworzyły witraże w bardzo dużej liczbie kościołów, rocznie dochodząc nawet do 50 – 60.

Ile osób zatrudnia w chwili obecnej WITROART?

Na dziś WITROART zatrudnia na stałe dwie osoby. W momentach większych zleceń korzysta się z usług dodatkowych pracowników. Współdziałamy również z plastykami, z którymi dobrze się rozumiemy, mamy wspólny kierunek myślenia. Dzięki temu tworząc coś na papierze wiedzą, że ja to odczytam. Taka współpraca rodzi pożądane efekty.