Trzypokoleniowa tradycja

Rozmowa z Panią Marią Powalisz-Bardońską oraz Panem Jakubem Bardońskim

Aleksandra Ratajczak

W 1936 roku, artysta plastyk, absolwent Szkoły Sztuk Zdobniczych – Stanisław Powalisz założył w Poznaniu prywatną pracownię witraży. W czasie swojej działalności twórczej, wykonał witraże dla ponad kilkudziesięciu kościołów. Po jego śmierci, w 1968 roku, pracownię przejęła jego córka, Maria Powalisz – Bardońska, absolwentka PWSP w Poznaniu i Historii Sztuki na poznańskim UAM. Przez ponad 40 lat pracy, stworzyła witraże dla ponad 100 kościołów. Warto wspomnieć, że sam Kardynał Stefan Wyszyński w 1978 roku, zlecił Pani Marii zaprojektowanie i wykonanie dla katedry w Gnieźnie kompleksu witraży przedstawiających życie św. Wojciecha. Od 1991 roku Pracownią Witraży Powalisz kieruje wnuk Stanisława Powalisza – Mistrz Rzemiosła Artystycznego Jakub Bardoński, który wraz z żoną współtworzy obecne projekty. Pan Jakub i jego mama Maria zgodzili się na rozmowę ze mną, dotyczącą twórczości ich rodziny.

Pracownia została założona w 1936 roku, wkrótce przypada 80 – lecie, czy planują Państwo w jakiś szczególny sposób uczcić tą datę?

J.B: Pomyślimy, jeszcze mamy trochę czasu, dwa lata, właściwie jakieś 18 miesięcy, więc trzeba się zastanowić. Trzeba przyjąć konkretny miesiąc, bo data, kiedy został otwarty warsztat jest względna. Na pewno jakoś to uczcimy lecz na chwilę obecną jeszcze nie ma dokładnych planów.

Barwy-szkla-2014-Trzypokoleniowa-tradycja-3
Kącik historii Pracowni Witraży Powalisz

Przez te 80 lat co Państwo uważają za największy sukces pracowni?

P-B: Trudno powiedzieć. Był okres kiedy ojciec miał bardzo duże osiągnięcia w swoim życiu chociaż wojna mu je w pewnym momencie przerwała, po wojnie też dużo   pracował. Później ja robiłam witraże a teraz syn stara się kontynuować tradycję, więc każdy ma swoje zasługi. Każdy ma osobne wzloty, którymi się zapisał.

JB: Dużym osiągnięciem było na pewno wykonanie witraży w Archikatedrze w Gnieźnie, gdzie mama wykonała witraże z życia św. Wojciecha. Była to duża, poważna realizacja.

M.P-B: Dla mnie rzeczywiście to było największym osiągnięciem.

JB: Takim kolejnym ważnym projektem, ważną realizacją był np. witraż w Katedrze w Pelplinie.

M.P-B: tak, zgadza się, olbrzymia realizacja, bardzo duży witraż, ma 56 metrów kwadratowych, bez rozety.

A jak wyglądała praca w Archikatedrze w Gnieźnie, która trwała blisko 16 lat?

M.P-B: Witraże wykonałam przede wszystkim w oknach u góry i w kaplicach, ale nie we wszystkich, w niektórych były dawne witraże, które należało zostawić. Ja zrealizowałam swoje projekty w trzech kaplicach za Prezbiterium i w kaplicy Najświętszego Sakramentu.

Barwy-szkla-2014-Trzypokoleniowa-tradycja-4
Witraż z NMP z Jezusem z Pracowni Witraży Powalisz

Czy kardynał Stefan Wyszyński osobiście zlecił Pani wykonanie witraży w Gnieźnie? To bardzo ogromna nobilitacja.

M.P-B: Tak, osobiście. Zdecydowanie, to wyróżnienie, ale to cała przyjemność po mojej stronie znać takiego wspaniałego człowieka.

Jakoś szczególnie Pani Go zapamiętała?

M.P-B: Jak mogłam go nie zapamiętać? Pamiętam, że byłam zdziwiona kiedy po prostu traktował mnie jako specjalnego gościa – zawsze z pełnym szacunkiem, miał bardzo duży szacunek dla kobiet. Nie robił tego na pokaz, ale to było jego wewnętrzną potrzebą. Miał też nieprawdopodobną osobowość, taką wnikliwą, obserwacyjną.

A czy robił jakieś uwagi do projektów czy zostawił Pani wolną rękę?

M.P-B: Nie, nie robił uwag, zostawił mi tylko wytyczne a realizacja należała do mnie. Dopóki był zdrowy, to odprowadzał mnie aż do samochodu i zawsze mnie błogosławił mówiąc: „Niech Pani uważa na drogę do Poznania, bo jest niebezpieczna i pojedzie Pani sama”. Tak wiele troski było. I zawsze dostawałam mały prezencik dla moich synów, w postaci słodyczy.

Barwy-szkla-2014-Trzypokoleniowa-tradycja-5
Sala witrażowa w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze zaprojektowana i wykonana w 1981 r. w Pracowni Witraży Powalisz

Sama pracowała Pani nad witrażami w Gnieźnie, czy ktoś Pani pomagał?

M.P-B: Nad projektami i kartonami w skali 1:1, absolutnie od A do Z pracowałam sama. A przy wykonawstwie pomagali mi pracownicy z naszego warsztatu.

Dawniej w pracowni było więcej współpracowników czy zawsze były to osoby z rodziny związane z pracownią?

M.P-B: Kiedyś było dosyć wielu współpracowników, lecz z czasem to uległo zmianie. Na chwilę obecną na rynku jest za dużo witrażystów. Kiedyś nie było ich tak wielu bo nie było dużo zamówień. W czasach PRL-u nie budowano wielu kościołów, natomiast teraz to uległo zmianie. Powstaje wiele nowych kościołów więc i konkurencja jest ogromna.

J.B: Ale trzeba wspomnieć, że to nie tylko kościoły, jest też dużo zamówień do obiektów publicznych.

A czy osoby prywatne też zamawiają witraże? Np. do domu?

M.P-B: Zdarzają się takie zamówienia, teraz jest ich mniej bo przestały być modne witraże w domu, ludzie przez okno chcą widzieć naturę.

J.B: Też są klienci, którzy zamawiają do domów, ale to już kompleksowo otrzymują z zamówionym oknem. Zazwyczaj jakiś prosty witraż, przeszklenie proste witrażowe bez większych komplikacji.

A renowacje? Czy jest ich dużo?

J.B: Renowacje witraży są, wystarczy że Stanisław Powalisz, czyli mój dziadek, wykonał wiraże np. w 1936 roku, to one praktycznie nadają się do renowacji. Sam wykonywałem renowację witraży mojej mamy, wykonanych w 1967-1968 roku lub tych z 1962 r. Renowacja polega głównie na wymianie profilu ołowianego lub zachowaniu starego, gdyż wartość witraża jest wtedy większa lub podmienieniu jakiś poszczególnych szybek, które zostały uszkodzone. Trzeba je domalować lub wymienić na nowe.

Co wpłynęło na to, że Pani tak jak ojciec postanowiła zająć się robieniem witraży?

M.P-B: Mój ojciec upatrzył sobie mnie na następcę, ponieważ dużo rysowałam i lubiłam rysować, więc postanowił mnie przyuczyć.

A Pan? Mama zaraziła pasją, że postanowił Pan kontynuować rodzinną tradycję?

J.B: Bardzo podobało mi się to, co mama robiła, więc też postanowiłem się tym zająć. To było bardzo ciekawe, w końcu tak jak mama zawsze mówiła, że wzrastała miedzy szkłem, między szkłem się urodziła, tak ja przychodząc do warsztatu, też nieustannie stykałem się z szybkami, różnymi projektami, pracami. Tworzenie witraży jest bardzo ciekawe, zawsze człowiek zobaczy coś nowego, przemieści się, spotka nowych ludzi, zwiedzi coś przy okazji, to też ma swoje dobre strony. Można swoją pracę później podziwiać w różnych miejscach nie tylko w Polsce ale i za granicą. Takie zamówienia też się zdarzają, np. w Austrii, w Norwegii cały kościół za kołem podbiegunowym, w Anglii, we Włoszech.

M.P-B: Kilka witraży pojechało też do Jana Pawła II, Matka Boska Częstochowska, św. Wojciech i św. Stanisław, taki ołtarzyk. Jako prezent przesłany przez diecezję Gnieźnieńską.

Na czym polega przyznanie tytułu Mistrza Rzemiosła Artystycznego?

M.P-B: Przede wszystkim należało zebrać całokształt wykonanych prac, lecz w tej chwili już takiego tytułu się nie przyznaje, właściwie on już nie istnieje. Ten kto go otrzymał kiedyś może poczuć się wyróżniony. Wtedy trzeba było brać udział w wystawach które były organizowane w całej Polsce w różnych miastach, tam trzeba było uzyskać jakieś wyróżnienie lub medal. Więc nie liczył się tylko udział ale należało też zaznaczyć swoją obecność. W momencie gdy było sporo tych osiągnięć, to komisja Rzemiosł Artystycznych, wysyłała wniosek do Ministra Kultury i Sztuki o przyznanie tego tytułu.

J.B: Tytuł ten podwyższa wartość danego warsztatu, mając taki tytuł zawsze pokazuje się, że było się docenionym przez Ministerstwo Kultury i Sztuki.

Barwy-szkla-2014-Trzypokoleniowa-tradycja-6
Nagroda dla Pani Marii Powalisz-Bardońskiej za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej przyznana przez Arcybiskupa Stefana Gądeckiego

Czy w chwili obecnej jest dużo zleceń dla witrażystów? Czy są okresy że nie ma pracy?

J.B: Trzeba się starać, dzisiaj zamówienia same nie przychodzą trzeba poszukiwać pracy, reklamować się. Zazwyczaj otrzymuje się do wykonania renowacje lub inne zlecenia i w ten sposób zachowuje się płynność. Ale zawsze mówię, że gdyby było więcej zamówień, to nie byłoby źle. Więc trzeba się starać. W tej chwili witrażami zajmuję się wspólnie z żoną, razem działamy, nie mamy więcej współpracowników, gdyż skurczyliśmy się do minimum potrzeb.

A czy widzi Pan w przyszłości kogoś na swoje miejsce? Czy będzie czwarte pokolenie w Pracowni Powalisz?

J.B: Trudno powiedzieć, syn na razie się uczy i zobaczymy co będzie. Najpierw niech się wyuczy a później może coś mu się zmieni z biegiem czasu. To jest trudne zajęcie, o pracę trzeba się ciągle starać, trzeba jeździć, rozmawiać klientem, spotkać się, zareklamować. Zupełnie w 8 godzinnych normach pracy nie da się zmieścić, bo należy poświęcić znacznie więcej czasu. Jak się kocha swoją pracę, to naturalne że trzeba się przyłożyć. Wiele razy też widziałem kiedy mama spędzała wiele czasu do późnych godzin nocnych żeby wykonać i dokończyć projekty.

W tej chwili mama robi archiwizację projektów, przychodzi codziennie i opisuje wszystko.