Autor: Andrzej Bochacz

Miłośnicy witraży i mozaiki – spotkanie w Legionowie

W dniach od 10 do 12 czerwca 2016 roku zapraszamy do Legionowa.

Jak co roku będziemy robili witraże. Jest  miejsce dla początkujących i zaawansowanych pasjonatów tej sztuki.

Wymiana doświadczeń, ciepła herbata, przyjemna i nasycona szkłem do granic możliwości atmosfera.

Tym razem uzupełnieniem dla witraży będą także mozaiki.

Program:

  • 2016.06.10 (piątek) godz. 17.00 – rozpoczynamy i działamy, aż do snu
  • 2016.06.11 (sobota) godz. 10.00 – drugi dzień zmagań
  • 2016.06.12 (niedziela) godz. 10.00 do 16.00 – trzeci dzień i pożegnanie

Co będziemy robili podczas legionowskiego spotkania:

  • razem z uczniami szkoły od jesieni realizujemy witraż „Przyjaciele Kubusia Puchatka” – 92 x 92 cm – pierwsza grupa będzie wycinała szkło, szlifowała, owijała, lutowała, patynowała a na końcu, w niedzielę zamontujemy witraż
  • druga grupa wykona fragment szklanej mozaiki z postacią Chrystusa z „Ostatniej wieczerzy”

Poznacie nowe techniki lub będziecie doskonalili swoje umiejętności. Spotkacie koleżanki i kolegów, którzy mają spora wiedzę oraz duże doświadczenie.

W sobotę (2016.06.11) o godz. 18.00 zostaną wygłoszone dwa interesujące referaty:

  1. Pracownia witrażowa jako hobby a może źródło utrzymania, czyli jak prowadzić pracownię witrażową.
  2. Witrażowa wycieczka po Wrocławiu.

Miejsce spotkania

Powiatowy Zespół Szkół i Placówek
ul. Jagiellońska 69
Legionowo

Niezbędne jest wcześniejsze zarejestrowanie i zgłoszenie uczestników w szkole.

W związku z tym konieczna jest wcześniejsza (do 31 maja 2016)  rejestracja listy uczestników.

Warunki uczestnictwa:

  • udział gratis
  • zgłoszenie wysłane na e-mail redakcja@barwyszkla.pl  (imię nazwisko, nr telefonu kontaktowego, z jakiego miasta jedziesz) 
  • potwierdzenie zgłoszenia od Barw Szła
  • liczba miejsc ograniczona
  • nie zapewniamy noclegu, ani wyżywienia

 

Witrażowy sylwester – Wiedeń

Jan Sas

Wycieczka do Wiednia nie jest dzisiaj wielkim wyzwaniem.

W ciągu kilku godzin dotrzemy do miejsca przeznaczenia a środków transportu jest w bród. Tak pomyślałem i zrobiłem kilka miesięcy temu. Sylwester w stolicy Austrii, to prawdziwa przyjemność. Tego wyjątkowego dnia wiedeńska starówka zamieniła się w ogromny teren imprezowy. Podobno jest tak każdego roku. Sylwestrowy szlak objął centrum miasta, Plac Ratuszowy i Prater. Wzdłuż niego rozstawione były dziesiątki punktów gastronomicznych. Królowały w nich poncz, piwo i kulinarne smakołyki. Doliczyłem się kilkunastu scen, z których płynęła różnorodna muzyka – walc, operetki, rock, pop, folk i wiele innych. Szczególną popularnością cieszyła się Klassikmeile na ulicy Graben, gdzie dominowały utwory klasyczne. Wiedeńskie szkoły tańca przygotowały przyspieszone kursy nauki walca. W ten sposób ulica Graben zamieniła się w salę balową na świeżym powietrzu. O północy na Placu Ratuszowym i w parku Prater podziwialiśmy pokazy sztucznych ogni. Wiedeń.

Wieczór skończył się długo po północy. A rano wiedeńskie „śniadanie kacowe” na Placu Ratuszowym. To coroczna tradycja z telebimem, na którym wyświetlana jest transmisja Noworocznego Koncertu Wiedeńskich Filharmoników. Uczta dla ducha i oddech dla ciała. To co przez wiele lat oglądałem na telewizyjnym ekranie, z niezapomnianym komentarzem Pana Bogusława Kaczyńskiego, mogłem podziwiać niemal na miejscu.

Prochy zamordowanych w obozie koncentracyjnym z Mauthausen
Prochy zamordowanych w obozie koncentracyjnym z Mauthausen

Z Placu Ratuszowego jest kilka kroków do Placu Św. Szczepana, gdzie dominuje duma a zarazem symbol Wiednia – Katedra Świętego Szczepana. W sercu najstarszej części miasta wznosi się jedna a najstarszych świątyń Austrii.

Wewnątrz czterech wież katedry wiszą 22 dzwony. Najsławniejszy z nich Dzwon Marii Panny znany jako Pummerin, kilkanaście godzin wcześniej obwieszczał początek Nowego Roku. Jest to największy dzwon Austrii i trzeci co do wielkości bijący dzwon w Europie. Każde jego uderzenie niosło w nocy silnie odczuwalną falę dźwiękową.

Do katedry przyciągnęła mnie historia i uroda świątyni. Pragnąłem jednak przede wszystkim nacieszyć oczy widokiem, jak się spodziewałem, wspaniałych witraży. Jakiś czas temu dane mi było doświadczyć artystycznych uniesień w podobnej katedrze w Kolonii. Równie piękne przeszklenia oglądałem w Kościele Mariackim w Krakowie.

Jakże wielkim zaskoczeniem była surowość witraży, sprowadzona w zasadzie do bezbarwnych, lekko zabarwionych, geometrycznie przyciętych szybek. Podczas oglądania obrazów, rzeźb i zdobień architektonicznych odnalazłem po chwili kilka bajecznie kolorowych witraży. Schowane za dominującym prezbiterium są mało widoczne. Wygląda jakby nikomu nie były potrzebne.

W sumie, całe szczęście, że nie zamurowane. Kilka miesięcy temu byłem w Środzie Wielkopolskiej, gdzie podczas remontu nowy ksiądz proboszcz podjął śmiałą decyzję, aby zdjąć „takie coś” ze ściany nad prezbiterium. A tam, pod tynkiem poważnie uszkodzony witraż z postacią Chrystusa. Dzisiaj w tym oknie, dumnie lśni gołębica – Duch Święty -utrzymana w konwencji dwóch sąsiadujących witraży z poznańskiej pracowni Powalisza.

Pomyślałem sobie, że może taki los nie spotka ukrytego piękna z wiedeń skiej katedry.

Z jednej strony łatwo zrozumieć przejrzystość monumentalnych okien. Wielkie rozmiary świątyni wymagają wprowadzenia jak największej ilości światła do wnętrza. Początkowo ograniczono się do zdobienia jedynie okien części prezbiterium. Tego typu budynki niemal nieustannie były remontowane, przebudowywane lub odbudowywane. Największych zniszczeń katedra doświadczyła podczas II wojny światowej.

Tak mijały dziesięciolecia, zmieniał się wystrój wnętrz a witraże ze scenami ewangelicznymi i historycznymi pozostawały zwyczajowo w tych samych oknach.

Dziwne i zaskakujące jest przywiązywanie tak niskiej rangi do witraży. Ten stan tym bardziej zdziwił mnie, gdyż duże okno w chórze za organami wypełnione jest współczesnym, granatowo-czerwonym witrażem, który z pewnością nie doświetla wnętrza.

Ot tak różne podejście i tak odmienne „użycie” tak ważnych dla mnie dzieł sztuki. Wiedeń – wspaniały sylwester i wiele zaskoczeń.

Katedra Św. Szczepana - Wiedeń. Zniszczenia po II wojnie światowej
Katedra Św. Szczepana – Wiedeń. Zniszczenia po II wojnie światowej

 

Biżuteria witrażowa

Agata Mościcka

Człowiek jest istotą próżną i w zasadzie od początków istnienia cywilizacji lubił przystrajać się piękną biżuterią. Od czasów antycznych kamienie szlachetne w wielu ozdobach były montowane de facto metodą witrażową, ale przełomowy dla biżuteria witrażowa był tak naprawdę rok 1885. W tym roku Louis Comfort Tiffany, syn właściciela  firmy jubilerskiej Tiffany and Co. założył firmę Tiffany Glass Company, przekształconą następnie w Tiffany Studios i to właśnie tam powstawała oprócz znanych, stylowych lamp, ceramiki i innych bibelotów, przepiękna witrażowa biżuteria. Louis Tiffany zasłynął ze swoich wspaniałych, barwnych ważek, które najpierw pojawiały się w jego witrażowych lampach, a następnie zalśniły bogactwem szlachetnych kamieni w postaci broszek. Nadal jednak elementy ich skrzydeł były stylizowane na witraże. Naszyjniki stworzone przez Louisa Tiffany’ ego  to również miniaturowe, witrażowe rękodzieła. Jeden z pierwszych wykonanych przez niego naszyjników, z pawiem, to majstersztyk sztuki jubilerskiej, w którym wyraźnie widać zastosowanie techniki witrażowej.

Biżuteria witrażowa tego autora charakteryzowała się delikatnymi, roślinnymi wzorami. W swojej technice tworzenia biżuterii witrażowej Tiffany używał kamieni szlachetnych, ale także szkła, korali, emalii czy dużych płaszczyzn metalu. Dzięki temu biżuteria witrażowa wykonywana jego techniką była niezwykle oryginalna i unikatowa. Louis Tiffany była autorem nowatorskiej metody barwienia szkła na opalizujący kolor i właśnie tego rodzaju szkła również używał w swoich wyrobach biżuteryjnych, co podkreślało ich wyjątkowość. Używał folii miedzianej, a poszczególne elementy lutował cyną. Zrewolucjonizował w ten sposób technikę tworzenia witraży. Stała się ona o wiele prostsza i tańsza, przez co bardziej dostępna, aczkolwiek wyroby jubilerskie Tiffany’ego  nigdy nie należały do tanich ze względu na wyjątkową oryginalność  i precyzję wykonania. Właśnie metodą Tiffany’ego od tej pory tworzyło się najczęściej biżuterię witrażową.

W okresie Secesji, witraż stał się bardzo popularną ozdobą  wnętrz budynków, ale również charakterystycznym elementem biżuterii. Jest to okres wyjątkowej finezji w tworzeniu wyrobów jubilerskich. Nadzwyczajna staranność wykonania i niespotykane wzornictwo, pełne fantazyjnych wzorów roślinnych, sylwetek owadów i elementy witrażowe to właśnie wyróżnia biżuterię czasów Secesji na tle ozdób z innych epok.  Wzornictwo biżuterii secesyjnej ma całkowite przełożenie na stylistykę stosowaną w tym czasie w tworzeniu witraży okiennych i innych, montowanych w pomieszczeniach. Świat bajkowy, fascynujący i urzekający swoim pięknem, to główny temat zawarty w witrażowej biżuterii  Art Nouveau.

Przez wieki kunszt wykonawstwa biżuterii secesyjnej pozostał niedościgniony i nikt nie stworzył już ozdób jubilerskich z tak wiernym odwzorowaniem sztuki witrażowej. Współcześnie biżuteria witrażowa cieszy się coraz większą popularnością, nie tylko ze względu na jej wyjątkową oryginalność, ale też ze względu na trend do personalizowania biżuterii. Biżuterię witrażową cechuje indywidualizm, nie są to produkty robione masowo, tylko w małych pracowniach artystycznych, czasami na specjalne zamówienie, nie sposób więc znaleźć dwóch identycznych egzemplarzy. Na życzenie klienta wyrób może zawierać w sobie coś szczególnego, co jest mu bardzo bliskie, np. motyw z obrazu, z grafiki, ulubiony kamień szlachetny lub taki, który jest przypisany danemu znakowi zodiaku. Stosuje się metodę tworzenia witraży z przestrzenią pomiędzy dwoma szkiełkami, gdzie umieszcza się na przykład suszone kwiaty. Może to być kwiatek od ukochanego. Następnie szkiełka są łączone i lutowane techniką Tiffany’ego. W ten sposób można, po zamontowaniu zawieszki, tworzyć wyjątkowe, spersonalizowane naszyjniki czy kolczyki.

Tworzona jest również biżuteria wzorowana na antycznym sposobie montowania kamieni szlachetnych metodą witrażową. Ich różnorodność kolorystyczna, w połączeniu z blaskiem kruszcu w jaki są oprawione kamienie, przywodzi na pamięć na przykład drogocenne skarby z X wieku.  Analizując historię biżuterii w dziejach człowieka i oglądając zgromadzone eksponaty z różnych epok można zauważyć  coś niezwykle istotnego. Człowiek od czasów piramid uważał za piękne komponowanie ze sobą barw w taki sposób, jak robione jest to w technice witrażowej.  Można więc z całą pewnością stwierdzić, że skoro biżuteria, wykonywana sposobem w jaki wykonuje się witraże, budzi  zainteresowanie człowieka od zarania wieków to  jeszcze długo będzie swym pięknem cieszyć ludzkie oczy.

Korpus witraży z lat 1800–1945 w kościołach rzymskokatolickich metropolii krakowskiej i przemyskiej

Nie będę ukrywał – rozpiera mnie duma – dotarły do mnie dwa kolejne tomy serii wydawniczej – „Korpus witraży z lat 1800–1945 w kościołach rzymskokatolickich metropolii krakowskiej i przemyskiej”. Projekt jest realizowany pod kierownictwem prof. dr. hab. Wojciecha Bałusa i zakłada skatalogowanie wszystkich witraży powstałych pomiędzy 1800-1945, które znajdują się obecnie w kościołach na terenie metropolii krakowskiej i przemyskiej. Przedsięwzięcie jest realizowane we współpracy z Corpus Vitrearum. Jest to międzynarodowa organizacja, która zajmuje się badaniami nad sztuką witrażu.

„Korpus witraży…” jest pionierskim wydawnictwem, o którym w naszym kraju mówiło się już od kilku lat.

Pierwszy tom serii prezentowaliśmy na naszych łamach przed dwoma laty. Został on opracowany przez Danutę Czapczyńską-Kleszczyńską oraz Tomasza Szybistego przy współpracy Pawła Karaszkiewicza i Anny Zeńczak. Obejmuje on miasto Kraków. Autorami drugiego tomu jest Tomasz Szybisty, który współpracował przy tworzeniu publikacji z Danutą Czapczyńską-Kleszczyńską. Dokumentuje on witraże w archidiecezji krakowskiej w dekanatach pozakrakowskich. W trzecim tomie znalazły się witraże znajdujące się w kościołach diecezji bielsko-żywieckiej. Autorami są Irena Kontny oraz Tomasz Szybisty.

Po dziesięcioleciach zaniedbań w tej dziedzinie sztuki przedsięwzięciu rejestracji i opracowaniu naukowemu zasobów witraży sakralnych w różnych rejonach kraju towarzyszy sprzyjająca atmosfera. Niewątpliwie najważniejszym jest udział wybitnych specjalistów, naukowców. Na szczególne słowa uznania zasługują autorzy zdjęć. Dzięki doświadczeniu, wysokim umiejętnościom fotografów Grzegorza Eliasiewicza i Rafała Ochęduszko oraz  profesjonalnemu sprzętowi wszystkie zdjęcia są doskonałe.

Należy wspomnieć, że ta naukowa praca jest realizowana i finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Prywatnie znam wielu z autorów i wiem jak niewiele mają czasu na życie prywatne. Każda wolna chwila jest przeznaczana na realizację tego wielkiego projektu. Kto weźmie do ręki wydane dotychczas tomy poczuje tysiące godzin wysiłku dużej grupy osób, którego efektem jest fascynujące dzieło.

Obecne rozmiary zrealizowanej pracy oraz ambitne plany, nie tylko przywracają o zawrót głowy, ale każą skłonić głęboko głowę przed osiągnięciami oraz zamierzeniami licznej grupy autorów.

„Korpus witraży…” jest serią dostosowaną do dzisiejszego świata, który poznajemy w coraz mniejszym stopniu przez tekst, a w większym tylko przez obrazy. Bezcenna część faktograficzna zaspokaja potrzeby informacyjne przez możliwie dokładne opisy witraży. To jest od zawsze największy mankament, gdyż większość przeszkleń jest pozbawionych sygnatur. Historyczna dokumentacja często nie istnieje lub zaginęła. Tymczasem witraż został zaprojektowany przez artystę, pracownia go wykonała a wszystko to wydarzyło się w określonym czasie. Każde dzieło to odrębna historia, o której można by napisać co najmniej opowiadanie. Oglądając ponad 1.000 stronic trzech tomów „Korpusu witraży…” przypominam sobie liczne cytaty z lektury prac Danuty Czapczyńskiej-Kleszczyńskiej, Magdy Ławickiej, Jurija Smirnowa i innych badaczy, które przenosiły mnie niejednokrotnie: do tętniącej życiem pracowni S.G.Żeleńskiego, do lwowskiej kancelarii parafialnej, na stanowisko wystawiennicze w Paryżu, czy do kościoła Franciszkanów, kiedy to Stanisław Wyspiański po zamontowaniu odbierał swoje dzieło – „Bóg Ojciec”. A przecież to ledwie ułamek z losów każdego witraża.

Sięgając po „Korpus witraży…” i sugerując się długim i trudnym tytułem, niektórzy mogliby spodziewać się bogatego i suchego przekazu naukowego. Tymczasem będziemy mile zaskoczeni bogactwem zdjęć, które dodatkowo są dobrze opisane. Na stronach tomów dominują wspaniałe zdjęcia. Czytelnik, nabywając tę publikację, musi przygotować się na dużą zdjęć i niekiedy reprodukcji. W dzisiejszym obrazkowym świecie publikacja eksponuje witraże kościołów metropolii krakowskiej poprzez obrazy wybranych dzieł. Ten zamysł  został wykonany w umiejętny i wyważony sposób.

Szczegółowy wykaz bibliograficzny oraz indeks osób i pracowni w każdym z tomów będą cennymi wskazówkami w dalszych poszukiwaniach w wybranych zakresach.

„Korpus witraży…” jest niewątpliwie jednym z największych przedsięwzięć wydawniczych odnośnie sztuki witrażu w naszym kraju, jeżeli w ogóle nie największe. Takiego kompendium wiedzy w omawianym zakresie nie było jeszcze w Polsce. To unikatowe dzieło. To prawdziwa encyklopedia. Doskonale skomponowana i wydana.

Dla naukowców, przyjaciół i miłośników sztuki witrażu to lektura obowiązkowa.

Witraże – Józef Mehoffer – we Fryburgu

Misterjum polskiej sztuki zagranicą. Witraże Józefa Mehoffera we Fryburgu szwajcarskim.

Dr TADEUSZ SZYDŁOWSKI, prof. Uniw. Jagiel.

kuryer-literacko-naukowy-1938-11-21

O OSTATNIEJ WYSTAWIE KRAKOWSKIEJ.

Na wystawie p. t.: „Józef Mehoffer i jego uczniowie*, otwartej z końcem października b. r. w Krakowskiem Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, zwracały ulwagę wchodzącego przedewszystkiem trzy duże kartony witrażowe, umieszczone na wprost wejścia. Były to projekty okien dla kościoła w Turku i dla katedry we Włocławku, należące do najnowszych prac, z tej przez prof. J. Mehoffera z niezrównanym talentem przez całe życie uprawianej dziedziny. Przypomniały się 'widzom inne dzieła analogiczne, które przesuwały się przez nasze wystawy od lat przeszło czterdziestu, a olśniewały bogactwem inwencji i mistrzostwem opracowania.

Niełatwo zdać sobie sprawę z właściwego efektu kartonów witrażowych, wyobrazić je sobie w żywym materjale, w blaskach świateł i barw; dopiero witraż wykonany i osadzony na miejscu przeznaczenia, daje radosne upojenie oczom. W Krakowie mamy na szczęście możność zapoznania się z pięknem witraży Mehofferowskich, jest ich bowiem kilka w Katedrze na Wawelu, w oknach nawy krzyżowej, oraz w kaplicach: Szafrańców i świętokrzyskiej. Dwa okna w tej ostatniej szczególnie są wymowne dzięki pięknemu ujęciu motywów i świetnej orkiestracji barw. Jeśliby jeszcze zaszklono trzecie okno, powstałaby całość harmonijna, arcydzieł sztuki w tej kaplicy nagromadzonych, oraz cennej polichromii, szlachetne dopełnienie.

Witraże, znajdujące się wysoko w oknach nawy krzyżowej d na miejscach nie dość widocznych, nie zwracają na siebie tyle uwagi, jakby się to im słusznie należało. Szkoda niezawodnie dotkliwa, iż reszta okien głównego korpusu katedry nie została wypełniona witrażami, skutkiem czego nie został tam dotychczas osiągnięty efekt artystyczny na szerszą skalę.

ZWYCIĘSTWO MEHOFFERA NA KONKURSIE R. 1894.

Wybitnego talentu Mehoffera do dekoracji monumentalnej nie umiano w Polsce dostatecznie wyzyskać. Możność stworzenia (wspaniałego dekoracyjnego zespołu dała artyście obca i daleka Szwajcar ja. Wiadomo, iż ów niezwykły sukces na arenie światowej odniósł Mehoffer zamłodu, że, mając lat dwadzieściapięć, brał udział w międzynarodowym konkursie na witraż dla kościoła św. Mikołaja we Fryburgu szwajcarskim. Wśród czterdziestu kilku (współzawodników, artystów różnych narodowości, za projekt swój pierwsza, otrzymał nagrodę, w następstwie czego powierzono mu opracowanie kartonów dla wszystkich okien kościoła.

Zadanie olbrzymie, które nie mogło być, oczywiście, rychło wykonane, a także dla zamawiających przedsięwzięcie trudne pod względem finansowym. To też przez długi czas zbierano na ten cel potrzebne fundusze i dopiero przed dwoma laty ukończono zaszklenie całego kościoła. Artysta opracowywał szczegółowo kartony dla witraży w miarę zapotrzebowania; w ten sposób pracą nad witrażami fryburskiemi zajęty był przez lat przeszło trzydzieści. Dzieło, rozpoczęte iw twórczym entuzjazmie młodości, rosło, potężniało i stało się naczelnem, największem dziełem jego żywota.

ZWIEDZENIE FRYBURGA PRZEZ KONGRES HISTORYKÓW SZTUKI W R. 1936.

Bardzo niewielu Polaków zna witraże fryburskie z autopsji. Szerzy się jeno wieść, że na turystów całego świata wywierają one wrażenie imponujące, a głoszą (wśród nich sławę polskiej sztuki. Mogłem to sprawdzić, gdyż udało mi się przed dwoma laty zwiedzić Fryburg z okazji międzynarodowego Kongresu historyków sztuki, który odbywał się w Szwajcar ji, a był Kongresem niejako wędrownym. Gdy bowiem w jego program wchodziło przedewszystkiem zapoznanie uczestników z przeszłością historyczną i artystyczną Szwajcarji, przeto obradowano kolejno w różnych większych miastach, a dużą część czasu poświęcono na oglądanie zabytków architektury i muzeów, oraz na wycieczki do miejscowości, ważnych z punktu widzenia historji sztuki.

Nie mógł być przytem oczywiście pominięty Fryburg, jako miasto przepięknie położone i posiadające dużo staroświeckiego charakteru, dzięki swym pięknym placom z ozdobnemi studniami, oraz charakterystycznym budowlom, zachowanym z czasu średniowiecza i renesansu. Wśród tych ostatnich zajmuje główne miejsce gotycki kościół św. Mikołaja, dawniej kolegjacki, a od r. 1925 katedralny.

Pragnąc zainteresować uczestników Kongresu witrażami Mehoffera w tej katedrze — by ów wkład polskiej sztuki do dziejów artystycznych Szwajcarji nie uszedł ich uwadze — obrałem za temat jednego z mych referatów na Kongresie: malarstwo polskie drugiej połowy KIK wieku, a w szczególności rozkwit malarstwa witrażowego, osiągnięty pod koniec wieku, dzięki twórczości Wyspiańskiego i Mehoffera. O witrażach Mehoffera mówiłem głównie na podstawie znajomości jego witraży krakowskich, oraz kartonów, znanych mi z wystaw, a także opierając się na relacjach świadków obcych i swoich (T. Stryjeńska i Wł. Kozicki).

Przygotowując mych kolegów po fachu na ujrzenie dzieł niezwykłych i godnych ze wszech miar uwagi nawet wobec arcydzieł wieków dawnych, zawsze w pierwszym rzędzie ich interesujących, miałem jednak nieco obawy, a może — jak sią to przecie nieraz zdarza — wielkie oczekiwanie moje i wielkie wyobrażenie o tem, co tam we Fryburgu miało objawić się oczom, dozna zawodu !?

Kongresiści, którzy mieli już za sobą zwiedzenie wielu kościołów l klasztorów, zaników, ratuszów i muzeów — a tego wszystkiego jest jednak w Szwajcarji spora ilość — poddawali sią ogólnemu wrażeniu, jakie daje Fryburg i ociągali nieco z wejściem do katedry, której gotycka architektura nie odznacza sią w swym zewnętrznym wyglądzie niczem szczególnieszem. Lecz każdy, kto wszedł do wnętrza, ulegał jego niezwykłemu czarowi. Źródłem owego czaru były przedziwne mozaiki szkieł barwnych, przyciągające ku oknom katedry zdumione oczy.

Jej wnętrze nie zachwyca strukturą i dość jest w niem pusto. Pilny poszukiwacz zabytkowych skarbów niewiele ich zdoła wyszukać. Prócz starych chrzcielnic i ambony, prócz stall i pięknej, kutej kraty późnośredniowiecznej, oddzielającej prezbiterium, nie dostrzeże wybitniejszych dzieł sztuki, z wyjątkiem znajdującej się w jednej z kaplic grupy figur kamiennych, przedstawiających Złożenie do grobu, które jest jednem z najcenniejszych dzieł szwajcarskiej rzeźby z początku XV w.

WITRAŻE W KAPLICACH NAWY GŁÓWNEJ.

Lecz w każdej z kaplic, otwartych rozległemi arkadami ku nawom, jaśnieje duży witraż, od którego nie podobna odstąpić obojętnie. Górą okien, gdzie łąki bujnych rozetowań utrudniają rozpostarcie szerszych pól witrażowych, oraz w kwaterach najwyżej położonych, wprowadził artysta przeważnie motywy ornamentacyjne, tworząc z nich niezmiernie urozmaicone i efektowne dekoracyjne fryzy. Wielkie zaś pola środkowe wypełnił jużto postaciami świętych (po czterech w każdem oknie), jużto większemi scenami figuralnemi. Postaci świętych ujęte zostały niezmiernie dobitnie — w sposób daleki od wszelkich szablonów — w najdramatyczniejszych momentach żywota, lub w ekstazie nadziemskiej. Występują oni z przynależnemi atrybutami na interesujących tłach, a w powodzi stylizowanych kwiatów, czy roślin. W dolnych kwaterach okiennych widzimy mniejsze obrazki, uzupełniające opowieść scenami z męczeństw i adoracji przez wiernych.

Wpatrując się w szczegóły, odkrywa się coraz to nowe piękności. To jakieś przedziwne fragmenty architektury i pejzażu, to arabeski czarodziejskie. Z niezwykłą pomysłowością splata Mehoffer najróżnorodniejsze motywy: postaci ludzkie, budowle, drzewa i kwiaty, blaski świateł i dymy kadzideł, w nieporównane, kalejdoskopowo mieniące się feerje barwne. Możnaby opisywać bujność motywów każdego pola, lecą słowa nie zdołają wyrazić ich rysunkowej subtelności, ich bogatej i wytwornej harmonji kolorystycznej.

Bodaj jeszcze więcej zainteresowania, aniżeli luźne postaci świętych, budzą wielkie kompozycje figuralne w oknach czterech kaplic. Przedziwnie piękny jest przedewszystkiem i witraż z przedstawieniem „Najśw. Sakramentu“. Widać z lewej uroczą, czystą dzieweczkę, uosabiającą Wiarę, jak adoruje w ekstazie Monstrancję, promieniejącą na tle ołtarza w blasku zapalonych świec. Po prawej stronie Chrystus ukrzyżowany odjął ręce od krzyża i podtrzymywany przez aniołów, pochyla się z miłością ku symbolicznej postaci Kościoła, która podstawia kielich, pod krew płynącą z Jego boku. U dołu obu tych scen świetnie zestawiona grupa radośnie barwnych aniołów, kołysze kadzielnice, buchające kłębami dymu.

W innem oknie Matka Boska z Dzieciątkiem przyjmuje ,Pokłon trzech Króli”. Widnieje nad Nią olbrzymia gwiazda, o wielkich promieniach, drgających łuną wielobarwną. Królów Wschodu, przybranych w szaty kapiące od złota i klejnotów, przywodzi wspaniały anioł z szeroko rozpostartemi skrzydłami.

We wszystkich witrażach utrzymany jest podział na odpowiadające sobie strefy. W dolnej części opisywanego tu okna widzimy Heroda na tronie, przy którym leżą ciałka Niewiniątek. W ramię króla wpija już zęby straszliwy kościotrup Śmierci. Przypatruje się temu szyderczo groźny szatan, pieszczący węża grzechu.

W dalszej kaplicy promienieje blaskiem „Matka Boska Zwycięska”, protektorka sławy wojennej Fryburga. Unosi się nad ziemią w girlandzie aniołów — obok niej archaniol Michał z mieczem ognistym. U dołu klęczy postać kobieca, personifikująca Rzeczpospolitą fryburską. Z prawej, wojownicy wracający ze zwycięskiego boju, ścielą sztandary w hołdzie. Całość drga uniesieniem radosnem. Z dziejami Fryburga i Szwajcarji związany jest także czwarty wielki witraż, wyobrażający bł. Mikołaja de Flue, orędownika jedności szwajcarskiej, dzięki któremu zwaśnione kantony łączą się w zgodzie na związkowym sejmie.

Tchną te opowieści nastrojem pogodnym, naiwnym czarem legend świętych. Płynie od nich jakby melodja łagodna, która wywiera urok niezwyciężony i darzy duszą ciszą kontemplacji.

Analizując artystyczną i techniczną stroną witraży, stwierdza sią przedewszystkiem niezrównane bogactwo malarsko-poetyckiej inwencji artysty, trzymane jednak na wodzy przez jasną budową kompozycyjną. Z jakąż naturalną swobodą, z jaką szczerą prostotą i wdziękiem stylizuje on swe figury; z jak niezwykłem poczuciem malowniczości wplata je między oryginalne i wytworne motywy ornamentacyjne.

W technice składania szkieł i władania linją, oraz barwą, opiera się Mehoffer na najlepszych tradycjach średniowiecznych, a wydobytą z nich naukę umie świetnie zastosować do tworzenia form nowych. Jego dzieła nie są, jak olbrzymia większość witraży XIX wieku, malowanemi obrazami, przeniesionemi na szkło, lecz mozaikami barwnemi, tworzonemi przy doskonałem zrozumieniu materiału i techniki. Są one poczęte i pomyślane ze szkieł barwnych i światła, które ma je przeniknąć, a całość złożona tak, by przy właściwej odległości układała się w wizje jasne i czytelne.

WITRAŻE W PREZBITERJUM.

Zaszklenie witrażami kaplic przynawowych było dokonane w latach 1895—1905, z wyjątkiem witrażu ze św. Mikołajem, osadzonego dopiero w r. 1916. Cały ten zespół stanowi najpiękniejszą epokę witrażowej twórczości Mohoffera. Po wojnie przystąpiono do zaszklenia pięciu wyniosłych okien prezbiterium. W trzech oknach środkowych wyobraził artysta „Trójcę Świętą”, pokonując zwycięsko wielkie trudności w wyrażeniu głębokich tajemnic dogmatu, dzięki bardzo rozważnemu posługiwaniu się symbolizmem, jak to podnoszą z uznaniem uczeni teolodzy (O. Berthier).

Dwa pozostałe okna boczne prezbiterium poświęcone zostały zobrazowaniu „Historji ruchu religijnego“ we Fryburgu, oraz „Historjl politycznej Fryburga”, Przesuwają się przed oczyma liczne zdarzenia, w których bierze udział duża ilość figur działających.

Uwzględniona została w drugiem z wymienionych okien nawet ostatnia wojna światowa. U dołu witrażu alegoryczna figura Historji przędzie kądziel i opowiada dzieje tej wojny, jak na to wskazują daty (1914—1918), umieszczone w głębi. Przerażona postać kobieca, uosabiająca Potomność zasłania twarz ręką.

Dzięki tym witrażom zyskała katedra fryburska — przedtem dość ponura w nastroju — urok niezwykły i pierwszorzędną ozdobę. Jest to rzadki wypadek, że rozległe wnętrze kościelne wypełnione zostało witrażami wyłącznie jednego artysty, dzięki czemu tu jego dekoracja posiada bardzo dobitny i jednolity charakter.

Gdy w niemym zachwycie wypatrywałem się w tę przedziwną całość, obudził się we mnie żal, że nie mamy takiego dzieła u nas przedewszystkiem w Krakowie, w którym Mehoffer żyje i tworzy od lat młodych. Wprawdzie fryburskie jego witraże przynoszą zagranicą chlubę naszej sztuce oraz narodowi, i mogą być świetnym dokumentem propagandowym, to jednak, gdyby któryś z krakowskich kościołów tak był w całości zaszklony, gdyby obok legend świętych czytać można było z jego barwnych okien dzieje Krakowa i Polski, byłoby to dla nas źródłem znacznie większej radości.

A bodaj, że i cudzoziemcy — wprawdzie mniej liczni — więcejby na takie witraże w Krakowie zwracali uwagi. We Fryburgu nie każdy dowiaduje się, że jest to dzieło polskie i rzadko który turysta zdaje sobie ] sprawę ze znaczenia tego zespołu witraży w dziejach polskiej sztuki, z tego, że one i wyrosły na naszym gruncie, i że najściślej i są związane z naszą kulturą duchową i artystyczną.

Gdy oprowadzano po wnętrzu katedry grupą niemieckich historyków sztuki, słyszałem z ust ich przewodnika wyjaśnienie: „eine der interessantesten Leistungen des Jugendstiles” Zbliżywszy się, podkreśliłem, że jest to dzieło polskiego artysty, które przetrwa wszelkie objawy owego „Jugendstilu”.

Dla zwiedzających katedrę urządzono piękny koncert muzyki organowej. Wielu uczestników, wpatrując się w witraże i wsłuchując się w poważne i głębokie dźwięki, trwało długo w milczeniu, w oderwaniu od smutków i trosk pod przemożnem działaniem sztuki.

W przekonaniu o wybitnej wartości witraży Mehoffera utwierdziłem się, poznawszy w krótki czas później witraże głośnego angielskiego prerafaelity, Burne Jones’a, w bazylice Notre-Dame de Fourviere w Lyonie. Doszedłem wówczas do wniosku, że owe lyońskie okna nie dorównują fryburskim pod względem świetności barwnej, oraz opanowania tajemnic i praw techniki witrażowej.

Okna w Kaplicy Kadetów w Akademii West Point

Agata Mościcka

West Point jest miejscem, w którym są starannie selekcjonowane grupy żołnierzy i cywilów, przeznaczone do zajęć akademickich i takie, które mają cechy przywódcze i umiejętności fizyczne, predysponujące ich do sukcesu w roli Kadetów w Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych .

Na terenie Akademii Wojskowej West Point znajduje się Kaplica Kadetów, znany punkt orientacyjny i symbol działalności religijnej Akademii.

Zaprojektowana została przez renomowaną firmę Cram, GOODHUE i Ferguson.

Budynek powstały w 1910 roku, został zbudowany z granitu.

Kaplica w sposób naturalny wkomponowuje się  w otaczający ją krajobraz.

Architektura budynku  łączy techniki i kształty gotyku z masywnością średniowiecznych twierdz.

Ten motyw architektoniczny zdominował później również inne budowle w West Point.

Kamienie wykorzystane do budowy kaplicy były wydobywane w West Point

Budowa kaplicy kosztowała 441.308 dolarów .

Witraż w prezbiterium w kaplicy kadetów w West Point
Witraż w prezbiterium w kaplicy kadetów w West Point

 

Witraże, zdobiące okna kaplicy zostały wykonane przez Willett Studios z Filadelfii.
Na wielkim oknie Sanktuarium, wyryto słowa, będące mottem Akademii –
„Obowiązek, Honor, Ojczyzna”.
Witraż ten był pierwszym, który został zainstalowany w oknach kaplicy.
Wszystkie szyby boczne tego witraża są pamiątkowe i są na nich wypisane roczniki kolejnych klas.
Pierwszy panel jest wyposażony w srebrne, grawerowane tabliczki z podpisami poprzednich kuratorów, wśród nich są nazwiska generałów MacArthura, Taylora i Westmorelanda.
Okna kaplicy przedstawiają wartości i cnoty Akademii West Point, obowiązek, ojczyznę i honor oraz także postacie Starego i Nowego Testamentu, które przez lata inspirowały kadetów.
Główne okno jest poświęcone tym, którzy służyli narodowi w ciągu wieków i którzy nadal służą mu  na co dzień.

Kaplica kadetów w West Point
Kaplica kadetów w West Point

 

Willett Studios zostało wybrane przez Tiffany and Co. do zaprojektowania i stworzenia witraży do kaplicy Kadetów  ku czci absolwentów West Point
Każde z tych okien kosztowało 300 $.
William Willett ustalił tak niską cenę w 1910 roku, dziękując w ten sposób  absolwentom West Point za ich działalność dla kraju.
Cena nie uległa zmianie przez 66 lat tworzenia witraży, aż zostało zainstalowane w kaplicy ostatnie okno.

Witraże swymi kolorami ocieplają chłód typowej gotyckiej katedry. Symfonia kolorów, wykorzystanych w tych oknach powstała dzięki mistrzowskim zdolnościom autorów witraży, które oddają chwałę Bogu w materiale, który był i jest ukoronowaniem dzieł architektury.

Witraże z kaplicy Kadetów dominują w prostocie i godności jej wnętrza.
Tylko kilka innych kościołów, zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w Europie, ma okna, których tematyka jest tak ściśle zintegrowana i skoordynowana.
Położenie kaplicy w miejscu, wybranym przez Cram ma ogromne znaczenie i wzbogaca piękno okien, gdyż naturalne światło wlewa się przez wielobarwne szyby, niezakłócone przez żadną przeszkodę.

Okna kaplicy można podzielić na trzy grupy: okna Sanktuarium, które zostały stworzone ku pamięci absolwentów Akademii Wojskowej; okna nawy, które są poświecone kolejnym klasom absolwentów Akademii i okno na północ, które jest poświęcone pamięci absolwentów, którzy zginęli podczas I wojny światowej.

W oknach nawy zostały przedstawione kolejne roczniki, kończące Akademię.
W ostatnich latach, absolwenci, kończący szkołę mieli wykonywane nie tylko okno dedykowane ich klasom, lecz także okno dedykowane równocześnie klasom, które istniały sto lat temu.

Oknom w kaplicy nadano określony ikonograficzny plan.
Okna w górnej kondygnacji, zachodniej strony kaplicy zostały ozdobione witrażami ze scenami z przypowieści, cudów i nauczania Chrystusa.
Święci męczennicy i misjonarze Kościoła są przedstawieni w dolnych oknach Kaplicy.
Po jej wschodniej stronie, górne okna pokazują sceny z Dziejów Apostolskich, natomiast dolne okna ilustrują patriarchów i proroków Starego Testamentu.

Zgodnie ze zwyczajem, ustanowionym w wielu starych gotyckich katedrach Europy, okna medalionowe zostały zaprojektowane do górnych naw.
Górne panele transeptu okien pokazują wydarzenia z życia Chrystusa.
Poniżej tych paneli przedstawione są prorocze zdarzenia ze Starego Testamentu.

Okna transeptu mają ostre zwieńczenia i można je podzielić na sześć grup. Każda ze stron nawy jest podzielona na siedem zatok, każda z dużym oknem. Okna te są podzielone na dziesięć paneli, przedstawiających absolwentów kolejnych roczników.
W każdej wnęce widać małe okno o prostej konstrukcji. Okna te są również poświęcone kolejnym absolwentom, kończącym Akademię. Tematyka ta dominuje w oknach  kaplicy Kadetów.

Kaplica kadetów w West Point
Kaplica kadetów w West Point

Pozostałe okna przedstawiają wiele znanych historii z Biblii.
Można tutaj zobaczyć Noego i  jego Arkę, Triumf Samsona nad Filistynami, Eliasza karmionego przez kruki i inne wydarzenia z Testamentu.
Życie Chrystusa można podziwiać od jego narodzenia i wizyty trzech Mędrców do jego zmartwychwstania.

Uzupełnieniem okien, poświęconych kolejnym klasom Akademii jest duże okno nad północnym wejściem do kaplicy. To okno, które zostało zainstalowane w 1923 roku, jest pomnikiem ku czci absolwentów Akademii Wojskowej, którzy zginęli podczas I wojny światowej.

Okno na północ opiera się na objawieniu św. Jana na wyspie Patmos, ku pamięci pierwszych chrześcijan i ich  prześladowań. Tematem okna jest triumf Chrystusa nad grzechem i śmiercią.

Trzy centralne panele u podstawy okna przedstawiają historię Starego Testamentu, ofiarę Izaaka. Patriarcha Abraham, pokazany jest po prawej stronie. „On, który nie oszczędził własnego syna” został wybrany jako symbol rodziców, którzy oddali swoich synów w wojnie światowej. Po lewej stronie jest Isaak trzymający na ramieniu krzyż. Isaak został przedstawiony jako chrześcijański żołnierz, poświęcający się w służbie.

Panele zewnętrzne są wypełnione aniołami w jasnej zbroi. Tutaj, podobnie jak w innych panelach bocznych, anioły noszą zbroje ukształtowane tak, by reprezentować narody, które brały udział w wojnie światowej.

Piękne okno prezbiterium jest często porównywane do okna w sanktuarium kaplicy św. Jerzego w  Windsorze. W słoneczne niedzielne poranki, miękkie światło przenika poprzez liczne bogato kolorowane szybki, rzucając barwną  aurę w całym sanktuarium.

Na dorocznym spotkaniu Stowarzyszenia Absolwentów w czerwcu 1907 roku pojawiła się koncepcja stworzenia okna pamiątkowego, opierającego się na relacji aktualnych absolwentów do ich poprzedników.

Komisja zaprosiła kilka firm witrażowych do przedstawienia planów, dotyczących projektu okna. Plany zostały przedłożone jury, składającemu się z komitetu i czterech wybitnych architektów, którzy byli ekspertami w strukturach kościelnych. W wyniku konkursu firma The Willett Stained Glass and Decorating Company of Pittsburgh z Pensylwanii, została wybrana do wykonania pamiątkowego okna.

Środki na okno zostały zebrane przez absolwentów Akademii Wojskowej na całym świecie. Lista abonentów ma znaczenie nawet dziś, nazwy niektórych z tych ludzi stały się znane w całym kraju, choć w 1910 roku, były one znane tylko w niewielkim kręgu wojskowym.

Pierwsze okno, zainstalowane w kaplicy Kadetów, Okno Sanktuarium reprezentuje „Geniusz i ducha West Point”, ponieważ symbolizuje bohaterów Starego i Nowego Testamentu. Projektanci okna, William i Annie Lee Willett, wyrazili koncepcję tego tematu w ich opisie, przekazanym do Komitetu w lutym 1910 roku, gdzie określili, że ich celem przy projektowaniu okien w kaplicy Kadetów nie było tworzenie dekoracji kościelnej i teologicznej, według zasad XI i XIII wiecznej sztuki witrażu, lecz starali się zrobić znacznie więcej, gdyż chcieli stworzyć pomnik na chwałę wielkiej prawdy duchowej, podkreślający poprzez sceny biblijne i historię kościoła geniusz Akademii West Point.

Pięć dolnych lancetów w witrażu symbolizuje „Geniusz West Point” i jego hasło „Obowiązek, Honor, Ojczyzna”, przedstawione w odniesieniu do Starego Testamentu i Chrystusa, jako uosobienia  najwyższego rodzaju patriotyzmu.
Po lewej stronie Dawid i Jonatan mają symbolizować przyjaźń, cnotę, która rozwija się szczególnie w życiu wojskowym.

Mojżesz z płonącym krzewem z Dekalogu, jest podstawą wszelkiej czci i służby, posłuszeństwa wobec Boga i Jego praw, będących pierwszą zasadą honoru i patriotyzmu.

Witraże kaplicy Kadetów pokazują wybitne przykłady oddania służbie ojczyźnie na podstawie Starego i Nowego Testamentu.

W witrażach tych ukryte jest przesłanie mówiące, że obowiązkiem chrześcijanina żołnierza jest służba ojczyźnie. Chcąc osiągnąć zwycięstwo, zawsze musi on mieć w sobie siły, które opowiadają się za sprawiedliwością i prawdą, zdając sobie jednak jednocześnie sprawę z tego, że jeśli tylko obniży swoje normy i zasady, zostanie utracony jego honor.

Prezbiterium w kaplicy kadetów w West Point
Prezbiterium w kaplicy kadetów w West Point

Zdjęcia: Willet Hauser Architectural Glass – https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=8750502

Witraże z „miasta pałaców” – Kalkuta – kościół pw. św. Jana

Judyta Cukrowska

Witraże w prezbiterium kościół pw. św. Jana w Kalkucie
Witraże w prezbiterium kościół pw. św. Jana w Kalkucie

Kalkuta jest nazywana „miastem pałaców”,  ponieważ właśnie tu, w XVII wieku, Brytyjczycy rozpoczęli budowę najważniejszego dla siebie miasta w Indiach, stawiając pierwsze piękne kościoły katolickie i wspaniałe, monumentalne budynki w stylu kolonialnym.

Często omijana przez turystów,  leży z daleka od popularnych szlaków turystycznych w Indiach. Położona jest w południowej części zachodniego Bengalu. Metropolia ta potrafi zachwycić, okazałą, postkolonialną architekturą.

To miasto ma ogromne znaczenie dla chrześcijan, jest nierozerwalnie związane z postacią Matki Teresy, ale jest również miejscem, gdzie można podziwiać wspaniałe kościoły katolickie.

Pięknem wnętrza przykuwa uwagę turystów Kościół Św. Jana. Pierwotnie był katedrą, jednym z pierwszych budynków użyteczności publicznej, wzniesionym przez East India Company, gdy Kalkuta stała się stolicą Indii Brytyjskich. Budowę katedry zakończono w 1787 roku.
Kościół Św. Jana jest trzecim najstarszym kościołem w Kalkucie, po kościele Armeńskim i Kościele Starej Misji. Kościół był anglikańską katedrą aż do 1847 roku, kiedy to katedrą Kalkuty został Kościół Św. Pawła.
Został zaprojektowany na podobieństwo londyńskiego kościoła St. Martin in the Fields.
Architektonicznie kościół zewnętrznie przypomina świątynie indyjskie, chociaż jego kolumnowe wnętrze i boczne nawy na zewnątrz, podtrzymywane również przez doryckie kolumny, zdecydowanie kojarzą się z klasycystycznym stylem. Charakterystyczną cechą Kościoła jest wysoka, 53 metrowa iglica wieży, na której znajduje się ogromny zegar.
Świątynia zbudowana jest z kamienia, który był trudno dostępnym materiałem budowlanym w Indiach w końcu XVIII wieku. Powszechnie nazywano budowlę „kościołem murowanym”. Kamienie na budowę kościoła pochodziły z ruin Gour w górze rzeki Hooghly i były transportowane w dół rzeki, do Kalkuty, łodziami .
Do Kościoła wchodzi się przez okazały portyk. Wysokie wnętrze kościoła podtrzymują boczne rzędy kolumn tym razem korynckich. Podłoga kościoła jest wykonana w marmurze, sprowadzonym z Gour, o rzadko spotykanym szaro-niebieskim odcieniu. Po obydwu stronach wysokiej sali znajdują się ogromne okna, które wpuszczają światło słoneczne przefiltrowane przez barwne, niebieskie  kawałki szkła w ich górnej części.
Wnętrze cechuje prostota wystroju i ogromna kubatura. Główny ołtarz umieszczony jest pod półokrągłą kopułą, natomiast podłoga głównej nawy jest wykonana z granatowego kamienia, praktycznie wyglądającego jak czarny. W lewej nawie znajdują się gigantyczne organy oraz wspaniały obraz, przedstawiający Ostatnią Wieczerzę, autorstwa brytyjskiego artysty, niemieckiego pochodzenia Jahann’a Zoffany.
W prawej nawie  znajdują się trzy skromne okna z wyjątkowo pięknymi witrażami, którym warto poświęcić więcej uwagi i z których słynie Kościół Św. Jana. W trzech barwnych oknach, których kolorystyka staje się jeszcze bardziej wyrazista na tle błękitnej ściany nawy, znajdują się sceny z życia Chrystusa. Autor przedstawił Chrystusa w towarzystwie jego uczniów, jak również jego ukrzyżowanie i zmartwychwstanie. Witraże są wykonane z niezwykłą starannością w każdy detal rysunku. Finezyjne elementy roślinne zachwycają swoim naturalnym pięknem. Barwy szkła tworzą niespotykaną kompozycję, która sprawia, że obraz zyskuje głębię i większą wyrazistość. Barwy są niezwykle żywe, intensywne, a szczegóły obrazu dopracowane z wielkim pietyzmem. Twarze apostołów i postaci na witrażach są namalowane z wielką precyzją, świadczą o wybitnych zdolnościach nieznanego niestety autora.
Intrygująca jest sylwetka kobiety w ciąży w scenie z ukrzyżowania Chrystusa. Na myśl przychodzi temat z bestsellera Dan’a Brown’a  „Kod da Vinci”, tym bardziej, że na wspaniałym obrazie,  znajdującym się w kościele, a przedstawiającym Ostatnią Wieczerzę, apostoł Jan, podobnie, jak u Leonarda da Vinci ma bardzo kobiecy wygląd, malarz Jahann Zoffany przedstawił go z bardzo długimi blond lokami i kobiecymi rysami twarzy, przytulonego do ramienia Chrystusa.

 

Kościół Św. Jana w Kalkucie, monumentalna budowla, skrywająca w swoim wnętrzu niebywały skarb, jakim są trzy małe okna, wypełnione bezcennymi witrażami, których piękno może się śmiało równać z najwspanialszymi dziełami sztuki witrażowej XVIII wieku wciąż pełni swoją funkcję domu Bożego dla mieszkających tu chrześcijan.
Kalkuta jest miastem, którego integralną, historyczną częścią są anglikańskie kościoły, stanowią część kultury i są wpisane w krajobraz architektoniczny tego miejsca. Zadaniem władz miasta i specjalistów jest ochrona wspaniałych dóbr artystycznych, jakie znajdują się w ich wnętrzach przed zniszczeniem i upływem czasu. W roku 2011 zakończyły się trwające dwa lata prace konserwatorskie w Kościele Św. Jana w Kalkucie.

Zdjęcia: <a href=’http://pl.123rf.com/profile_zatletic’>zatletic / 123RF Zdjęcie Seryjne</a>

e-book – „Malowanie witraża klasycznego”

biblioteka-barw-szkla-malowanie-witraza-klasycznego„Biblioteka Barw Szkła” to nowa inicjatywa „Barw Szkła”.

Oddajemy Państwu pierwszy e-book z tej serii.

Jest on poświęcony „Malowaniu witraża klasycznego”

To kilkanaście artykułów, które mają na celu przybliżyć, wyjaśnić i wskazać kierunki poszukiwań na trudnej drodze wykonywania witraży malowanych.

Zapraszamy do zapisania się do newsletter’a Barw Szkła a zwrotnie otrzymacie link do e-book’a

Wniebowstąpienie Chrystusa w kościele Św. Gertrudy w Sztokholmie

Kościół ewangelicki pw. Św. Gertrudy w Sztokholmie służy wiernym od połowy XVI stulecia.

Nas zainteresowały piękne witraże, które powstały z znakomitej pracowni witrażowej  Zettler’a z Monachium.

Fundatorami witraży byli parafianie i były one montowane w latach 1879 do 1911 roku.

Stained glass window in the German Church in Stockholm Sweden. This window was created in 1893, no property release is required.

Z uwagi na Święta Wielkiej Nocy naszą uwagę przykuł obraz z wniebowstąpieniem Pana Jezusa.

witraz-wniebowstapienie-jezusa-sztokholm-gertruda-2

Witraże płaskorzeźby w Gniewinie

Andrzej Bochacz

Od wielu lat wakacje spędzam nad polskim morzem. Mikroskopijny punkt na mapie – Kopalino – jest doskonałą bazą wypadową dla krótkich i długich wycieczek. Nasi agroturystyczni gospodarze Państwo Henryka i Andrzej Soboniowie http://kopalino-pokoje.pl/ wielokrotnie wskazywali miejsca, które warto obejrzeć. W minionym roku, pewnego ciepłego, cichego wieczoru, przy serniku i lampce wina Henia opowiedziała nam kaszubską legendę o stolemach. „Nim tym regionem zawładnął człowiek, to panami tej krainy były właśnie stolemy. Z wyglądu przypominały ludzi, ale były wielokrotnie wyższe i posiadały ogromną siłę.” Sam nie wiem, czy sprawiła to odległa morska bryza, czy dziecinnie tajemnicza atmosfera tego wieczoru, ale zapragnęliśmy zobaczyć stolemy w Gniewinie.

Następny dzień był słoneczny, ale nie upalny, jednym zdaniem – wymarzona pogoda na wycieczkę. Jedziemy.

Gniewino to wieś i gmina w powiecie wejherowskim.

Miejsce szczególne, gdyż w ostatnich latach bardzo szybko się rozbudowuje. Bliskość morza sprzyja powstawaniu ośrodków wypoczynkowych i kompleksów rekreacyjnych. W centralnym miejscu ceglano-czerwony  kościół. Przejeżdżamy powoli, kiedy kątem oka dostrzegłem granatowe plamy na karminowych ścianach świątyni. Jeszcze nie wiedziałem jak dużym zaskoczeniem będzie to co za moment zobaczę. Na najbliższym skrzyżowaniu zawróciliśmy, by po chwili zatrzymać się na kościelnym parkingu.

We wszystkich oknach ponad stuletniego, neogotyckiego kościoła z czerwonej cegły zamontowane były granatowe witraże płaskorzeźby.

Absolutne zaskoczenie łączyło się z zaciekawieniem i zachwytem. Po raz pierwszy widzieliśmy przeszklenia w takiej formie.

Historia kościoła w Gniewinie sięga XIV stulecia. Obecny budynek wznieśli protestanci w latach 1870 – 1872. Świątynia służyła wspólnocie ewangelików do końca II wojny światowej, po której Prymas Polski ks. Kardynał A. Hlond dekretem z dnia 15.08.1945 roku włączył Gniewino do diecezji gorzowskiej a opustoszały kościół adaptowano na cele kultu katolickiego.

W parafii pw. Św. Józefa Robotnika http://www.parafia-gniewino.pl/ w roku 1998 proboszczem został mianowany ks. Marian Miotk. Sprzyjające warunki oraz zaangażowanie duszpasterza w sprawy lokalnej społeczności  zaowocowały licznymi zmianami. W ostatnich latach dzięki życzliwości i wielkiemu zaangażowaniu parafian oraz całej miejscowej wspólnoty zrealizowano prace modernizacyjne. Niezbędna była również wymiana rdzewiejących, stalowych okien z kolorowymi szybkami. W związku z tym zrodziła się idea całkowitej wymiany okien.

Ksiądz dziekan Marian Miotk był inicjatorem powstania wyjątkowego dzieła i zaprosił do współpracy artystę rzeźbiarza Jarosława Wójcika. Po wielu miesiącach ustaleń i dyskusji powstał szczególny projekt.

Na dużych płaszczyznach ośmiu okien wytopione, wyrzeźbione  są postacie i sceny biblijne.

Szklane płaskorzeźby są bardzo czytelne. Ich wypukłości są na tyle duże, że zwrócone w stronę zewnętrzną ubogacają architekturę budynku. Okna zamontowane od strony południowej przestawiają sceny z Nowego Testamentu. Witraże od strony północnej nawiązują do Starego Testamentu. Idea tak zbudowanego przekazu sprawia, że odwiedzający Gniewino pielgrzymi czy turyści mogą „czytać” sceny biblijne od wewnątrz oraz od zewnątrz.

Prace są realistyczne a mimo czytelnego przekazu, niczym poezja, również dają dużą swobodę interpretacyjną. W świątyniach chrześcijańskich bardzo często sztuka witrażu pełni funkcje dydaktyczne. Powszechnie spotykane jest stosowanie określenia Biblia pauperum w odniesieniu do średniowiecznych ksiąg ilustrowanych lub innych dzieł sztuk obrazowych. Wówczas podstawowym zadaniem było przekazywanie treści religijnych ludziom nie znającym pisma. Współcześnie forma ta sprawia, przekaz twórcy jest bardziej jednoznaczny.

W kościołach często tematami witraży, obrazów i rzeźb jest Matka Boża oraz święci. Tutaj autorzy podjęli się zadania trudnego i odważnego.

Twórcy: duchowny oraz rzeźbiarz i witrażysta w wątku Starego Testamentu w pierwszej odsłonie przedstawili początek życia.

W górnej rozecie sfera ziemska i błękit nieba. Poniżej, jaśniejące drzewo poprzez które przemawia Jahwe. Pod nim Adam i Ewa, którzy prowadzą dialog z Bogiem i sięgają po owoc, gdy tymczasem na dole czai się wąż. Analizując elementy witraża dostrzeżemy, że nawet liście mają wyraźnie zaznaczone cechy żeńskie i męskie.

W drugiej odsłonie Jahwe u szczytu i Mojżesz schodzący z góry Synaj z tablicami z przykazaniami, na których znajdują się  hebrajskie litery.

W tamtych czasach pierwsze litery alfabetu oznaczały liczby. Znaki rzymski pojawiły się znacznie później. U podnóża odniesienie do zadufanej współczesności, bo człowiek nie słucha dekalogu. Niepokornie sam ogłasza się królem i pragnie stanowić prawo. Inny niczym chochoł, wygodnie urządzony w doczesnym życiu, wróży z kuli i gra w kości. Trzeci spogląda z cyrklem i wszystko chce wyjaśnić rozumowo.  To współczesne cielce.

Trzecie okno, to historia lat toczących się wokół Arki Przymierza.

Przemieszczającemu się ludowi Mojżesza w drodze do ziemi obiecanej towarzyszy arka.

W ostatnim nawiązaniu do Starego Testamentu odnajdujemy historię króla Salomona.

480 lat od wyjścia Izraelitów z Egiptu zbudował on świątynię, w której znalazła się Arka Przymierza. Za czasów Dawida, wszystko się toczyło wokół jednej świątyni. Obok ołtarza drwa i dym ze składanych ofiar. Przy wtórze trąb, cymbałów i innych instrumentów śpiewy wysławiające i wychwalające Pana.

Po drugiej stronie kościoła umieszczone są odpowiadające starotestamentowym treści z Nowego Testamentu.

Nawiązaniem do początku życia jest scena zwiastowania.

Anioł kłania się przed Marią. Niewiasta jest pod wielkim wrażeniem nowiny o poczęciu nowego życia. Kwiaty z Jej rąk spadają na ziemię. Anioł podnosi jeden z nich i jest pełen zachwytu nad pięknem stworzonego świata. W rozecie witraża umieszczona jest lilia stylizowana na krzyż.

Odniesieniem do zadania powierzonego Mojżeszowi schodzącemu z góry Synaj jest góra Błogosławieństw.

W rozecie witraża znajduje się koło z katedry z Pelplina z imionami Boga – Qvis vt Deus. Zapisane są one hebrajskimi znakami Jahwe, Adonai i Elohim. Pan Jezus wskazuje na Ojca, do którego przychodzą ci miłosierni, którzy pocieszają płaczących. Błogosławieni są miłosierni, którzy czynią pokój. Do Boga idzie się przez poszukiwanie prawdy w pismach i przez czyny oraz uczciwą pracę. Słowo, które głosił Jezus są jak jaskółki niosące słowo w świat.

Historia życia z Nowym Testamentem, to stale dopełniające się dzieje.

Zaczął spisywać  na zwojach papirusu św. Jan. Jaśniejąca postać z mieczem obosiecznym w ustach, bo słowo boże jest jak miecz obosieczny.  Siedem świec, to siedem kościołów i odwieczne pytanie, kto jest godzien do złamania pieczęci księgi. W dopełnieniu dziejów Baranek Boży a nad wszystkim znak alfy i omegi z okiem opatrzności i znakami nieskończoności. Wszystko to opowiada o losach, prawach i obowiązkach i zmierzaniu ku nieuchronnemu.

W czwartym oknie Nowy Testament niesie obietnicę Niebieskiego Jeruzalem.

Nowa ziemia, to miasto o dwunastu bramach. Na dziedzińcu rośnie drzewo życia a obok płynie woda życia.

W oknach prezbiterium znajdują się trzy witraże odbiegające znacznie formą od opisanych wcześniej.

To efekt wcześniejszych prób z jedną z pracowni z Kalisza. Czytelna grafika opowiada w pierwszym o Bogu objawiającym się w tęczy i krzewie gorejącym. W drugim widać przez promień przebijający Golgotę Syna Bożego, który z rybaków stworzył wspólnotę.

W trzecim czuwający wielbiących Duch Święty.

Witraże prezbiterium - Ojciec, Syn i Duch Święty
Witraże prezbiterium – Ojciec, Syn i Duch Święty

W kościele znajdują się również mniejsze okna. W nie również wstawiono witraże utrzymane  w tej samej konwencji. W większości przedstawiają liście palmowe, ale jest kilka figuratywnych z przedstawieniem Św. Piotra i Św.Pawła nad wejściem.

Godzinna wizyta w kościele i fascynująca rozmowa z księdzem dziekanem była nie tylko duchową, ale przede wszystkim intelektualną ucztą. Z takim nagromadzeniem odniesień, symboli, treści dawno się nie spotkaliśmy. Poza tym wiele fragmentów stanowiło dla nas zagadkę, ale dzięki obecności jednego z Autorów uzyskaliśmy wszystkie wyjaśnienia.

Podobno w początkowej wersji płaskorzeźby witraży miały być skierowane do środka. Ostatecznie zapadła decyzja o wystawieniu ich na zewnątrz. Okazało się to wyjątkowo trafną decyzją, gdyż efekt końcowy jest zachwycający.

W ten sposób z pozoru niewielki kaszubski parafialny kościół wyrasta do rangi wyjątkowego obiektu na mapie nie tylko kraju, ale i całej Europy.

Tymczasem my wróciliśmy tego dnia z powrotem do Kopalina. Stolemy musiały jeszcze poczekać.